- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
11 marca 2012, 21:59
Edytowany przez chaje 11 marca 2012, 23:02
4 grudnia 2014, 09:47
Witam moje kochane dziewczynki!
Melduje ze wszystkie posty nadrobilam, hmm...szczerze mowiac nie bylo tego wiele. Wszystkie zajete :)
Daga, super ze nie odpuszczasz z cwiczeniami, tak trzymaj. No I mam nadzieje ze te chorubska wkoncu dadza wam spokoj. Teraz jest taki okres ze wszyscy choruja, poprostu duzo herbatki z cytrynka I miodem :) A co do Sylwestra, to moze pomysl o tym zeby Filipka do dziadkow podeslac.
Chaje, trzymam kciuki za ta nowa prace. A o stara sie nie martw, jakos to bedzie. Nikt nie powiedzial ze musisz tam pracowac na zawsze, to jjest normalne ze ludzie zmieniaja prace na lepsza. Ciesze sie ze z Ziutkiem wszystko fajnie sie uklada.
Kasia, wakacje w Londynie? Super! Wiesz juz moze gdzie sie zatrzymacie? Londyn jest piekny I jest tu na prawde wiele interesujacych miejsc do zwiedzania. Robcie duzo fotek.
Monia, oj jak dobrze ze ze sprawami ginekologicznymi juz lepiej. To bardzo dobra wiadomosc. Przykro mi z powodu choroby pieska, napewno szybko wyzdrowie biedactwo, dawaj znac co I jak, co stwierdzil weterynarz. No I prosze zabierac sie do diety, juz od teraz, nie czekaj do nastepnego poniedzialku, haha. Ja zawsze rozpoczynam swoja diete od poniedzialku, a jak zawale to wtedy caly tydzien jest zawolony, wiec najlepiej zaczynac juz od teraz. A na slubie bedziesz na pewno wygladac przepieknie.
Misek, nie dawajcie sie chorobie! Juz ja wiem co to znaczy chory maz w domu! Takze prosze cieplo sie ubierac I dobrze odrzywiac :)
Larice, Bardzo sie ciesze ze u Ciebie wszystko sie uklada. Bardzo trzymam za Ciebie kciuki zeby wszystko bylo ok, no I z fajnie ze z Szyszkiem wszystko wrocilo do normalnosci.
4 grudnia 2014, 10:40
No a teraz o moim rodzeniu. Uff...szczerze mowiac nie bylo latwo. W srode odeszly mi wody, pojechalismy do szpitala, zostalam zbadana I odeslana do domu. Kazali mi wrocic w piatek na godzine 8 rano. Cale szczescie mojej mamie udalo sie dojechac. Przyleciala nocnym samolotem w czwartek. Caly piatek przesiedzialysmy w szpitalu czekajac az zwolni sie sala do rodzenia. Wody mi odeszly ale nadal nie mialam skurczy. Gdy juz wzieli mnie na sale dostalam specjalny antybiotyk/kroplowke na wywolanie skurczy. Dziewczyny, bolalo jak cholera. Poprosilam o znieczulenie, dali mi na poczatek ta smieszna maske do ktorej wdycha sie powietrze, kazalam im zeby sobie to gdzies wsadzili, bo zamiast mi pomoc to zaczelo mi sie na wymioty zbierac. No I w koncu dostalam od anastezjologa znieczulenie w plecy, po ktorym bylo troche lepiej, tylko zanim zaczelo dzialac to minelo jakies 20min. Moj L zagladal od czasu do czasu, dzwonil, ale przy porodzie byla ze mna moja mama. Laura miala problem z wydostaniem sie na swiat, niestety ale bez pomocy sie nie obylo. Porod byl z urzyciem prozniociagu. Trzeba bylo ja wyciagac za glowe, przez co dziecko milo wielkiego siniaka, a ja stracilam ponad 2 litry krwi. No ale jak dali mi mala to bylam najszczesliwsza mama na swiecie. Pomyslalam, no w koncu...mam moja ksiezniczke I jest juz po wszystkim! No ale problemy dopiero sie zaczely...Kazali mi oddac dziecko mojej mamie, a ja mialam jeszcze za zadanie urodzic lozysko. Wyczerpana, zmeczona dalam z siebie wszystko, ale bez wiekszego sukcesu. Dostalam temperatury 38.8 , a lozyska jak nie bylo tak nie ma. Na sali przy moim rodzeniu w sumie bylo jakies 10 osob, polozne, doktorzy, pediatra. Wszyscy podjeli szybka decyzje ze trzeba ze mna na stol operacyjny. Normalnie nie wierzylam w to co slysze, zamiast cieszyc sie corka, zabieraja mnie na operacje. Mialam jakies 5 min od podjetej dycyzji do przejechania na operacje