- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
12 sierpnia 2020, 11:58
Czas trwania: 4 tygodnie
17 sierpnia 2020 (poniedziałek) - 13 września 2020 (niedziela)
ZAPISY ZAMKNIĘTE
Zapraszam wszystkich serdecznie do 92 części naszej wesołej rywalizacji!
Na czym polega akcja? Na wspólnej walce z kilogramami! Jeżeli chcesz pozbyć się nadprogramowych kilogramów i prowadzić zdrowy tryb życia, to miejsce jest dla Ciebie. Co z tego masz? Uczestnicy poprzednich edycji ZRP mogą potwierdzić, że dzięki tej niewinnej rywalizacji zyskasz motywację, wsparcie w grupie, miejsce do wygadania się na każdy temat i oczywiście nowych znajomych. Wszyscy dążymy do tego samego: zbudowania w sobie zdrowych nawyków żywieniowych łącząc je z ćwiczeniami!
Zasady: NIE PISZEMY W TEMACIE DO CZASU ROZPOCZĘCIA EDYCJI. PROBLEMY Z WKLEJENIEM TABELKI SĄ WYJAŚNIONE PONIŻEJ. W RAZIE POTRZEBY PISZCIE NA PRIV NIE W TEMACIE.
1) Zapisy do Zdrowej Rywalizacji Punktowej cz. 9 zbieram do poniedziałku 17 sierpnia 2020 do godziny 14:00. Po tej godzinie mozna zaczac pogaduchy.
2) Akcja trwa do 13 wrześniaPotem kolejna część...
3) Każdego dnia zdobywamy punkty za dane kategorie opisane poniżej. Należy wpisać je do tabelki, po czym w każdy wtorek tworzony będzie ranking - zarówno ogólny jak i tygodniowy - według zdobytych punktów.
4) Zgłaszamy się do akcji poprzez wklejenie poniższej tabelki. Wklejona tabelka = chęć uczestnictwa. Przy dopisywaniu punktów czy w kolejnych tygodniach EDYTUJEMY post z naszą tabelką, nie dodajemy nowych - wszystko po to, by było przejrzyście i łatwo dla mnie znaleźć Wasze tabelki.
5) W każdym tygodniu oprócz tabelki, uzupełniamy dane waga, spadek, ilość punktów (list nr 2 )- ułatwia to tworzenie rankingów.
6) Pogaduchy zostawiamy na później - kiedy nasza grupa będzie pełna i gotowa do ruszenia zacznie się pisanie o wszystkim i o niczym. Do tego czasu proszę o wklejanie tylko tabelek, bez zbędnego zaśmiecania. Czyt. wyżej.
7) Osoby na rygorystycznych dietach nie zostaną przyjęte do grupy (głodówki, diety poniżej 1000 kcal czy poniżej PPM). To samo tyczy się osób dążących do wagi poniżej normy.
8) Bardzo proszę o zapisywanie się tylko osób zdecydowanych, które nie wykruszą się po kilku dniach i są pewne, że wytrwają do końca.
9) Gramy fair. Jeśli chcecie kogoś oszukać - to tylko siebie. Wpisujemy więc punkty zgodnie z prawdą.
Zgłoszenie do akcji:
Twoje zgłoszenie = wklejenie tabelki. Nie musicie pisać postów z prośbami o dodanie. Jak tylko dodasz swoją tabelkę automatycznie jesteś zapisana/y do naszej rywalizacji. Jeżeli masz problemy ze skopiowaniem i wklejeniem tabelki polecam zmianę przeglądarki na Mozillę Firefox. Na niej wszystko powinno działać prawidłowo! Innym sposobem jest wklejenie tabel do Worda i z Worda na Vitalię.
Co należy podać przy zgłoszeniu?
1) Wagę początkową (z jaką dołączamy do akcji)
2) Wzrost w centymetrach
3) Cel do osiągnięcia – pod koniec edycji napiszcie proszę ile łącznie schudłyście, to mi bardzo ułatwi sprawę w liczeniu
4) Centymetry (mierzymy najszersze miejsca)
5) Wiek (jeśli ktoś bardzo nie chce, to nie jest to obowiązkowy punkt).
