Temat: Przytyłam 10 kilo próbując schudnąć

Przeszłam z tego:

Na to:

Wtedy: biegałam, jadłam mniej odmierzając ale z ujemnym bilansem [ok 2100-2200 kcal]m, piłam co weekend alkohol

Teraz: siłownia, biegi po długiej przerwie, kombinuję z jedzeniem, aby makra były spełnione, aby kcal były w granicach 1800-2000 kcal czasem mniej, nie piję już tyle alkoholu.

I co dalej? Co zrobić?

Czuje się paskudnie. Czuję się źle. Wszystko jest za ciasne lub jest niewygodne lub źle leży. Nie chcę kupować nowych ubrań, bo może jeszcze schudnę. W obecnych czuje się brzydko. Bez ubrań też czuję się brzydko.

jurysdykcja napisał(a):

TO.Żeby było śmieszniej - ja zdrowa, trenowałam zawsze umiarkowanie, a jak z przyczyn niezależnych ode mnie ograniczyłam sport...to nagle wyszła mi krata na brzuchu. Nie miałam jej trenując na 100% i pilnując diety, a wyszła mi, jak przez dwa miesiące się opie...ałam. Ciało czasem żeby schudnąć, musi wyluzować, to przeczy logice, ale ciągły ruch, oznacza że organizm czuje, że ciągle musi oszczędzać energię, żeby na ten ruch mieć siłę. Jak się ćwiczy dla wyglądu, to jednak trzeba sobie aktywność dozować z głową. babok - tzn jak nie to, co mówimy, to co? Jaka rada cię usatysfakcjonuje? uciąć kcal? Dodać więcej ruchu? Sama widzisz, że to nie działa na tej zasadzie.

I tego właśnie bardzo żałuję, że to nie działa ot tak - jedną rzecz zmieniasz i jest super. Zaglądałam do Ciebie niejednokrotnie zanim jeszcze urodziłaś i uwielbiałam patrzeć jak świetnie prezentujesz się w szpilkach i jak masz genialnie poprowadzone ciało. Jesteś dla mnie wzorem.

Boje się tego luzowania, tego, że sobie odpuszczę i będę potem większa i leniwsza, boje się nawet skinny fat. Kaloryfera nigdy nie miałam, ale czuję i czułam też dwa lata temu, że jak robię np. deskę bokiem to mam pod spodem siatę mięśni i to obleczone luźną podściełaną tłuszczem skórą. Jak siadam to idealanie wyczuję, gdzie mam ciało, a gdzie zaczyna się mój tłuszczopuszek. 

Już nie raz słyszałam o przetrenowaniu, ale boje się odpuścić. Boje się, że zrobię za mało.

jurysdykcja napisał(a):

Ok. Czyli co tak na prawdę się zmieniło, kiedy zaczęłaś tyć? Jak zmieniłaś biegi na crossfit i ucięłaś kcal? Nie traktuj crossa jak siłowni, to nie jest siłownia, to jest ciężki wydolnościowy trening, który wymaga zjedzenia sporo kcal i solidnej regeneracji. Tego się nie da porównać do stricte siłowego treningu, treningu kulturystycznego czy do rekreacyjnego biegania. Jak sobie do tego dowalisz jeszcze cardio, to możesz skończyć grubsza o kolejne 10 kilo. Są ludzie, których przetrenowanie tuczy i może jesteś właśnie takim przypadkiem. A dwa - też mam wrażenie, że bf wcale nie jest aż tak wyższy, jakby wskazywała waga. Mierzyłaś kiedyś fałdy?

Główna zmiana to spadek częstości i zasięgu biegania. Z 100 km miesięcznie 4x  w tym i różnorodności biegów spadłam na sporadyczne truchty i coraz mniejszy kilometraż. Zapisałam się na siłownię na crossfit i traktuję to jako wyzwanie - dostajemy zadaną lekcję i mamy indywidualnie pokazane jak się ustawić, jak wykonywać, jak uniknąć kontuzji i ćwiczę. Podnoszę coraz więcej i idzie mi lepiej, ale ostatnio pojawił się ten osiołek. Zadyszka na maksa. Jennifer nawet pytała czy mam astmę, ale nie mam. Chodzę tam od września, odkąd wróciłam z gór, gdzie jadłam dużo i łaziłam całe dnie i poskutkowało to 3kg na plusie w 3 tygodnie. Czy jakoś tak. 

