Wiecie ja w zasadzie nie jestem na żadnej specjalnej diecie. Po prostu nie umiem wytrzymać jedząc same jajka albo jakieś tam inne rzeczy konkretnie takie, a nie inne o tej godzinie i tego dnia. Poza tym moją zmorą jest dojadanie wszystkiego po dzieciach no i oczywiście słodycze, nie umiem bez nich żyć. Dziewczyny na innym forum mi poradziły jedzenie co cztery godziny, no i się staram co 3, 4 i nawet w miarę, ale te czekoladki, snickersy i chipsy paprykowe... mam wrażenie, że czyhają na mnie za każdym rogiem. No i gdzieś od czwartku czy piątku nawet dobrze mi szło. Małe porcje i dużo zapychaczy w postaci wody i herbatek, (mięta, zielone, czerwone i jakieś tam jeszcze oczyszczające organizm). Cukier zamieniłam na słodzik, ale ogólnie staram się pić zimną wodę, taka super zimna jest dobra. Po całym domu mam porozstawiane kubki, przy komputerze, przy łóżku i przy telewizorze. Piję nie dlatego, że już mi się chce, tylko żeby zamulić żołądek. Nawet teraz co dwa zdania sięgam po łyk herbaty, akurat czarna ze słodzikiem. Tobie jasmina też polecam, bo gdzieś chyba pisałaś, że chyba za mało wody piłaś i może to faktycznie to, a poza tym też masz długie przerwy pomiędzy posiłkami, więc to Ci pomoże, ale zasada jest taka, że woda musi być super zimna, wtedy pobudza do działania i orzeźwia. A poza tym nic się nie martw myślę, że jak się postarasz to dasz radę do sylwestra też mieć 7 na przodzie. Gosiuniaaa mówisz, że ta owsianka taka rewelacja na chudnięcie? Jak Ci zbrzydła to może zamieniaj ją czasem z jogurtem dietetycznym z jakimiś ziarenkami.
Jak w zasadzie się odchudzacie? Może jak byśmy opisały dokładnie nasze diety i pisały codziennie co jadłyśmy, było by nam ciężej sięgnąć po coś niedozwolonego? Bo ja np wczoraj byłam wielka. Około 11 jadłam szklankę jogurtu z ziarenkami, ( wstałyśmy z dziewczynami późno, no i zanim doszłyśmy do śniadania...) potem około 16, jadłam jeden filet w panierce i sałatkę ze świeżych warzyw. A około 19 kanapkę chleba ciemnego ze słonecznikiem, pasztetem i ogórkiem konserwowym. Potem uśpiłam dzieci i postanowiłam, ponieważ jestem teraz sama, obejrzeć jakiś film i popedałować od niechcenia na orbi. A trzeba było iść spać
. Dopadł mnie wtedy głód pralinek, które mama i teściowa przysłały dla dzieciaków, a najgorzej spróbować. Odczekałam do 23 (zachowałam przerwę) i przytuliłam 8szt. Ale wciąż pedałując na orbim
. To tak oczywiście dla usprawiedliwienia, albo żeby może chociaż na zero wyjść. No masakra jakaś. Mój dzisiejszy dzień to szklanka jogurtu z ziarenkami o 9. Kanapka ciemnego ze słonecznikiem, z pasztetem i ogórkiem kiszonym, o 15 cztery mandarynki, a na kolację za godzinę gdzieś idę coś wymyślić. Dlatego całusy dla Was i napiszcie co myślicie o pomyśle na spowiedź z jedzenia? Aha no i oczywiście wypiłam dzisiaj już chyba z 4l wody.