- Dołączył: 2009-06-05
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 140
5 czerwca 2009, 21:18
Chcę założyc grupę wsparcia, ale nie taką, że na początku każdy się rzuci a potem zostanę sama.
Chciałabym miec koleżanki do wspólnej motywacji, nie chcę zawodów w zrzucaniu wagi - ale może jakieś małe przełamywanie się w cwiczeniach, i osiąganiu coraz to lepszych celów?
Jedyna nagroda - to będzie piękna wymarzona sylwetka.
Czy ktoś jest naprawdę chętny do wspólnej walki - może nie tyle co z kg (chociaż to też) co z wykształtowaniem pięknej figury?
8 lipca 2009, 11:10
Hania myślę ż eten twój obiad taki tłusty to nie był w każdym bądź razie na pewno smaczny:)
I ja również dziękuję:))
Atlasiak coś się wogóle nie odzywa:// Teraz jak ty juz praktycznie odchodzisz te forum zaniknie na dobra\://
- Dołączył: 2009-06-03
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 238
8 lipca 2009, 22:46
Przepraszam, ale tak mało czasu mam ostatnio, że rzadko mogę sobie pozwolić tu zajrzeć.
Dorota, nie wiem czy gratulowałam, ale świetnie Ci idzie, teraz się tylko poddać nie możesz!
Haniu, trzymam kciuki, bo naprawdę świetnie Ci poszło. Kurczę, az pozazdrościć, że ty już prawie doszłaś do celu, a przede mną jeszcze tyle pracy i wyrzeczeń. Ale nie narzekam, czego się nie robi dla ślicznej figury ^^
Dietkowanie idzie nieźle, jem dalej mało, ale częsciej. Non stop piję wodę i naprawdę i czuję się lepiej i szybciej padają centymetry. Bo ważenie dopiero w niedzielę. uch, zobaczymy co z tego będzie :)
- Dołączył: 2009-06-03
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 238
14 lipca 2009, 16:09
Już myślałam, że forum całkiem wymarło, akurat w momencie gdy mogę chociaż na chwilę codziennie wejść na komputer. Wcześniej nie miałam na tyle czasu.
Haniu, dobrze, że mimo niepowodzenia nie poddajesz się. Szczerze? To ja zapału już też nie mam, ja po prostu już się do diety przyzwyczaiłam i więcej zjeść nie potrafię ani tłusto. A poza tym nie wiem jak wy, ale ja chyba przez tę pogodę całkiem straciłam apetyt ;( I to źle, bo muszę w siebie chociaż trochę tego jedzenia wciskać co 3-4 godziny, chociażby żeby to kawa była. Bo tak gorąco jest, że nic się jeść nie chce. Mama się denerwuje, ja w sumie też, ta dieta strsznie mnie osłabiła. Łapię co możliwe, ostatnio wirus mnie jakiś chwycił jak się okazało i dostałam takiej wysypki z tego. Leczę, ale zobaczymy.
I okres mi się już spóźnia ponad dwa tygodnie ;/ Mama zwala oczywiście na odchudzanie, ale co najlepsze, że przyjaciółce która na diecie nie jest też się spóźnia tyle samo. A ja po prostu myślę, że jeszcze jestem w fazie dorastania i takie rzeczy są normalne.
Dzisiaj na śniadanie zjadłam jajko jedno. Przed południem kawa. A na obiad pokroiłam sobie pomidora i ogóra i tak zjadłam, bo na nic innego ochoty nie mam. Kolacja to mnie przeraża, pewnie zjem wasa z jakimś warzywem. A wcześniej nektarynę. Tak w sumie za niedługo.
Haniu, a ja mam pewność, że Ci się uda, trzy kilogramy to już naprawdę niewiele i trzymam kciuki, żebyś wypocząć pojechała i czuła się pięknie :)
Po prostu nie myśleć o jedzeniu, to wtedy nie dopada nas głód ^^ Ale zastanawiam się dlaczego? Źle wprowadziłaś stabilizację.
Bo ja szczerze najbardziej boję się stabilizacji, bo teraz to leci, bo dieta to nie jest najgorsze. Najgorsze to potem utrzymać wagę.
Ja chyba zrobię tak, że co tydzień będę zwiększać o 20-40 kcal (bo mam w zeszycie wszystko dokładnie rozpisane i notuję ilości dokładne, czas i co, wszystko, łącznie z ważeniem i obwodami) i dojdę do jakieś granicy. Będzie bezpiecznie, jak myślicie?
- Dołączył: 2009-06-05
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1322
15 lipca 2009, 23:44
Altasik , ja Cię podziwiam za te Twoje dokładne wyliczenia i zapisywanie. Mi to się nie chce juz co tydzień mierzyć siew i ważyć , ale póki co to się do tego jeszcze zmuszam :) Gorzej z robieniem zdjęć. Nie chce mi się tez smarowac kremami modelującymi... Wcześniej liczyłam kalorie , teraz mi się nie chce... Co do diety , to wszystko było dobrze , do momętu dzisiejszej kolacji... rodzice zrobili grila i niestety skusiłam się na kilka plasterków boczku , kaszankę i jedno piwo. Masakra... Wziełam tamletkę xennę ektra , może jutro uda mi się co nieco z siebie tego świństwa pozbyć... Planuję tez nie spać do 2 w nocy... po gril się skończył około 22.00... Mam straszne wyrzuty sumienia... heh...
