Cześć dziewczynki.. Ziutka powróciła.. co prawda mam nową ksywkę, ale myślę, że zawsze tutaj już będę Ziutką :)
Chciałam Was przeprosić, że tak długo się nie odzywałam a teraz nagle znów się pojawiam.. Błagam o przebaczenie i proszę, abyście znów mnie przyjęły do siebie tutaj.. ;*
To ja może zacznę od początku, bo wypadałoby..
A więc zaczęło się od tego, że miałam jechać na Mazury na dwa pierwsze tygodnie wakacji z moją przyjaciółką Asią i, hmm, Piotrkiem -,-
Robiłam wszystko by nie dopuścić do tego, że wylądujemy na tym samym jachcie, ale niestety się nie udało.. ale o tym później.
Potem, tak jakoś dwa-trzy tygodnie przed wyjazdem dostałam zaproszenie na rejs od jednej ze sterniczek z zeszłego roku.. Brzmiało fajnie więc poszła gadka "Mamo.. bo wiesz.. dostałam zaproszenie na jeszcze jeden rejs.." No i się udało..
Więc 28 czerwca przyleciałam do Polski, do Gdańska. Tam na lotnisko czekał na mnie mój kochany Asiek, który tak samo jak ja nie mógł się doczekać kiedy przyjadę. Siedziałyśmy chyba do 3 w nocy i nagadać się nie mogłyśmy, ale w końcu stwierdziłyśmy, że mądrym rozwiązaniem będzie pójść spać, bo następnego dnia mamy intensywne plany..
No i w sobotę jak się wyspałyśmy wyruszyłyśmy na Gdynię.. bo Asia mieszka w Gdyni. Byłyśmy na pizzy, plaży.. potem poszłyśmy na imprezę. O używkach może nie będę Wam opowiadać, bo się do mnie zrazicie ^^
Na owej imprezie byłyśmy od godziny 17 do 6 rano dnia następnego.. impreza była świetna! Bo generalnie, to Asiek mi obiecał, że urządzi mi mega imprezę urodzinową.. owa impreza trwała od 28 czerwca do 12 sierpnia :D
1 lipca wyruszyłyśmy na wandruska na Mazury.. w pociągu było spotkanie, którego obawiałam się najbardziej. Piotrek.
Na temat nas nie było ani słowa, siema, siema, co tam, dobrze.. a potem to już z Asią tylko siedziałyśmy i snułyśmy Mazurskie plany.
Jak dojechaliśmy w końcu do Rynu, podchodzi do mnie Marcin, nasz pan KWŻ (kierownik wyszkolenia żeglownego).. znałam Go tylko z widzenia z zeszłego roku.. On też wtedy cumował swoim jachtem obok naszego jak wpadałam do wody trzymając dalbę.. ale tak bardziej to Go nie znałam.. A nasze spotkanie wyglądało tak:
M: Siema Zuza!
Z: Eee.. no cześć.
M: Jesteś na moim jachcie.
Z: Spadaj, idę na jacht to Rafała!
(Nie chciałam iść na jacht KWŻta, bo w zeszłym roku Maciek mówił, że nie było fajnie, bo do Marty cały czas ktoś dzwonił, cały czas coś robiła i nigdy Jej nie było na jachcie.. i cały czas ktoś Jej szukał, nie mieli chwili spokoju.)
M: Nie, będziesz na moim jachcie.
Z: Nie.
M: Tak!
(Po krótkiej chwili namysłu)
Z: No dobra.. Ale jeśli ja, to i Asia!
M: No ok.
(I potem do akcji wkroczył Piotrek, za co miałam ochotę Mu przyczepić kotwicę do nóg i wrzucić do jeziora.)
P: Ale jak One, to i ja!
M: Niech Wam będzie.