Myślisz, że bieganie teraz dołoży kilogramów zamiast ująć? Od marca nie mam karnetu na Gymbox i myślałam, by kolejny wziąć na 2 wejścia w tygodniu i chodzić tylko pon i śr i resztę tygodnia tylko biegać i mieć jeden dzień lenia - czwartki. Co o tym myślisz? Wydaje mi się, że Ty tutaj mi najkonkretniejsze rzeczy powiesz.

acuarela napisał(a):

Pytanie dlaczego z wagi 61 ( przy której wyglądasz super ) chciałaś schudnąć? Może organizm się zbuntował bo wie lepiej

Zeszłam wtedy biegając i maszerując do 61kg. Planowałam nadal schodzić niżej, co mi się teraz wydaje głupie, bo te zdjęcia są super. Przeprowadziłam się wtedy i zaczęłam jeździć do pracy 2x dalej rowerem niż wcześniej. Od razu odczułam to w obwodzie ud. Od 4 miesięcy prawie nie jeżdżę rowerem i uda nadal się zwiększają. 

Liandra napisał(a):

Ale te fotki dzieli dobrze ponad 2 lata! to kupa czasu na zmiany- nic się tu przecież nie zrobiło nagle-chyba obserwowałaś powolny wzrost i możesz połączyć z jakimiś zmianami w swoim trybie życia?  Poza tym z postu mi wynika że ty ciagle byłaś na ujemnych kcal, wiecznie na deficycie-przez 3 lata? to każdy organizm ma prawo się w końcu zbuntować.... Obecnie wyglądasz nieco jak mój kuzyn-trenuje siłowo,biega 2xtyg po 10km w terenie-ale przestał kompletnie kontrolować jakość diety-je po prostu domowo-w efekcie mimo że ma siłe- jest tak samo jak ty zalany tłuszczem.

Przeprowadzka, dwa lata większony kilometraż rowerem [jeździłam rowerem do pracy zawsze] i od września nie jeżdżę prawie wcale. Nie byłam ciągle na minusie z kcal. W tygodniu jakoś się trzymam. W weekendy gorzej, bo jem normalne obiady zamiast tylko wyliczonych porcji zbilansowanego jedzenia. W weekend jem schabowy jak mam ochotę lub makaron, którego nie jem nigdy w tygodniu albo ziemniaki z koperkiem... Może to jest szok dla organizmu, ale nie zrezygnuję z kopytek jeden weekend w roku, albo z rosołku 3x w roku, ale gdy się to zbierze to back, 10 kilo. Przykład kuzyna trafiony, dziękuję. Jest nad czym się zastanowić.

nereida20 napisał(a):

Niestwty u mnie było podobnie, również przeszłam z biegów i rekreacyjnej siłowni na crossa 3-4 razy w tyg., jadłam niceo więcej i przytyłam. Może nie 10 kg ale z 5 spokojnie, co jednak przy moich 163 cm wzrostu widać. Ja zaczęłam drążyc temat, chodzić po endokrynologach i to kilku, bo dwoch pierwszych u których byłam mnie i moje problemy zwyczajnie olalo. Ale w końcu trafiłam na dobrego. Okazało się ze dorobiłam się insulinooporności i prawdopodobnie ona doprowadziła mnie do przytycia, mimo wysokiej aktywności. Zmiana diety i OGRANICZENIE aktywności fizycznej (praktycznie zrezygnowałam z crossa chociaż go uwielbiam) zaczyna pomagać, zaczynam wygladac lepiej.