Moja stabilizacja , praktycznie nie była perzemyślana... nie wiedziałam w ogóle jak powinna wyglądać...
Jedno wiem na pewno... moje obrzarstwo bierze się z stąd , że mam to wbite do głowy..., wiem to na pewno...
Myślę sobie... :kiedyts tak robiłam i sprawiało mi to przyjemność , więc , chcę się dobrze bawić , więc tez muszę jeść... tylko , że tym razem jest nie fajnie , ponieważ , wcale nie sprawia mi to przyjemności , więc siegam po następny kawałek , bo może tym razem się uda i lipa , zostają tylko wyżuty sumienia... Moja psyhika wpędza mnie w obłęd, kręcący się w okół jedzenia , to chore i nie fajne :/
Altasik , ja Cię rozumiem , w taki upał , rzeczywiście nie chce sie jeść... asle pamiętaj , musisz pić duzo płynów , żeby się nie odwodnić, ja niestety o tym zapominam. Woda wypłukuje toksyny , tłusze i inne takie z organizmu , jest bardzo potrzebna.
- Dołączył: 2009-06-03
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 238
16 lipca 2009, 12:11
Dzięki, Haniu. U mnie to taka dziwna sprawa, że ja już zapału nie mam. Ani specjalnie do ćwiczeń, dlatego ograniczam się do brzuszków 200 albo 100 dziennie, spacery, chodzenie, sprzątanie czy rower. Ale nic poza tym. Zaraz zresztą znowu znikam na rower pójść, bo pogoda fajna, a siedzieć cały dzień w domu to lipa. Ale w każdym razie mam brak zapału, a kalorie liczę jak głupia. To już paranoja. Widzę co ludzie jedzą i co robię oczywiście? Liczę ile to ma ;/ Sama też, ciągle sobie liczę. I to z dokładnością prawie co do grama jeśli mogę. To już dla mnie robi się chore.
Ostatnio zdarzyło mi się pare zupek chińskich, a one zatrzymują wodę w organiźmie, szkodzą i spowalniają metabolizm. Dlatego teraz ciągnę na warzywach i białkach. Dodaję przypraw na przyśpieszenie, jem dokładnie co 3,5 godziny, piję litry wody... Zobaczymy co będzie.
Najgorsze są właśnie wyrzuty sumienia, Haniu. Też je mam i czasem gdy sobie na coś pozwoliłam miałam ochotę płakać. Na szczęście ostatnio próc tych okropnych zupek nie zjadłam nic złego.
Ja właśnie też nie wiem i się strasznie jej boję ;( Mam tatę dietetyka, ale on mi powiedział, że nie pomoże, bo jak go nie chciałam słuchać od początku i jeść więcej, to teraz mam robić co chcę. Dlatego wymyśliłam z tym co tydzień o 20 kcal więcej. Ale ta stabilizacja wtedy będzie taka strasznie długa
Problemy z jedzeniem się biorą właśnie z głowy. Też tak mam. Po prostu kiedyś jadłam, bo lubiłam, bo się nudziłam, bo to fajne było, bo tak spędzałam czas... A teraz wiem, że mogę jeść i to lubić, ale trzeba to robić z umiarem i kiedy tego potrzebuję. Jak jestem głodna. Ale mimo, że jestem na diecie i nie jem już z nudów a z musu, to i tak gdzieś mi w głowie siedzi, że w szafce leżą czekoladki i czemu by ich nie zjeść? teraz to kwestia silnej woli i nie możemy się poddać ;)
Haniu, widzę, że ty też strasznie dużo myślisz o jedzeniu. ja mimo wszystko też.
Pamiętam o wodzie, piję jej blisko 2 litry dzinnie, jak czasem nie więcej. Plus zawsze jedną kawę rano, ponoć przyśpiesza przemianę materii
Powodzenia :)
- Dołączył: 2009-06-05
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1322
16 lipca 2009, 18:28
Czytałam gdzieś , że obsesyjne myślenie o jedzeniu , to choroba z której trzeba się leczyć. Co to za życie jeśli ciągle myśli się o jedzeniu? czy zjeść , czy nie zjeść. A jeśli się zje to wyrzuty sumienia, a jeśli się nie zje to myślenie , kiedy się będzie mogło zjeść.
