4 maja 2011, 10:28
ZAPRASZAM wszystkie chętne DO DIETKOWANIA I WSPOMAGANIA SIĘ
- Dołączył: 2011-05-11
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 5264
19 września 2011, 12:09
Wiele rzeczy pamiętam jak smakowały, ni to co teraz: pomidory, ogórki, jabłka, chlebek - aż wszystko pachniało nieziemsko. Teraz sztuczne, plastikowe :(
![]()
Jak pójdę na emeryturę to sama sobie zacznę uprawiać, chociaż małe conieco P:))
19 września 2011, 12:18
Miruś...mam ogródek i pewnie...to ma inny smak niż takie kupne. Ale powiem Ci...że mamy zepsute kubki smakowe...i już tak nie odczuwamy.Wcinamy masę chemii ulepszaczy polepszaczy i wszelkich E....
Widzisz....psom tropiącym, takim gdzie węch potrzebny...gotuje się kaszę bez soli i na surowych kościach,nie mogę być wędzone. Wszytko to zabija węch , Albo jest odpowiednia karma.
19 września 2011, 12:19
ja jeszcze dzieci nie mam... ale w wieku lat 10 też mi ciężko było
zrozumieć dlaczego ja jadę na wakację do babci, kiedy wszyscy jeżdżą nad
morze czy zagranicę... dziś jak sobie pomyślę, jak moja mama musiała
kombinować, żeby na wszystko starczyło...szok. Do dziś grzybowa mi się
kojarzy z najgorszym okresem u nas w domu, gdy tato zamknął firmę...
ziemniaki mieliśmy własne, grzyby mama nazbierała... więc grzybowa
była... bardzo często :) Dostałam potem jakoś kasę od dziadka na lalkę..
i poszłam oddać mamie na zakupy. Że ma powiedzieć dziadkowi że kupiłam
lalkę ale się zepsuła... hihi... ale na mnie krzyczała... jeden z
nielicznych razów kiedy dostałam burę i na dodatek nie wiedziałam
kompletnie za co hihi
Ale jak patrzę dzisiaj na rodziny z dziećmi - to wiele dodatkowych
kłopotów zwaliło na rodziców państwo. Chyba dopiero w 8 klasie miałam
jakiś podręcznik kupiony całkiem nowy. Wszystko miałam od kuzynów,
starszych kolegów, z giełdy szkolnej. Po mnie przejmował brat. Dziś jak
rozmawiam z koleżankami i mówią ile kosztowała je wyprawka dla
dziecka.... masakra po prostu.
A rzeczy.... cóż, z tego wszystkiego mam silnie wyrobiony terytorializm.
Jest mój kubek i od niego wara... mój ulubiony talerzyk... i jak ktoś z
niego je, nawet mąż, to mi się szczęki same zaciskają...nigdy nie
pożyczałam nikomu ciuchów, bo się bałam że mi zniszczą...i będę miała
zniszczone...
Z jednej strony, chce się dać dzieciom taką beztroskę, coś czego być
może nam trochę brakowało... z drugiej strony ta beztroska zmienia się w
brak szacunku do posiadanych przedmiotów.... ale szybko się nauczą,
19 września 2011, 12:31
Mój syn dostawał kieszonkowe co tydzień...niewielkie pieniądze,ale miał. Gdy zaczęliśmy budować dom...a miał jakieś 8 lat...przyszedł i powiedział,że nie chce już kasy, bo teraz mamy wydatki na dom. Niby banalne pieniądze...ale jaki cenny gest.
Pracował każde wakacje od 16 roku życia...jako jedynakowi nic mu nie brakowało,ale bez szaleństw.
Pani w sklepie do dziś wspomina,,,Tomek to jedyne dziecko jakie znam co nic nie chciał w sklepie...on mówił jak go pytałam co mu kupic...ja wszystko mam...więc znałam go i wiedziałam co mu sprawi przyjemność i kupowałam bez pytania.