zeby zadzwonic do L. Niestety dzien wczesniej przyciszyl telefon I poszedl spac, ale bylam zla. No ale trudno, teraz marwilam sie o siebie a nie o telefon mojego L. Operacja byla bardzo ciezka, no I trwala dluzej niz powinna. Bylam znieczulona od klatki piersiowej w dol. Niedosc ze wyczerpana I slaba po utracie krwi, to zaczelam do tego w trakcie operacji wymiotowac. Niestety nie moglam nic z siebie wydalic bo wiekszosc mojego ciala bylo znieczulone, lekarze trzymali mi glowe bo zaczelam sie dusic. Pamietam ze w trakcie operacji jedna osoba trzymala moja reke, jedna glaskala moje wlosy, a jedna kiziala mnie po policzku. To byli chyba lekarze lub polozne - nie wiem. Gdy to wszystko sie skonczylo I wyjechalismy z sali operacyjnej, pierwsze co zobaczylam to byl moj L (tata sie do niego dodzwonil w trakcie mojej operacji). Byl taki przestraszony, krzyczal na lekarzy i za wszelka cene chcial sie dowiedziec co ze mna. Ja nie bylam w stanie slowa wypowiedziec. Jak wszystko sie uspokoilo, mama opowiadala mi ze chciala dac dziecko zeby L potrzymal, on nie chcial, pocalowal ja tylko w czolo, a jego uwaga byla zwrocona na mnie, podobno patrzyl sie na mnie i plakal. Urodzilam corke o 1.15 w nocy, zaczelam dopiero czaic co sie dzieje okolo 10 rano, wciaz nie mialam czucia w dolnej czesci ciala, cewnik zalozony, szfy pomiedzy nogami. Malo przyjemne. Po porodzie badania, Laura miala sie swietnie, ale ja slaba, bo stracilam bardzo duzo krwi - anemia. Wiec niestety ale trzeba bylo w szpitalu zostac jeszcze 5 dni. Dochodze juz powoli do siebie. Ale porodu nie wspominam dobrze. 6 dni po porodzie znowu wyladowalysmy w szpitalu, jakos infekcje zlapalam, dostalam wysokiej temperatury, wiec trzeba bylo brac antybiotyk dozylnie. No a mala karmiona piersia wiec musiala razem ze mna do szpitala.
Moja corka Laura, urodzila sie 8 listopada o 1.15 w nocy. Miala 3kg, i 53 cm. Laura urodzila sie 2,5 tygodnia przed terminem.
4 grudnia 2014, 10:58
Ewcia kochana czytam to Twoją opowieść o porodzie i bardzo współczuje... poród bardzo trudny. I kurcze ... próżnociąg? Tego to używali lekarze 30 lat temu do porodu. Powinni zrobić cięcie cesarskie na cito i byłoby ok! A tak to dość, że się nacierpiałaś i to i tak wylądowałaś na stole operacyjnym. Pocieszające jest to, że dochodzisz do siebie i jesteś naprawdę silną kobietą!!!! Podziwiam Cię! Wiem, że sprawa jest jeszcze swieża ale im Laura będzie większa tym szybciej Ty zapomnisz o tej traumie porodowej... Cieszę się, że już się czujesz trochę lepiej!!! Ja to w prównianiu do Ciebie miałam super. Po prostu przyjechałam do szpitala i miałam cięcie cesarskie.
A Tobie jak robili ta operacje to rozcinali brzuch zeby wydobyć łozysko? Czy drogami rodnymi? Bo jeśli brzuch to przeżyłas i poród i to mega traumatyczny i operacje zarazem... naprawdę cięzkie przezycia!!!! Napisz kochana cos o Laurze... jaka jest, czy jest grzeczna czy bardziej rozdarta! :)
4 grudnia 2014, 11:04
Teraz dopiero zdjęcia zobaczyłam :) ale przesłodka jest i jaka dorodna :DDDD jak mój Filipek :) też był duży bo miał wagę 4250 :DDDD Śliczna jest :) Chyba do Ciebie podobna :)))) i jak ładnie ubrana :DDD
5 grudnia 2014, 11:36
Cześć dziewczyny :-)
Ewaluo cudne dzieciątko. Ciesz się każdą chwilą póki jest takie malutkie. Dzieci tak szynko rosną. Ja już ten etap mam dawno za sobą, mam dwie dziewczynki jedna 11 lat a druga 9 .
Dziękują wszystkim za miłe słowa.
Dietowo całkiem ok, gorzej z regularnym ćwiczeniem. Staram się jednak codziennie coś zrobić choćby na zakupy iść piechtą a nie samochodem ( tok ok 2km w jedną stronę). Na razie nie ważę się więc nie wiem jak spada waga, ale widzę po ubraniach w których chodzę na co dzień że są luźniejsze. I to jest super.
