- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
9 maja 2015, 16:24
Czy też uważacie ,że jak się ma męża to trudniej schudnąć?? Mój to chodzi i kusi a to by pizze zjadł piwko wypił ,ciasteczko kanapka itp. A mi ślinka cieknie i potem szamam razem z nim.
Schudłam kiedyś ponad 20 kg ale byłam panną przychodziłam do domu ćwiczenia dieta wszystko było ok a teraz odchudzam sie 3 lata i przytyłam 4 kg totalna porażka brak charakteru chyba jak to jest z wami?
10 maja 2015, 15:27
Mnie facet czasem podkarmia ciastkiem, ale że sam super słodkich nie lubi, to wybiera zwykle te lżejsze. Zwykle o zamiarze informuje, więc mam czas dostosować menu.
Dla mnie to kwestia silnej woli. Zjadłabym bardzo chętnie, ale się powstrzymuję bo wiem, że będę żałować. Codzienny trening mam w pracy: wyobrażacie sobie stół pełen owoców, przygotowywanie jedzenia i nawet nie uszczknięcie kawałka? :)
18 maja 2015, 15:35
u mnie jest tak samo ;) kiedyś umiałam, z czasem mniejszą wagę przykłada się do tego jak wyglądamy, a jeżeli czujesz że mąż Cie akceptuje niezależnie od wagi to też trochę rozleniwia, myślę że to też kwestia w jaki sposób okazuje się miłość, u mnie w domu było tak że przez jedzenie czytaj "karmienie", mnie też jak mąż chce zrobić przyjemność to kupuje rafaello bo wie że to moja słabość, ale to dlatego że się zapomni a nie żeby mi zepsuć dietę, więc zamiast zjeść całą paczkę staram się kulkę od czasu do czasu, co oczywiście nie zawsze się udaje ... często jest też tak że jedyne wspólne chwile jakie możemy ze sobą spędzić to te przy stole bo ciągle gdzieś się gna i dlatego podświadomie dąży się do częstszych wspólnych posiłków bo ... jeżeli razem nie jemy to razem nie jesteśmy
18 maja 2015, 15:36
takie czasy :)
Edytowany przez dlaczego3oko 18 maja 2015, 15:37
18 maja 2015, 15:38
Mnie facet czasem podkarmia ciastkiem, ale że sam super słodkich nie lubi, to wybiera zwykle te lżejsze. Zwykle o zamiarze informuje, więc mam czas dostosować menu.Dla mnie to kwestia silnej woli. Zjadłabym bardzo chętnie, ale się powstrzymuję bo wiem, że będę żałować. Codzienny trening mam w pracy: wyobrażacie sobie stół pełen owoców, przygotowywanie jedzenia i nawet nie uszczknięcie kawałka? :)
wyobrażam sobie :) jestem cukiernikiem i to moje przekleństwo
30 maja 2015, 15:03
jejciu ja nie wiem czemu sie nie mogę ogarnąć niby sie staram a tu nic nie leci nie czaje tego naprawde. Tak bardzo bym chciała a nie wychodzi nic z tego ;/ jeszcze podjadam czasem jak mój mąż proponuje ,że dzis na kolacje pizza!! Mówie mu ,że nie chce to on na to ,że raz zjem to nic mi nie będzie i że i tak mu sie podobam KURCZE ALE SOBIE SIĘ NIE PODOBAM! nie mogę się ogranąc jeszcze dzisiaj tak dzień jakiś słaby spać tylko sie chce...