Nie mam problemów z żadnymi hormonami ani cukrem. I nie dam się n-ty raz przez Vitalijki wysłać do lekarza,a by stukał się w gowę i mówił, ze nic mi do cholery nie jest. Może faktyczne od lutego skończę z siłownią lub znacząco ją ograniczę. Jednak gdy TYLKO biegałam to Vitalijki mi wyrzucały wciąż, że cardio to zło, że za dużo biegam, że szkodzę sobie i kortyzol rozwalam. Kortyzol też mam w normie.

nereida20 napisał(a):

ja bym radziła najpierw  badania krwi; właśnie pod katem IO, hashi i innych zaburzeń pracy tarczycy, czy PCOS.

Mam PCOS i stosuję antykoncepcję hormonalną więc rozrost cyst zastopowany. Problemów z testosteronami nigdy nie miałam, podobnie jak z owłosieniem, głosem czy muskulaturą. Wszystkie inne badania pokazują, że jestem zdrowa jak koń. Czasem kuleję :P

ZuzaG. napisał(a):

Aha, czyli wszystko ok ale tyjesz. Chcesz rad ale wiesz lepiej że wszystko robisz dobrze. Ja tam nie wierzę w zjawiska nadprzyrodzone więc to nie jest ciekawy wątek do dyskusji. Z całym szacunkiem, życzę powodzenia. 

Chciałabym mieć coś, na co mogę tak oczywiście zwalić winę. Wtedy jednak nie pisałabym tutaj.

Co ja bym zrobiła na Twoim miejscu? Dała se luz. Ogarnęła naprawdę solidnie michę wywalając maksymalnie cukry proste i całkowicie alkohol. Do tego tymczasowo zamieniła ciężkie treningi na spokojne truchtanie, tempo konwersacyjne, sesje max 50-60 minut, bez spiny ale regularnie. I tak przetrzymać co najmniej kilka tygodni, żeby organizm złapał trochę komfortu i spokoju. I bez paniki w pierwszym okresie bo może się dziać różnie. Póki co szarpiesz się bez sensu. Może dla odmiany zwolnij.

ZuzaG. napisał(a):

Co ja bym zrobiła na Twoim miejscu? Dała se luz. Ogarnęła naprawdę solidnie michę wywalając maksymalnie cukry proste i całkowicie alkohol. Do tego tymczasowo zamieniła ciężkie treningi na spokojne truchtanie, tempo konwersacyjne, sesje max 50-60 minut, bez spiny ale regularnie. I tak przetrzymać co najmniej kilka tygodni, żeby organizm złapał trochę komfortu i spokoju. I bez paniki w pierwszym okresie bo może się dziać różnie. Póki co szarpiesz się bez sensu. Może dla odmiany zwolnij.

No dobra, jest konkret. Siłownię jednak do końca lutego ciągnąć będę bo mam abonament i nie lubię gdy się marnuje. Na razie więc cel jedzeniowy i rozkręcić regularność w bieganiu. W pamiętniku rozpisałam postanowienia. Zakładam tam czwartki na regenerację

Nie zrozumiałaś. Mi chodzi o to, żeby zejść z presji w jakiej Twój organizm jest od dawna. Daj sobie czas na odpoczynek i złapanie poczucia bezpieczeństwa. A na tej siłce to raczej się porozciągaj czy wymasuj. Bieganie też potraktuj jako relaks, przewietrzenie emocji i głowy, a nie jak trening per se. Micha niech będzie odżywcza, dla psyche również dobrze Ci to zrobi. Zakoduj sobie, że to czas regeneracji i powrót do harmonii. Jak się porządnie osadzisz w takim klimacie to spróbujesz pójść dalej.

Hej

W tym czasie zmieniłaś macra w diecie.  Możesz podać jakich wartości pilnujesz i jak się one rozkładają na posiłki przed treningiem i po treningu?

Czy jakieś grupy produktów bądź produkt został włączony lub znaczącą zwiększony?

Jak dużo / dlugo cwiczysz? Ale co ważniejsze jak po ćwiczeniach rozciągasz mięśnie - sposób I długość.

