Temat: wesele - dojazd - osoba towarzysząca

Zaznaczam ,że jest to luźny temat ale chciałabym poznać Wasze zdanie.  Nie mówię o przypadkach kiedy idzie się z chłopakiem/dziewczyną/przyjacielem/przyjaciółką ( bo zakładam ,że wtedy wychodzi to jakoś bardziej naturalnie) tylko o przypadkach kiedy bierzemy na wesele kogoś kogo mało znamy. 

Według Was jak to jest wtedy z dojazdem do kościoła i z wesela? Z kościoła na wesele jest autobus przykładowo. Czy ja jako osoba zapraszająca powinnam zapewnić transport osobie towarzyszącej również do kościoła? Co jeśli kościół jest blisko? Czy oczywiste jest,że w takiej sytuacji ja płacę za taksówkę powrotną? Proszę o wyrażenie swojej opinii. Jak postępowałyście kiedy zapraszałyście i jak postępowano z Wami kiedy byłyście zapraszane. Jestem bardzo ciekawa.

Pasek wagi

w jakim wieku sa znajomi? Ja do konca liceum zawsze dojezalam sama do miejsca spotkania lub prosilam rodzicow o podwozke, czy to wesele czy studniowka na ktore bylam zapraszana. Nigdy nawet Nie po myslalam Ze chlopak bez zarobkow moglaby mi placic za taxi czy paliwo. Od mezczyzny 25+ Ze stala praca raczej bym oczekiwala za moglby zapewnic mi podwozke w razie deszczu itp. W innym wypadku spakowalabym buty na przebranie jako Ze w szpilkach chodze naprawde rzadko

KlaudiaGriffin napisał(a):

Magdzior1985 napisał(a):

Ale niektóre z was są bezproblemowe... Mnie do księżniczki daleko, ale wlasnie przez takie "niezależne" zachowania kobiety pozniej marudza, ze ich faceci traktują nie tak jakby tego oczekiwały. Same adresujecie swoje potrzeby i pozniej sie dziwicie, ze faceci nie sa domyślni.To jest kwestia kultury, jesli kogos zapraszam to się o komfort osoby zaproszonej troszczę, tym bardziej jeśli idzie w towarzystwo, którego nie znam. Umawiam się w konkretnym miejscu i udaję się na uroczystość w parze. Jeśli dobrze zrozumialam, to ktoś Ciebie zaprosił i nie wiesz jak to organizacyjnie bedzie wygladac. W tym wypadku ja bym spytala, czy po mnie przyjedzie, czy jest zorganizowany transport po imprezie itp. Komunikacja! Komunikacja! Komunikacja! Bez przestrzeni na domysly i pozniejsze żale. 
Nie, sprawa w ogóle nie tyczy się mnie tylko bliskiej mi osoby. Chłopak ją zaprosił. Po czym nawet się konkretnie nie umówił. Ona sama spytała " to jak się umawiamy?" Spytał gdzie mieszka i stwierdził,że pod kościołem się spotkają a  po chwili,że może po nią przyjść piechotą,ale, że jeszcze zadzwoni. Zadzwonił wczoraj i ustalili ,że spotkają się pod kościołem.

A, widzisz to sprawa teraz wyglada dla mnie troche inaczej. Inaczej jest kiedy sie z kims umawiam na impreze w stylu wesela ale przychodze na nia z kims ( nawet jesli spacerem). a inaczej kiedy ide sama a mam sie spotkac z typem na miejscu. . To co zaproponowal kolega to rozwiazanie juz bez klasy. Mogl przynajmniej po nia przyjsc. 

Ale atgument ze 20 min w szpilkach to za duzo bo zaraz sie bedzie spoconym i brudnym to troche wyolbrzymianie

Wilena napisał(a):

HelloPomello napisał(a):

Pomijając dyskusję czy przejdzie czy nie przejdzie w szpilkach pół miasta, to w dobrym tonie świadczącym o dobrym wychowaniu osoby zapraszającej jest zadbać o komfort osoby zapraszanej - i tyle w temacie. 
Łeeee, serio? Po pierwsze niby pomijasz dyskusję (niby, bo jednak zabierasz głos i to w mało neutralnym tonie - sugerowanie, że przejście do kościoła dystansu zajmującego dwadzieścia minut to "pół miasta" jest ciut na wyrost). Po drugie rozrywanie tych dwóch kwestii (oceny dystansu do pokonania i dobrego wychowania osoby zapraszającej) jest bez sensu, bo o to się wszystko rozbija. Wszystko jest kwestią percepcji, bo dla jednego przejście tego dystansu będzie czymś całkowicie normalnym, a dla drugiego dyskomfortem urastającym do takiej rangi, że trzeba się wypłakać w rękaw koleżance. Ocenianie kogoś przez pryzmat swojego (nie)radzenia sobie w szpilkach to lekka komedia - i tyle w temacie. 

Może weź coś na uspokojenie bo widzę że strasznie się cisniesz, uważasz się za najmądrzejszą i odbierasz wszystkie posty osobiście mimo że nie są adresowane do ciebie. Zachowujesz się jak stara baba przechodząca menopauzę.

Tak nieśmiało zapytam, bo ja nie z tej planety - czy "osoba towarzysząca" idąc na wesele, wyświadcza jakąś nadzwyczajną przysługę, że z tego tytułu NALEŻY jej się przewóz "door-to-door".

ja bardzo często chodzę w wysokich butach i umiem i lubie w nich chodzić. Nie mam auta, na co dzien poruszam się „z laczka”... Co to ma jednak do rzeczy? 

Na wesele czy inne uroczystości zawsze podjezdzam. I uważam, ze obowiązkiem zapraszającego jest transport załatwic. Dla mnie tu nie ma nic do rzeczy „nadpotliwosc czy jakość kosmetyków” bo ani się nie pocę przesadnie ani makijaż mi nie spływa. 

