Mam zaledwie 27 lat i bardzo dużo kilogramów do zrzucenia. Nawet mężowi nie przyznałam się ile tak naprawdę ważę,żałosne wiem.. Chciałabym być znowu szczupła i cieszyć się życiem,a tak jestem,sfrustrowaną,nie zadowoloną z życia kobietą. Chciałabym być lepszą mamą dla moich dzieci bo wiem ,że na to zasługują. Chciałabym być lepszą żoną dla mojego męża a tak na nic nie mam ochoty. Chciałabym,podobno chcieć to móc więc jeszcze raz spróbuję schudnąć.
Sedna87 kochana tylko ,że ja wiem,że jak jest się szczuplejszym to człowiek odbiera inaczej świat i ten cały świat który nas otacza również inaczej jest nastawiony do ludzi szczupłych..
mając 17 lat ważyłam 80kg i udało mi się schudnąć do 60kg,wtedy wszystko wyglądało inaczej,nikt z Ciebie nie drwi,nikt Cię nie poniża tylko dlatego,że ma się więcej kg niż przeciętny człowiek,kiedy schudłam to były najpiękniejsze lata mojego życia za którymi bardzo tęsknię,wiem użalam się nad sobą zdaję sobie z tego sprawę i też mnie to denerwuje,że tylko gadam a nic z tym nie robię.
Edytowany przez dietomania 3 października 2011, 16:34
> pierwszy raz wypowiadam się na forum vitalii i > liczyłam raczej na zrozumienie i jakieś minimalne > wsparcie ludzi którzy mają podobny problem z > wagą,a raczej dużą nadwagą,tylko tyle.. ale ja doskonale Cię rozumiem, bo 20kg temu też tak myślałam. schudnę, będzie super, wszystko mi się w życiu ułoży, będę lepszym człowiekiem. a to nieprawda. to, jacy jesteśmy zależy od nas, a nie od tego, ile ważymy. szukasz kogoś, kto pogładzi po główce i powie 'oj biedna Ty'? my wszyscy tutaj w jakiś sposób dążymy do naszego ideału i przed każdym jest jakaś droga. dla jednych dłuższa, dla innych krótsza. ot, życie, nic więcej. grubi ludzie często zasłaniają się swoją wagą i zamiast robić coś ze sobą teraz, mając dodatkowe kilogramy to odkładają to 'na potem'. stąd tyle nieszczęśliwych, marudzących, niezadbanych grubasów. musisz uwierzyć w to, ze nawet gruby człowiek jest wartościowy i może być szczęśliwy, i zaczać walczyć o swoje szczęście już teraz, a nie za 30kg...
Jak dla mnie to teraz sama się dołujesz. Naprawdę nie masz żadnych ludzi, dla których jesteś taka sama, niezależnie od wagi? Którzy cenią Cię za charakter, za to że jesteś zabawna, że jesteś pomocna, rozumiesz ich? Rodzina, przyjaciele, mąż, dzieci? Ktokolwiek? Dla "wielkiego świata" i tak zawsze będzie coś z Tobą nie tak, a to z wyglądem, a to z zachowaniem, a to z upodobaniami. Nie żyjesz dla całego świata - żyjesz dla siebie i dla bliskich. Człowiek odbiera świat tak, jak chce; tak jak mu pozwala jego psychika. Gdyby było tak jak piszesz, nie byłoby szczęśliwych grubych ludzi, a są, mój kumpel, który miał monstrualną otyłość, ale był duszą towarzystwa, grał w zespole, miał powodzenie u dziewczyn, zawsze uśmiechnięty i z wianuszkiem znajomych. Schudł prawie 50 kg ze względów zdrowotnych - nic się w nim nie zmieniło, jest taki sam jak wcześniej. Ja jako dorosła kobieta z wagą ponad 80 kilo czuję się lepiej niż jako nastolatka ważąca 70 - bo zupełnie inaczej patrzę na siebie i innych, mam inne priorytety. To jest tylko i wyłącznie Twoja samoocena, Twoja psychika, zapewniam, że komórki tłuszczowe nie wydzielają żadnych dołujących substancji zalewających mózg - Ty sama to robisz, utrudniając sobie jednocześnie odchudzanie.
Tak, powinnaś schudnąć - bierz się więc za szukanie dobrej racjonalnej (!) diety, pomyśl jaki ruch sprawia Ci przyjemność, kiedy możesz poświęcić na niego czas... I działaj! I nie traktuj się przy tym jak człowieka drugiej kategorii, bo jest gruby - tylko jak fajną osobe, która dla zdrowia i samopoczucia zaczyna dbać o ciało.
co wy pier***licie.że jak schudnie,to wcale nie będzie lepiej?tak mogę wnioskować Waszą pokrętną logikę.Takie głupie gadanie,że mimo że schudnie to dalej będzie źle.Nie znam nikogo,kto by narzekał na to że schudł.A tu się wywleka jakieś drugie dno.właśnie że będzie lepiej,bo będzie chudsza.