Na wagę per se przy intensywnie trenujących osobach naprawdę rzadko się patrzy - znam sporo profesjonalnych atletow gdzie BMI wskazuje na otyłość a są chudzi. Póki robiłaś cardio to przyrost tkanki mięśniowej był nieznaczny, wbrew pozorom bieganie tyle energii nie zużywa. Teraz robisz mocny trening wydolnosciowy który wymaga więcej ATP. Wskazówka to obwody. Poszły mocniej w górę I nadal idą? Patrz trzy pytania powyżej.

Możesz napisać jak wyglądają zmiany w analizie ciała (wartości tłuszczu I tkanki miesniowej). Z postu wynika że podnosisz coraz więcej więc siły przybywa ale szybciej łapie cię zadyszka, czyli kondycyjne padasz? Dobrze pamiętam? To przy wykluczonej astmie wysiłkowej. Jakbyś miała narysować grafik : kondycja vs siłę, z punktami kontrolnymi co 4 tygodnie, to czy zmiany są systematyczne? I cały czas siła ulega znaczacej poprawie a kondycja wydaje się słabsza? Czy w twojej ocenie przyrost tkanki miesniowej jest wolny czy normalny/szybki? 

Bez informacji od Ciebie obstawialabym (skoro na razie mogę tylko zgadywać) że zwiększyłaś znacząco ilość białka ale uciełaś węglowodany, a co za tym idzie pracujesz na zbyt małej ilości zmagazynowanego glikogenu i niedużej ilości ATP. Zmuszasz organizm do korzystania z białka do pozyskiwania energii, a późniejsze procesy odbudowy, uzupelniania i regeneracji prowadzą do niechcianych efektów ;) Ta wersja zakłada że po minieciu początkowej fazy wdrażania treningów gdzie efekty są szybkie, nastepuje spowolniony przyrost tkanki mięśniowej, szybko wypłukujesz sie z energii, zaś ciało idzie bardziej w kierunku miekkiego wygladu niż atletic, może następować systematyczny wzrost wagi. Jeżeli podasz więcej informacji to będę mogła zrewidowac wstępną teorię. 

Często "less is more" , ja też nie potrafiłam się zatrzymać  trenowałam do oporu, przy czym nie widziałam na tamten czas super efektów. Obcięciem węglowodanów nabawiłam się niedoczynnosci tarczycy i po zrobieniu masy przy intensywnych treningach z obciążeniem nie mogłam schudnąć mimo cięcia kalorii. Dopiero teraz czyli rok od badań gdzie ujawniła się niedoczynnosć schudłam tak jak chciałam, ale zmieniłam też dietę gdzie zmniejszyłam ilosć białka i zwiększyłam węgle, oraz trenuję tylko w weekendy ( w pracy mam sporo ruchu), ale zamierzam jeszcze dołączyć 2x w tygodniu trening z gumami oporowymi. Nie cisnę diety jak kiedys, jem na wyczucie i od roku schudłam 5kg, prawie nie jem mięsa i czuję się swietnie, były obawy że spalę tkankę mięsniową ciężko wypracowaną ale tak się nie stało.

Jedyne co nie pozwala Ci zwolnić to strach przed niewiadomą, że będzie jeszcze gorzej - też tak miałam ale wyszło mi to na dobre. Czasem trzeba zrobić krok w tył by móc wykonać dwa do przodu.

A ważąc 61kg już wtedy stosowałaś antykoncepcję hormonalną? 

jak biegałam 4 x 60 min w tygodniu +pilates 2 x 60 min na tydzień i jadłam do 2500 kcal to byłam smukła i obwody mi spadały. 

