- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
5 lipca 2018, 17:03
Cześć i czołem, kluchy (leniwe) z rosołem.
Szukam kilku dziewczątek podobnych mi (najlepiej podobnie ważących, w podobnym wieku, lubiących czarny humor i jeszcze - tak już w ogóle najlepiej - posiadających silne wewnętrzne przekonanie, że pora się na poważnie wziąć za siebie).
Uważam, że odpowiednią dla mnie formą motywacji będzie mała grupka wzajemnie wspierających się osóbek o podobnym celu.
(Kiedyś zajmowałam się coachingiem [wiem, taki wstyd!], więc na motywacji się odrobinkę znam ; )
Wymagane jest poświęcanie chwili czasu, najlepiej (prawie) codziennie, by napisać kilka słów o tym, jak Ci dzisiaj poszło i kilku słów uznania dla pozostałych towarzyszek w boju. (Postawa bojowa jest mile widziana, w końcu chcemy sukcesów, ale bez przesady - walczymy ze swoimi słabościami, niemniej jednak: bez agresji, na spokojnie, więc proszę mi tu nie siać herezji jakimiś dietami 1 200 kcal ani umartwianiem się, że wszystko stracone, bo przypadeczkiem zdarzyło się jedno ciastko u cioci na imieninach).
Nie dołączam do istniejących już grupek, bo wzajemne poznanie się zajmuje nieco czasu; na dodatek widzę, że grupki te są dość liczne, a ja nie ogarniam za dużo (jak się ma własne 80kg do ogarnięcia, to trudno więcej ; ), więc potrzeba mi małej grupki.
Czy ktoś chętny?
5 lipca 2018, 19:43
Wow, jest odzew!
(Halo, obiór, tu Klucha, powtarzam: tu Klucha, odbiór :)
Dobra, dziewczęta, zobaczymy kto będzie dołączał, a kto się wykruszał. I czy w ogóle ktoś zostanie po tygodniu ;)
Spróbujmy się rozruszać.
Będę Was czasem zarzucać jakimś coachingowym badziewiem pewnie, więc z góry przepraszam, proszę o wyrozumiałość i nieskarżenie do Adminów. Zrzekam się wszelkiej odpowiedzialności za stosowanie niezgodnie z ulotką.
Zacznijmy od tego, czego nikt nie lubi, czyli: powiedzcie coś o sobie :D
Z założenia chciałabym, żebyśmy się wzajemnie wspierały, a żeby się wzajemnie wspierać, to wypada kojarzyć kto jest kim.
Ktoś zacznie?
<Ten niezręczny moment, gdy na sali zapada krępująca cisza...>
Więc tego,... no ja to jestem chyba kotem...
<Dobra, serio, ogarnij się.>
Za chwilę stuknie mi 30stka, więc dostaję już nieco kryzysu, wiecie ;)
Obecnie zawodowo zajmuję się badaniami i rozwojem, ale to nikogo nie interesuje.
Pracę mam zdalną, więc głównie siedzę w domu (nie ma nawet spacerku z mieszkania do samochodu i z samochodu do biura!), więc mam najbardziej siedzącą z możliwych prac. Czasem to w ogóle leżę z laptopem na brzuchu (duży mam ten brzuch, to i laptop da się wygodnie umościć).
Żeby tak całkiem nie leżeć, to po pracy 2-3 razy w tygodniu chadzam na siłownię (ogólnie to staram się raczej chadzać niż jeździć), ale jestem wielką fanką jedzenia, więc te parę h ćwiczeń wiele nie zmienia w moich obwodach.
A jedzenie to najbardziej lubię z roślinek (w zasadzie tylko takie lubię, bom jest weganką od lat bardzo wielu). Jak widać - wyłącznie szczupłe weganki to mit, a panda jest najlepszym dowodem na to, że można wsuwać same rośliny i być grubym. Pandy są kochane nawet jak są grube. Ja też jestem kochana, ale wolałabym być mniej gruba niż panda. (Znaczy: puszysta, bo jak wiadomo - to przecież futerko).
