Temat: Dlaczego dla jednych odchudzanie przychodzi naturalnie, a dla innych to wielkie wyzwanie któremu nie mogą podołać ?

Dzisiaj przeczytałam na pudelku temat o Dominice Gwit i aż mi się płakać zachciało :-( dlaczego tak się dzieje? że po osiągnięciu sukcesu, można aż tak barzo przytyć... po prostu jest mi przykro jak można robić sobie taką krzywdę. Kieruję to pytanie do tych z Was które borykają się z takimi problemami bądź z tego wyszły. Skąd bierze się tak wielkie uzależnienie/miłość do jedzenia, żeby tak wyglądać? Jestem ciekawa Waszych opinii, może są tutaj vitalijki które zajmują się psychoterapią i mogą powiedzieć coś więcej?

Ja ważyłam kiedyś 103 kg (to była moja najwyższa waga) miałam problemy z kompulsami. Udało mi się z tego wyjść i od ok 8 lat trzymam stałą wagę +- 5 kg. Jem normalnie, intuicyjnie, czasem przechodzę na diety, obcinam trochę kcal. Zimą uczęszczam na siłownię, w lecie ćwiczę w domu brzuszki, rowerek. Żyję normalnie, chodzę na też na pizzę i lody. Chodzi mi o to, że można schudnąć, nie myśleć obsesyjnie o jedzeniu i normalnie wyglądać. Dlaczego dla jednych przychodzi to naturalnie a innych tak bardzo dotyka?

Berchen napisał(a):

Andala napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Andala napisał(a):

Dzisiaj przeczytałam na pudelku temat o Dominice Gwit i aż mi się płakać zachciało :-( dlaczego tak się dzieje? że po osiągnięciu sukcesu, można aż tak barzo przytyć... po prostu jest mi przykro jak można robić sobie taką krzywdę. Kieruję to pytanie do tych z Was które borykają się z takimi problemami bądź z tego wyszły. Skąd bierze się tak wielkie uzależnienie/miłość do jedzenia, żeby tak wyglądać? Jestem ciekawa Waszych opinii, może są tutaj vitalijki które zajmują się psychoterapią i mogą powiedzieć coś więcej?Ja ważyłam kiedyś 103 kg (to była moja najwyższa waga) miałam problemy z kompulsami. Udało mi się z tego wyjść i od ok 8 lat trzymam stałą wagę +- 5 kg. Jem normalnie, intuicyjnie, czasem przechodzę na diety, obcinam trochę kcal. Zimą uczęszczam na siłownię, w lecie ćwiczę w domu brzuszki, rowerek. Żyję normalnie, chodzę na też na pizzę i lody. Chodzi mi o to, że można schudnąć, nie myśleć obsesyjnie o jedzeniu i normalnie wyglądać. Dlaczego dla jednych przychodzi to naturalnie a innych tak bardzo dotyka?
Przeczytaj to jeszcze raz i zastanów sie czy naprawdę chcesz zadawać takie pytanie.Jak tyłaś to nie widziałaś jak wyglądasz...?
oczywiście, że widziałam. Tak jak napisałam wyżej, miałam problemy z kompulsami, ale się otrząsnęłam i zaczęłam walczyć. W ciągu 1,5 roku zrzuciłam 40 kg i wiadomo zdarzały się potknięcia, ale udało mi się schudnąć, mogę nawet powiedzieć, że przyszło mi to dość łatwo. Dlatego pytam, dlaczego dla jednych ta decyzja i dążenie do celu jest takie trudne, a dla innych nie? 
moge ci odpowiedziec - bo kazdy jest inny, ma inne zycie -  to co sie w nim dzieje , jaki jest poziom stresu i jak organizm z nim sobie radzi. Ja daje rade bez wiekszych problemow trzymac sie zasad , por posilkow, zdrowych wyborow automatycznie - gdy mam swiety spokoj i przerwe w stresie. Wystarczy ze cos sie zlego dzieje zaczyna sie wszystko sypac- nie umiem wtedy powstrzymac sie przed slodkimi owocami, lampka wina i td... wtedy wraca natychmiast to co mozolnie spadlo w okresie spokoju. Moja kolezanka ma taki organizm ze w stresie chudnie - wlacza sie jej blokada na jedzenie, nie umie zmusic sie do posilkow, je wtedy np. jednego pomarancza na caly dzien. Gdyby ktos znalazl na to rozwiazanie dostalby przypuszczam nobla.

Dobrze napisane. Dlatego też często po długim okresie bycia szczupłym ludzie wracają do dawnych nawyków i wagi jak np trzeźwy alkoholik po tym jak znów go powala problemy. 

