21 stycznia 2011, 16:27
wierzę, że jak z każdym uzależnieniem i z tym można wygrać :)
ostatnio zrobiłam sobie "dietetyczny rachunek sumienia" i ... i w gruncie rzeczy nie jest źle. Wszystko idzie ok oprócz momentów gdy rzucę się na czekoladę/pierogi a potem to już na wszystko. Dziś tez miałam kompuls ale powoli psychicznie się przestawiam :).
Trzeba skupić się na tym, co robi się dobrze w diecie (np. że nie ciągnie nas do fast foodów tylko do żelków, lub że nie mamy problemu z piciem Coli, bądź też że zawsze lubi się zjeść dobre śniadanie). Od razu poprawia się nastrój i ma się więcej energii na walki ze słabościami, gdy okazuje się że walczymy tylko z kilkoma rzeczami (co nie zaprzecza faktowi że np głupia czekolada przysparza mi ogromnego problemu i na jeden raz mogę zjeść 5 tabliczek i 6 batonów ;)).
Polecam każdej z Nas taki rachunek. Wpływa on na prawdę mobilizująco ;).
- Dołączył: 2010-06-12
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 1081
23 stycznia 2011, 12:31
też się dołączam, już mam tego dość ! Męcze się z tym od 9 miesięcy i nic ! Oby razem się udalo!
23 stycznia 2011, 12:41
Na razie trochę osób się odezwało i bardzo się z tego cieszę!
Wierzę, że da się z tego wyjść, tak jak inni wychodzą z alkoholizmu czy z uzależnienia od nikotyny. Im też nie jest łatwo, a jednak niektórzy dają radę :)
Nie poznałam jeszcze osoby która by się z tym problemem uporała, ale tym bardziej chcę z tego wyjść ;).
Co do moich sukcesów. Wczorajszy dzień był moim pierwszym bez kompulsów. Zdrowa dieta i ćwiczenia. I jestem szczęśliwa!
Piszcie o swoich sukcesach i porażkach, bo kto może lepiej zrozumieć dziewczyny cierpiące na BED jak nie inne z tą przypadłością :).
- Dołączył: 2010-06-12
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 1081
23 stycznia 2011, 13:34
kiedyś znalazłam forum dotyczące właśnie kompulsów i pisała tam dziewczyna ( nie jestm pewna dokładnie niku) I.will.survive. , ze
z tego wyszła, je normalnie i nie ma napadów. Pisała, ze przestała liczyć kalorie, zpisywała wszystko co zjadła i wywaliła swoje zapalniki bodajże chleb i słodycze. ?I udało się jej ( chociaz chyba nie ma jej juz na vitalii) jest dla mnie wieeelką motywacją bo widać, ze można z tego wyjść tak jak z każdego innego uzależźnienia :) Chociaż pewnie na początku będzie bardzo trudno, ale my też damy rade. :)
A jak zaczyna się u Was kompuls ?
Bo u mnie zalezy : czasem - jedno ciasteczko i tyle - a potem lawina : zaczynając na ciastkach przez chleb, płatki kończąc na ... w sumie sama nie wiem na czym
albo czasem juz to od rana za mną chodzi, taki dziwne uczucie/ przeczucie, ze kompuls jest nie unikniony. Czujecie 'przyjście' kompulsu? Bo ja tak. I cały dzień bije się z myślami : moge nie moge, zjeść czy nie, ok dziś pozwole sobie na więcej, tak do 1600, zjadłam 1600 dobra jeden raz wg. mojego zapotrzebowania do 2000 tys. a potem ee i tak zawaliłam dzień i wtedy już leci .
I z tym musze walczyc, z tymi głupimi myślami :)
23 stycznia 2011, 13:58
u mnie przeważnie wygląda to tak
opcja a) jestem bardzo zestresowana bo następnego dnia mam 2 ważne sprawdziany i oczywiście nic się jeszcze nie uczyłam
opcja b) jestem strasznie głodna bo ostatni posiłek był ponad 4h wcześniej
opcja c) mama kupiła CZEKOLADĘ i nie mogę się oprzeć
opcja d) dziwne "coś" nęci mnie w głowie i nie daje spokoju (takie dziwne uczucie, bo jak np. kogoś ssie w żołądku to ja mam takie uczucie w głowie) dopóki nie będzie kompulsu ;/
zazwyczaj zaczyna się od czekolady/ pierogów a potem to już idzie wszystko
czasem nawet wolę nie wiedzieć ile kalorii pochłaniam, ale jeśli pożrę 4 czekolady w tym jedną 300g, pół słoika nutelii, 500g pierogów smażonych, 6 batonów i 400g słodkich kulek (płatków) z mlekiem to raczej mało nie będzie :)
- Dołączył: 2011-01-05
- Miasto:
- Liczba postów: 125
23 stycznia 2011, 16:28
Dołączam się, co prawda od jutra, bo dziś dzień "już stracony" (tak btw własnie jem batona - istna desperacja). Osobiście, jak Bora potrafię wyczuć, że będzie kompuls. Chociaż czasem zdarza się też, że nie wyczuję i jakoś samo wychodzi. Co do "ssania" w głowie to mnie też to dotyczy. Mówię sobie jedno ciastko, potem biorę drugie, ee tam dziś zjem do 1600kcal, a później to już zawalam na całej linii. Chcę to zmienić, MUSZĘ - nie radzę sobie z emocjami, jem gdy mam jakiś problem, nudzi mi się, albo mam za dużo na głowie (czyli obecnie ciągle, bo w szkole sajgon).