Dzieci nie mam, męża nie mam, nawet kota obecnie nie mam (kiedyś miałam, ale ukradł mi go ojciec i teraz to tylko płacę na niego [kota, nie ojca] alimenty. Znaczy: kot mieszka na wsi i ma spokój, a ja prowadzę nomadyczny tryb życia (choć ostatnio pranie robię najczęściej w Łodzi, więc można uznać, że mieszkam tu.). Łódź jest w ogóle zajebistym miastem - zakochałam się w nim.
Masy rzeczy nie mam, ale czasem mam słowotoki (jak widać).
Wbrew wrażeniom, jakie można odnieść po czytaniu moich słowotoków - jestem bardzo dobrze zorganizowanym człowiekiem. W ogóle jestem super-szczęśliwa kiedy jestem bardzo dobrze zorganizowana. Odchudzanie zatem też sobie organizuję. I grupę wsparcia, niniejszym, również.
Więc, Droga Grupo, organizujemy się! Powiedzcie kilka słów o sobie :)
5 lipca 2018, 20:29
No to tak.. w grudniu kończę 24 lata.
Jestem inżynierem. Za rok bronię magistra - i to mój docelowy termin na schudnięcie. Z uwagi na to, że na studiach II stopnia nie mamy zbyt wielu zajęć, to większość czasu przesiedziałam w domu. To był pierwszy czynnik mojego tycia.
Oprócz tego od prawie 2 lat mieszkam na swoim, a od 1,5 roku jestem w związku. No i to jest kolejny czynnik. Odkąd mieszkam ze swoim facetem spędzam więcej czasu przed TV i w dodatku z piwkiem w ręku.
Ruch głównie zapewniają mi spacery z psem - owczarek niemiecki. No i niedawno zakupiłam rowerek stacjonarny, więc z niego też korzystam. Plus od tygodnia wykonuje a6w.
Jeśli chodzi o jedzenie, to nie jadam fast foodów, bo nie przepadam, za słodyczami również, ale... lubię słone przekąski, a najbardziej słonecznik (tak.. wiem.. zdrowe tłuszcze, ale nie w takich ilościach jakie potrafię spożyć). No i jeszcze to nieszczęsne piwko, którym uzupełniam dzienne zapotrzebowanie kalorii, a raczej uzupełniałam, bo od ponad tygodnia nie pije. Wyznanie jak na spotkaniu AA :D
Ale.. za to palę i tego nałogu nie rzucę :D
To moje już kolejne podejście do odchudzania. Jeśli już schodziłam do upragnionej wagi, to nie umiałam jej ustabilizować i wszystko wracało, często z nadwyżką. Aktualnie osiągnęłam swoją najwyższą wagę życiową koło 70 kg przy 161 cm wzrostu (nie wiem ile dokładnie, bo wyrzuciłam wagę), ale mam zamiar ją zbić, a co by nie było bić się umiem :D
Podsumowując waga nie ma dla mnie znaczenia. Bardziej liczą się dla mnie pomiary - czyżby zboczenie inżyniera?
5 lipca 2018, 21:25
No to moja kolej. 24 lata, na swoim od 4 lat, mężata od nieco ponad roku, dwa koty, z którymi spaceruję po ogrodzie (w roli zaganiacza, bo uciekają do lasu, skubańce). W niedzielę bronię magistra, od dwóch i pół roku pracuję w zawodzie typowo siedzącym. Bardzo, ale to bardzo lubię dobre jedzenie. Mam ogromną słabość do chipsów, piwa i maratonów Netflixa.
