Temat: Szukam mam, które chcą się wspierać w powrocie do formy.

Cześć :) zapraszam wszystkie mamy, które zmagają się z pociążowym ciałkiem do wspólnej walki i rozmów . Mam 27 lat i 8 miesięcznego synka. Zawsze byłam szczupła i miałam ładną figurę. Zaszłam w ciążę i przytyłam 25 kg. Ok 10 kg schudłam, jeszcze 10 przede mną ale potrzebuję wsparcia. Ciężko jest mi zaakceptować zmienione ciało, a najbliżsi niestety nie do końca mnie rozumieją.  Razem zawsze raźniej :)

kaktusnadloni93 napisał(a):

naceroth napisał(a):

kaktusnadloni93 napisał(a):

Super, spacery to dobry początek :) Ja dalej ze sobą walczę. Jem cały dzień jak należy a potem rzucam się na coś słodkiego wieczorem i w ostateczności gardzę sobą za brak samokontroli albo kupię sobię kilka batonów beraw w ramach zdrowych, słodkich  przekąsek i zjem jednego i jestem cały dzień z siebie dumna, że jednak umiem się opamiętać a na wieczór wyżrę wszystkie zapasy. Jak tak można? ? mam nadzieję, że Wam dziewczyny lepiej idzie ?
Ech, jakbym czytała o sobie. Wieczory są ciężkie i pełne pokus;) Mi pomagają wtedy ćwiczenia - jak się styram na dywanie albo na macie, to odechciewa mi się słodkiego. Sęk w tym, że nie zawsze jest na to czas. Bardzo pomaga też picie - jak Cię bierze ochota na słodkie, to spróbuj pić wodę albo np. herbatkę owocową (najlepiej niesłodzoną, ale wiem, że takie mało kto lubi - możesz też dodać słodziku).
Dzięki za rady? dobrze wiedzieć, że nie tylko ja się z tym zmagam. Kawy i herbat na szczęście nie słodzę ale za to słodyczki wchodzą jak złoto w każdych ilościach. Muszę sobie zrobić detoks cukrowy i wtedy może będę umiała się bardziej kontrolować. Już kiedyś był czas, że z 3 miesiące nie jadłam słodyczy i potem potrafiłam zjeść jeden kawałek ciasta i to bez większego entuzjazmu. A nie wyżreć wszystko  co jest w chacie.

Ja też mam za sobą parę detoksów, ale cukier to jest uzależenienie ciężkie jak cholera. Lubię to uczucie po np. tygodniu-dwóch detoksu, kiedy nawet owoce typu jabłko i gruszka wydają się obrzydliwie słodkie, a z faktycznych słodyczy tylko czekolada powyżej 90% smakuje dobrze - a reszta jak słodki ulep;) tylko niestety starczy się skuisć na większą porcję słodyczy i potem łatwo wpaść w ciąg i wsuwać wszystko jak odkurzacz.

Pasek wagi

To ja właśnie całe życie taki odkurzacz... 

Dzisiaj pierwszy raz ćwiczyłam od zajścia w ciążę :) śmieszne uczucie. Udało mi się tylko przez pół godziny, bo mały się obudził i pełzał do mnie do zabawy. 

Momentami ciągnęła mnie blizna po cieciu ale było o wiele lepiej niż myślałam. 

bede-szczupla napisał(a):

Dzisiaj pierwszy raz ćwiczyłam od zajścia w ciążę :) śmieszne uczucie. Udało mi się tylko przez pół godziny, bo mały się obudził i pełzał do mnie do zabawy. Momentami ciągnęła mnie blizna po cieciu ale było o wiele lepiej niż myślałam. 

Gratuluję 😊 po takiej przerwie to i pół godziny wystarczy. Ja też muszę w końcu dupkę ruszyć. A jak wrażenia jeśli chodzi o książkę 90 dni? Też ja kupiłam w lutym i tak jak ze wszystkim zapał tak jak się szybko pojawił tak prysł. W ogóle zauważyłam, że mam  alergię na wszelkie wyzwania itd. Jak mam coś narzucone z góry to zawsze kombinuję, zmieniam treningi, bo akurat danego dnia nie mam na to ochoty.

bede-szczupla napisał(a):

Dzisiaj pierwszy raz ćwiczyłam od zajścia w ciążę :) śmieszne uczucie. Udało mi się tylko przez pół godziny, bo mały się obudził i pełzał do mnie do zabawy. Momentami ciągnęła mnie blizna po cieciu ale było o wiele lepiej niż myślałam. 