U mnie bardzo często zaczęło się to powtarzać w styczniu dopiero (2/3 razy w tyg), prędzej bywały takie ciągi 3 dniowe, ale po nich jakoś się przeważnie ogarniałam na 2, 3 tygodnie, także liczę, że jest jeszcze jakaś nadzieja..
- Dołączył: 2010-04-04
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 1055
24 stycznia 2011, 21:40
też wierzę, że się uda.. Jak narazie od ponad roku mam pierwszy sukces. Wytrzymałam 22 dni bez napadu!
24 stycznia 2011, 22:51
Brawo!
Mi jeszcze do tego trochę brakuje :D. Na razie 3 dzień mija bez kompulsu
25 stycznia 2011, 10:58
Słuchajcie, dziewczyny, to prawda, że z tego można wyjść, jak i z innych tego typu problemów. U mnie mija 8 miesięcy bez kompulsów. Przedtem miałam kompulsy przez rok, może nawet przez dwa lata. Prawda jest taka, że dopóki człowiek nie uporządkuje swoich emocji, to nic nie pomoże - żadna dieta ani rygor, trzeba usunąć problem wywołujący kompulsy. Bo inaczej będzie ok, czasem nawet przez miesiąc-dwa, a potem wszystko wróci. Dużo zależy od tego, co jest przyczyną kompulsów. Jeżeli wynikają one np. z obsesji dietetycznej (bo wiele z nas tak ma, tylko nie umie tego dostrzec albo wstydzi się przyznać do tego przed sobą), to niestety, ale na jakiś czas trzeba się całkowicie odciąć od diet, liczenia kalorii, myślenia o odchudzaniu, bo tylko wtedy wszystko ma szanse wrócić do normy. To nie przeszkadza w zdrowym odżywianiu się, ale wykluczone jest ciągłe myślenie o kaloriach, wartościach odżywczych, cyferkach na wadze itp. Jeżeli kompulsy wynikają z jakiegoś innego problemu, na przykład rodzinnego, osobistego, w pracy itp., to trzeba zacząć się zajmować tym problemem, zacząć coś robić, żeby go rozwiązać albo żeby przynajmniej dawać sobie radę z jego wpływem na psychikę i ciało. Już sama myśl, że wiem jaki mam problem i że zrobiłam pierwszy krok, żeby go rozwiązać, pomaga i daje motywację.
U mnie to było połączenie problemów osobistych z obsesją dietetyczną. Kompulsy zaczęły się wyciszać od momentu, gdy postanowiłam pójść do psychologa. I dopiero tam uświadomiłam sobie, o co chodzi i w czym rzecz. To był problem, z którego zupełnie nie potrafiłam sobie wcześniej zdać sprawy. I dzięki temu zaczęłam coś robić, żeby to rozwiązać. Wbrew pozorom, do psychologa wcale nie chodziłam miesiącami czy latami. Wystarczyło 8 sesji, żebym wiedziała, nad czym muszę pracować, co mi tak doskwiera. Psycholog za nas niczego nie załatwi, jeśli nie włożymy w to własnej pracy. On pomaga głównie uświadomić sobie problem. Oczywiście to wszystko tak ładnie wygląda tylko wtedy, gdy się o tym pisze. Kosztowało mnie to wiele nerwów. Ale widać, że to był strzał w dziesiątkę. 8 miesięcy bez kompulsów. I nadal wiem, że muszę uważać, bo pewnie mam skłonność w tym kierunku. Gdy przestaję sobie radzić z jakimś problemem, to moja psychika próbuje sobie z tym poradzić przez objadanie się. Bardzo ciężko przyszło mi zrezygnować z myśli o odchudzaniu, zwłaszcza że miałam i nadal mam sporą nadwagę - nie jestem osobą o prawidłowej wadze, która chce sobie poprawić kształt brzucha czy ud przez zrucenie 5 kg, tylko mam naprawdę sporą nadwagę. Ale jakimś cudem to się udało i dzisiaj czuję się prawie całkiem tak jak przeciętna osoba bez takich zaburzeń, dla której jedzenie nie jest centralnym punktem życia i nie jest obsesją.
Przepraszam za te przydługie wywody, ale chciałam podzielić się swoimi doświadczeniami, może to komuś pomoże. Oczywiście każdy jest inny i nie u każdego musi to być dokładnie tak, jak opisuję. Ale jest duże prawdopodobieństwo, że uzależnienie od jedzenia jest spowodowane jakimś głębszym problemem emocjonalnym, z którym sobie nie radzimy. Nie uważam też, że każdy musi zaraz do psychologa z tym iść. Myślę, że można sobie poradzić samemu, ale trzeba być do bólu szczerym przed samym sobą i pozastanawiać się, skąd to się wszystko bierze.