I jeszcze wspomniany wcześniej Maciek do nas dołączył, też kolega z zeszłego roku. Tak więc na 6 osób na jachcie, znałam Marcina, Asię, Maćka i Piotrka.. doszedł jeszcze kolega Maćka, Paweł, który się szkolił.. więc mieliśmy na jachcie luzy, bo przecież szkoleniówka "musi się uczyć" :D
Moje obawy się jednak nie potwierdziły i na jachcie KWŻta było baaaaardzo fajnie. Jeszcze lepiej niż w zeszłym roku. A myślałam, że tak się nie da :)
Marcin był zupełnie inny niż Marta w zeszłym roku, nie robił wszystkiego sam, tylko rozplanował to tak, że każdy ze sterników miał coś do zrobienia. I każdy był zadowolony. A ja byłam Jego prawą ręką.. beze mnie to pan KWŻ chyba by zginął.. przecież bywały nawet sytuację kiedy odbierałam Jego telefon.. Miał tak fajny dzwonek, jak stary telefon.. i ja odbierałam to zawsze było: Jacht Marcina Sz(kończyłam nazwisko, jednak ze względów na prywatność, pozwolę sobie nie kończyć), w czym mogę pomóc?.. Bywało również, że musiałam obejmować dowodzenie na naszym jachciku (nosił nazwę Pogrom, jak na najważniejszy jacht obozu przystało!), bo Marcinowi się zachciało "myśleć nad sensem życia", czyli po prostu spać po pokładem kiedy ja odwalałam całą robotę. Generalnie to się bardzo zaprzyjaźniłam z Marcinem.. uczyliśmy się razem nowych węzłów, robiliśmy bransoletki z linek żeglarskich, śpiewaliśmy razem przy ognisku (mimo, że strasznie fałszował).. i dużo innych.. W ogóle na 6 sterników, 4 to same ciasteczka.. Marcin, lat 22, student. Rafał, lat 20, brat Marcina. Piotr, lat 21, student. Michał, lat 27, opiekun w przedszkolu sportowym. Achhh, wszyscy tacy przystojni, że szok :D I my z Asią codziennie tylko chodziłyśmy, i bajera do każdego.. a przy Piotrku specjalnie zawsze tylko z Asią mówiliśmy jakie z Nich dupeczki, albo zastanawiałyśmy się którego z Nich by tu dzisiaj poderwać.. a On się tylko na mnie patrzył takim wzrokiem.. Ale ten człowiek jest już dla mnie nikim, mam Go w dupie.
Generalnie, to cały wandrusek był świetny, na koniec, ostatniego dnia, byłam przewodniczącą chrztu, wszystko zaplanowałam i zorganizowałam.. a że Marcin pierwszy raz w swoim życiu był KWŻtem, no to zmusiłam Go do udziału.. a, że tego dnia ja rządziłam, to nie miał nic do gadania :D
Wgl to mam koszulkę z Mazur ze wszystkimi podpisami:
Moje ulubione to "Za pojedynki na kciuki, niezrobioną kawę i śpiewy przy ognisku, Michał".. Kawę zrobiłam, tylko nigdy nie raczył na nią przyjść! I od Piotra, "Dla Szkotki-psotki z "życzeniami powrotu" Piotrek". A Życzenia Powrotu wzięły się stąd, że jest taka szanta, którą dosyć często śpiewałam, i potem jak byliśmy w Sztynorcie na koncercie EKT Gdynia to Oni ją tam też grali.. i jak byliśmy w Wilkasach to Piotr do mnie mówi.. Zuza! Jest taka szanta.. śpiewali ją na koncercie.. i Ty ją śpiewałaś.. i ja się głowię, zastanawiam o co Mu chodzi.. a potem ją sobie tak śpiewałam i On do mnie.. O! To to! I potem już zawsze razem chodziliśmy i ją śpiewaliśmy..
Było cudownie.. za każdym razem jak się z kimś żegnałam to płakałam bardzo.. a szczególnie jak się żegnałam ze świętą czwórką sterników <3
Potem byłam tydzień w Olsztynie.. nic ciekawego, rodzina, i takie tam..