Wklejanie Tabelki: kopiujesz i wklejasz w nowy post :) Jeśli używacie przeglądarki innej niż Firefox i macie problem - to radzę zainstalować Firefoxa, z nim raczej nikt nie ma kłopotów. Innym sposobem jest skopiowanie tabelek do Worda i z Worda wklejenie jej tutaj. Ewentaulnie tworzycie tabelkę z jedną kolumną i jednym wierszem i w to wklejacie skopiowaną tabelkę. W razie pytań, na które odpowiedzi nie ma w początkowych postach, proszę pisać PW.
UWAGA! Przy wklejaniu stosujemy: albo kombinację klawiszy CTRL+V (dla MacBooków CMD+V), albo klikamy prawym klawiszem myszy i wybieramy WKLEJ . NIE WYBIERAMY OPCJI "WKLEJ I DOPASUJ DO STYLU" lub "WKLEJ Z POMINIĘCIEM FORMATOWANIA".
Edytowany przez Kutaczan 17 sierpnia 2020, 22:25
19 sierpnia 2020, 20:26
Właśnie ta motywacja chyba jest najważniejsza - zdrowie. Też wcześniej wpadałam w takie błędne koło. Tylko u mnie to było bardziej: "Co se schudłam 10 kg, to przytyłam 15 kg". W mojej głowie w pewnym momencie zaczynało się myślenie: "Życie jest za krótkie żeby sobie odmawiać przyjemności. Jedni są szczupli, inni nie. Widocznie tak ma być". Na szczęście wraz z wiekiem przychodzi trochę więcej rozumu. Dlatego odstawiłam papierosy, ograniczyłam alkohol do minimum, porobiłam sobie wszystkie niezbędne badania (co najlepsze wyszło, że mam za wysoki cholesterol - nigdy nie jadłam tłusto), pilnuje żeby micha była czysta i ćwiczę min. 4 razy w tygodniu po godzince. Niekoniecznie dla ładnej sylwetki, ale właśnie dla zdrowia. Stwierdzenie: "Życie jest za krótkie, żeby..." już nie ma sensu, bo jak nie będę robić nic dla zdrowia, to będzie jeszcze krótsze.Hmm, może pomyśl, dlaczego chcesz schudnąć? Jakie są Twoje motywacje? Też wpadam w takie głupie koła, ale tym razem staram się brać pod uwagę, że sabotowanie samej siebie jest bez sensu. Trzeba przerwać ten krąg. Odchudzanie trwa długo, więc myślę sobie, że każdy kolejny dzień powinien zbliżać mnie do celu. Dbam o siebie dla zdrowia, żebym była zdrowa, by zadbać o zdrowie, a z czasem zajść w ciążę i urodzić dzieci. To mnie trzyma. Wiem, że jeśli odpuszczę, to szkodzę sobie i bliskim.lamcookie- u mnie totalny falstart Bardzo chcę schudnąć i zmienić wygląd ale jednocześnie nie zależy mi na tym tak bardzo, żeby przestać się obżerać i zebrać tyłek na trening. Brzmi jak totalny absurd, ale tak jest. Chęć objadania się albo zjedzenia czegoś słodkiego/ niezdrowego jest często silniejsza niż chęć bycia szczupłym. Siedzę w takim błędnym kole- tydzień trzymam diety i ćwiczę, chudnę np. 2 kilo po czym kilka dni z rzędu obżeram się, nie ruszam tyłka z kanapy i te 2 kilo wraca i tak w kółko ...