Potem pod wpływem wszechobecnej "mody" na siłownię i ciężary zaczęłam je dźwigać (mimo szczerej niechęci - ale mięśnie , mięśnie trzeba mieć) - efekt jest taki że po ćwiczeniach na siłowni puchłam w obwodach, jeansy były na udach mega upięte, czułam się ociężała, wpadałam w zły nastrój i jadłam ... przytyłam 10 kg w pół roku mimo jedzenia do 2300 kcal . Aha i przez ciężary bolą mnie nadgarstki. Od stycznia wracam do systemu, na który moje ciało lepiej reaguje. Pozdrawiam, i życzę znalezienia swojego optimum :)

Deadrethh napisał(a):

HejW tym czasie zmieniłaś macra w diecie.  Możesz podać jakich wartości pilnujesz i jak się one rozkładają na posiłki przed treningiem i po treningu?

Od 44 tygodni próbowałam się trzymać takiego podziału makr. 2292 kcal pokazywała mi zapotrzebowania moja waga łazienkowa w oparciu o skład ciała. Gdzieś wyczytałam, że aby wejść na redukcję trzeba ściąć od 200 do 500 kcal, więc tak zrobiłam. Wyszło między 2092 a 1792 kcal. Dalej kazali wyliczyć 2g B[iałka] na kg masy ciała i 1,2 g T[łuszczy]. Resztę zapotrzebowania przeliczyć na W[ęgle] w przeliczeniu 4 kcal to 1g. I tak wychodiło tydzień po tygodniu, aż gdzieś dalej wyczytałam, że to się liczy na beztłuszczową masę ciała, co w kalkulatorze wyszło już 50,5 kg. 


Więc od 49 tygodnia liczę już na te 50,5 kg, co zmieniło wartości na takie. I one są dla mnie bardziej realne do uzyskania, bo w poprzednim bilansie zawsze przekraczałam węgle [<100g to mało] i ledwie dociągałam białka i tłuszcze. Przy wartości około 100g B i 70g T było łatwiej dojść do tego pułapu lub w jego okolice, zaś węgle dla mnie tak dobowo wychodzą 170-200g. Jak zaszaleję ze słodkim to wiadomo, że więcej. Sporo więcej. 

Deadrethh napisał(a):

Czy jakieś grupy produktów bądź produkt został włączony lub znaczącą zwiększony?

Długi czas jadłam jako obiad burgera przyrządzanego w domu. Pita, wołowina, humus, papryka, jajko, mąka migdałowa, feta. Jedna porcja [wszystko robiłam z wagą kuchenną] zawierała 33,6g B 28,4g T i 42,5g W i miała 568 kcal icząc wg Fitatu [wtedy używałam MyFitnessPal. Jadłam tego burgera chyba przez pół roku w każdy dzień roboczy, bo od 15-tej wówczas nie byłam głodna aż do następnego ranka. Burger był zrobiony wg wytycznych dietetyka tutaj w Holandii, który rozpisał dietę dla mojej sąsiadki, ale ja jej używałam. Założenia ogólne były aby jeść posiłek z każdą grupą żywieniową, ale nie przekraczać wagowo wartości rozpisanych przez lekarza. Na początku 2017 ta dieta się sprawdzała, ale odeszłam od niej na rzecz miłości do pieczywa. Obecnie pieczywo jem tylko z rana, jedna bułka i nic poza tym. 

Stałym punktem w menu też stała się tortilla z wędzonym kurczakiem i warzywami oraz awokado jako źródło tłuszczy [nadal posiłek skomponowany wg zaleceń tego samego lekarza]. 

Z negatywów - kocham słodycze i czasem zjem baton, czasem ciasto jak w pracy rozdają na urodziny, w weekendy zdarza się więcej jak jedna porcja. 

Deadrethh napisał(a):

