- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
29 stycznia 2020, 17:25
Mam duży problem i nie wiem jak to zakończyć... Prawie codziennie jak wracam z pracy zaczynam się obżerać do rozpuku. Nie umiem tego powstrzymać , trwa to od kilku lat (utyłam 20 kg) i problem się nasila. tak 4 na 7 dni w tygodniu. Poza tym czasami wymiotuję (około raz na 2 tygodnie- bo nie chcę jeszcze bardziej utyć.
Do 16 jem normalnie zgodnie z planem a potem hulaj dusza...
Byłam na kilku spotkaniach z psychologiem ale omawialiśmy głównie moje dzieciństwo i brak pewności siebie. Przerwałam terapię bo było to zbyt duże obciążenie finansowe i nie czułam tego że coś się zmienia. czy ktoś z tego wyszedł sam? Nie mam już zbyt wielkiej nadziei....
Jem szybko, w ukryciu , gdy jestem sama - czuję się jak gó....
Edytowany przez 29 stycznia 2020, 17:31
29 stycznia 2020, 18:13
Zacznij jeść tyle ile twoje zapotrzebowanie, ale bez śmieciowych rzeczy....
Niech to będzie np. 2200 kckl ze zdrowego Żarcia. Mi to pomogło.
29 stycznia 2020, 18:23
Polecam wilczoglodna . pl dzziewczyna też tak się objadała ale dala radę i opisała dokładnie , jak walczyła i zwyciężyła . Też pisze, że babranie się w dzieciństwie albo wyszukiwanie jakichś dawnych krzywd nie pomoże. Pomoże tylko działanie teraz, bez oglądanie się . Przeczytaj, może Či pomoże 😊
29 stycznia 2020, 19:23
Wygląda mi to na kompulsywne objadanie. Sama walczyłam i wciąż walczę (moim zdaniem trzeba trzymać rękę na pulsie nawet, gdy incydenty są coraz rzadsze), więc jeśli masz taką potrzebę zawsze możesz podesłać mi wiadomość prywatną.
U mnie pomogła terapia u psychodietetyka - a raczej dała fundamenty, by pracować nad sobą na własną rękę. Najpierw rozpracowałyśmy kwestię czysto fizyczną - priorytetyzowałam białko, więc kończyłam obżerając się samymi węglowodanami prostymi. Wprowadziłyśmy dietę bazującą głownie na węglach i proszę, same węglowodany już mnie nie kuszą. Nie potrafiłam też prawidłowo oszacować o ile więcej jeść w dni treningowe (dziennie potrafię przekroczyć tysiąc spalonych kalorii, więc dieta 1500 kcal absolutnie się nie sprawdzała), więc zostałam nauczona jak poprawnie zachowywać się po treningu.
Problem był jednak trochę bardziej złożony, bo u mnie dochodziło jedzenie surowego jedzenia lub nawet... wyciąganie czegoś ze śmietnika. Kwestia psychiczna była tą trudniejszą do rozwiązania - moja mama wiele lat cierpiała na bulimię i w domu rodzinnym zawsze jest kontrola tego co kto zjadł, kiedy i dlaczego. Ktoś zjadł bułkę? Było dochodzenie. "Brakuje" serka wiejskiego - mama musiała wiedzieć kto go zjadł. Mimo, że wiem, że mama wszystkich nas bardzo kocha, jej własny problem z jedzeniem doprowadził mnie do jedzenia po kryjomu, na zapas, kupowania jedzenia i trzymania go w pokoju. W momencie gdy się wyprowadziłam, czyli 6 lat temu, zaczęły się napady, bo wciąż "bałam się", że zaraz ktoś mi nie pozwoli zjeść kanapki czy owsianki, ktoś będzie zadawać pytania - ale dostępność do jedzenia była nieograniczona. Pracuję, mogę pozwolić sobie na szafki wypchane po brzegi. Kupowałam i pochłaniałam po dziesięć tysięcy kalorii w przeciągu godziny-dwóch (Zawsze bawią mnie te 10000 calories challenge). Walczyłam z tym te pare lat i było coraz gorzej, bo doszły wymioty, a potem głodówki. Aktywnie uprawiam sport, więc z jednej strony uchroniło mnie to przed dużą nadwagą, a z drugiej potęgowało przekonanie, że jestem do bani, bo mimo treningów wciąż miałam za dużo ciałka.
W każdym bądź razie na twoim miejscu zainwestowałabym w lekarza, bo życie, gdzie non stop czujesz się źle z samą sobą, to nie życie. Mamy je tylko jedno, więc nie powinnyśmy oszczędzać na zdrowiu.
Jeśli jednak na prawdę nie możesz sobie na to pozwolić, skup się na tym co może powodować te napady - dieta czy problemy natury psychicznej. Potem krok po kroku staraj się je rozwiązywać, dużo rozmawiaj z najbliższymi.
I pamiętaj, że jedzenie to tylko jedzenie - same wkładamy je sobie bezmyślnie do ust.
Edytowany przez 6277x 29 stycznia 2020, 19:25
17 lutego 2020, 10:40
Popołudnia i wieczory są najtrudniejsze... Oszukuję swoje obżarstwo wielką miska sałatki. Tak, żeby poczuć pełny brzuch. Choć przez chwilę. Ale radzić Ci nic nie będę, sama jestem dopiero na początku drogi. Powodzenia Ci życzę, siły i wiary w siebie, w to, że może się udać!
17 lutego 2020, 11:18
Chyba troche za daleko tó zászló by samemu Z tego wyjsc.
Nie masz kásy na psychologa, ale taka fura zárla téz kosztuje, ciuchy w nowym rozmierze téz kosztuja.
Nie mialam duzych napadow, ale mnie pomogly zamienniki, zdrowe zapychacze Ják platki owsiane, siemie lniane zalane ciepla woda.
Sáma saláta tó cienko, Z dodatkiem jajek/tofu, oliwy, ziaren Robi sie konkretny zapychacz.
Moze za malo jesz do 16 I stand takie lamanie sie wieczorem?? I przede wszystkim za duzo wolnego czasu wieczorem... Jakies aktywne hobby, troche odciaga mysli is jedzenia
1 sza zasada, nie kupuj smieciowego zarcia. Masz ochote na slodkie - banany, Z awokado Z kakaó - szybki I pozywny deser. Nie masz czasu, a jestes glodna, tó napierw napij sie, a za 15minut zjedz owoce. Mniejsze zlo.
Nie zmienisz wszystkiego radyklanie. Nie licz kalorii, tylko postaw na nieprzetworzone zarcie, warzywa, owoce, platki owsiane, nabial do oporu .
Od kazdego jedzenia mozna sie odzwzczaic. Nowy nawyk - zdrowia zywnosc. Kolejny nawyk - aktywnosc fizyczna, kolejny nawyk - ogarniecie ilosci jedzenia, kolejny nawyk - popracowanie nád jakoscia aktywnosci fizycznej, itd. Jak jedno opanujesz, tó pracujesz nád kolejnym nawykiem I nie zawalasz poprzenich.
Masz jakas kolezanke, kuzynke, kto by Cie wsparl na zywo? Tó zawsze pomaga.
Ja mam taka kolezanka, ktora wspieram I mi melduje Ják idzie jej wyzwanie Z Chodakowska, razem truchtamy itd. I téz nie miala latwo w domu, ale ja podziwiam, ze ona tak sie ogarnia. Mozna, Wszystko mozna:)