Temat: Kompulsywne objadanie się - jak z tego wyjść?

od kilku lat jem na tle emocjonalnym. Zajadam nudę, stres, złość, samotność lub jem po prostu jak mam ochote. Od kilku lat ciagle tyje. Jak przestać zajadać emocje i schudnąć trwale? Czy ktoś z was z tego wyszedł? Czuje się bezsilna. Chodziłam na terapie, ale babka zalecała tylko mniej jeść i nic poza tym. 

Cigle myśle o jedzeniu, o odchudzaniu i swoim ciele, którego nie lubię i nie akceptuje. Wszystko kręci się wokół jednego i tego samego tematu. 

Czytałam książkę Wilczogłodnej jak skończyć z dietetyczna recydywa, czyli jeść ponad 2000kcal, do tego ćwiczenia po trochu. Problem w tym, ze jak jem tyle kalorii to lubię zjeść coś słodkiego, albo jem za duzo ilościowo i przekraczam ten limit bo przecież mogę zjeść więcej w tym momencie niż 1500 kcal a potem jem 3000 , mam wyrzuty sumienia i zaczynam diete bo boje się, ze jeszcze bardziej przytyje, po diecie znowu sie objadam i tak w kółko. To jest obsesja i nie wiem jak z tego wyjść. 

Dodatkowo jak licze kalorie to mam tendencje do zawyżania i potem wychodzi, ze chodzę głodna, bo zamiast jeść 2100kcal to zjadam możliwe mniej, albo tak się przejmuje tym liczeniem, ze rzucam to i albo dietuje albo objadam się. 

Czytałam tez, ze powinno się chudnąc 20 kg przez 2-3 lata i wtedy da się oszukać mózg, który „nie zauważy” ze schudlismy i nie będzie próbował  wrócić szybko do starej wagi. Jak chudniemy szybko to ciało chce z powrotem przytyć i często dopada te osoby jojo. Czyli warto chudnąc wolno, tylko jak odpuścić i być cierpliwym?. Coraz gorzej czuje się z tym, ze czas leci a ja coraz grubsza. Pewnie gdybym stosowała się do tego kilka lat wcześniej byłabym już szczupła a teraz najlepsze lata marnuje na bycie gruba. :( Glodze sie a potem objadam zamiast jesc normalnie ponad 2000kcal i ćwiczyć a waga powolutku będziesz spadać do naturalnej wagi ciała. 

rada jest jedna: nie wchodzić na fora, nie czytać o obliczach ED, nie rozmawiać o tym, nie liczyć kalorii, nie patrzeć wrogo na lodówkę, nie karmić świra jednym słowem. Zając głowe kompletnie czymś innym, najlepiej nowym, zeby pochłoneło całkowicie. 

Cyrica napisał(a):

rada jest jedna: nie wchodzić na fora, nie czytać o obliczach ED, nie rozmawiać o tym, nie liczyć kalorii, nie patrzeć wrogo na lodówkę, nie karmić świra jednym słowem. Zając głowe kompletnie czymś innym, najlepiej nowym, zeby pochłoneło całkowicie. 

Dzięki. To mi tez  terapeutka zaleciła, gorzej z wykonaniem kiedy kilka lat myślało się o jednym. Poza tym te myśli wracają jak bumerang. 

no łato nie będzie. Kiedy wyjeżdzasz na wakacje? Najlepszym momentem na takie rzeczy jest własnie radykalna zmiana otoczenia i dziennej rutyny, po prostu adaptujesz się do kompletnie nowych warunków, nie trochę zmienionych, bo wtedy jest się czego trzymać, ale nowych. Masz wtedy około tygodnia, czy na ile tam wyjeżdzasz,  żeby pewne kwestie przełamać i zobaczyć, że niebo na głowę nie spada :)

Mi bardzo pomogła zbilansowana (w końcu!) dieta, dzięki której nie mam napadów. Oczywiście z drugiej strony bardzo długo pracowałam nad akceptacja siebie, swoich obecnych krągłości. Było to bardzo trudne, ale warto. Nie myśleć "ale mam cielsko, jestem beznadziejna ciągle się obżeram", a powiedzieć sobie "jest mnie trochę więcej, ale pomału będzie Dobrze, mimo wszystko fajna że mnie kobietka". Może wydawać się durne, ale pomaga! Chudnę bardzo powoli, czasami nawet 0.5kg na miesiąc, ale staram się tym nie przejmować. Czasami zdarzy się, że zjem więcej, ale nie winie się za to! Wszystko jest dla ludzi Zdrowie jest najważniejsze i w końcu wyszło na pierwsze miejsce niż Pogoń za ideałem, którego tak na prawdę nie ma. Trzeba się dobrze czuć się ze sobą samym w każdym momencie. Trzymam mocno kciuki bo wiem jak napady potrafią uprzykrzyć życie. 