To I ja się przyłącze do tego. Na mnie podziałało tylko i wyłącznie to, że robię to dla zdrowia. Jak zobaczyłam ile życia straciłam przez kłopoty ze zdrowiem uznałam, że nigdy więcej i wątek jedzeniowo-aktywnosciowy też się zaraz ogarnął :) Zdrowie to chyba motywacja pierwsza klasa tym bardziej, że chyba każdy z nas ma jakieś większe lub mniejsze zdrowotne zawirowania :)
19 sierpnia 2020, 22:29
Kochana miałam ten sam problem. skoro jest ta grupa i mamy się wspierać to wypowiem się jak udało mi się zwalczyć lenia i objadanie się każdego, głupiego dnia. mam nadzieję, że przydługa historia nie zanudzi, a zmotywuje!przestałam się tak mocno ograniczać, że jak jestem na diecie to nie mogę nawet posłodzić herbaty, kawy, polizać kostki czekolady, bo zmarnuję cały wysiłek włożony w odchudzanie... dopiero teraz widzę, jak chore to było podejście. tłumaczyłam sobie, że miałam zły dzień w pracy albo ktoś się na mnie krzywo popatrzył i żeby polepszyć sobie humor kupowałam paczkę chipsów, batona i piwo. +1000 kcal w pół godziny, na wieczór. wiedziałam, że mam problem, gdy zaczęłam chować paczkę z chipsów wgłąb kosza, żeby mąż nie widział, że znowu coś niezdrowego podjadałam któryś raz w ciągu tygodnia.i pewnego dnia mój mąż zwrócił mi uwagę po raz kolejny, że tak nie można, że przytyłam, że to niezdrowe. spytał, dlaczego nie mogę zjeść tylko trochę chipsów? garść, 1-2 razy w tygodniu? olśniło mnie też w podobnym czasie, że się nie chudnie jak się je zdrowo, tylko jak się ma deficyt kaloryczny. biorąc sobie radę męża do serca + będąc na deficycie zdarzyło mi się zjeść pół paczki chipsów zamiast kolacji i czułam się słabo, byłam szybko głodna, bo chipsy mają małą objętość, a są kaloryczne. i następnego dnia jadłam normalnie, warzywa i jak najlżej :)pomyślałam, że jem jedno i to samo, chipsy paprykowe, słodycze i podobne obiady, a jest tyle pysznych rzeczy do spróbowania i zaczęłam też kuchcić nowe przepisy, albo wpisując jakie mam składniki w lodówce szukałam jakichś dań. często gotuję coś całkiem nowego, mam bardzo zróżnicowaną dietę i jak mam ochotę na coś słodkiego, to jem i wliczam.dużo osób poleca Fitatu, ja również się przyłączam - świetna aplikacja do liczenia kalorii, mam w domu wagę kuchenną i odmierzam sobie wszystkie produkty (pomijam ważenie sałaty, ogórków czy jak sypnę przyprawą, bo to już by było chore hehe) i dokładnie wiem ile jem. nawet nie czułam wcześniej, że potrafię wmłócić 3000 kcal w ciągu dnia, z czego połowa to słone przekąski i słodycze.dlatego teraz ja mówię Tobie, jak mi kiedyś mąż powiedział: przestań tak siebie traktować. tu nie chodzi tylko o bycie szczupłym, ale o Twoje zdrowie. pozwól sobie czasem na ustępstwo i nie karaj się, że Ci smakuje coś słodkiego. każdy lubi coś dobrego zjeść, ale to nie jest najważniejsze w życiu - poświęć się pasji, czytaj książki, przejdź się na spacer, kup świeże warzywa i poeksperymentuj w kuchni :) życie jest za krótkie, by przesiedzieć je na kanapie, można zrobić generalne porządki w domu, wystawić nienoszone ubrania na sprzedaż, tylko nie jutro, tylko teraz! <3lamcookie- u mnie totalny falstart Bardzo chcę schudnąć i zmienić wygląd ale jednocześnie nie zależy mi na tym tak bardzo, żeby przestać się obżerać i zebrać tyłek na trening. Brzmi jak totalny absurd, ale tak jest. Chęć objadania się albo zjedzenia czegoś słodkiego/ niezdrowego jest często silniejsza niż chęć bycia szczupłym. Siedzę w takim błędnym kole- tydzień trzymam diety i ćwiczę, chudnę np. 2 kilo po czym kilka dni z rzędu obżeram się, nie ruszam tyłka z kanapy i te 2 kilo wraca i tak w kółko ...
Myślę, że to komentarz w punkt! Sama korzystam etapowo z Fitatu i przy rywalizacji także. Liczę kcal, bo bez liczenia potrafiłam zajeść każdy gorszy dzień... Teraz kalkuluję kcal i dbam o równowagę. Widzę też, że po słodkościach i słonych przekąskach po prostu źle się czuję...