Pół roku temu kupiłam sprzęt siłowy (sztangi, ławki, obciążenia, etc.) i nawet zaczynałam się w to wkręcać (ponad półtora miesiąca regularnych treningów 2-3x w tygodniu) , ale potem nagły nawał obowiązków na studiach i w pracy sprawił, ze wypadłam z rytmu i nie mogłam wrócić do siebie. Teraz, z widmem udanej niedzielnej obrony, mam mocne postanowienie ostatecznego powrotu do treningu siłowego. Bardzo lubię też długie spacery, które z powrotem zagoszczą w moim planie.
Jedzeniowo tyle razy próbowałam się ogarnąć, że szkoda liczyć, ale na szczęście nigdy nie stosowałam żadnej głodówki ani dziwnych monodiet, więc nie mam schrzanionego metabolizmu. Ja po prostu lubię jeść smacznie i każde ograniczenie działa na mnie jak płachta na byka. A dodając do tego nagły brak ruchu (bo praca siedząca i nagle trzeba 8h praktycznie się nie ruszać, gdy wcześniej było to nie do pomyślenia). Nie słodzę herbat i kaw, więc to na plus. Fast foody jadam rzadko, raz w miesiącu kebab, raz na pół roku KFC, McDonald raz na 3 lata :D. Ale lubię domową, własnoręcznie robioną pizzę (w dużych ilościach), lody Grycan (mięta i czekolada), od dziś lody o smaku Peanut Butter z Lidla :D
Generalnie to fajna ze mnie baba, tylko lubię czasem posmęcić. :D
5 lipca 2018, 21:26
tez bym chciala sie dołączyć :) mam tylko pytanko czy będziemy pisac wyłącznie tu czy bedzie utworzona jakas grupa ? :)
Jak bede na laptopie napisze cosik o sobie :)
5 lipca 2018, 23:24
Oooo dawaj mi tej motywacji bo jedyna dzialajaca padła na ryj i nie istnieje już....
Lat kole 30, gruba od zawsze ,no od 1klasy podstawówki, kocham jeść. Niczego nie zagłuszał, nie zajadam emocji. Poprostu uwielbiam jeść. Wege. Przeszkadzają mi 3 rzeczy, trochę za duży brzuch, boczki i przyduże uda. Gdybym mogła zwalić 15kg tylko z tych rejonów byłabym najszczęśliwszą na świecie i już bym skończyła odchudzanie. Nie muszę pracować, więc nie pracuję. Nienawidzę sportu (poza pole dance, pływaniem i jazda konna, na pierwsze i ostatnie jestem za ciężka, a basen wymaga za dużo roboty...). Strasznie to głupie ale udane odchudzanie zaliczam zawsze gdy czuje zainteresowanie przystojnego, muskularnego faceta, staram się wtedy upodobnić chyba:-D , kończy się znajomość lub zaczynam ja ograniczać z różnych względów i odchudzanie bierze w łeb... I poradź tu coś na to. Staraj się pomijać oczywiste argumenty bo to tylko irytuje, przynajmniej mnie i rzucam się wtedy na żarcie.
Edytowany przez Alicja19900 5 lipca 2018, 23:34
6 lipca 2018, 00:36
Ja też bardzo chętnie dołączę. Motywacji u mnie brak, ale chęci do jej odnalezienia ogromne :)
30 lat stuknęło mi w maju. Pracę mam typowo siedzącą i zmianową - nocki moją zmorą, ale chyba nie zamieniłabym jej na normalny tryb pracy. 160 cm w kapeluszu, jeszcze trochę i wzrost przegra z szerokością i obwodem.
Uwielbiam planować. O tak, w planowaniu jestem Mistrzynią. Tylko z realizacją już mi nie po drodze.
Namiętnie kupuję książki kucharskie, co jest zadziwiające, bo w kuchni nie wytrzymam dłużej niż 10 minut.
Nie lubię mięsa i "od jutra będę weganką", ale jak na razie jedynie wegetarianizm mi się udaje.
Zakochana od 12 lat w tym samym facecie. Pierwszym pod każdym względem i wszystko wskazuje, że jedynym.