Miłego piątku wam życzę. Jutro już weekend. Ja jeszcze dziś mam wizytę z dzieckiem u ortodonty. Młodsza córka ma wysunięte górne jedynki więc trzeba je naprawić aby w przyszłości nie miała problemów.
5 grudnia 2014, 12:22
Czesc :)
123Misek właśnie najważniejsze jest aktywne życie :) żeby nie siedzieć na tyłku tylko się ruszać :) no i jeśli ubrania są luzniejsze to cieszy najbardziej :DDD Możesz sobie na telefon wgrać taką aplikację, która liczy Ci liczbę kroków w ciągu dnia :D Ja sobie wgrałam :) Żeby byc uznanym za aktywnym trzeba dziennie zrobić 10000 kroków :) Fajna sprawa :)
Ja dziewczyny siedzę dziś przy kompie, próbuje pracować. Cały ten tydzien był dla mnie bezowocny jeśli chodzi o efektywność w pracy :P i teraz mam w zasadzie tylko 2 tygodnie, żeby wszystko pozamykać. A ten tydzien w sumie przebimbalam troche na swoje zyczenie :( Mam nadz, ze to pochwytam i się wszytsko uda!
Oczywiście na siłkę się dziś wybieram :D Godzinka na bieżni obowiązkowa :) Wczoraj oprócz bieżni jeszcze wieczorkiem zrobiłam 30 min rowera stacjonarnego :D ale powiem Wam, ze czuje już te biegi... w zasadzie dziś bedzie 4 dzien z rzedu i to godzina to jednak już coś jest :d Ładnie jem :) także dietowo super :) No i biegam cały czas na tetnie do 153 :) z dwoma interwałamai, gdzie biegne przez 4 min ciagiem na max swoich mozliwości :) także zobaczymy jak to zadziała :) ale tez jem duzo lepiej... i wegle i białko w dosc dobrych proporcjach :) głodna nie chodzę :) chociaz wieczorem to mnie skreca, zeby cos wszamać, ale jestem twarda :DDD
Wczoraj sobie zrobiłam foty :P aktualne :) :P mam taki brzuszek jeszcze... ileś jeszcze z tego zgubie, ale to jest jakby po cięciu cesarskim odcięte... Mam znajomego lekarza, który mówi, że mi to zrobi operacyjne, ale to dopiero po drugim dziecku :P nie patrzcie na bajzel i moje afro... spałam w warkoczu francuskim i w makijazu, bo usnełam z Filipem :P
5 grudnia 2014, 12:24
No i gdzie w dalszym ciągu reszta... normalnie czuje się prawie jakbym sama do sebie pisała :PP
5 grudnia 2014, 15:26
Daga, operacje mialam drogami rodnymi, ale I tam trzeba bylo rozcinac a potem zszywac, takze bol niesamowity. Laura jest dobrym dzieckiem. Szczerze mowiac to jak bylam w ciazy to wyobrazalam sobie to duzo gorzej. Mozna powiedziec ze jestem milo zaskoczona. Laura malo placze, w nocy wstaje do niej max 2 razy. Rano czasami marudzi, ale jak ja wezme do swojego lozka to mam jeszcze spokoj na dobre 2h :) Jest bardzo silnym dzieckiem. Uwielbia spacery na zewnatrz, ale nie lubi ubierac kurtki ani kompinezonu. Przy zmienianiu pieluchy potrafi mi zrobic psikusa I okopcic wszystko w czym jest ubrana, cale lozko I do tego swoja mame - nie raz juz tak bylo ze wszystko trzeba bylo prac :) Mam tylko jeden problem, mala caly czas trzyma glowe na jedna strone, nie wiem jak ja tego oduczyc, podkladam pieluche I probuje roznych sztuczek ale nie wychodzi.
Dagus, normalnie jestem w szoku!!! Sywetka wspaniala! Mam nadzieje ze niebawem tez bede taka miec. Jesli chodzi o moje odchudzanie to musze jeszcze troszke poczekac az mi sie krew unormuje (hemoglobina jeszcze bardzo niska) I miedzy nogami zagoi, Poza tym nadal jestem na antybiotykach. Ale waga mi sama spada, mam juz prawie taka jak na pasku, a dokladnie 71kg w tym momencie. Mysle ze zaczne na spokojnie, moze od cwiczen z Ewka, no i pilnowanie sie z jedzeniem po 18. Jakos dam rade, wiem ze bedziecie mnie wspierac
Misek, dziekuje :) Nie wiedzialam ze masz 2 coreczki. Jak maja na imie? Daj znac jak wizyta i ortodonty. Co do spacerow to ja nie lubie, ale ostatnio jestem zmuszona, po pierwsze zeby dziecko troche swiezego powietrza mialo, a po drugie, kilka dni temu zepsul mi sie samochod. Niestety nie da sie go naprawic, musze kupic nowy, ale narazie nie mam do tego natchnienia.