Pasek wagi

Ktoś pytał, facet ma 28lat a laska 30 ;) Już po ptakach. Zawieźliśmy ją... i bardzo dobrze bo by biedna czekała na niego pod kościołem - oczywiście się spóźnił(a tak ma blisko do kościoła...). Natomiast co do wesela bawiła się bardzo dobrze.

Ciekawa byłam Waszego zdania, często spotykam się z chamstwem u ludzi, uważam,że jest tak powszechne ,że już sama nie wiem czy jestem po prostu za bardzo wyczulona czy jak ;)

Pasek wagi

HelloPomello napisał(a):

Wilena napisał(a):

HelloPomello napisał(a):

Pomijając dyskusję czy przejdzie czy nie przejdzie w szpilkach pół miasta, to w dobrym tonie świadczącym o dobrym wychowaniu osoby zapraszającej jest zadbać o komfort osoby zapraszanej - i tyle w temacie. 
Łeeee, serio? Po pierwsze niby pomijasz dyskusję (niby, bo jednak zabierasz głos i to w mało neutralnym tonie - sugerowanie, że przejście do kościoła dystansu zajmującego dwadzieścia minut to "pół miasta" jest ciut na wyrost). Po drugie rozrywanie tych dwóch kwestii (oceny dystansu do pokonania i dobrego wychowania osoby zapraszającej) jest bez sensu, bo o to się wszystko rozbija. Wszystko jest kwestią percepcji, bo dla jednego przejście tego dystansu będzie czymś całkowicie normalnym, a dla drugiego dyskomfortem urastającym do takiej rangi, że trzeba się wypłakać w rękaw koleżance. Ocenianie kogoś przez pryzmat swojego (nie)radzenia sobie w szpilkach to lekka komedia - i tyle w temacie. 
Może weź coś na uspokojenie bo widzę że strasznie się cisniesz, uważasz się za najmądrzejszą i odbierasz wszystkie posty osobiście mimo że nie są adresowane do ciebie. Zachowujesz się jak stara baba przechodząca menopauzę.

coś w tym jest, już w którymś temacie to zauważyłam, jednak Wilenie bardzo dużo brakuje do bycia chamskim i trollowatym dlatego nigdy tak tego nie komentowałam :D

Pasek wagi


KlaudiaGriffin napisał(a):

.Ciekawa byłam Waszego zdania, często spotykam się z chamstwem u ludzi, uważam,że jest tak powszechne ,że już sama nie wiem czy jestem po prostu za bardzo wyczulona czy jak ;)

Chamstwo – wyjaśnienie hasła oraz opowiadanie edukacyjne dla dzieci.:

Dzisiejszy cham to często człowiek wykształcony, ale ordynarny i niekulturalny. Taki człowiek zachowuje się niewłaściwie, obrażając innych ludzi swoją postawą, gestami i słowami. Zastanawiasz się pewnie, czy osoba przeklinająca, czyli wyrażająca się w sposób wulgarny, to też cham? Ależ tak, oczywiście! Teraz widzisz, że taką postawę można często spotkać i mam nadzieję, że ona ci się wcale nie podoba…

Stanisław Krajski- autor „Savoir vivre. Podręcznik w pilnych potrzebach”, „Savoir vivre jako sztuka życia. Filozofia savoir vivre”, „Savoir vivre – 250 problemów”, „Savoir vivre w Kościele. Podręcznik dla świeckich”:

Ja używam terminu chamstwo w bardzo wąskim znaczeniu.

Są ludzie prości, którzy są niekiedy (nie zawsze) bardzo delikatni, taktowni, wręcz szlachetni, a nawet tacy, że można powiedzieć o nich „ludzie kulturalni”. Są też ludzie niewychowani, niedelikatni, złośliwi, prostaccy, wulgarni, prymitywni. Do żadnej z tych grup nie odnoszę słowa chamstwo.

Chamstwo, o czym wielokrotnie pisałem (i to już od początku lat dziewięćdziesiątych), to pewna bardzo specyficzna grupa społeczna w sposób szczególny prostacka, wulgarna, a ponadto agresywna i ziejąca wręcz nienawiścią do innych (gdy ci inni w taki czy inny, najczęściej niezamierzony sposób, wchodzą im w drogę).

Człowiek agresywny atakuje wprost innego. Cham jest agresywny, ale i podszyty tchórzem. On atakuje wprost tylko osoby wyraźnie od niego słabsze i to tylko w warunkach, w których może liczyć na pełną bezkarność. W normalnych warunkach, gdy ktoś mu przeszkadza, dokonuje specyficznego dla siebie ataku – wylewa z siebie brud i pomyje, zalewa nimi otoczenie – stara się zranić i odstraszyć poprzez skrajną wulgarność, poniżenie, próbuje drugiego upodlić.
Cham jest skrajnie egocentryczny. Nigdy nie pamięta o innych, nie myśli o nich czy ich potrzebach. Zawsze zachowuje się tak, jakby był sam i u siebie.


"Cham jest skrajnie egocentryczny. Nigdy nie pamięta o innych, nie myśli o nich czy ich potrzebach. Zawsze zachowuje się tak, jakby był sam i u siebie." 

i co z  tego wynika? nietaktowne zachowanie pokazujące ,że myśli się tylko o sobie to też swego rodzaju chamstwo jak sama przyznałaś.

Pasek wagi

Klaudia, wyrwany z kontekstu fragment nie spełnia podstawowych cech chamstwa. Gdyby tak na to spojrzeć,  osoba domagająca się czegoś od innych też jest jest chamem, bo myśli tylko o sobie :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.