- Dołączył: 2011-05-23
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 1198
15 czerwca 2011, 12:42
słuchajcie dziewczynki!!
58 do końca lipca!! Kto ze mną i z jakim pomysłem na dietę?:)
JA mam 1200- 1300 kcal plus rower!!!
Potrzebujemy wsparcia!!!
- Dołączył: 2011-05-06
- Miasto: Honolulu
- Liczba postów: 724
7 lipca 2011, 11:18
ech, dziękuję ;) ;*
staram się, wcinam nektarynki ;]
słodycze były w ostatnim czasie, i to duużo ;/
już się ogarniam! zważę się w pn.i zobaczymy.
7 lipca 2011, 12:42
nie martw się mi też waga przy @ może skoczyć o 2kg w górę, nie ma co się załamywać, dasz radę :*
- Dołączył: 2011-05-03
- Miasto: Japonia
- Liczba postów: 727
7 lipca 2011, 13:24
PRACA A DIETA- to jest problem.. Pracuję w pensjonacie, po 12h w trybie: dniówka, nocka, 2 dni wolne. Dzień, w którym od rana do wieczora pracuję pod względem diety przbiega idealnie. Nie ma na co narzekać. Po pracy mam ochotę nawet na ćwiczenia albo spacer. Gorzej z nocką. Do tej 19:00- wtedy zaczynam nocną zmianę- idzie OK. Dopiero w środku nocy (24h-4h) mnie napada. Tym bardziej, że w pracy mam dostęp do jedzenia (chcąc nie chcąc, bo muszę pomóc w przygotowaniu śniadań, zanim przyjdzie kucharka). Magazynek pełen ciastek, ciasteczek, dżemów, nutelli, orzeszków, jogurtów. Nad ranem zawsze świeże peczywo: bułeczki, rogaliczki.. Lodówka pełna soków. I najzwyczajniej rzucam się na żarcie, mimo że nie jestem głodna. Ale to nie są 2,3 ciastka. To jest znacznie więcej.. Znacznie, znacznie więcej.. Nie mam szczególnych zahamowan, bo szefowa pozwoliła pracownikom się częstować. Nie boję się, więc, że ktoś zobaczy mnie jedzącą (na kamerach). W nocy jestem tam sama, żadnych innych pracowników- nie mam się więc kogo wstydzić. Najgorsze jest to, że następnego dnia, jak już wyśpię się po pracy, wstaję i jem dalej, myśląc- "już i tak zmarnowałaś ten dzień. Od jutra. Obiecuję". Czasem od zażartej nocki zaczyna się tydzień obżarstwa, nie mogę się zatrzymać! Teraz nie są to może typowe kompulsy, chociaż takowe też się kiedyś zdarzały, to mimo wszystko dostarczam sobie za dużo kalorii! Czasem aż mam brzuch wypchany jak balon, głowa mnie boli od żołądka, niedobrze mi. Czuję się okropnie, ale wciskam w siebie kolejne ciastko. Dziś jestem w takim stanie, bo wczoraj miałam nockę. Co mam robić? Jak sobie z tym poradzić? Jestem załamana :( Wiem, że to żałosne, ale licze, że któraś mi coś podpowie :(
7 lipca 2011, 18:57
Gucio zero paniki:) zgadzam się z Hachiko, że waga podczas okresu nawet do 2 kg wzrasta (niektórym jeszcze więcej!!!) i to jest udowodnione. Mi te 2 kg zawsze przebywa raz w miesiącu;) ale wracam do swojej wagi po kilku dniach. Ja też mam apetyt na słodkie i ciężko nad tym zapanować i również radzę troszkę pofolgować, tzn. jakieś ciasteczko, mały batonik ale nie cały naraz tylko podziel go sobie na kilka cześci, w ten sposób unikniesz napchania się kosmiczną ilością słodyczy;) jak widze na Twoim pasku do nieźle sobie radzisz więc głowa do góry:*
Mrs. Kobe - ja czasami mam podobne myślenie, tzn. skoro zjadłam już trochę słodkiego w ciągu dnia więc dzień ten i tak jest przegrany, dlatego mogę się opychać do jego końca a nawet sobie przedłużyć do następnego dnia;p bardzo złe myślenie... teraz staram się mówić sobie STOP!!! zamiast brnąć w obżarstwo lepiej jak najszybciej spalić to co się już zjadło, a więc spacer, rowerek, siatkówka, itp.