20 sierpnia 2020, 07:27
Dzięki dziewczyny za słowa wsparcia. Jednak problem tkwi o wiele głębiej. Uzależnienie od cukru często wygrywa ze zdrowym rozsądkiem. I na nic tu motywowanie zdrowiem itp :) Wszystko zaczęło się kilka lat temu- zawsze byłam aktywna, trenowałam, wyznawałam zasadę "100 % albo nic", zrobiłam kurs trenera personalnego i to ja pomagałam ludziom chudnąć i kształtować sylwetkę. Potem przyszedł ciężki okres, straciłam motywację, puchłam, tyłam, ciągle płakałam, czułam się okropnie. Przytyłam prawie 20 kilo, co biorąc pod uwagę moj wczesniejszy styl zycia bylo dla mnie porażką. Po jakimś czasie okazało się, że mam problemy z tarczycą i Hashi, trochę mi ulżyło, bo bałam się, że siadło mi na psychikę i że będę potrzebowała leczenia w zakladzie zamkniętym :P No ale od tego czasu moj organizm się zmienił. Dieta nie przynosi już takich szybkich efektów, kondycja nie jest już taka jak kiedyś a poprawianie wyników w bieganiu idzie o wiele wolniej. Przeszłam też etap kompulsywnego obżerania się. w samotności oczywiście :) Nabawiłam się przez to IO ale na szczęście ogarnęlam się i pokonałam ją :) Za mną 10 kg, widać ogromną różnicę, czuje się też o wiele lepiej ale to wciąż nie jestem "stara ja".
20 sierpnia 2020, 10:19
Kochana miałam ten sam problem. skoro jest ta grupa i mamy się wspierać to wypowiem się jak udało mi się zwalczyć lenia i objadanie się każdego, głupiego dnia. mam nadzieję, że przydługa historia nie zanudzi, a zmotywuje!przestałam się tak mocno ograniczać, że jak jestem na diecie to nie mogę nawet posłodzić herbaty, kawy, polizać kostki czekolady, bo zmarnuję cały wysiłek włożony w odchudzanie... dopiero teraz widzę, jak chore to było podejście. tłumaczyłam sobie, że miałam zły dzień w pracy albo ktoś się na mnie krzywo popatrzył i żeby polepszyć sobie humor kupowałam paczkę chipsów, batona i piwo. +1000 kcal w pół godziny, na wieczór. wiedziałam, że mam problem, gdy zaczęłam chować paczkę z chipsów wgłąb kosza, żeby mąż nie widział, że znowu coś niezdrowego podjadałam któryś raz w ciągu tygodnia.i pewnego dnia mój mąż zwrócił mi uwagę po raz kolejny, że tak nie można, że przytyłam, że to niezdrowe. spytał, dlaczego nie mogę zjeść tylko trochę chipsów? garść, 1-2 razy w tygodniu? olśniło mnie też w podobnym czasie, że się nie chudnie jak się je zdrowo, tylko jak się ma deficyt kaloryczny. biorąc sobie radę męża do serca + będąc na deficycie zdarzyło mi się zjeść pół paczki chipsów zamiast kolacji i czułam się słabo, byłam szybko głodna, bo chipsy mają małą objętość, a są kaloryczne. i następnego dnia jadłam normalnie, warzywa i jak najlżej :)pomyślałam, że jem jedno i to samo, chipsy paprykowe, słodycze i podobne obiady, a jest tyle pysznych rzeczy do spróbowania i zaczęłam też kuchcić nowe przepisy, albo wpisując jakie mam składniki w lodówce szukałam jakichś dań. często gotuję coś całkiem nowego, mam bardzo zróżnicowaną dietę i jak mam ochotę na coś słodkiego, to jem i wliczam.dużo osób poleca Fitatu, ja również się przyłączam - świetna aplikacja do liczenia kalorii, mam w domu wagę kuchenną i odmierzam sobie wszystkie produkty (pomijam ważenie sałaty, ogórków czy jak sypnę przyprawą, bo to już by było chore hehe) i dokładnie wiem ile jem. nawet nie czułam wcześniej, że potrafię wmłócić 3000 kcal w ciągu dnia, z czego połowa to słone przekąski i słodycze.dlatego teraz ja mówię Tobie, jak mi kiedyś mąż powiedział: przestań tak siebie traktować. tu nie chodzi tylko o bycie szczupłym, ale o Twoje zdrowie. pozwól sobie czasem na ustępstwo i nie karaj się, że Ci smakuje coś słodkiego. każdy lubi coś dobrego zjeść, ale to nie jest najważniejsze w życiu - poświęć się pasji, czytaj książki, przejdź się na spacer, kup świeże warzywa i poeksperymentuj w kuchni :) życie jest za krótkie, by przesiedzieć je na kanapie, można zrobić generalne porządki w domu, wystawić nienoszone ubrania na sprzedaż, tylko nie jutro, tylko teraz! <3lamcookie- u mnie totalny falstart Bardzo chcę schudnąć i zmienić wygląd ale jednocześnie nie zależy mi na tym tak bardzo, żeby przestać się obżerać i zebrać tyłek na trening. Brzmi jak totalny absurd, ale tak jest. Chęć objadania się albo zjedzenia czegoś słodkiego/ niezdrowego jest często silniejsza niż chęć bycia szczupłym. Siedzę w takim błędnym kole- tydzień trzymam diety i ćwiczę, chudnę np. 2 kilo po czym kilka dni z rzędu obżeram się, nie ruszam tyłka z kanapy i te 2 kilo wraca i tak w kółko ...