U mnie to 3 podejście do schudniecia -wcześniej za każdym razem było tak jak u Ciebie :), ale teraz mu powiedziałam, że odchudzam się dla siebie, nie dla niego. I mimo,że on mówi,że mu się podobam,że nie ma znaczenia czy mam wielkie brzucho czy nie. To mu powiedziałam, że nie podobam się sama sobie,że to ja źle się czuje , gdy mi wszystko się wylewa itd. Od tamtej pory już tak często nie kusi. Nie kupuje specjalnie dla mnie moich ulubionych batonikow itp. Jeść je przy mnie słodkie, chipsy i inne.Ale teraz już mi to nie przeszkadza. Wydaje mi się, że najlepiej by było gdybyś powiedziała swojemu mężowi,jak ty się czujesz z tymi kilogramami i dlaczego chcesz się ich pozbyć. Powodzenia :)
1 czerwca 2015, 20:09
Witam :) mój pierwszy wpis. Szukam motywacji i znalazłam ten temat. Spodobał mi się. Może wyjaśnię dlaczego :) Od listopada 2013 do listopada 2015 schudłam 36 kg. Bez żadnych dietetyków, programów, niczego. Jadłam regularnie, 3 posiłki, niskokalorycznie, ale bez szaleństw. Nie jadłam słodyczy, nie piłam nic poza wodą w dużych ilościach i kawą -też w dużych ilościachi ćwiczyłam, rzetelnie codziennie - rower stacjonarny-zaczynając od 15 min. a kończąc na godzinie, brzuszki, hantle (tu około 10 min.). Dobrnęłam ze 108 do 72kg. zachwytom nie było końca, moim własnym nad sobą również. No i sobie zaczęłam pozwalać, ooooj zaczęłam. Źle się z tym czuje. Potrzebuje kopa. Kogoś kto mnie po prostu będzie wspierał, albo po prostu rozumiał. Ciągle jeżdżę rowerem stacjonarnym ( 1h), w zasadzie powinnam osiągnąć swoją wagę upragniona już teraz. Dlaczego jej nie osiągnęłam? Bo zaczęłam sobie "pozwalać"...i tak dobiłam od listopada zeszłego roku do 83 kg ( to szkaradztwo zobaczyłam dziś na wadze). Już od kilku tygodni się zbieram...ale potrzebuję kopa. Dlaczego wybrałam ten temat...no właśnie mąż... Niby zabrania tego i owego, niby się cieszy, że waga spada...co z tego skoro ciągle łazi z tym jedzeniem, wszędzie leżą jakieś słodycze, mam czasem wrażenie, że jedzenie przy mnie sprawia mu jakąś wręcz nieprzyzwoitą przyjemność. A ja...czuję się jak narkoman wśród worów heroiny...tu pachnie...tam wygląda...a tam leży i kusi...Chcę znów chudnąć. Pomocy
od 3 dni mój rower to 2h (co wieczór) i 30 min. (rano) przed wyjściem do pracy. Ale...sama nie wiem...
Edytowany przez karaluszyca 1 czerwca 2015, 20:11
6 czerwca 2015, 19:36
Nie łam się :) nie wszystkie :) tylko te tłuściutkie może mniej wygadane na razie czytam i mam nadzieję, że waga zacznie spadać... a słodycze przestaną śnić się po nocach
> jak na razie sukcesem jest to, że do ciastkarni przestałam zaglądać
9 czerwca 2015, 01:38
Same ideały, Ci wasi mężowie Mój mi też zabrania, nawet czasem wspiera (mówiąc "tak, tak słyszałem, od jutra
) oooojjj z wielkim zaangażowaniem...po czym zakupuje sobie torebkę mieszanki wedlowskiej, albo inne specjały, które lubię, a raczej lubiłam. Jemu jakoś w nic nie idzie, bo co gorsza on tego nie je garściami. Kupuje, zjada jedną sztukę, dwie, a potem przez kilka dni to leży...a ja słaniam się wręcz przechodząc obok...bardzo mi szkoda zrzuconych kg, wkurzam się przybieraniem na wadze ostatnio, ale...chyba wszystko wraca do normy. jednak ten rower to skarb, choć tyłek boli straszliwie. Jeździłam godzinę. teraz od tygodnia jeżdżę dwie. Ubył 1 kg (tak plus minus, bo wiadomo, kilka dkg zawsze będzie się wahać). Dlatego mam nadzieję, że będzie spadać. Póki co, widzę, że sylwetka zyskuje, bo wypracowałam sobie ja wcześniej ćwiczeniami i mam nadzieje, że wzrost masy to po prostu woda...