> mając 17 lat ważyłam 80kg i udało mi się schudnąć > do 60kg,wtedy wszystko wyglądało inaczej,nikt z > Ciebie nie drwi,nikt Cię nie poniża tylko > dlatego,że ma się więcej kg niż przeciętny > człowiek
A uważasz, że jak jesteś gruba, to ludzie mają prawo z Ciebie drwić, poniżać Cię? I pozwalasz na to? Kobieto, nie daj się! Możesz być nawet szersza niż wyższa, ale nikt nie ma prawa Cię poniżać, nawet rodzina (bo wiem, ze np. teściowa, rodzeństwo potrafi przygadać). Najpierw w to uwierz, a potem zastanów się, co odpowiedzieć takiej osobie, żeby poszło jej w pięty. Pamiętaj - Ty możesz schudnąć, a osoba która Ci docina, jest widać złośliwa, tępa i chamska, a to już niestety charakter, z nim sobie nie poradzi ani dietą, ani skalpelem :P więc od razu możesz czuć się lepsza od docinających. Swoją drogą masz 27 lat - ktoś z Ciebie drwi? Może po prostu zmień otoczenie? Zawsze trafi się jakiś obcy pajac, który głupio skomentuje, bo nie umie inaczej żyć, ale jeśli masz w najbliższym otoczeniu takich ludzi, to zastanów się, czy chcesz utrzymywac z nimi kontakt. Ostatnie docinki od znajomych pamiętam z wieku 15-16 lat. Pod koniec liceum, na studiach nikt się z nikogo nie naśmiewał, ludzie wydorośleli albo po prostu mają inne zajęcia. Jak obracasz się w towarzystwie po 20-tce, które ma ubaw ze złośliwego nabijania się z czyjejś wagi to zrób sobie przysługę i na początek poszukaj nowych znajomych - na poziomie.
> co wy pier***licie.że jak schudnie,to wcale nie > będzie lepiej?tak mogę wnioskować Waszą pokrętną > logikę.Takie głupie gadanie,że mimo że schudnie to > dalej będzie źle.Nie znam nikogo,kto by narzekał > na to że schudł.A tu się wywleka jakieś drugie > dno.właśnie że będzie lepiej,bo będzie chudsza.
Będzie chudsza, ale niekoniecznie będzie miała wysoką samoocenę. Mało tu lasek, które ważą po 55 kilo i mają kompleksy, problemy...? Cały czas piszę, że powinna wziąć się za siebie fizycznie ORAZ jednocześnie popracować na swoją samooceną, psychiką, bo ona nie powinna byc do tego stopnia zależna od wagi, i dopóki jest, marne szanse na trwały sukces. Teraz pozwala ludziom nabijać się ze swojej wagi - potem co, jak zaczną się nabijac z nosa czy włosów, to zacznie zbierać na operację?
I zacznij od zmiany avatara - na motywujący. Wielkie bukwy JESTEM GRUBA podcinają skrzydła, przypominają Ci cały czas o Twojej wadze jakby kończył się na niej świat, dołują. Wstaw sobie "byłam szczupła, więc postaram się i będę taka znowu" - od razu lepiej myśleć w ten sposób. Albo chociaż jakiś neutralny, z czymś co lubisz i nie ma nic wspólnego z dietą. Powoli zmień nastawienie i jak to zrobisz i wprowadzisz odchudzanie w czyn, to pójdzie Ci jak z płatka!
słuchaj, może to banalnie zabrzmi ale zacznij od cięcia swojej dotychczasowej porcji każdego posiłku. Nie odczujesz tego za bardzo, a dzięki temu zobaczysz po pewnym czasie efekty i zwyczajnie Cię to zmobilizuje do zmiany żywienia :) 30kg temu tak właśnie zaczęłam- pomogło. Nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, co z tego? Nic się nie zmieni- nie boli, a możesz zyskać. Jeśli jesz słodycze- jedz je nadal ale trochę mniej, fast foody również. Dziwne? Możliwe ale takim osobą jak Ty, kiedyś ja, czyli początkującym pomaga przy starcie. Gwarantuje, że jeśli choć ODROBINKĘ się postarasz kg polecą. Do tego częste spacery, ruch. A później jeśli już osiągniesz mały sukces i poczujesz, że to TEN czas możesz zrezygnować- nie na zawsze - z słodkości i mega tłustych potraw :) Ja nie wierzyłam w siebie totalnie 'i tak się nie uda ale co mi tam... spróbuję PO RAZ KOLEJNY'. Ku mojemu zdziwieniu udało się :)
Siupka,synka urodziłam w maju tego roku więc też mam małego mężczyznę w domku,moja psychika teraz podupada fakt,mało czasu dla siebie,życie ciągle w biegu na nic brak czasu,dres,znoszony t-shirt ot cała ja na co dzień,słowa męża"kocham Cię taka jaka jesteś" ale on mnie nie rozumie i mojego problemu :/ ja chcę znowu poczuć się atrakcyjną no i przede wszystkim zdrowszą osobą.