Mam podobnie do Ciebie, pod wieloma względami. Próbowałam detoksów cukrowych, bo zjedzenie czegokolwiek słodkiego powoduje u mnie totalny ciąg cukrowy (jestem cukroholiczką, niestety - a raczej nie jest to uzależnienie od samego cukru, ale od połączenia cukru z tłuszczem albo tłuszczu z solą:P) - ale zazwyczaj i tak kończyło się kolejnym ciągiem. Teraz za każdym razem, jak bierze mnie ochota na jedzenie, staram się wyczaić, czy to rzeczywiście głód, czy zachcianka (szczególnie na to słodkie). I wlewam w siebie mnóstwo wody, to mi naprawdę bardzo pomaga;) Ale jak już mnie bardzo ssie na coś słodkiego, to zjadam. Ostatnio zrobiłam domowe lody bananowe - był w nich wprawdzie cukier, ale były przepyszne;)
No i niestety jak mi siądzie nastrój i mam wszystko gdzieś, to wszystkie postanowienia i trzymanie się w ryzach idzie na marne. Ciągle pracuję nad tym, żeby zajadanie smutków zastąpić czymś innym.
Staram się też zapychać posiłki objętościowo warzywami, to też mi pomaga.
Ostatnio miesiąc byłam poza rywalizacją i sobie bimbałam - słodycze i piwko/likier wieczorami, brak ćwiczeń. Na wadze troszkę ubyło, ale skład ciała mi się nieznacznie pogorszył. W tej rywalizacji póki co trzymam się dietowo, grzecznie liczę kalorie (fat secret), do ćwiczeń zmusiłam się raz - dopiero wczoraj się udało, bo wcześniej albo nie miałam czasu, albo miałam migrenę (a migrena niestety kładzie mnie na łopatki - jak się nie zdrzemnę, to jest tylko gorzej - musiałam nawet olać ostatnie godziny pracy i dokończyć wieczorem...). Dyszek nie ma, ale póki co jest dobrze:) odbije sobie na wakacjach, bo zamierzam sporo połazić po górach - to też mogę wliczyć jako ćwiczenia?;)
20 sierpnia 2020, 22:13
Dzięki dziewczyny za słowa wsparcia. Jednak problem tkwi o wiele głębiej. Uzależnienie od cukru często wygrywa ze zdrowym rozsądkiem. I na nic tu motywowanie zdrowiem itp :) Wszystko zaczęło się kilka lat temu- zawsze byłam aktywna, trenowałam, wyznawałam zasadę "100 % albo nic", zrobiłam kurs trenera personalnego i to ja pomagałam ludziom chudnąć i kształtować sylwetkę. Potem przyszedł ciężki okres, straciłam motywację, puchłam, tyłam, ciągle płakałam, czułam się okropnie. Przytyłam prawie 20 kilo, co biorąc pod uwagę moj wczesniejszy styl zycia bylo dla mnie porażką. Po jakimś czasie okazało się, że mam problemy z tarczycą i Hashi, trochę mi ulżyło, bo bałam się, że siadło mi na psychikę i że będę potrzebowała leczenia w zakladzie zamkniętym :P No ale od tego czasu moj organizm się zmienił. Dieta nie przynosi już takich szybkich efektów, kondycja nie jest już taka jak kiedyś a poprawianie wyników w bieganiu idzie o wiele wolniej. Przeszłam też etap kompulsywnego obżerania się. w samotności oczywiście :) Nabawiłam się przez to IO ale na szczęście ogarnęlam się i pokonałam ją :) Za mną 10 kg, widać ogromną różnicę, czuje się też o wiele lepiej ale to wciąż nie jestem "stara ja".
Ja myślę, że już nigdy nie będziemy "nami sprzed lat", jak nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki.