Mnie pomogło bardzo: dieta i suplementacja. Zaczęłam brać różne witaminy, w tym B12 oraz DHEA. Po tym ostatnim znacząco mi się samopoczucie poprawiło- ale to się bierze po 40tce, gdy poziom estrogenów zaczyna spadać

Grunt to zacząć. Nie kolejną dietę cud. Zacząć absolutnie nowy rozdział życia. Przygotuj się do tego dobrze. Nie zaczynaj pod wpływem chwili. Przygotuj się jak przed długą podróżą, bo to będzie bardzo długa podróż. Możliwe, że trwająca już do końca życia. Twoja psychika musi to poczuć i oswoić się z takim założeniem. A więc zrób plan. Realny i zdrowy. Patrz na cel. Jeśli chcesz zrzucić 20 kg, to oblicz sobie ile będziesz jeść kcal przy Twojej aktywności ważąc te 20 kg mniej. To będzie Twoje absolutne minimum - nigdy poniżej tej kaloryczności nie schodź, nawet jeśli waga będzie rosła (nastaw się, że będzie rosła etapami). Potem oblicz PPM, CPM, znajdź sensowną wartość pomiędzy. Zacznij ćwiczyć. Nie wiem, ile ważysz. Jeśli masz sporą nadwagę lub otyłość, to żadne zbyt intensywne sporty. Gimnastyka, callanetics, spacery, rower, basen. Na mocniejsze wysiłki przyjdzie czas za jakieś 10 kg. Chodzi bardziej o nawyk, nowy nałóg, który zastąpi jedzenie. Jeśli lubisz, to muzyka, filmy, audiobooki - i jazda - ćwiczysz. Jedzenie celebrujesz. Ono daje Ci siłę. I życie. Nie bój się głodu. Nic się nie stanie, jeśli go poczujesz. Będzie się pojawiał, bo u zdrowych ludzi czasem się pojawia. Byleś nie czuła się słaba. I od razu postaw się w pozycji wygranej. Nie ważne, że jesteś 20 kg od celu, skoro zaczęłaś nową drogę, to już na pewno do celu dotrzesz, ani nie zauważysz kiedy. Teraz żyjesz. Wymień ciuchy na ładniejsze. Z czasem będą coraz mniejsze, ale na razie masz takie ciało.

Ja miałam to co Ty. Przez wiele, wiele lat męczyłam się albo z  nadwagą i jedzeniem emocjonalnym, albo z dietami i chudnięciem po 30 kg w 3 miesiące, a potem rzut na jedzenie, słodycze - i od nowa. Ale teraz mi się udało. Nie wierzyłam, że się da. Jeść dużo, zdrowo, smacznie, troszkę głodu między posiłkami, często zajadałam ten głód warzywami. Jeśli zboczyłam z kursu - absolutnie żadnego karania się, odbieraniem kalorii z następnych dni, nie! Było, minęło, wracam na właściwy tor. I leci. Ja już jestem w połowie drogi i powiem Ci, że właściwie mogłabym już tu zostać. Jestem zadowolona ze swojego ciała i pierwszy raz w życiu po dojściu do takiego ciała nie mam potrzeby jedzenia ton słodyczy. Ma teraz pewien zastój, waga stoi mi od 3 miesięcy. Ale jem więcej niż powinnam. Tylko patrz - waga mi stoi. Nie rośnie! To jest bardzo wielki sukces. Teraz jak będę się pilnować, to znowu zacznie spadać.

Nastaw się na to, że to będzie trwało długo. Nie przyspieszaj tego, nie warto. Schudniesz tak czy owak. Nie ważne, czy za rok, dwa, czy pięć. Ważne, że masz jasny cel i do niego dążysz. Właściwie już jesteś w tym celu, bo celem jest właściwa droga - zdrowe jedzenie, ruch, szczęście, zadowolenie i spełnienie. Więc powodzenia! 

