- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
16 maja 2010, 10:32
Witajcie zakładam nowy wątek i mam nadzieje że dołączął do mnie jakieś osoby które mają właśnie do zrzucenia 5, 10 lub 15 kg.
Moja waga stoi w miejscu już od prawie dwóch miesiecy.Ładnie mi szło do świąt wielkanocnych a potem sobie pofolgowałam i zaczęłam na nowo podjadać jesc słodkości jak sie nudzę lub denerwuje.Zaczynam mnieć obsesje na temat odchudzania a raczej tego jak wyglądam czyli źle.Mam także problem taki że mam napady obżarstwa i sobie z tym nie radze chce zgubic najpierw 5 potem 10 a i moze nawet 15 kg ale nie koniecznie.
Zapraszam chetnych do walki ze mna a może ktoś ma podobny problem i mógłby mi poradzic jak z tym problemem walczyc.
14 czerwca 2010, 11:44
14 czerwca 2010, 11:53
14 czerwca 2010, 12:58
14 czerwca 2010, 12:58
14 czerwca 2010, 13:57
Wiesz w sumie to zaczęłam się tak na poważnie odchudzać na przełomie luty/marzec br. Wcześniej jak miałam 75 to jadłam tylko tak, żeby nie utyć jeszcze więcej, więc ochudzaniem tego nie można nazwać. Wtedy też waga nie spadała ani nie szła w górę. Dopiero jakoś tak w lutym boom mnie trafił i zaczęłam się ochudzać z myślą zgubienia kg. Trchę pomogły mi nowe obowiązki zw z pracą, pisanie licencjatu i przygotowywanie się do wcześniejszej sesji przed obroną, czyli jednym słowem DUŻO STRESU.
Co do czasu to faktycznie minęło go trochę ale to nic w porównaniu z tym, że resztę życia cieszyć się będę szczupłą sylwetką (teraz wiem, że największym moim błędem było niekontrolowanie wagi. Gdybym, tak jak teraz ją kontrolowała, to podejrzewam, ze nie rozbestwiłabym się aż tak bardzo. Mam nauczkę na resztę życia) - dlatego warto czekać.
Poza tym było mi łatwiej bo na początku wymierzyłam sobie cel 65, potem 60 no i teraz 55. W najśmielszych snach nie marzyłam, żeby spaść poniżej 60, a co więcej wydawało mi się to nawet niemożliwe do osiągnięcia.
Pomyśl, że już masz 6 z przodu, nie 7 a 6, a to już bardzo duży krok w przód. Nim się obejrzysz będziesz się cieszyć, że dobijasz do 60 i niedługo zobaczysz 5 z przodu Dostaniesz takiego kopa motywacyjnejgo że HEJ
14 czerwca 2010, 14:38
14 czerwca 2010, 14:49
Rozumiem cie doskonale, bo też głowiłam się nad tym, czemu mi ta cholerna waga stoi w miejscu. Kurde przecież robie wszystko co mogę, ograniczam kalorie a nawet zaczęłam ćwiczyć i NIC. Rozumiem twoją frustrację i zniechęcenie, ale widzisz u mnie ruszyła to u ciebie też ruszy może tak jak ja wrzuć na luz przeciez najważniejsze, że nie idzie w górę
Dla mnie wyznaczanie małych celów, było najlepszą opcją. Gdybym od razu wyznaczyła sobie 55 to bym chyba ześwirowała czekając na osiągnięcie tej wagi. A tak cieszyłam się bardzo z tych mniejszych sukcesów i dzięki temu dobijam do wagi docelowej. Wiem, że było mi łatwiej wytrwać w tym wszystkim bardzo bardzo mocno trzymam za ciebie kciuki
14 czerwca 2010, 16:47
Łoo mam nadzieję że ja również będe miała takie pozytywne podejście na tą sprawę tak jak Ty, bo to jest bardzo ważne jeśli się chce schudnąć. Niewiem dlaczego ale twoje posty dodają mi wiary i chęci do dalszego twania w tym co już zaczełam i przyznam się szczerze że była by wielka strata gdybym teraz się wycofała,bo mam już 3 kg mniej. z których się bardzo cieszę. Im jest nas wiecej tym lepiej aby się wspierać nawzajem ;O)
14 czerwca 2010, 17:09
Pewnie, że byłoby szkoda a jeszcze dodaj do tego poświęcenie, walkę ze sobą i ćwiczenia którymi się katowałaś. Jesteś na jak najlepszej dordzę do uzyskania wymarzonej figury
Pocieszę Cię, że ja też kilka razy chciałam to w szystko rzucić i znowu zacząć jeść, jeść i jeszcze raz jeść poprawiając sobie humor. Ale zawsze zastanwiałam się co mi to da? Chwilową przyjemność, a potem.... przecież to przez obżarstwo byłam nieszczęśliwa i czułam się jak shit... Dlatego NIE możesz się poddać!!!
Pomyśl, że wiele kobiet ma problemu z ogólnym zmobilizowaniem się do podjęcia diety, a ty MASZ już za sobą 3 kg i to jest OGROMNY sukces, bo początki tak naprawdę są najgorsze. Wtedy właśnie, przy tych pierwszych załamaniach, człowiek zadaje sobie pytanie po co mi to, przecież sie najem i będę szczęśliwa... tylko że jest to złudne szczęście. Dziś wiem, że będąc ponad 70 byłam zwyczajnie nieszczęśliwa. Źle się ze sobą czułam a jak patrzyłam w lustro to chciało mi się płakać.
Cieszę się, że motywuję Cię do dalszej walki bo od tego tu jestem i będę do póki nie osiągniemy własnych celów
15 czerwca 2010, 12:32