Super! 

Ksiazka fajna :) jakoś tak pomału sobie uzupełniam. I zasada, że jak wyjeżdżamy to treningu nie robię. Może jak się wprawie to wrócę do biegania. 

Mi ta uzupełniania z "psyche" bardzo do gustu przypadła. 

Też nie przepadam jak mi się coś narzuca, wobec tego robię dzień po dniu i nawet jak się nie zastosuje do diety czy ćwiczeń to nie przerywam i co najważniejsze, nie nadrabiam. Kiedyś jak pominęłam trening to robiłam dwa, ale teraz wydaje mi się to bez sensu. 

A na wadze widze, że coś się dzieje, mimo tego, że w sobotę były lody i paczki, a w niedzielę grill nad wodą, to w poniedziałek pokazało 64.6. Cieszę się bardzo :) 1 czerwca było 68 (co prawda wieczorem) więc to mnie mocno ruszyło

bede-szczupla napisał(a):

Ksiazka fajna :) jakoś tak pomału sobie uzupełniam. I zasada, że jak wyjeżdżamy to treningu nie robię. Może jak się wprawie to wrócę do biegania. Mi ta uzupełniania z "psyche" bardzo do gustu przypadła. Też nie przepadam jak mi się coś narzuca, wobec tego robię dzień po dniu i nawet jak się nie zastosuje do diety czy ćwiczeń to nie przerywam i co najważniejsze, nie nadrabiam. Kiedyś jak pominęłam trening to robiłam dwa, ale teraz wydaje mi się to bez sensu. A na wadze widze, że coś się dzieje, mimo tego, że w sobotę były lody i paczki, a w niedzielę grill nad wodą, to w poniedziałek pokazało 64.6. Cieszę się bardzo :) 1 czerwca było 68 (co prawda wieczorem) więc to mnie mocno ruszyło

Bardzo zdrowe podejście. Ja niestety ciągle tkwię w bardzo głupim  przekonaniu,  że wszystko albo nic. Muszę to zmienić,  bo nigdy nie schudnę. Zwłaszcza, że na dobrą sprawę za parę miesięcy wróciłabym do formy. Może wrócę do tej książki 🤔

Kaktus, to jedna z rzeczy, których starała się mnie nauczyć moja pani dietetyk. Całe życie albo się odchudzałam, albo objadałam. A tu trzeba się nauczyć żyć tak, żeby zdrowe zasady mieć na całe życie, pozwolić sobie czasem na coś dobrego, nie katować się drastycznymi wyrzeczeniami. 

Tyle w teorii. W praktyce nadal się tego uczę. 

Powiem wam, że ja mam po raz pierwszy takie i jak na razie wszystko jest mocno na luzie i jest fajnie. Wcześniej to nawet ważyłam się codziennie i martwiłam się jak "przytyłam" 0.1kg, co zakrawa na absurd. Teraz ważę się, poprosi łatwiej mi się to kontroluje niż centymetry, ale raz w tygodniu.

Satellite89 napisał(a):

Kaktus, to jedna z rzeczy, których starała się mnie nauczyć moja pani dietetyk. Całe życie albo się odchudzałam, albo objadałam. A tu trzeba się nauczyć żyć tak, żeby zdrowe zasady mieć na całe życie, pozwolić sobie czasem na coś dobrego, nie katować się drastycznymi wyrzeczeniami. Tyle w teorii. W praktyce nadal się tego uczę. 

Ja się czuję całkowicie pogubiona, bo do połowy ciąży miałam ładną figurę i prawidłową wagę. Zawsze jadłam co chciałam i ile chciałam i nie tyłam. Sport był obecny ale rekreacyjnie rolki, basen, rower bez żadnej spiny tylko dla przyjemności. I zawsze zastanawiałam się jak to jest możliwe przytyć w ciąży 20-30 kg. To napewno wina kobiety, bo o siebie nie dbała... a tu niespodzianka waga rośnie i nic nie poradzisz. Także punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i teraz mi głupio, że tak myślałam. Chyba muszę zluzować galoty i postarać się mniej przejmować. Teraz jest gorąco a ja chodzę obudowana, bo nie chcę się rozbierać. Trzymajmy się wszystkie tego co już wiemy a będą postępy. Ale tak jak mówisz w teorii wszystko wiemy a z praktyką różnie bywa. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.