9 lutego 2011, 23:25
Witam :)
Chciałabym utworzyć grupę wsparcia ( na razie forum ) w walce z kompulsywnym obżeraniem się. Czytaj, nie zwykłe łakomstwo, tylko walka z chorobą na podłożu psychicznym. Kompulsy jest to odłam bulimii, tylko bez wymiotów, ani przeczyszczania organizmu. Obiecywanie sobie, że zaczne od nowa, ale że dzisiejszy dzień już stracony to zjem więcej...
Proponuję zebrać grupę osób, które mogą przytyć te 3-4 kg, ale raz na zawsze zapomnieć o kaloriach i dietach.
Odżywiamy się tak jak przed dietą i słuchamy tego co powie nam nasz organizm.
Dla mnie 3-4 kg to prawie zabójstwo, ale jednak wolę chyba to niż wykańczać się psychicznie.
Zapraszam :)
11 lutego 2011, 21:18
ja tak próbowalam, wytrzymałam 5 dni...
- Dołączył: 2010-04-04
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 1055
11 lutego 2011, 21:42
teraz 5, następnym razem więcej aż w końcu wyjdzie
11 lutego 2011, 21:53
mi sie takim sposobem juz wczesniej udalo wytrzymac 2 tygodnie, cwiczylam codziennie i bylam szczesliwa
przyszla sesja i wszystko szlag trafil, ale wierze ze się uda mi w koncu jesc jak czlowiek
11 lutego 2011, 21:57
najgorsze sa weekendy, bo jezdzimy do Misia mamy i tam full jem i jego mama mi wpycha a ja odmawiam ale ile mozna ;( a później kompuls bo i tak sie objadłam .. .
11 lutego 2011, 22:41
Cześć Dziewczyny,
specjalnie się zarejestrowalam, jestem w trakcie obżarstwa,a kompulsy już mnie dobijają. Nie będę tego opisywać, scenariusz jest taki sam, jak i u wszystkich, zatem rozumiem Wasze problemy i bardzo, bardzo ciepło Was pozdrawiam!
Nie radzę sobie z kompulsami, ostatnio nawet jakoś szło, ale już od 3 dni jem, jem, jem i przestać nie mogę i po prostu płakać się chce. Bo oczywiście pojawiły się problemy, do tego stres- sesja i teraz ten strach, że sie przytyje. Weszłam na forum i zobaczyłam, że założyłyscie ten wątek, dlatego pomyslam, że dołączę, może razem będzie lepiej.
- Dołączył: 2009-03-22
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 378
12 lutego 2011, 09:59
dobrze, że dołączyłaś :)
ja jakoś sobie radzę, cztery dni bez napadu. wczoraj więcej zjadłam, ale to nie był napad... za to dociera do mnie, co się stało z moim ciałem przez ten kompulsowy czas od początku roku. masakra.
12 lutego 2011, 10:19
U mnie też stres związany z sesją spowodował ciąg słodyczowy, a teraz przyjechałam do domu na ferie i przez pierwsze 3 dni z rzędu nic tylko napady na jedzenie. Wykańczało mnie już to. Pogadałam o tym z mamą, powiedziałam jej o wszystkim i zaczynam wierzyć, że można jeść jak człowiek. Trzeba przestać traktować jedzenie jak wroga i bać się go. Ja się trochę ogarnęłam i idzie dobrze. Poza tym ciągle szukam sobie jakiegoś zajęcia. Jak jestem zajęta od rana do wieczora to czuję się najlepiej, bo nie mam czasu na obsesyjne myślenie o jedzeniu.
Za chwilę lece pobiegać, zauważyłam, że jak się porządnie zmęczę to też mi się tak jeść nie chce.
- Dołączył: 2009-03-22
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 378
12 lutego 2011, 10:35
ja zaczęłam jeść tony jedzenia dwa dni przed egzaminem. w egzamin. po egzaminie. w domu przez tydzień. i tak się dziwię, jak udało mi się tak na tydzień przed egzaminem nie mieć napadów...
- Dołączył: 2009-03-22
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 378
12 lutego 2011, 10:35
ja zaczęłam jeść tony jedzenia dwa dni przed egzaminem. w egzamin. po egzaminie. w domu przez tydzień. i tak się dziwię, jak udało mi się tak na tydzień przed egzaminem nie mieć napadów...
12 lutego 2011, 10:41
dzieląc się swoimi porażkami i sukcesami, ja się pochwalę. wczoraj miałam spotkanie ze znajomymi, gotowanie, dużo jedzenia, picia. zjadłam trochę nadprogramowo, ale nie tragicznie dużo jak mi się zwykle zdarzało (wszystko albo nic), wróciłam do domu i cały czas sobie mówiłam "raz na jakiś czas możesz sobie pozwolić. jest dobrze. nie daj się zwariować." umyłam zęby i się udało!!!!! a teraz wstałam i jem bardzo dobre i pożywne śniadanie, nie przeciągam go i nie rozpaczam nad wczoraj :)