- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
27 maja 2021, 11:32
ZAPRASZAM SERDECZNIE WSZYSTKICH DO 102 EDYCJI NASZEJ ZDROWEJ RYWALIZACJI PUNKTOWEJ 🙂
Czas trwania: 4 tygodnie
31 maja 2021r. (poniedziałek) – 27 czerwca 2021r. (niedziela)
ZAPISY ZAMKNIĘTE
Na czym polega akcja? Na wspólnej walce z kilogramami!
Jeżeli chcesz pozbyć się nadprogramowych kilogramów i prowadzić zdrowy tryb życia, to miejsce jest dla Ciebie.
Co z tego masz? Uczestnicy poprzednich edycji ZRP mogą potwierdzić, że dzięki tej niewinnej rywalizacji zyskasz motywację, wsparcie w grupie, miejsce do wygadania się na każdy temat i oczywiście nowych znajomych.
Wszyscy dążymy do tego samego: zbudowania w sobie zdrowych nawyków żywieniowych łącząc je z ćwiczeniami!
UWAGA: NIE PISZEMY W TEMACIE DO CZASU ROZPOCZĘCIA EDYCJI. PROBLEMY Z WKLEJENIEM TABELKI SĄ WYJAŚNIONE PONIŻEJ.
W RAZIE POTRZEBY PISZCIE NA PRIV.
Edytowany przez Karolka_83 31 maja 2021, 12:05
17 czerwca 2021, 09:18
cherry- nie ma efektów, bo raz się pilnujesz a raz nie :) Odchudzanie to długotrwały proces. Sama wiem po sobie, że dopiero jak organizm wejdzie w rytm to przyjdą efekty. Nadzieja jest zawsze, uda Ci się, musisz tylko uwierzyć w siebie i siebie polubić :) Chipsy to syf i da radę bez nich żyć. Następnym razem jak będziesz chciała sięgnąć po coś niezdrowego zadaj sobie pytanie- wolisz zjeść chipsy czy mieć ładną figurę. Można iść też w bardziej radykalne metody- stań w bieliźnie przed lustrem z paczką chipsów w ręku i zapytaj siebie, cvzy warto :) Czy te smażone ziemniaki/ batonik/ kawałek ciasta jest ważniejszą potrzebą niż potrzeba bycia szczuplejszym/ zdrowszym :) Ja mialam ogromny problem z jedzeniem, więc doskonale Cię rozumiem, ale dopóki sama nie przetłumaczysz tego sobie w głowie, to niestety, nic nie zmienisz :) Dasz radę! :)
U mnie intensywny czas, rodzice kupili dom i trwa przeprowadzka nie dość, że rodziców to jeszcze dziadków, bo dom ma dwa niezależne mieszkania. W tym tygodniu zaliczyłam na razie tylko jeden trening na siłowni, reszta aktywności to noszenie kartonów itp. Dziś czeka mnie skręcanie mebli, ale może uda mi się wieczorem pojsc na silke albo chociaż do lasu pobiegać. Na szczęście waga jest łaskawa i ładnie spada, liczę na to, że w tym tygodniu pokonam kolejną granicę 😁
17 czerwca 2021, 10:36
cherry, jak ja Cię rozumiem... u mnie okresy motywacji i braku motywacji są ściśle związane z fazą cyklu - na początku mogę góry przenosić, ignorować słodycze nawet wtedy, gdy ktoś podtyka mi je pod nos, trzymać dietę, liczyć kalorie, ćwiczyć itd. Po prostu mnie nosi. A w drugiej fazie cyklu zaliczam opad wszystkiego - nie chce się trzymać diety, wymyślać fit obiadków, krążę po domu w poszukiwaniu słodyczy i jak ich nie znajdę, to np. jestem w stanie opychać się masłem orzechowym i miodem prosto ze słoika. Teraz akurat jestem na takim etapie - staram się trzymać w ryzach, ale np. o ćwiczeniach już nie ma mowy, bo jak już wieczorem ogarnę się z domem i dzieciakami to zasypiam w sekundę tam, gdzie usiądę (a w ciągu dnia wcale nie jest lepiej, ale są rzeczy, które trzeba ogarnąć). Jedynie wczoraj udało mi się zmusić do szybkiego, wieczornego spacerku ok. 23 i faktycznie poczułam się (nieco) lepiej - przez chwilę:P
A takie fazowe okresy mobilizacji i braku mobilizacji są najgorsze, bo organizm szaleje. Jak się najesz to odkłada ile może, bo boi się, że później znowu będzie musiał wydatkować więcej, niż przyswoi. Jakakolwiek nieregularność jest zgubna, szczególnie przy różnych schorzeniach metabolicznych.