Ja do tej pory bardzo mocno zajadalam stres. Teraz już mniej ale biorę leki na kompulsywne zachowanie. 

Wydaje mi się że zawsze jest szansa że za każdym razem jak się zdarzy sytuacja powrotu do nadwagi to można wyciągnąć wnioski z poprzednich  sytuacji i ponownie stanąć na nogi lepiej i na trwałe... To w sumie jak z roślinami raz się uda lub nie zasadzic przeżyją lub nie a za którymś razem jak się będzie cierpliwym i będzie się chciało to da się radę zasadzic. 

Niestety nic za nas i bez naszego wkładu się nie da zmienić 

SzczuplaNaZawsze2020 napisał(a):

Haga. napisał(a):

Sienee napisał(a):

3...2...1...wrzasków "ja biedna mam Hashimoto" " a ja biedniejsza bo insuliniopornosc".Ludzie tkwią w takim stanie z lenistwa i bylejakości. Nie ma powszechnie występujących chorób które UNIEMOŻLIWIAJĄ schudnięcie. Są takie, jak np insulinoopornosc, które zmieniają zasady i sprawiają że trzeba się stosować do innych zasad niż inni. Ale oczywiście to jest doskonała wymóweczka bo jest taaaaak trudno że prawie się nie da. Da się. Z wymienionych w pierwszym akapicie mam jedno i drugie, żeby było jasne ;) jestem szczupla, w dolnej granic BMI. tylko trzeba chcieć, być dokładnym, konsekwentnym. A ludzie są leniwi, bylejacy, rozmemłani i wola tkwić w takim ciele. Ich wybór. Tylko nie lubię słuchać skomlenia, że się "nie da".Jedyną chorobą w której rozumiem otyłość jest depresja. Człowiek z depresją funkcjonuje zupełnie inaczej, nie da się tego ocenić. Ale nadal to wynik działań a nie magicznej blokady (jedzenia w nadmiarze, lub niewłaściwie, braku ruchu - czego przyczyną jest depresja).
W prawdziwej depresji klinicznej znacznie częsciej wystepuje wychudzenie, tyje się od "leków" na nią. Depresyjność to kontinuum, gdzie postawisz granicę między lenistwem i rozmemłaniem a magicznym usprawiedliwiaczem pt "depresja"?Może życie sprawi, że zrouzmiesz otyłość też w innych przypadkach :)
łatwo sie mówi jak sie jest zdrowym i nie miało się nigdy problemów ze zdrowiem, nie brało się leków, ktore mają skutki uboczne. Z doświadczenia wiem, ze  taka pewność siebie jak autorki poprzedniego komentarza gubi, bo czuje sie lepsza od innych, a życia nie zna tak naprawdę. I tak w hashimoto i chorobach tarczycy  metabolizm jest spowolniony, wiec jest trudniej schudnąć niż zdrowej osobie. Poza tym sporo osób zajada emocje, traumy, dzieciństwo, bo inaczej nie potrafi radzić sobie z przeszłością, życiem ogólnie, emocjami i problemami dnia codziennego. Łatwo oceniać, a samemu na niczym sie nie znać. 
przeczytaj jeszcze raz co napisałam. Tak dla odmiany ze zrozumieniem. po pierwsze SAMA MAM HASHIMOTO. Po drugie wyraźnie napisałam że JEST INACZEJ.

Czy uważasz, że dwie kobiety o tym samym wzroście , tym samym wieku, takiej samej aktywności fizycznej, jedzące tyle samo kcal będą ważyć podobnie? NIE KONIECZNIE.

Ja też wpadłam w pułapkę obsesyjnego myślenia po diecie. Przytyłam sporo. Schudłam od tego czasu 15 kg ponownie i trzymam wagę na poziomie 78kg przy wzroście 168 i za cholerę nie mogę z tego zejść. Fakt pozwalam sobie czasami na pizzę, ale w większości jem zdrowo, dużo warzyw, prawie zero słodyczy (od początku czerwca zjadłam 4 cukierki). Na ostatnich wakacjach przejechałam 300 km rowerem, 70 km kajakiem, przynajmniej 10 km pieszo dziennie, codziennie jeżdżę do pracy rowerem, 2-3 razy w tygodniu jeszcze po pracy gdzieś jedziemy. W sobotę/niedziele regularnie robię albo 30km w górach albo 70km na rowerze - jem 2000/2500 kcal (w zależności od dnia czy trening czy nie) i NIC waga nie drga. Nadal mam nadwagę....

