Temat: Akcja walczenia z kompulsami

Od pewnego czasu jak tak siedzę na V. i patrzę to dużo dziewczyn, ma podobny problem do mnie, a mianowicie kompulsy.
Wiele z nas odżywia się zdrowo i racjonalnie, ale jak napadnie kompuls to wsuwamy wszystko co zastaniemy w zasięgu dłoni i wzroku .

Przez 6 miesięcy w samotności zmierzałam się z tym problemem. Wstyd i zażenowanie nie dopuszczały mnie do V. z którą kiedyś z 71 zjechałam na 49. Jeden baton -> początek nieustającego objadania się "na śmierć".
Niedawno znów założyłam kolejne konto. Dojrzałam do pewnych kwestii i powiedziałam NIE kompulsom.

Zakładam ten wątek, by wszystkie Nałogowe Kompulsowiczki mogły sobie pomagać w zmaganiach o uwolnienie się z nałogu! :)

Myślę, że klucz do sukcesu tkwi właśnie w tym co pisze nenne.. ja zrobiłam sobie przerwę w myśleniu o dietach i kaloriach wprawdzie tylko na miesiąc, ale pomogło. U mnie to też połączenie wielu stresów i problemów, ale zamiast chować głowę staram się z tym walczyć, wiadomo nie ze wszystkim od razu, ale stopniowo, żeby widać było małe sukcesy. 
dopoki myslimy obsesyjnie o schudnieciu,dietach i kaloriach, kompulsy beda sie powtarzac...ale nawet jesli jakos sie z nich "wyleczymy", to i tak w momencie np. silnego stresu, jakiegos mocnego przezycia czy sytuacji zyciowej,w ktorej sobie nie radzimy, mechanizm znowu sie uruchamia. wiem,ze to brzmi strasznie,ale zawsze tak jest.

podziwiam tych, ktorzy nie mają kompuslow przez 8 miesiecy, ja ciesze sie z kazdego dnia, ba, godziny! ale przeraza mnie,ze nawet po pol roku niewyniszczajacej diety (np. 1300.1500 kcal) potrafie wracac do kompulsow. zazwyczaj to się wiąże wcale nie  z brakiem jedzenia czy poczuciem,ze sobie czegos odmawiam na diecie. choc nie dziwi mnie,ze osoby ktore jedza po 500 kcal,skarżą sie na kompulsy...

ja nawet nie potzrebuje psychologa ani (o tak!) psychiatry *(jesli juz,to w innej sprawie), bo wiem doskonale,czemu mam kompulsy. tylko niestety w chwili obecnej nie mam na to wplywu, nie moge zmienic zycia,zeby napady sie uspokoily.wiec czekam.i jem.raz wiecej ,raz mniej, ale zawsze.

bo jedzenie kompulsywne to tak samo jak kazda inna mania i obsesja - polecam artykuly o natrectwach. ja mam duzo innego typu schizow (lęki, czasami przerastające w przerazenie i fobie; wyimaginowany swiat; kłamstwa żeby kogoś nie zranić, choć mi nawet na tych osobach nie zależy; zawsze musze czuc sie przez wszystkich lubiana; mam słomiany zapał, łatwo zmieniam zdanie; wszystko odkładam na potem; mam kilka natręctw...cóż, pcyhol ze mnie)

jak sobie radzicie?

czy zauważacie jakieś zmiany dotyczące napadów, gdy w życiu coś się radykalnie zmienia?
też uważam że nenne ma rację. A jak trafiłaś na dobrego psychologa? ja niestety nie mam do nich szczęścia.

u mnie wszystko zaczeło się odkąd poszłam do LO i z najlepszej uczennicy w klasie, stałam się średniakiem. Szkoła była całym moim życiem i nagle zostało wszystko zburzone. Wcześniejsze odchudzanie w 3 kl gimnazjum powiodło się sukcesem. Z 71kg na 55kg. Niestety w LO w ciągu 4-5 miesięcy przytyłam 3kg i zaczełam się odchudzać. Wszystko to przerodziło się w ortoreksję. Potem od wyjazdu na wakacje - w kompulsywne jedzenie.
Lubię jedzenie, które jem podczas diety: ciemny chleb, kasze, brązowy ryż, mleko, jogurty naturalne, warzywa, owoce. Nie ciągnie mnie ani do fast foodów, ani do smażonych kotletów, ani do parówek, czy słodzonych jogurtów.
Za to moim uzależnieniem jest czekolada.
To od niej każdy kompuls się zaczyna. Potem idzie wszystko co jest pod ręką.
BED wywołują u mnie czynniki psychiczno - psychologiczne, których niestety jest wiele i które sięgają czasów zarówno bardzo dawnych jak i odległych.
Sama nie umiem sobie z nimi uporać
Wiem, że dopóki ich nie wyeliminuje, dopóty będzie źle.
Cześć ! 
Ja właśnie za radami nenne i speranza postanowiłam przestać liczyć kalorie. Muszę przyznać, ze to trudniejsze niz myślałam ;/
jak gdzieś na przełomie października/ listopada miałam etap że postanowiłam jeść normalnie i przestać liczyć kalorie to utyłam ;/
teraz nie liczę tak hiper skrupulatnie, ale przed każdym zjedzeniem kalkuluje w głowie ile to ma (bo przez rok ważąc to samo da się zapamiętać ile co ma) taki już nawyk/nałóg
myślę że nie liczenie kalorii jest dobre, ale dla osób które mają problemy z kompulsywnym jedzeniem przez to że za dużo "siedzą w tych dietach", a jeśli problem dotyczy innych sfer to jednak to mało co da
najgorsze, że zło cały czas czycha za rogiem.. :) boję się, że mimo 24dni bez napadów za chwile mnie to dopadnie i załamie...
Ale mam swoje sposoby, jestem silniejsza niż wcześniej, i faktycznie napady zmieniają się wraz ze zmianami w życiu.. !
a jakie to masz sposoby chroniące od kompulsów ;)?
1. piję melisę i próbuję zasnąć
2. wchodzę tu i czytam pamiętniki osób, które wytrzymują;p
3. przypominam sobie jak to się źle kończy
4. ćwiczę
5. robię sobie cykorie z mlekiem
6. dziele całe dzienne żarcie na małe porcje, jem co godzinę i popijam 2kubkami herbaty i 1 wody
7. jak już nie mogę wytrzymać to znajduje sobie zajęcie- idę gdzieś, próbuję coś czytać, a najlepiej- wyciągam kogoś znajomego na spacer (przy ludziach tyle nie wciągnę)
8. ostatnio przypominam sobie ile kosztowało mnie nie zjedzenie pączków, i myślę sobie, że to miałoby iść na marne.. i już nie jem
9. mówię sobie, dziś wytrzymasz, a jutro pozwolisz sobie na jakiś deser 1 ulubiony.. po czym wstaje rano jem śniadanie i często mi się odechciewa
i czasem inne, przychodzące do głowy w danej chwili


oj,dziewczeta, u mnie jest o wiele trudniej... nie dzialaja na mnie te sposoby, no i niektore sa po prostu niemozliwe
u mnie dzisiaj drugi dzien.

jem 1200-1300, mocno "na oko", bo jesli nie licze (a wiele razy prbowalam). tyje.
nie działają, bo jeszcze do nich nie dojrzałaś, nie poradziłaś sobie ze swoim wnętrzem.. mnie zajęło to rok. Wtedy, też żaden nie pomagał..

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.