Jak dużo / dlugo cwiczysz? Ale co ważniejsze jak po ćwiczeniach rozciągasz mięśnie - sposób I długość.Na wagę per se przy intensywnie trenujących osobach naprawdę rzadko się patrzy - znam sporo profesjonalnych atletow gdzie BMI wskazuje na otyłość a są chudzi. Póki robiłaś cardio to przyrost tkanki mięśniowej był nieznaczny, wbrew pozorom bieganie tyle energii nie zużywa. Teraz robisz mocny trening wydolnosciowy który wymaga więcej ATP. Wskazówka to obwody. Poszły mocniej w górę I nadal idą? Patrz trzy pytania powyżej.Możesz napisać jak wyglądają zmiany w analizie ciała (wartości tłuszczu I tkanki miesniowej). Z postu wynika że podnosisz coraz więcej więc siły przybywa ale szybciej łapie cię zadyszka, czyli kondycyjne padasz? Dobrze pamiętam? To przy wykluczonej astmie wysiłkowej. Jakbyś miała narysować grafik : kondycja vs siłę, z punktami kontrolnymi co 4 tygodnie, to czy zmiany są systematyczne? I cały czas siła ulega znaczacej poprawie a kondycja wydaje się słabsza?

Czasem zapominam o rozciąganiu po bieganiu, ale ostatnio używam apki, która narzuca mi niejako rozciąganie nóg. W cyklu Mel B się rozciągam z nią, Chodakowska też miała rozciąganie a na siłowni to standard po ćwiczeniach. Całą grupą się rozciągamy. Tylko jeden z trenerów trochę traktuje to po macoszemu, ale rzadko mam z nim treningi. 

Kondycja była fatalna nim zaczęłam biegać. Potem mogłam lecieć 10km w równomiernym dla mnie tempem lub bawić się interwałami. W 2018 przestałam tak regularnie biegać, a odkąd chodzę na tą siłownię to miałam od początku bardzo napuchnięte uda. Po dwóch tygodniach paskudnych zakwasów osiągnęlam fajny rozwój i było ok, od czasu jednak jak ponad miesiąc temu się bardzo rozchorowałam mój performance zaczął spadać i kaszel bardzo męczył. Utrzymywał się miesiąc i teraz jest już lepiej zdrowotnie, ale wydolnościowo słabo nadal. Może to minie jak ciało wróci do siebie, teraz ciężko ocenić, bo w Święta i okres noworoczny grafik na siłowni jest ułożony w godzinach, gdy pracuję, i zamknięte jest w dni wolne.

Od 2 stycznia będę wracać do mojej regularności to będę więdzieć więcej.

Tkanka tłuszczowa wzrosła. Widzę to po moich rękach, które nadal są umięśnione, ale wiszą mi skrzydełka takie bardziej grube niż luźne. A luźne wisiały zawsze. Biust mam większy, a przy spadającym BF powinny się zmniejszać. Dóó stał się cięższy i skóra wyraźnie grubsza jak się ją chwyci w fałdę. Fałdomierzem nikt nigdy mnie nie badał. 

Deadrethh napisał(a):

Czy w twojej ocenie przyrost tkanki miesniowej jest wolny czy normalny/szybki? Bez informacji od Ciebie obstawialabym (skoro na razie mogę tylko zgadywać) że zwiększyłaś znacząco ilość białka ale uciełaś węglowodany, a co za tym idzie pracujesz na zbyt małej ilości zmagazynowanego glikogenu i niedużej ilości ATP. Zmuszasz organizm do korzystania z białka do pozyskiwania energii, a późniejsze procesy odbudowy, uzupelniania i regeneracji prowadzą do niechcianych efektów ;) Ta wersja zakłada że po minieciu początkowej fazy wdrażania treningów gdzie efekty są szybkie, nastepuje spowolniony przyrost tkanki mięśniowej, szybko wypłukujesz sie z energii, zaś ciało idzie bardziej w kierunku miekkiego wygladu niż atletic, może następować systematyczny wzrost wagi. Jeżeli podasz więcej informacji to będę mogła zrewidowac wstępną teorię. 

Co do białka - niedawno byłam u lekarza w związku z tym, bo zauważyłam symptomy białka w moczu. Piję dużo, a mimo to mocz się bardzo pienił. Badanie moczu nie wykazało infekcji, więc to nie nerki [i całe szczęście bo mam z nimi problemy], więc to ewidentnie problem żywieniowy. Jak pisałam, wcześniej próbowałam osiągnąć około 140g B w diecie. Węgle wciąż mi każą komentujące mój pamiętnik dziewczyny obciąć, że to wszystko wina zbyt dużej ilości węgli.