Andala napisał(a):

staram_sie napisał(a):

Andala napisał(a):

Dzisiaj przeczytałam na pudelku temat o Dominice Gwit i aż mi się płakać zachciało :-( dlaczego tak się dzieje? że po osiągnięciu sukcesu, można aż tak barzo przytyć... po prostu jest mi przykro jak można robić sobie taką krzywdę. Kieruję to pytanie do tych z Was które borykają się z takimi problemami bądź z tego wyszły. Skąd bierze się tak wielkie uzależnienie/miłość do jedzenia, żeby tak wyglądać? Jestem ciekawa Waszych opinii, może są tutaj vitalijki które zajmują się psychoterapią i mogą powiedzieć coś więcej?Ja ważyłam kiedyś 103 kg (to była moja najwyższa waga) miałam problemy z kompulsami. Udało mi się z tego wyjść i od ok 8 lat trzymam stałą wagę +- 5 kg. Jem normalnie, intuicyjnie, czasem przechodzę na diety, obcinam trochę kcal. Zimą uczęszczam na siłownię, w lecie ćwiczę w domu brzuszki, rowerek. Żyję normalnie, chodzę na też na pizzę i lody. Chodzi mi o to, że można schudnąć, nie myśleć obsesyjnie o jedzeniu i normalnie wyglądać. Dlaczego dla jednych przychodzi to naturalnie a innych tak bardzo dotyka?
Przeczytaj to jeszcze raz i zastanów sie czy naprawdę chcesz zadawać takie pytanie.Jak tyłaś to nie widziałaś jak wyglądasz...?
oczywiście, że widziałam. Tak jak napisałam wyżej, miałam problemy z kompulsami, ale się otrząsnęłam i zaczęłam walczyć. W ciągu 1,5 roku zrzuciłam 40 kg i wiadomo zdarzały się potknięcia, ale udało mi się schudnąć, mogę nawet powiedzieć, że przyszło mi to dość łatwo. Dlatego pytam, dlaczego dla jednych ta decyzja i dążenie do celu jest takie trudne, a dla innych nie? 

inni "nie otrząsają się" dokładnie z takiego samego powodu, z którego Ty się wcześniej nie otrząsałaś. 

Szkoda, że w tamtym czasie nie byłaś taka mądra.

Pasek wagi

Leki, zaburzenia odżywiania i metabolizmu, złe nawyki żywieniowe, złe diety, lenistwo. Choć w większości wypadków to właśnie złe odżywianie i lenistwo. 

Ja zajadam słodyczami emocje. Ale u mnie po stronie ojca wszyscy mają wielkie ciągoty do słodkiego- nie wiem czy to wynik nawyków żywieniowych całej rodziny czy wynik braku serotoniny. Ale biorąc też pod uwagę skłonność do nałogów po tej stronie, to wydaje mi się to drugie.  Jedzenie to nałóg- tak jak alkohol, więc pewnie niektórzy nie są w stanie przestać jeść tego co lubią.

Podejrzewam, że jest podobnie jak z nauką języków na przykład. Albo malowaniem czy występowaniem na scenie. Jednym przychodzi to łatwo,  innym nie. Ludzie są różni. Na szczęście. 

PS. Dotyczy to również posługiwania się językiem polskim, nie dla wszystkich jest to tak samo latwe. Poprawnie mówimy "Dlaczego dla jednych odchudzanie jest łatwe" albo " Dlaczego jednym odchudzanie przychodzi łatwo". Mam nadzieję, że  widzisz różnicę 

Zawsze odchudzanie przychodziło mi łatwo. Zaczynalam diete- chudłam. Pierwszy tydzień już efekt bo schodziła woda i to było fajna motywacja bo od razu ubrania luźniejsze. Od dwóch lat zaczęłam tyc jak nigdy. Więc znowu na diety, starałam się dorzucić ćwiczenia chociaż u mnie z tym ciężko przez chorobę więc próbowałam różnych ale po jakimś czasie musiałam dawać sobie spokój. No ale na dietach cały czas. I nic. Spadek o 1 kg, 2 w górę. Pomimo dość rygorystycznych diet.  Efektów zero. Jakiś czas temu wyszlo mi w badaniach hashimoto. Więc wykupiłam cały plan żywieniowy dostosowany do choroby. Jestem na nim od miesiąca. Efektów nadal żadnych. Zeszlo półtora kilo ale już wróciło. Ogólnie jestem zalamana bo staram się jak mogę i nic to nie daje. Koleżanka wyżej wspominała ze ma hashi i chudnie. Jeśli zdradzi w jaki sposób to ja chętnie się zastosuje byle tylko wrócić do swojej wagi. 

https://www.google.com/amp/s/pulsmedycyny.pl/amp/nie-ma-cukrzycy-typu-2-bez-otylosci-956309

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.