Temat: Czym jest tak naprawdę porażka?

Czy mogę uznać za porażkę to, że zjadłam jasny chleb z dżemem? Jak mam odczytywać porażkę?
Niektóre dziewczyny zjedzą pół paczki wafli, lub tabliczkę czekolady. I wtedy mają wyrzuty sumienia, uważają to za porażkę. Mnie nie ciągnie do słodyczy, ale mam ochotę na chleb z mięsem. I czy mam uznać to za porażkę? Nie jestem na jakiejś konkretnej diecie. Zwyczajnie mniej jem. Ale mam czasem ochotę na (tak bardzo kalorycznego) słonecznika (podobno ok 600 kalorii w 100 gramach) albo kanapkę na białym pieczywie.
Czuję się źle, owszem, bo zazwyczaj jem ciemny chleb, ale jak w domu nie ma innego, to biorę co jest. Inni jedzą czekoladki- ja biały chleb.
A dla was czym jest porażka?
dla mnie porażką jest brak ćwiczeń :)
Po prostu wszyscy próbują Ci tu powiedzieć - przeżywasz jak mrówka okres! Wrzuć na luz! ;D
Ja jem slodycze. Zjadlam dzis polowe milki duzej z nadzieniem jogurtowym z platkami jakimis tam. Nie przejmuje sie. Nie lubie ograniczen. A kanapka z dzemem? Ja bym nie zjadla. Nie znosze chleba z czyms slodkim i wole bulki

soll. napisał(a):

Po prostu wszyscy próbują Ci tu powiedzieć - przeżywasz jak mrówka okres! Wrzuć na luz! ;D


A co ona przeżywa?! To Wy sobie dorabiacie "ideologie" i zrozumiałabym Was gdyby dziewczyna napisała: "nie...zjadłam chleb z dżemem, przytyje 3 kg..." ale w tym wpisie nie ma czegoś takiego, więc to chyba nie ona musi wrzucać na luz.

Dla mnie porażką jest łamanie swoich zasad bez względu na to czego dotyczą. A jeszcze gorszą jest poddanie się.

.piggy. napisał(a):

soll. napisał(a):

Po prostu wszyscy próbują Ci tu powiedzieć - przeżywasz jak mrówka okres! Wrzuć na luz! ;D
A co ona przeżywa?! To Wy sobie dorabiacie "ideologie" i zrozumiałabym Was gdyby dziewczyna napisała: "nie...zjadłam chleb z dżemem, przytyje 3 kg..." ale w tym wpisie nie ma czegoś takiego, więc to chyba nie ona musi wrzucać na luz.

<facepalm>
Chyba coś Ci się pokiełbasiło. Przecież autorka założyła ten temat, bo zjadła chleb z dżemem, jakby to było jakąś ogromną porażką. Czytaj ze zrozumieniem.
Porażka to jest wtedy kiedy mówi się, ze jest się na diecie a po kryjomu wpierdziela się co popadnie ;D 

A tak już na poważnie to "porażkę" możemy uznac za pojęcie względne, bo dla każdego będzie oznaczac co innego. ;) 

Jesteś na MŻ więc białe pieczywo też moze wchodzic w grę, wszystko ok kiedy masz to pod kontrolą i nie zjesz na raz pół bochenka ;)
Porażka jest dla mnie nie dążenie do wyznacznych celow, uwstecznianie sie, nie trzymanie sie wczesniej ustalonych sobie reguł. Nie musze byc od razu idealna, ale poprostu jesli  sie poddaje i nie probuje to dla mnie jest to porazka.
Dopoki walczysz, jestes zwyciezca:)
Dla mnie porażką jest brak ruchu + obżarcie  fast-foodami, co mi się niestety zdarza czasem. Nie karz się w żadnym wypadku, jasny chleb z dżemem to żadna porażka. Raczej drobne odstępstwo. 
nie przesadzaj...

ataanvarne napisał(a):

Dla mnie porażką jest brak ruchu + obżarcie  fast-foodami, co mi się niestety zdarza czasem. Nie karz się w żadnym wypadku, jasny chleb z dżemem to żadna porażka. Raczej drobne odstępstwo. 


o, popieram!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.