Edytowany przez 19 września 2011, 12:32
- Dołączył: 2011-05-11
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 5264
19 września 2011, 12:58
Zmienię ciut temat:
Czyżby Renia załapała się na kolejne poprawiny???
![]()
Renia opowiadaj - czekamy :)
- Dołączył: 2009-09-11
- Miasto: Włocławek
- Liczba postów: 2456
19 września 2011, 13:09
Dzięki dziewczyny za miłe słowa. U mnie nie jest tak kiepsko jak u Wioli, bo mąż ma własną działalność i jakoś idzie, dlatego mogę nie pracować, tylko mi żal, że on tak haruje. Nam rodzice nic nie mogli pomóc, dlatego na wesele sami zbieraliśmy ( z wesela na 70 osób zebraliśmy 2200 zł i niewielkie prezenciki typu koce), stary dom w kredycie do remontu kupiliśmy, a teraz właśnie czeka nas wymiana dachu i dlatego taki brak funduszy, a jeszcze AGD się psuje po kolei.
Szkoła szok do pierwszej klasy same książki 310 zł do tego wyprawka, a jeszcze judo, angielski itp., chcesz dać to czego nie miałeś.
Normalna cena piersi u mnie też 16 zł, ale jeżdżę do masarni i tam drugi gatunek - takie ponacinane, są po 8 zł. więc od razu 5 kg i do zamrażalki.
Dziś się wyspałam, głowa nie boli, lepszy humorek. Super poniedziałek zaczynam...............
Bigos gotuję .... już mi ślinka cieknie......
- Dołączył: 2009-02-24
- Miasto: Zduńska Wola
- Liczba postów: 9973
19 września 2011, 14:23
nie myslcie sobie siedzi w domu i marudzi
ja bardzo chcę isc do pracy,ale mój Kuba ma astme oskrzelowa od roku leczymy się u specjalisty i teraz jest duzoooo lepiej ,bo Kuba sie nie dusi,wczesniej to ja sama sie bałam z njim zostać.No i czesto choruje.Teraz czekam na ten maly zabieg kuby,za tydzień termin.Nie chodzi do przedzkola.Ale jak zrobimy ten zabieg i Justynka oswoi się ze szkola,to szukam pracy.Jaka kolwiek,byle by była kasa.U nas zarabia sie 1000 zł ta najnizszą.Mąż zeby zarobic te 1700 zł to tyra całe dnie,jest kierowca w naszych lokalnych browarach.Ale jak się zima zacznioe to bedzie zarabiał 1400 zł,ale i bedzie więcej w domu.Mam nadzieję ze kuba wyrosnie z tego.
Na obiad zrobilam papryczke faszerowana,ona tak sobie siedzi w piekarniku i pomyslalam ze jednoczesnie moze piec sie sernik i szybko zrobilam sernik do kawy.
- Dołączył: 2009-02-24
- Miasto: Zduńska Wola
- Liczba postów: 9973
19 września 2011, 14:28
Kasia moj też cięzko pracuje ,jak są upaly to przyjeżdza skonany
to ja raczej zajmuje sie dziecmi
Ja wprowadzilam się do meza i też wszystko musielismy wymieniac w domu okna,drzwi,całą łazienke od podstaw,kuchnię......
meble biore na raty i spłącam
mieszka z anmi jeszcze tesciu on troche nam pomaga,teraz placi rachunki.jak zarobię to mu oddam,chociąż cześc.
Teraz ten dom,nie stać nas na firme która by pomalowałą ,to maz maluje,wscieka sie ale maluje.
A powinno być tak zarabiamy i wynajmujemy firme i ona też zarabia i tak wszyscy są zadowoleni.
Ale tak nie jest.
Kiedyś bylo inaczej,nie bylo w sklepach wszystkiego ,trzeba bylo stac w kolejkach ,ale praca była,a teraz jest wszytsko a pracy nie ma.