Temat: Motywacja

....No właśnie Skąd ja bierzecie ? Ja nie mogę się zmotywować Lustro też nie działa  Zawsze mówię jutro A później jest tak że wracam z pracy i nic mi sie już nie chce

dawne zdjecia

MozeszWiecejNizMyslisz napisał(a):

Nickt napisał(a):

choroba. na tę chwilę to jedyna rzecz, która jest w stanie mnie zmotywować.
choroba ? 

tak. mam problemy z kręgosłupem, muszę schudnąć, bo za parę lat może się okazać, że bez operacji z łóżka nie wstanę :(

Motywują mnie postępy w ćwiczeniach, bo wygląd obecnie jest sprawą drugorzędną. Zawsze mnie cieszy jakiś progres, szczególnie, że na początku miałam problem zrobić serię damskich pompek ;)

Motywacje różne, zależy od stadium w którym się znajduję. Jak już zaczynam i widzę pierwsze efekty- to daje dużego kopa żeby kontynuować i motywuje do dalszej pracy. Jak jestem na samym początku odchudzania, to zgadzam się- stare zdjęcia z myślą 'jak dobrze by było do tego wrócić' :D

Pasek wagi

Ale motywacja do czego? Jeśli chodzi o dietę, to muszę mieć ścisły plan. Żadnych spontanów. Realizuję i odhaczam i to dake mi satysfakcję z dobrze wykonanego zadania. Natomiast jeśli chodzi o sport, to w ogóle się nie zastanawiam. To dla mnie tak naturalne jak korzystanie z WC czy kąpiel. 

Mój wygląd jest moja motywacją, wyglądam za dobrze by to stracić, a po za tym lubię ruch jest mi on niezbędny do życia. 

to że jak się zdrowo odżywiam i ćwiczę to czuje się 100 razy lepiej i mam więcej energii 

Mnie najbardziej motywują pierwsze efekty, kiedy widzę na wadze 0,5 kg mniej, a z czasem ubywa więcej. Obecnie nawet ludzie z mojego bliskiego otoczenia zaczęli zauważać, że schudłam :) sama nie sądziłam, że 4,0 kg będą aż tak widoczne

Mnie do odchudzania motywuje wiele rzeczy. Po pierwsze zdrowie - u mnie zwiększenie masy ciała jest skutkiem np nie przestrzegania diety eliminacyjnej przez co zaostrza mi się astma, mam obrzęk zatok, zapalenie małżowin nosowych i przez to całkowicie zatkany nos, a co za tym idzie i wielomiesięczny brak węchu i infekcje gardła, bo ile można oddychać przez usta nawet w nocy, jak się jest wrażliwcem i śluzówka schnie momentalnie? Chcąc wrócić do normy muszę większość rzeczy wyeliminowac z diety, a wtedy chudnę niejako w pakiecie. Po drugie - względy ekonomiczno-praktyczne. Od lat poza butami i bielizną niczego do ubrania sobie nie kupuję. A to dlatego, że z kasą u mnie bardzo krucho, ale także że od zawsze przejawiam filozofię, że póki działa to używam, a gadżeciarstwa nie lubię i mieszkanka bardziej zagracać nie chcę. Więc ciuchy mam sprzed lat, gdy w większości miałam nieco mniejszy rozmiar. Albo dostaję je po koleżankach, a one tez są minimalnie lub o jakies 2-3 rozmiary mniejsze. Więc jak się przestaję mieścić w ciuchy, nawet z tych największych, to przeraza mnie myśl, że będę musiała kupić coś nowego - i zabieram się za siebie by móc używać tego, co już mam w szafach. Po trzecie - mam dziwne krzesło w pracy, takie z dość mocnym ograniczeniem podłokietnikami i jak jestem za gruba to uwiera, a nie lubię niewygody :)  A po czwarte, to emocje. Największy bodziec do działania kilka lat temu to było moje zadurzenie się, zupełnie ideologiczno-platoniczne, bardziej w zjawisku i postaci, niż żywej osobie - w śpiewaku, którego w życiu na żywo nie spotkałam i nie spotkam, ale ujął mnie głos i osobowość. Zrobiło mi się głupio, że on taki młody, przystojny, wysportowany i szczupły, a ja robię się starą grubą babą. I jakby na jego cześć zaczęłam się interesować, co mogę zrobić by jednak zmniejszyć otyłość, bo tylko to mogę zrobić. Wieku nie zmienię, urody sobie nie dodam, ale jak mam wzdychać do młodego, fajnego chłopa, to mniej śmieszna będę szczuplejsza niż otyła. Brzmi głupio, ale podziałało. Cóż, trzymało mnie 2 lata, szkoda że się dowiedziałam o nim sporo niekorzystnych rzeczy, bo wzdychanie mi przeszło i duża część motywacji także :D

Pasek wagi

PamPaRamPamPam napisał(a):

Nie czekam na natchnienie, tylko robię, co miałam robić.

Alleluja i do przodu. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.