Ile miałam do nadrobienia, ale nie powiem, bardzo lubię czytać wasze wpisy, jakoś motywują i w ogóle naprawdę fajnie jest tak poczytać o kimś :)
Pisałyście o koleżankach. Każdy taką ma, moja przyjaciółka co prawda to chudzielec jest, ale mam i koleżankę od odchudzania. Bardzo ją lubię i w ogóle, ale czasem mam dość. Zaczęła się odchudzać półtorej miesiąca przede mną, dołączając do jakiś motylków O.o Potem dowiedziałam sie, że to dziewczyny, które chcą żyć jak anorektyczki, co mnie trochę przeraża. W każdym razie schudła dość dużo, ale bywały dni kiedy nic nie jadła. I nastały napady. Ale po tygodniu brała się w garść i znowu. potem ja zaczęłam się odchudzać i niby się wspieramy. Ale te wsparcie mnie męczy, bo wiem, że mnie okłamuje. Ostatnio wpadła do mnie i tak sobie gadamy, nawet o dietach. I mówimy co jadłyśmy, jak nam idzie i mi powiedziała, że jadła mniej niż rzeczywiście. Bo ja ją widziałam w mieście jak jadła co się dało, w ten sam dzień twierdziła, że jadła coś zupełnie innego. A ja byłam z nią szczera, nawet jak jadłam 700 kcal, co dla mnie było i chyba wciąż jest dużo, jej mówiłam, mówiłam jak miałam załamania i nie ćwiczyłam. A ona wciąż mnie okłamuje. Ale co tam, mam Was, a z dietą potrafię sobie sama poradzić jak na razie. Więc jesteście dla mnie ogromnym wsparciem. Jest jeszcze mama, co prawda mówi, że to karygodne co robię, ale jak z nią pogadam to wciąż jest ze mną. Pomaga mi w tym, bo wie, że jestem szczera (codziennie pokazuję zapiski co jadłam i ile wychodziło, nawet jeśli to było poniżej 500).
Dzisiaj cały dzień w górach byłam, tyle się nachodziłam, naspacerowałam, odpoczęłam, spędziłam cudowny dzień z mamą i w dodatku spaliłam mnóstwo kalorii. I zamiast zjeść więcej, bo wysiłek większy, to znowu nie potrafiłam. Bo zamiast 500coś, wyszło mi chyba 430 lub 450 ;/ I nie wiem, nie mam znowu na nic ochoty, nawet na żadne mleko. Ale jest postęp, dzisiaj w tych górach to co osoba loda miała jak zeszłam do centrum potem, tu gofr, to lód, a ja w ogóle nie miałam na niego ochoty, odpychało mnie :D I zamiast tego zjadłam ćwierć ogórka! ^^
Ale dość o mnie może, co wyście jeszzcze tu napisały...
Haniu, widzisz, ludzie już Ci mówią, że jesteś zgrabna, pozazdrościć! :) A zakupy raz na jakiś czas to dobra sprawa, poprawiają humor jak nic. 3 kg w miesiąc to naprawdę spokojnie możesz zrzucić :)
Dorotka, też mam kompleksy, patrzę w lustro i widzę okropnego grubasa ;/ Mimo, że wszyscy mówią, że już ładnie schudłam, że jestem zgrabna, ale dalej grubas jestem ;/ Dużo osób mi mówi, że ktoś się za mną obrócił, ale ja nie chcę wierzyć, mam strasznie niską samoocenę, co mnie dobija. Więc Cię rozumiem i nie wiem co mi pomoże wyjść z tych strasznych kompleksów.
I nie martw się dniem słabości! Weź się w garść i musisz żyć dalej, bo lepiej nadrobić i wrócić do punktu zero, niż się cofać. Ja raczej już mam problemy nie z chwilami słabości a w tym, żeby nie zjeść za mało. A ostatnio coraz gorzej jest. Bo gdybym była głodna i się katowała, ale tu nic, po prostu nie chcę. I mimo, że nie jem dużo, to wciąż mam wyrzuty sumienia ;( To już wszystko staje się chore.
Poza tym Dorotka, ja wiesz, że masz czasem chwile słabości, to najlepsze są sposoby: albo po prostu nie masz nic ciekawego w lodówce czy w półce ze smakołyków to nie masz co jeść, albo jak wiesz, że Cię dopadnie, to wyjdź się przejść, ale nigdy nie bierz ze sobą pieniędzy. Mnie pomaga ;)
Będę kończyć, ale jeszcze Ci Hania miłej imprezy i udanej życzę, dobrze się tam baw.
Powodzenia dziewczyny i miłego weekendu :*