17 czerwca 2021, 10:38
Balonkaa - wbrew pozorom, chociaż nasz mózg tego nie rejestruje, to takie noszenie kartonów, mebli, skręcanie, to też niezły wycisk. Do tego zazwyczaj w takim czasie człowiek zapomina coś zjeść i suma summarum na końcu może się okazać, że właśnie jakaś fajna ilość kilogramów spadła ;) My jak się przeprowadzaliśmy, pakowałam, sprzątałam itp to spadłam do 59 kg, gdzie właściwie od 10 lat najmniej miałam 60,5 i za chiny ludowe nie chciało spaść niżej. Także możesz się zdziwić :D
Cherry - u mnie się sprawdza zasada "co z oczu to z serca" :D Nie kupuję, nie mam, nie korci a jak korci to nie chce mi się jechać do sklepu specjalnie i w końcu chcica mija. Na czarna godzinę mam kisiel w szafce - mało kalorii a zasłodzi. Po jakimś czasie niejedzenia słodyczy/czipsów już się nie ma napadów. Ja im więcej jem słodkiego, tym więcej bym jeszcze zjadła. To jak narkotyk. Trza się odciąć i po 2ch tygodniach mniej więcej już się organizm nawet jakoś specjalnie nie domaga a wtedy docenia się ten kawałek ciasta, który wpadnie od czasu do czasu i jakby lepiej smakuje 🤪
Uzależniona - fakt, najgorsze są te fale. Nawet miałam przykład ostatnio co opisywałam. Spadało przez miesiąc jak szalone a potem wesele, żarcie, alkohol i niby tylko jeden dzień, ale już widzę zmianę w organizmie. Już nie chce wejść na te fajne tory, choć dietka trzymana pięknie. Ale u mnie to wina insulinooporności. Ona jest beznadziejna jeśli chodzi własnie o takie przerwy w diecie i jedzenie rzeczy niewskazanych. Długo to potem wraca "do siebie". Bo to już jest cały cykl róznych przemian chemicznych/hormonalnych i ch.. wiec co jeszcze w organizmie. To mnie najbardziej frustruje właśnie. Że jeden czy dwa dni potrafią Ci spierniczyć to co osiągnęłaś w miesiąc czy dwa. Takie sytuacje tez zauważam po jakichś własnie weekendowych spotkaniach ze znajomymi gdzie popijamy jedno czy dwa piwka i do tego jakieś przekąski. I to nie jest wiecie, zjedzone nagle 10 000 kalorii tylko jakieś drobiazgi, ale z wysokim IG, gówniane. IO tego nie lubi. Ani alkoholu ani węgli prostych (tyczy się to też białych bułek - po tym też organizm mi szaleje). I ta wizja, że w sumie już muszę się pilnować zawsze i wszędzie bez dnia resetu jest trochę dobijająca jakby nie patrzeć. I nie mówię o powrocie do jakichś złych nawyków, tylko o takim przeciętnym jedzeniu jak je większość ludzi, że tu czasem się napijesz browara z kumpelą a tu sobie na imprezie zjesz 2 kawałki ciasta, czy poczęstujesz się kilkoma czipsami/paluszkami. U zdrowej osoby będzie chwilowy wzrost wagi a potem wróci do normy a u mnie jest wzrost wagi i to nie chwilowy a potem organizm nie chce zaskoczyć i musi trochę czasu minąć, podczas którego efekty są prawie żadne. Łatwo odpuścić - co niestety mi się czasem zdarza. No jestem tylko człowiekiem w końcu :)
Edytowany przez Karolka_83 17 czerwca 2021, 10:49
17 czerwca 2021, 11:54
19 czerwca 2021, 15:06
Hej dziewczyny
Przepraszam, że nie uzupełniałam tabelek w ostatnim czasie, ale tak mnie choróbsko rozłożyło, że ledwo zylam. ( chyba drugi raz w życiu na L4 byłam) Ja i 2 małych też chorych dzieci w domu to już za dużo żeby dołożyć ćwiczenia i dietę, chociaż waga nawet coś spadła. Ale już jest ok dzieci wracają do swoich placówek od poniedziałku więc powinnam się wrócić do gry i gonić Was :)