Ja ostatnio ze zdziwieniem oglądałam jakiś program o odchudzaniu gdzie jakiś profesor czy inny doktor powiedział że obowiązującą teoria że należy chudnąć wolno bo to najzdrowsze dla organizmu jest przestarzała i nieprawdziwa. Że najlepiej jest chudnąć szybko. A teraz zabij mnie ale dopóki nie odszukam więcej info na temat tego badania to nic więcej nie powiem. Ja też jem kompulsywne i najgorsze jest to że nagle wyłącza mi się rozum w głowie a włącza w brzuchu i chce zjeść wszystko co się do jedzenia nadaje i to ma miejsce wieczorem... A że wracam do domu ostatnio koło 21.30 , 22 to jednak stanowi to jakiś problem....

Jakby mi psycholog powiedziała na kompulsy żeby jeść mniej to już by mnie nie zobaczyla, to coś w stylu tekstu mojej ex szefowej anorektyczki (fakt a nie złośliwość) - ja nie rozumiem jaki jest problem w schudnięciu, poprostu przestać jeść....

mnie pomogla systematyczna terapia, przerabianie emocji zamiast ich zajadania. 

Pasek wagi

ggeisha napisał(a):

Grunt to zacząć. Nie kolejną dietę cud. Zacząć absolutnie nowy rozdział życia. Przygotuj się do tego dobrze. Nie zaczynaj pod wpływem chwili. Przygotuj się jak przed długą podróżą, bo to będzie bardzo długa podróż. Możliwe, że trwająca już do końca życia. Twoja psychika musi to poczuć i oswoić się z takim założeniem. A więc zrób plan. Realny i zdrowy. Patrz na cel. Jeśli chcesz zrzucić 20 kg, to oblicz sobie ile będziesz jeść kcal przy Twojej aktywności ważąc te 20 kg mniej. To będzie Twoje absolutne minimum - nigdy poniżej tej kaloryczności nie schodź, nawet jeśli waga będzie rosła (nastaw się, że będzie rosła etapami). Potem oblicz PPM, CPM, znajdź sensowną wartość pomiędzy. Zacznij ćwiczyć. Nie wiem, ile ważysz. Jeśli masz sporą nadwagę lub otyłość, to żadne zbyt intensywne sporty. Gimnastyka, callanetics, spacery, rower, basen. Na mocniejsze wysiłki przyjdzie czas za jakieś 10 kg. Chodzi bardziej o nawyk, nowy nałóg, który zastąpi jedzenie. Jeśli lubisz, to muzyka, filmy, audiobooki - i jazda - ćwiczysz. Jedzenie celebrujesz. Ono daje Ci siłę. I życie. Nie bój się głodu. Nic się nie stanie, jeśli go poczujesz. Będzie się pojawiał, bo u zdrowych ludzi czasem się pojawia. Byleś nie czuła się słaba. I od razu postaw się w pozycji wygranej. Nie ważne, że jesteś 20 kg od celu, skoro zaczęłaś nową drogę, to już na pewno do celu dotrzesz, ani nie zauważysz kiedy. Teraz żyjesz. Wymień ciuchy na ładniejsze. Z czasem będą coraz mniejsze, ale na razie masz takie ciało. Ja miałam to co Ty. Przez wiele, wiele lat męczyłam się albo z  nadwagą i jedzeniem emocjonalnym, albo z dietami i chudnięciem po 30 kg w 3 miesiące, a potem rzut na jedzenie, słodycze - i od nowa. Ale teraz mi się udało. Nie wierzyłam, że się da. Jeść dużo, zdrowo, smacznie, troszkę głodu między posiłkami, często zajadałam ten głód warzywami. Jeśli zboczyłam z kursu - absolutnie żadnego karania się, odbieraniem kalorii z następnych dni, nie! Było, minęło, wracam na właściwy tor. I leci. Ja już jestem w połowie drogi i powiem Ci, że właściwie mogłabym już tu zostać. Jestem zadowolona ze swojego ciała i pierwszy raz w życiu po dojściu do takiego ciała nie mam potrzeby jedzenia ton słodyczy. Ma teraz pewien zastój, waga stoi mi od 3 miesięcy. Ale jem więcej niż powinnam. Tylko patrz - waga mi stoi. Nie rośnie! To jest bardzo wielki sukces. Teraz jak będę się pilnować, to znowu zacznie spadać. Nastaw się na to, że to będzie trwało długo. Nie przyspieszaj tego, nie warto. Schudniesz tak czy owak. Nie ważne, czy za rok, dwa, czy pięć. Ważne, że masz jasny cel i do niego dążysz. Właściwie już jesteś w tym celu, bo celem jest właściwa droga - zdrowe jedzenie, ruch, szczęście, zadowolenie i spełnienie. Więc powodzenia! 

Myśle, ze bardzo rozsądne jest to co piszesz. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.