- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
29 marca 2014, 14:01
Jestem przykładem na to, że za granicą puszczają wszystkie hamulce w jedzeniu i nie panujemy nad tym, a oto moje powody:
29 marca 2014, 14:18
Ja jestem juz ponad 2 lata za granica. U mnie jest tak ze wlasnie przez prace jem malo. Od dwoch tygodni zaczelam sie brac za siebie. A moja dodatkowa motywacja jest to ze w Polsce nie bylam juz pol roku i ze jak pojade tam nastepnym razem to chce zeby wszyscy zauwazyli moja przemiane
29 marca 2014, 14:20
Ja poczatkowo przytylam ok 15 kg ( probowanie slodyczy, ktorych w Polsce nie ma, probowanie tutejszych fast-foodow itd)- na szczescie w pore sie opamietalam- zrzucilam i ten nadbagaz, i stare, zbedne kiloski- lacznie ponad 35 kg :)
29 marca 2014, 14:21
Mam nadzieję, ze mnie to nie dopadnie- jadę we wrześniu na studia do UK:)Choć wątpię, żebym miała z tym problemy, w fastfoodach kupuję tylko kawę, do reszty rzeczy nie umiem się przekonać, słodycze nie są mi potrzebne, ehh,
powodzenia!!
29 marca 2014, 14:26
gratuluje !!!;)
29 marca 2014, 14:28
Wstyd, ja przytylam 15 kg za granicą. Brak czasu, szybkie jedzenie, mniej ruchu, stres, slodkie nowosci w sklepach...jak sie mieszka samemu to jeszcze jest latwiej. Mieszkajac z partnerem wydaje mi sie ze ciezej zrzucic, przynajmniej u mnie. Mam bardzo szczuplego partnera ktory moze jesc wszystko a i tak schudnie...gotowac dwa obiady po calym dniu pracy odpada, do tego pranie, sprzatanie.
Cholernie ciezko teraz to zrzucic...
29 marca 2014, 14:29
Racja, racja, 12kg przybyło, 15 już zgubionych. Przytylo się głównie dlatego, że się moglo pozwolić na co tylko się chciało. Za godzinę pracy możesz sobie kupić trrzy batony, nestea i jeszcze na hamburgera zostanie. No i probowanie też ma się do tego - próbuje się nowych rzeczy które nie dość że są tanie to jeszcze smaczne. Dodatkowo pogoda - wieczny deszcz i nie chce się ruszać w dzień wolny, lepiej usiąść przed kompem, obejrzeć film albo dwa i podzerac slodycze. Po dwóch latach się wzięłam za siebie i już nigdy do tego nie doprowadze.
29 marca 2014, 14:30
wynika z tego , że czasem dobrze miec małe zarobki bo człowieka nie stac na frykasy
29 marca 2014, 14:31
ja jade w lipcu ale wątpie że skusze sie na coś smaożonego...
pizzy za piniądze nie zjem
jak byłam raz u cioci cały msc to wysżło że nie miałam tego co lubie wiec jadłam minimlane posiłki aby nie być głodna bradzo
i schudłam ..
a jak bedzie w anglii dowiem się w lipcu ale czytałam że tam jest jedzenie gotowe , czyli nie dla mnie
29 marca 2014, 14:36
jak wyjechałam do UK 8lat temu to zachłysnęłam się tym, że u nas takiego jedzenia jeszcze nie było - te wszystkie sandwiche pakowane na wynos - tuna &mayo, cheddar&pickle, chinesse take away za 3,5 funta, muffinki, doughnaty - te i wiele innych rzeczy u nas jeszcze nie było, a bynajmniej nie tak popularnie i tanie, żebym mogła na nie sobie pozwolić no i starbucks cafe! - u nas takich kawiarni nie było, te wszystkie mega kawy, ciastka itd i jeszcze wszystko na tyle tanie ze codziennie mogłam sobie na to pozwolić i nie gotować
29 marca 2014, 15:06
Ja też zawsze tyję jak spędzam wakacje za granicą. Zawsze myślałam, że to kwestia wakacji, ale.. w 2013 roku byłam na wakacjach w Polsce i nie przytyłam, a wręcz schudłam. Więc to jednak wina bycia za granicą. U mnie jest tak:
- nie trzeba kupować żadnych sprzętów, książek, dodatków, ubrań etc. więc na co wydać pieniądze? przecież nie przywiozę ich spowrotem.
- ,,Ale te lody dobrze wyglądają! O, i tylko 1euro za 1 gałkę.. A 1,5 euro za 2.. A 2,5 euro za 4 gałki.. no to chyba wiadomo - 4 gałki opłacają się najbardziej"
- ,,Szok! Tutaj sprzedają Mirindę o smaku truskawkowym! Muszę spróbować"