Edytowany przez thefinger 19 czerwca 2021, 17:00
21 czerwca 2021, 09:07
Jak tam dziewczyny trzeci tydzień minął? U mnie wzrost niestety :P Tym razem moja świadoma wina, więc nie mogę mieć do nikogo pretensji ;) Mieliśmy 2 imprezy urodzinowe w piątek i sobotę plus w niedzielę dojadanie tego co zostało, więc nie ukrywam, że trochę ciasta i słodyczy wpadło :P Nadrobiłam to co zrzuciłam tydzień temu czyli 0,4 kg, ale w sumie chyba nawet spodziewałam się podświadomie, że będzie więcej, więc można powiedzieć, że choć się spodziewałam wzrostu, to był on niespodziewanie mniejszy niż sądziłam :) Chyba dlatego że było tak mega gorąco, to nie jadłam normalnego jedzenia za wiele, więc możliwe, że kalorycznie aż tak nie popłynęłam mimo sporej dawki cukru ;)
Edytowany przez Karolka_83 21 czerwca 2021, 09:08
21 czerwca 2021, 09:28
Ja się dzisiaj zapomniałam zważyć:P przypomniałam sobie pod koniec śniadania. Zwaze się jutro, ale cudów nie oczekuję, bo tydzień był średni - upały mnie wykańczają. Plus jest taki, że nie chce się jeść i dużo się pije, ale z ćwiczeń wpadły mi tylko drobne prace kwiatkowo-ogrodowe i gonienie dzieci:P
21 czerwca 2021, 10:14
Ja się zwazyłam kontrolnie w sobotę i był spadek 1,5 kg :D Waga na tą edycje osiągnięta. W sobotę bylismy u znajomych na meczu i wypilam ze 3 piwka 0 procent, jakies lechy smakowe wiec tona cukru, a wczoraj na imieninach u ciotki wszamałam dwa kawałki ciasta więc waga pewnie poszła w górę. Zresztą czuje, że w bebechach jeszcze sporo zalega, więc zobaczymy co jutro waga pokaże :D
21 czerwca 2021, 13:15
Wow Balonka, no to super :) 1,5 kg! Szacun!
Właśnie te upały takie złudne - w sensie, że z jednej strony mniej się je, bo gorąco a z drugiej waga potrafi spłatać psikusa, bo jednak mimo wszystko więcej chyba wody się gromadzi. Tzn przynajmniej ja tak mam z tego co zauwazyłam. Często w upały jest te do 1,5 kg więcej a jak się tylko chłodniej robi to zaraz spada. I wtedy jest miła niespodzianka na wadze :) Ale w sumie sama świadomośc tego sprawia, że nie przejmuję się aż tak bardzo samymi cyferkami jak za oknem 36 stopni, bo wiem że w dużej mierze ma to związek z gromadzeniem wody. Choć oczywiście nie tym razem - teraz to ewidentnie obżarstwo imprezowe ;) No i też w sumie ja w te upały jednak dużo mniej sie ruszam. Najchętniej bym nie wstawała. Każdy ruch to od razu pot na twarzy :D Ale to tylko w weekend można sobie tak pozwolić ;)
Edytowany przez Karolka_83 21 czerwca 2021, 13:16
21 czerwca 2021, 15:51
U mnie wzrost... powrót do wagi wyjściowej (chyba, bo w piątek było 66, dzisiaj 67 a w czwartek 68,6kg!!!) Moja wina, odpuściłam poprzedni tydzień, spięłam się w weekend i wracam na dobre tory. Mam wrażenie, że przy tych upałach składam się głównie z wody, bo puchnę jak wieloryb na mieliźnie :/ kolejny tydzień będzie lepszy. Ale powiem Wam, że trening przy takim upale to jest lepszy niż sauna :) mimo gorszych dni cisnę Wyzwanie LATO, pot leje się strumieniami a ciuchy po treningu wyglądają jak wyjęte z pralki bez wirowania. Trzymam za Nas kciuki i powodzenia w ostatnim tygodniu. Czekam już na nowe wyzwanie :)