Dowiedziałam się dziś, że jedziemy ze znajomymi w ten , albo w następny weekend nad jezioro , gdzie przenocujemy w namiotach jedna noc. Pierwsze co pomyślałam, to to , czy odważę się pokazać w kostiumie kąpielowym , druga myśl to kto jedzie , czy w razie czego będą osoby podobnej figury , albo grubsze ode mnie , żebym nie czuła się jako ta najgrubsza. a trzecia myśl , to co ja będę tam jeść i czy pozwolić sobie na alkohol , w końcu tam wszyscy będą pijani, a ja znowu jako ta drętwa? Masakra, zamiast cieszyć sie z mile spedzonego weekendu , ja szukam już powodów do zamartwiania się... Inna sprawa to to czy ten wyjazd bedzie już za 2 dni , czy za 9 dni. Bo jeśli za 9 dni to może zdąże nadrobić te straty które zrobiłam w ubiegłym tygodniu , a jeśli za 2 dni to pozostaje mi się cieszyć, że mam akurat @ i nie wejdę do wodu , chociaż mozna gdy się ob założy , wtedy wymówka odpada... heh.... Dziś zrobiłam sobie oczyszczanie organizmu, ale takie niezdrowe , co nigdy nie stosowałam i nie uważam za słuszne. Pije cały dzień tylko wodę, kiedyś 2 razy podchodziłam do takiego oczyszczania i wytrzymałam za pierwszym razem tylko 2 h , a za drugim około 5h. Dziś już wytrzymałam 10h i jestem pod wrażeiem , ale czuje sie strasznie , zwłaszcza że mam @ . Heh , masochistka ze mnie... i to bez rozumu... no ale pocieszam się , że nie ja tylko stosuje takie oczyszczanie i ludzie po tym nie umierają, a wręcz czytałam gdzieś że jednorazowe nie jest szkodliwe , a czasem polecane, ale czy to prawda?
Altasik nasze odchudzanie moze wpadło już w rutyne , nie jest czymś nowym i podniecającym , dlatego nam sie odechciało tak starać... Motywacja spadła. Dobrze chociaz , że jeszcze sie trzymamy jakoś. Ty jeszcze ćwiczysz te brzuszki , liczysz kalorie i jeździsz na roweże , to dużu plus , chociaz tak jak zauważyłaś , to liczenie kalori przeradza się w obsesje co jest na pewno nie przyjemne. Ja to zaqwsze wszystko robiłam na oko , tak orętacyjnie , wiec teraz też jem bez liczenia... Męczyło mnie to...
Dziękuję , tobie tez życzę powodzenia , zresztą , na pewno damy radę :)
16 lipca 2009, 18:50
Hania gratuluję Ci tego oczyszczanka ja robiłam sobie podobne w poniedziałek po weekendowym obżarstwie i wytrzymałam calutki dzień:) Czytałam że raz na jakiś czas można sobie na nie pozwolić tylko żeby nie trwało dłużej niż 3 dni: D
Ja w sumie dietkuję już od półtora miesiąca i moja motywacja spadła ogarnia mnie straszny leń nic mi się nie chce nie mówiąc o ćwiczeniach. Robię je w kratkę raz mogę cwiczyc i cwiczyc a raz nic mi się nie chce i nic nie robię oprócz a6w bo to akurat chcę ukończyć:D Mam nadzieję że się uda;p Dzisiaj zrobiłam akurat 23 dzień. Normalnie jakaś masakra 16 powtórzeń:// Zmęczenie daje po sobie poznać:)
A dzisiaj pozwoliłam sobie nawet na czekoladę ( nie cała) jakieś 2 paski o zgrozo:/
Ale się tym nie przejmuje człowiekowi też się coś raz na jakiś czas należy, a w dodatku lepiej ze zjadłam ja w dzień niż miałabym zjeść na noc. Ostatnio wogólę mam ochotę na słodycze to pewnie dlatego że @ się zbliża.
Jednak jestem dobrej myśli i mam nadzieję że motywacja powróci wraz ze skończeniem @@.
Uważam że chyba każdy ma takie załamanie podczas diety wiec się tym nie przejmuję zbytnio, chociaż wiadomo jak bym cały czas przestrzegała cały czas diety to szybciej mogłabym się cieszyć ładną figurą, ale na wszystko trzeba czasu po co rygorystycznie do wszystkiego podchodzić żeby za kilka miesięcy kilogramy powróciły???
Hania a ty się ciesz że gdzieś wyjedziesz i odpoczniesz kobieto nie szukaj sobie na zapas problemów,baw się dobrze na wyjeździe, odpoczynek Ci się przyda:D wyglądasz cudnie i twój brzuszek mi się podoba chciałabym mieć taki jak ty :D
JA się nawet i cieszę że nie liczę kalorii tego co zjem, kiedyś próbowałam liczyć ale jakoś mi nie wychodziło i dałam sobie spokój to chyba nie dla mnie ja ich nie umie liczyć. Może i dobrze bo cały czas miałabym wyrzuty:/
Nie powiem mam je czasami ale nie za często, wogóle przez tą dietę to jestem strasznie drażliwa nie mam humoru z wszystkimi się kłócę nic mi nie wychodzi, i myślę tylko o jedzeniu i się zastanawiam czy nie przytyję od tego czy powinnam zjśc to czy tamto, o zgroza muszę to zmienic:D
Ale się rozpisałam i to nie po składnie nie po ładzie ale jest:)
Dziewczyny życzę wam powodzenia, trzymam za was kciuki i wierzę że nam się uda pomimo wszystko:***
Jesteśmy silne:))
:**