Szczęśliwa opiekunka kota bez imienia. Maniaczka książek i filmów wszelkiego rodzaju. No może poza horrorami, bo łapię się na najbardziej banalne triki filmowców :)
Liczę, na wsparcie i aktywną grupę. 40 kilogramów do zrzutu mnie przeraża i sama nie dam rady.
6 lipca 2018, 07:23
Dziń dobry walczącym z kilogramami,
Tak sobie myślę, jak to jest że my wszystkie, kobiety sukcesu , wiele mamy pod kontrolą, dużo odpowiedzialności w pracy i życiu ogólnie, a z własną wagą uporać się nie możemy!
Jak wcześniej już wspomniałam, mam 28 lat,.aktualnie 81.6 wagi i 165cm wzrostu. Dwa tygodnie temu odkryłam, że moje nim oznacza otyłość, więc się postanowiłam 'za siebie wziąć '. Jakoś otyłość tak strasznie brzmi, mam przed oczami te wózki inwalidzkie na których jeżdżą albo starsi ludzie, którzy już chodzić nie mogą albo bardzo otyli.
Do rzeczy, od prawie 4 lat mieszkam w Londynie. Zarzuciłam swoje życie w Polsce, mimo że miałam dobrą pracę (a przynajmniej tal mi się wtedy wydawalo) i dość ok perspektywy na przyszłość. Znudziło mi się to wszystko. Postanowiłam wyjechać na 6-12 miesięcy w poszukiwaniu przygody. No i tak tu jestem, jakieś 45 miesięcy później.
Pracę mam siedzącą, i do tego dość stresująca a słodkości zawsze lubiłam, szczególnie lody i czekoladki , a żeby było jeszcze ciekawiej, to pracuję w fabryce żywności! Wprawdzie nie mam z nią kontaktu bezpośredniego, nawet zapachu nie czuć bo produkcja doby spełniała wszystkie normy to jest jak izolacja i laboratorium w jednym, to ile można mówić, myśleć o jedzeniu - cały dzień! No i weź diety się trzymaj! A do tego co rusz ktoś jakieś ciasto przyniesie do kawy! Ale od dwóch tygodni trzymam się dzielnie.
Prywatnie, mieszkam z moim partnerem, T od kilku miesięcy. Tu kolejny stres (choć teraz to już się przyzwyczaiłam i tylko nieraz o tym pomyśle i mi się robi smutno) bo moja rodzina to kompletnie nie akceptuje. Więc do Polski praktycznie nie zaglądam no bo po co mi się tylko stresować. A ogólnie dlaczego wspominam stres - mam tę paskudną dolegliwość, że stres zajadam. Najlepiej jakimś pączusie, lodami, może jakimś dachem czekoladowym. Albo pysznym jedzonkiem, w dużych ilościach, naturalnie.
Mam naprawdę silne postanowienie, żeby wytrwać tym razem i pozbyć się tych nadprogramowych kg. Chodzę na siłownie (którą mam w budynku gdzie mieszkam, dla rezydentów, a przełamał się żeby pójść dopiero niedawno, ale jak zaczęłam to pełną parą- teraz latam codziennie). Stosuję dietę, ale nie liczę kalorii bardzo skrupulatnie. Zaczęłam planować co jem przez cały dzień i przygotowuje jedzenie wcześniej, pakuje do pracy. Na razie skutkuje- wczoraj oparlam się croissantom! Boję się jednak, że ten mój zapał skończy się bo ja tak mam, że jak mam jakiś projekt, który realizuję, to poświęcam się w 100%, nic nie robię na pół gwizdka. Tylko z tego zaangażowania dość szybko się wypalam.
Ah, no to esej wysmarowałam! Mam nadzieję, że nie znudziła was! Bardzo miło będzie się wzajemnie poznać i wspierać
Edytowany przez MarOny 6 lipca 2018, 08:22