Temat: Grupa- Odchudzanie przez Wielki Post.

No witam ;-)

Chyba lata minęły od ostatniej grupy wsparcia, którą założyłam.
Czas to zmienić!

Szukam fajnych babeczek, które tak samo jak ja podejmą wyzwanie
Odchudzania przez Wielki Post.

Od dziś do Wielkanocy mamy 52 dni, przez które możemy dużo zmienić.

Zasady są takie:

1. Każda z nas robi sobie trzy postanowienia wielkopostne, których sie trzyma.
Mniej, czy bardziej hardkorowe. Co najmniej dwa muszą być związane z odchudzaniem i ćwiczeniami.
Postanowienia te wrzucamy do wątku, i codziennie odhaczamy.
2. Ważymy się i mierzymy. Kontrolujemy co tydzień.
3. Jesteśmy miłe względem siebie i przestrzegamy zasad netykiety.

To już właściwie ostatni dzwonek, by coś zmienić przed wakacjami na spokojnie, i by to miało sens.

Ktoś chętny?

a ja się własnie najadłam czekolady, no cóż, dzisiaj mi nie wyszło, jutro jest kolejny dzień

Ja dzis też dietowo grzecznie, choć wieczorem jak sobie podliczyłam menu, to stwierdziłam, że trochę za mało mi kalorii wpada. Makroelementy w porządku. Wagą po południu miałam taką samą jak rano, może więc jutro będzie spadek? Bardzo bym tego sobie życzyła. Jednak ostatnie kilogramy bardzo ciężko jest zgubić. 

Pasek wagi

cancri napisał(a):

Dziewczyny byłam dziś rano na basenie z młodą i dałam sobie wycisk, a teraz odwiedziłam siłownię...<3 Ale już czułam zmęczenie mięśni po basenie, ale i tak godzinkę koksowania mam za sobą <3Ja też miastowa jestem...i męczy mnie mieszkanie w tym mieście na studiach tu, bo tu się nic nie dzieje...a miasto 100 tys. Mój za to fan wsi, całe życie na wsi, on by mógł plewić, rąbać, reperować, to całe jego życie...zdechłabym. Póki co się męczy ze mną w bloku. Chociaż mam zamiar kiedyś mieszkać w jakimś domu hehe :P Ale jak zadupie - to tylko blisko dużego miasta. Jego wieś jest pośrodku niczego i ja bym tam nie mogła przeżyć (chociaż w miasteczku niedaleko mieszkałam 4 lata w liceum). Z drugiej strony np. taki Berlin mnie już przeraża. Kiedyś tam tak nie było, a teraz to znam wiele osób, które dostały lęków i ciężkiej depresji mieszkając tam przez to wszystko, co się tam dzieje. Z Klarą bym nie mogła, jak widzę jak te dzieci z przedszkola wychodzą z metra i się ustawiają pod ścianą a zanim wszystkie dotrą mija je milion ludzi i tyle się może w międzyczasie stać...ten obrazek mnie przerażał zanim urodziłam.W Warszawie nigdy nie byłam, muszę się kiedyś wybrać - notabene mój brat jest właśnie pierwszy raz w życiu zwiedzać Wawę ;D
Can to twój D też taki Bogumił Niechcic, olaboga:-)  powiem wam, że tak jak miejskiemu na wsi ciężko nie jest bo miasto blisko ,podjechać można, wszyscy sąsiedzi to mieszczuchy pracujące w stolicy czy w wolnych zawodach tak, wiejskiemu czyt komuś kto miał więcej przestrzeni i ogród do dyspozycji - ogród ze starodrzewem, sad owocowy, warzywniak, duży dom (on mieszkał na obrzeżu miasta na skarpie nad Wisłą)w bloku cieżko jest żyć, mój mi tłumaczy ,że to jakby dzikie zwierzę w klatce zamknąć, że to jak w więzieniu,on nie jest ze wsi jest z miasta ,ale miał inne warunki niż ja, lubi zieleń ,drzewa ,zwierzęta i wodę, ma mnóstwo zainteresowań, żegluje, poluje, zna sie na drzewach,  okres wiosenno letni przesiaduje w ogrodzie, lub na tarasie, sadzi drzewa, lub poprostu patrzy. Ja tego nie rozumiałam ,zawsze mówiłam chodź do domu co tak siedzisz, on do mnie że jestem w domu, ale to zaszczepili w nim rodzice, mnie nikt tego nie nauczył, cieszyć siè przyrodą. Warszawie daleko do Berlina na szczęście ,nie jest tak niebezpiecznie.Mi się marzył taki mój ,, Przystanek Alaska,, uwielbiałam ten film kupiłam sobie nawet kolekcje na DVD, mi brak tego co znam, ale jak pojadę do miasta i wracam do domu gdzie w powietrzu czuć zapach żywicy nie smogu to się cieszę  że tu mieszkam.

Pasek wagi

No i otwieram drzwi i mówię baw sie synu a on wniebowzięty, że ma domek na drzewie np, że go ojciec uczy ognisko rozpalać i karmić zwierzęta, że cały Boży dzień z kijem będzie biegać i chlapać sie w wodzie, albo chować za drzewami, że spacer to pójście nad rzekę z psem albo do lasu, jak chce miasta to jedzie do babci, ale jakoś tam nie chce tak chętnie ,chyba w ojca sie wdał, 

Pasek wagi

U mnie z zatokami lepiej, acz chyba za bardzo nie poszaleję z ćwiczeniami w tym tygodniu. Chyba jeszcze bardziej rozszedł mi się pociążowy rozstęp brzucha i mam doła, muszę się znowu umówić do fizjoterapeuty. Dieta ok, w tym tygodniu jeszcze nie jadłam  słodyczy.