Jeśli chodzi o Twoja pracę, myslę, że masz swietną okazję aby ćwiczyć swoją wytrwałość:) patrząc na te smakołyki staraj sobie wyobrazić z czego one są zrobione, a więc z białego cukru (cukier przecież jest fuj, nie potrafiłabym zjeść łyżeczki cukru nawet jeśli by mi się coś słodkiego chciało), kakao (przecież to okropnie gorzki proszek, tez fuj), białej mąki (tu nie trzeba mówić), jajek (takie surowe, lejące się jajka bleee.....), mnóstwo chemii, konserwantów i innych świństw. Nie lepiej wziąć takiego pachnącego banana, jabłuszko, brzoskwinkę, czy jakieś witaminowe warzywko???? albo może jakieś musli, rodzynki, orzechy, suszone owoce? za każdym razem jak patrzysz na te pyszności, pomyśl z czego są zrobione;) powodzenia!!!!
- Dołączył: 2011-05-03
- Miasto: Japonia
- Liczba postów: 727
7 lipca 2011, 19:16
balerina87- dzięki bardzo :) może faktycznie postaram się jakoś sobie wmówić, że te wszystkie pyszności to ZUO! xD Cukier, mąka.. itp. Ale z moją silną wolą jest kiepsko. W ogóle nie znoszę nocek! Szkoda, że nie mogę mieć tylko dniówek.. Kiedyś miałam tak, że jak zdarzyła mi się jakaś wpadka- nawet całodniowa- to następnego dnia znów rygor i tak przez tydzień, a nawet więcej. A teraz jest po prostu tragicznie: 2 dni diety, 4 dni żarcia, 1 dzień diety, 3 dni żarcia, 4 dni diety, 2 dni żarcia.. I takie błędne koło! Niestety przewaga dni z żarciem :(
7 lipca 2011, 20:40
wiecie com... ja to na pewno do końca lipca nie dam rady osiągnąć tych 58kg, zostało właściwie 3 tyg. to tak myslę, że góra 3 kilo uda się zrzucić:) tak będzie najzdrowiej. Mam tylko nadzieję, że się uda. Ostatnio jem mnóstwo warzyw i czuje, że mam na nie ochotę. Najbardziej smakują mi z parowaru. Tylko wiem, że nie jestem jeszcze przyzwyczajona do takiej ilosci błonnika bo brzuszek troszkę wzdęty ale wkrótce organizm powinien sie przestawic:)
- Dołączył: 2011-05-23
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 1198
7 lipca 2011, 20:45
no ja tez mysle, ze 59... ale jak to osiagne to i tak bede mega szczesliwa!!:)
8 lipca 2011, 08:56
balerinka - ale żeś to fajnie napisała z tym jedzeniem ;D już chyba nie tknę nigdy słodyczy ;D
Ja to też powoli zaczynam się zastanawiać czy mi się uda, waga coraz wolniej spada, zdarzają się dwu-trzydniowe postoje jak np teraz, chociaż dużo czasu jeszcze zostało to mam wątpliwości ;p Teraz waga waha mi się +/- 1 kg i nie wiem dlaczego tak ;D trzy razy sie ważyłam i trzy razy inna waga :D
- Dołączył: 2011-05-23
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 1198
8 lipca 2011, 09:17
hachiko- ja mam bardzo podobnie:) waga mi stanęła:((( muszę coś zrobić by ruszyła... chciałabym chociaż 59. ale Ty masz mniej do zrzucenia... :) na pewno Ci się uda!
8 lipca 2011, 12:31
oj kochane mi też ta waga stoi w miejscu ale dobrze, że nie rośnie;p chociaż patrząc na moje nogi, pupę i boczki to wydaje mi się, że jakby mi trochę przybyło tłuszczyku
no ale z czego niby???? jem zdrowiej niż przedtem a tu taka niemiła niespodziewanka... na weekend na szczęście zplanowane więcej ruchu to może ciało się trochę zbije;) szkoda, że nie możemy się wszystkie razem spotkać i pograć np. w siatkówkę albo wybrać się na rajd rowerowy, bo u mnie w rodzinie to wszyscy są anty-sportowcami;) dlatego zostaje mi nic innego jak odbijać piłkę ze sobą samą;p
zważę się dopiero po weekendzie.