Potem znów Mazury <3 !
Miałam cudowną załogę, ja, Olek, jego kolega Gutek.. Potem Marek, który był oficjalnie naszym sternikiem i był też z nami na wandrusku w zeszłym roku.. byli bracia Wieczorkowie, Maciek lat 18 i Mateusz lat 19.. Mateusz <3 ! Był też Wiking i Ewa. Bardzo sympatyczna para. Z ową załogą zgraliśmy się bardzo od samego momentu kiedy się przedstawiliśmy. Po prostu jakbyśmy się znali od zawsze. Ja zawsze z Markiem gotowałam.. no i śpiewałam. 24 na dobę. Zuza zaśpiewaj! Zuza, idziemy zmywać, choć nam pograsz i pośpiewasz. Ale Zuza, Ty wiesz jak my lubimy jak śpiewasz.. Zaśpiewaj coś!
I generalnie to na tym alkorejsiku było mega.. Z Mateuszem zawsze się zaczepialiśmy.. i ach.. On taki fajny był.. ale na razie ciii, nie chcę zapeszać ^^
Ach, i z alkorejsiku bierze się też moja nowa ksywka.. Rufa. Bo pierwszego dnia jak wypłynęliśmy na Bełdany, tak strasznie szkwaliło, że Marek nie był w stanie jedną ręką utrzymać steru, więc przekazał mi główny żagiel, i wziął ster w obie ręce. Nie miał więc wyczucia, kiedy bom miałby przelecieć na drugą stronę. Powiedział więc, żebym Go informowała, kiedy będzie robił zwrot przez rufę. Więc ja co chwilę krzyczałam "Uwaga: Rufa!" I pod koniec dnia stwierdzili, że jestem Rufa.. potem zdrobnili do Rufuś albo Rufcia.
I od Nich potem z Mazur dostałam też kartkę! Jedyną kartkę urodzinową.. Bardzo miło mi się zrobiło.. Kartka była od Marka, Maćka i Mateusza <3
I tak jakoś wyszło, że zaraz po naszym alkorejsiku wyruszyłam pierwszy raz na morze! Pływałam po Zatoce Gdańskiej.. też Asia była. To Ona mnie w sumie namówiła. Naszym kapitanem był Wojtek, który był również jednym ze sterników na Mazurach na pierwszym obozie. Troszkę starszy, ale też równy gość. Bardzo Go lubiliśmy. A ja byłam pierwszym oficerem na naszym jachcie. Wojtek mi bardzo ufał, i praktycznie to ja robiłam za kapitana i większość czasu spędzałam za sterem. Moje urodziny.. najlepsze! Spędziłam na Zatoce, w Gdańskiej marinie..
Generalnie to te wakacje były cudowne, najlepsze 6 tygodni mojego życia..
Generalnie to utrzymuję kontakt ze wszystkimi na których mi zależy. Aaaa Mateusz obiecał, że niedługo będzie na skypie.. mam zamiar Go bajerować :D
Ale nie można mieć wszystkiego.. spędziłam 5 tygodni na żaglówce, co wiązało się z jedzeniem ze słoików i puszek.. więc mi trochę przybyło.. Mam więc nadzieję dziewczynki, że tak jak za pierwszym razem udało mi się z Wami wygrać, tak i teraz dam radę jeszcze raz. Wierzę, że będziecie dla mnie wielką motywacją i że ja będę mogła się odwdzięczyć tym samym.
A w przyszłym roku planuję żagle całe wakacje.. a że kończę szkołę to będą one mega długie.. co najmniej 8 tygodni na żaglach.. ale już mam plan, żeby odżywiać się trochę inaczej.. ale to bliżej wakacji ^^
A tak na koniec, moja załoga z Wandruska (przystojniaczek na środku to sam pan KWŻ <3 )