Nasze doświadczenia życiowe, to co już przeżyłyśmy, pewne spustoszenia w organizmie zostawią swój ślad. Pozostaje nauczyć się żyć ze sobą "na nową", bogatsze o doświadczenia i przerobione błędy. Stworzyć nową wersję siebie ;)
21 sierpnia 2020, 10:48
Dzięki dziewczyny za słowa wsparcia. Jednak problem tkwi o wiele głębiej. Uzależnienie od cukru często wygrywa ze zdrowym rozsądkiem. I na nic tu motywowanie zdrowiem itp :) Wszystko zaczęło się kilka lat temu- zawsze byłam aktywna, trenowałam, wyznawałam zasadę "100 % albo nic", zrobiłam kurs trenera personalnego i to ja pomagałam ludziom chudnąć i kształtować sylwetkę. Potem przyszedł ciężki okres, straciłam motywację, puchłam, tyłam, ciągle płakałam, czułam się okropnie. Przytyłam prawie 20 kilo, co biorąc pod uwagę moj wczesniejszy styl zycia bylo dla mnie porażką. Po jakimś czasie okazało się, że mam problemy z tarczycą i Hashi, trochę mi ulżyło, bo bałam się, że siadło mi na psychikę i że będę potrzebowała leczenia w zakladzie zamkniętym :P No ale od tego czasu moj organizm się zmienił. Dieta nie przynosi już takich szybkich efektów, kondycja nie jest już taka jak kiedyś a poprawianie wyników w bieganiu idzie o wiele wolniej. Przeszłam też etap kompulsywnego obżerania się. w samotności oczywiście :) Nabawiłam się przez to IO ale na szczęście ogarnęlam się i pokonałam ją :) Za mną 10 kg, widać ogromną różnicę, czuje się też o wiele lepiej ale to wciąż nie jestem "stara ja".
blagam powiedz jak wyszlas z IO. Ja sie z tym badziewie mecze od miesiaca, no dopiero zostalam zdiagnozowana, plus stan przedcukrzycowy i hiperinsulinemia. Mam schudnac, to jest priorytet, ale masakrycznie idzie. Jak 1 mc zjechalo mocno, to juz widze, ze dalej tak nie bedzie. Biore mete i B12. Dlugo Ci to zajelo?
21 sierpnia 2020, 13:37
Dziewczyny, mam pytanie: @Maratha wrzucała tutaj kiedyś fajny przepis na muffiny, które składały się głównie z jajek i boczku. Czy któraś z Was pamięta ten przepis? Nie umiem go teraz znaleźć.
21 sierpnia 2020, 18:28
gabie- mi na IO pomogla LC plus oczywiscie treningi. Nie zwracam uwagi na to, jakie polecane sa treningi, bo przy mieszance Hashi, niedoczynnosci i IO czlowiek moze zglupiec od tych wszystkich sprzecznych zalecen. Lubie interwaly i przynajmniej czuje wtedy ze trenuje :P z dwucyfrowego wyniku insuliny zeszlam do wyniku przy dolnej granicy. Moja endo byla w szoku ;) oczywiscie u kazdego moze wygladac to inaczej, ale najwazniejsze to nie dac sie zwariowac i obserwowac swoj organizm i jego reakcje :)
23 sierpnia 2020, 12:15
Balonkaa super! W jakim czasie udalo Ci sie poprawic tak wyniki? Tez musze poeksperymentowac z dieta, bo widze, ze takie zywienie jak teraz nic juz nie daje. Stoje w miejscu niestety. Poczekam jeszcze tydzien, jak nic sie nie zadzieje, to przejde na LCHF. Dobrze, ze z okresu fascynacji keto zostaly mi ksiazki z przepisami.
24 sierpnia 2020, 08:00
gabie- nie pamiętam dokładnie w jakim czasie, ale dość szybko, jakieś 3-4 miesiące, może troszkę krócej. Wzięłam się wtedy ostro do roboty- dieta, treningi i od razu czulam się lepiej. Przez pewien czas wspomagalam się metforminą ale potem z niej zrezygnowałam, bo czułam się po niej fatalnie. Tkanka tłuszczowa zaburza wrazliwosc na insulinę, dlatego IO często łapie osoby z nadwagą/ otyłością. Często wystarczy zrzucić parę kilo i zdrowiej się odżywiać, żeby poprawić wyniki.
U mnie cały zeszły tydzień to porażka, dobrze, że dziś już poniedziałek :)