Tymczasowo otworzyłam mój poprzedni pamiętnik. Wszystko do wglądu. Dużo tabelek i schematów.

https://vitalia.pl/index.php/mid/49/fid/341/diety/...

HelloPomello napisał(a):

Często "less is more" , ja też nie potrafiłam się zatrzymać  trenowałam do oporu, przy czym nie widziałam na tamten czas super efektów. Obcięciem węglowodanów nabawiłam się niedoczynnosci tarczycy i po zrobieniu masy przy intensywnych treningach z obciążeniem nie mogłam schudnąć mimo cięcia kalorii. Dopiero teraz czyli rok od badań gdzie ujawniła się niedoczynnosć schudłam tak jak chciałam, ale zmieniłam też dietę gdzie zmniejszyłam ilosć białka i zwiększyłam węgle, oraz trenuję tylko w weekendy ( w pracy mam sporo ruchu), ale zamierzam jeszcze dołączyć 2x w tygodniu trening z gumami oporowymi. Nie cisnę diety jak kiedys, jem na wyczucie i od roku schudłam 5kg, prawie nie jem mięsa i czuję się swietnie, były obawy że spalę tkankę mięsniową ciężko wypracowaną ale tak się nie stało.Jedyne co nie pozwala Ci zwolnić to strach przed niewiadomą, że będzie jeszcze gorzej - też tak miałam ale wyszło mi to na dobre. Czasem trzeba zrobić krok w tył by móc wykonać dwa do przodu.

To jest bardzi interesujące co pisesz, bo w pamiętniku wciąż dostawałam komentarze, aby ciąć W i dowalać B. Nie pomaga. Z tarczycą problemów nie mam. Muszę szukać w stylu życia. 

Deewie napisał(a):

A ważąc 61kg już wtedy stosowałaś antykoncepcję hormonalną? 

Hormony tutaj nie mają wpływu. Zawsze dobrze je tolerowałam, tylko jeden rodzaj wywołał u mnie zastoje wody i odstawiłam od razu to w pieruny. Teraz mam wszystko dobrze dobrane i skuteczne. Nie będę w tym nic zmieniać, bo nie w tym leży przyczyna.

Phantasm napisał(a):

jak biegałam 4 x 60 min w tygodniu +pilates 2 x 60 min na tydzień i jadłam do 2500 kcal to byłam smukła i obwody mi spadały. Potem pod wpływem wszechobecnej "mody" na siłownię i ciężary zaczęłam je dźwigać (mimo szczerej niechęci - ale mięśnie , mięśnie trzeba mieć) - efekt jest taki że po ćwiczeniach na siłowni puchłam w obwodach, jeansy były na udach mega upięte, czułam się ociężała, wpadałam w zły nastrój i jadłam ... przytyłam 10 kg w pół roku mimo jedzenia do 2300 kcal . Aha i przez ciężary bolą mnie nadgarstki. Od stycznia wracam do systemu, na który moje ciało lepiej reaguje. Pozdrawiam, i życzę znalezienia swojego optimum :)

Zawsze miałam dużo mięśni, to, z czym chcę walczyć teraz to otłuszczenie. Przy niektórych ćwiczeniach na core czuję doskonale porządne i twarde mięśnie, ale obleka je cholernie dużo tłuściutkiej skóry i tego tłuszczyku chcę się pozbyć.Nogi też mam silne bo rower, bo bieganie. Teraz brak roweru i niewiele biegania [dopiero włączam ten tryb] a nogi stały się celulitowe i schodzą się w udach, choć wcześniej mimo ładnych mięśni miałam thigh gap. Crossfit nie powozuje u mnie bóli w stawach, ale praca którą wykonywałam już potrafiła tego dokonać. Pracę teraz mam lżejszą, a nadgarstki dobrze rozciągnęłam i front squaty to już nie problem. Ale rozumiem ogólnie, co masz na myśli. Pokombinuję w tym kierunku. Dziękuję.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.