9 lutego 2011, 23:25
Witam :)
Chciałabym utworzyć grupę wsparcia ( na razie forum ) w walce z kompulsywnym obżeraniem się. Czytaj, nie zwykłe łakomstwo, tylko walka z chorobą na podłożu psychicznym. Kompulsy jest to odłam bulimii, tylko bez wymiotów, ani przeczyszczania organizmu. Obiecywanie sobie, że zaczne od nowa, ale że dzisiejszy dzień już stracony to zjem więcej...
Proponuję zebrać grupę osób, które mogą przytyć te 3-4 kg, ale raz na zawsze zapomnieć o kaloriach i dietach.
Odżywiamy się tak jak przed dietą i słuchamy tego co powie nam nasz organizm.
Dla mnie 3-4 kg to prawie zabójstwo, ale jednak wolę chyba to niż wykańczać się psychicznie.
Zapraszam :)
28 lutego 2011, 21:02
mój sposób na kompulsy to brak sposoby na nie :p poukładałam w głowie... moim zapalnikiem jest jedzenie po wyjsciu z pracy, nigdy nie jadłam kolacji i teraz jak sie odchudzałam jadłam 5 posiłków a nie moge tak, wiec o 16 koncze moje jedzenie i jak tak robie to nie mam napadów :)
- Dołączył: 2009-03-22
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 378
2 marca 2011, 09:44
o kurcze, to niezła jesteś;) ja nie mogłabym jeść tak wcześnie ostatniego posiłku. zazwyczaj jem o 21, chodzę spać koło 1, czasami 2, i akurat jak się kładę to się robię głodna. a rano czasami budzi mnie głód ;) ale wtedy przynajmniej wiem, że potrzebuje jedzenia, taki naturalny regulator.
trzy dni jest ok. bez podliczania i spisywania, staram się jeść normalnie, jak każdy, nawet trzy dni pod rząd jadłam naleśniki i nie liczyłam kalorii każdej łyżki mąki!! co więcej, nawet nie liczyłam tych łyżek i ilości dodawanych składników.
może uda mi się w końcu zacząć normalnie żyć? bez tycia i chudnięcia? nie wszyscy muszą być szczupli :)
- Dołączył: 2009-03-22
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 378
4 marca 2011, 10:09
tłusty czwartek: piąty dzień nieliczenia kalorii. czwartek zaczął się w środę o 22 smażeniem oponek serowych. poszłam spać napchana na maxa. czwartek: rano- oponki. dzień całkiem ok. ale potem podjadanie, obiad. kolacja: 3 naleśniki na słono, trzy na słodko, paczka ciatsek digestive w czekoladzie, ptasie mleczko. a pączka nie. no i dobrze.
nie liczę kalorii nadal, nie poddaję się, może w końcu się uda. w każdym razie na nieliczeniu kalorii miałam trzy "czyste dni".
a jak u Was?
jak się spisujecie? :)
5 marca 2011, 07:33
zjadłam 7 ączków przez cały dzien :) za to nie miiałam juz chęci na obiad... u mnie jest super nie mam napadów juz ze 2 tygodnie :)
5 marca 2011, 11:16
kurde mnie wczoraj napadło... chociaż to pewnie dlatego, że w czwartek nie zjadłam pączka (już zabrakło w polskim sklepie, haha xD)
no ale najważniejsze, że już nie próbuję się zagłodzić na następy dzień, już po śnadaniu :)
- Dołączył: 2010-01-05
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 39
5 marca 2011, 15:58
Witam!
Mogę dołączyć do Was?
Parę lat temu już myślałam, czy aby przypadkiem nie mam podobnych zaburzeń, ale wszystko ucichło i było ok. Ponad rok temu wyprowadziłam się do innego miasta na studia, zaczęłam samodzielne życie, pojawiły się problemy na studiach, problemy z uczuciami i zaczęło się. Istne uczty wieczorne jak zostawałam sama w mieszkaniu, jadłam wszystko co było, wydawałam kasę na słodkie,cipsy, ciastka i ucztowałam. Potrafiłam nawet przyprawę do kurczaka podjadać czy nie do końca rozmrożone dania. Jak już chciałam sobie kupić batonika to zawsze gratis dokupywałam masę innych rzeczy i byłam happy! Ale wystarczyło, ze skończyłam jeść i wielkie wyrzuty sumienia,płacz, że jestem beznadziejna, nie mogłam się patrzeć na siebie w lustrze. Zawsze to było wszystko w ukryciu, bo przy innych to grzecznie jem,mało, dietetycznie, dbam o siebie. Nie potrafię tabliczki czekolady podzielić sobie na parę dni, tylko znika ona w parę minut, czasem wyjadałam siostrze nawet jakieś słodkie. Są dni kiedy grzecznie jem. Ostatnio nawet miesiąc wytrzymałam na diecie,spadło 5kg, byłam zadowolona,ale wróciło, że jeśli schudłam raz, to mogę sobie pozwolić na wieczorne szaleństwo,trzy dni będą diety i wróci waga do normy. Ważyłam się po parę razy dziennie, bo tak byłam zadowolona z mojej wagi niższej. Ale byłam/ jestem straszną idiotką, bo w ciągu dnia dobierałam posiłki według konkretnych porcji, ryżu tyle, warzyw tyle, żeby wszystko było zgodne z dietą, a wieczory są jakby poza wszelką dietą... Teraz znów wracają problemy na uczelni i znów zajadam je. W ciągu ostatniego miesiąca było dużo takich wieczorów,gdzie jadłam wszystko,nawet to co mi nie smakuje, bo nigdy bym nie zjadła sosu czosnkowego, a tu nawet jego wpakowałam w siebie. I zawsze jest postanowienie "od jutra dość!". Cały luty byłam w domu rodzinnym, jutro wracam do mieszkania studenckiego i zobaczymy co to będzie...
Czy to jest właśnie kompulsywne jedzenie?
- Dołączył: 2010-01-05
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 39
6 marca 2011, 09:34
Kasiulka w takim razie dołączam do Was... wczoraj wieczorem znów było, 6 babeczek, ziemniaki smażone z obiadu... i znów myśli, że od dzisiaj będzie lepiej :/
9 marca 2011, 13:23
no i jak tam dziewczyny? :)