Desert - no właśnie to jest duży plus domu, ale jak sobie pomyślę, że korzysta się z tego tak naprawdę w weekendy, bo w tygodniu się jest 9-10h poza domem, to nie wiem, czy tak to mi się podoba. No chyba, że faktycznie ktoś może pracować zdalnie, ale tu z kolei chyba by mi kontaktu z ludźmi brakowało.

My oboje jesteśmy niemiastowi chociaż z miast pochodzimy (tzn. ja z miasteczka 50tys). Niby w bloku mieszkałam, ale za blokiem pole, za polem las, i tak całe dni na zewnątrz spędzaliśmy. W ogródku babrać się nie lubię, musiałabym sobie ogrodnika zatrudnić ;) Chociaż pewnie po prostu trawę bym posiała, kilka łatwych krzaczków i drzewek i załatwione. Cokolwiek, byleby w czterech ścianach nie siedzieć, bo to dokładnie tak jak w klatce. 

A póki co tak się życie ułożyło, że wylądowaliśmy w wielkim mieście, ludź na ludziu, do lasu trzeba prawie godzinę samochodem jechać, ciągle ruch, światła, hałas, ludzie, ble! I tak mamy farta, że udało nam się wynająć malutki domek w malutkim szeregowcu z malutkim ogródkiem - to tylko trochę trawy i kilka desek robiących za taras ale i tak robi to wielką różnicę. No i jakieś parki, trawniki, place zabaw na szczęście mamy. Pewnie ze dwa lata jeszcze tu zostaniemy i spływamy, może nie w aż tak iddylicznie miejsce jak u Ciebie Desert, głównie ze względu na te dojazdy, raczej jakieś małe miasteczko tuż pod większym miastem, żeby szkoła podstawowa była blisko i transport kolejowy do miasta, żeby nie trzeba było wszędzie samochodem jeździć. 

Czasem jak dojeżdżam do pracy rowerem to łapię się na tym, że oddech wstrzymuję. Już przestałam zwracać uwagę na te spaliny ale widać organizm jeszcze podświadomie próbuje się bronić. Co w tym mieście w ogóle robić? 

No i ludzie żeby byli inni, tutaj to nikt się do nikogo nie odezwie, każdy wbija wzrok w chodnik i pędzi przed siebie, szybko szybko, poza czubek nosa nie spojrzy, jak się zapomnisz i do kogoś uśmiechniesz albo powiesz dzień dobry to patrzą jak na wariatkę i czego ty od nich chcesz. Nie, ja zdecydowanie nie rozumiem ludzi wielkomiejskich.

Conejo oj łącze się w bólu z tobą jeśli chodzi o ten rozstęp ,ja jak robię brzuchy to z sercem na ramieniu, ale na razie jest ok, wiem jak to dołuje.Tez jeszcze wybiorę sie na usg żeby to sprawdzić, ale już mnie nie boli i nie ciągnie nad łonem to chyba mięśnie się wzmocniły a czułam taki jakby prąd przechodzący. No tak jak ktoś towarzyski to brak mu ludzi, albo takiego ,, wyjścia do pracy,, wszystko ma swoje plusy i minusy, dobrze, że z zatokami lepiej.

Pasek wagi

ConejoBlanco napisał(a):

Desert - no właśnie to jest duży plus domu, ale jak sobie pomyślę, że korzysta się z tego tak naprawdę w weekendy, bo w tygodniu się jest 9-10h poza domem, to nie wiem, czy tak to mi się podoba. No chyba, że faktycznie ktoś może pracować zdalnie, ale tu z kolei chyba by mi kontaktu z ludźmi brakowało.

Ja w tygodniu jestem 11 godzin poza domem a i tak nie wyobrażam sobie życia w mieszkaniu :) Chociażby w weekend można sobie odpocząć a nie kombinować gdzie by tu pójść żeby nie siedzieć w środku. A tak to można drzwi otworzyć, dzieci się bawią, w międzyczasie pranie i obiad nastawić. Czy nawet wieczorami latem można trochę z tego świeżego powietrza skorzystać. A tak to każde wyjście to jest wielka wyprawa. Za każdym razem jak dzieciak chce pobiegać czy pokopać piłkę to przynajmniej jeden rodzic musi się zaangażować i gdzieś z tym dzieciakiem iść. Chociaż jak dzieci nie miałam to też tak myślałam, więc te dzieciaki to chyba tylko wymówka ;) No ale całe szczęście, że ludzie mają różne potrzeby bo by nam miasta opustoszały :P

Ja tu w ogóle weszłam, żeby raport zdawać a nie o życiu dyskutować! Otóż z pracy wyszłam wcześniej i przybiegłam do domu, zajęło mi to 1:20 godz. (bieg / marsz bo coś kolana ciągną). Jedzenie w porządku.

A na rozstęp podobno ćwiczenie vacuum jest bardzo dobre, nie ma ryzyka, że pogorszy sprawę.

Pestka - ja zamknęłam ćwiczeniami, a potem mi się znowu kawałek rozszedł, miesiąc temu byłam znowu u fizjo i dała mi nowe ćwiczenia, a teraz (może przez chorowanie) jest chyba jeszcze gorzej.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.