- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
2 czerwca 2018, 10:53
Zaznaczam ,że jest to luźny temat ale chciałabym poznać Wasze zdanie. Nie mówię o przypadkach kiedy idzie się z chłopakiem/dziewczyną/przyjacielem/przyjaciółką ( bo zakładam ,że wtedy wychodzi to jakoś bardziej naturalnie) tylko o przypadkach kiedy bierzemy na wesele kogoś kogo mało znamy.
Według Was jak to jest wtedy z dojazdem do kościoła i z wesela? Z kościoła na wesele jest autobus przykładowo. Czy ja jako osoba zapraszająca powinnam zapewnić transport osobie towarzyszącej również do kościoła? Co jeśli kościół jest blisko? Czy oczywiste jest,że w takiej sytuacji ja płacę za taksówkę powrotną? Proszę o wyrażenie swojej opinii. Jak postępowałyście kiedy zapraszałyście i jak postępowano z Wami kiedy byłyście zapraszane. Jestem bardzo ciekawa.
2 czerwca 2018, 13:38
Ale niektóre z was są bezproblemowe... Mnie do księżniczki daleko, ale wlasnie przez takie "niezależne" zachowania kobiety pozniej marudza, ze ich faceci traktują nie tak jakby tego oczekiwały. Same adresujecie swoje potrzeby i pozniej sie dziwicie, ze faceci nie sa domyślni.To jest kwestia kultury, jesli kogos zapraszam to się o komfort osoby zaproszonej troszczę, tym bardziej jeśli idzie w towarzystwo, którego nie znam. Umawiam się w konkretnym miejscu i udaję się na uroczystość w parze. Jeśli dobrze zrozumialam, to ktoś Ciebie zaprosił i nie wiesz jak to organizacyjnie bedzie wygladac. W tym wypadku ja bym spytala, czy po mnie przyjedzie, czy jest zorganizowany transport po imprezie itp. Komunikacja! Komunikacja! Komunikacja! Bez przestrzeni na domysly i pozniejsze żale.
Nie, sprawa w ogóle nie tyczy się mnie tylko bliskiej mi osoby. Chłopak ją zaprosił. Po czym nawet się konkretnie nie umówił. Ona sama spytała " to jak się umawiamy?" Spytał gdzie mieszka i stwierdził,że pod kościołem się spotkają a po chwili,że może po nią przyjść piechotą,ale, że jeszcze zadzwoni. Zadzwonił wczoraj i ustalili ,że spotkają się pod kościołem.
2 czerwca 2018, 13:51
Klaudia ja bym temu chlopakowi jasno postawila sprawę: widac jest jeszcze jakims nieobytym gowniarzem. w nosi mam, czy wyjdę na królewnę, ale nie ma co sie naginac zalaskawe zaproszenie na jakies wesele i swoje standardy warto trzymać.
2 czerwca 2018, 14:12
Czyli jak będzie burza i gradobicie to też będą szli spacerkiem do kościoła? ;)
Spacerować to można na randce, jeśli zaprosił ją na wesele to powinien ogarnąć transport. Ja sobie nie wyobrażam zaiwaniać w szpilach, sukience, "zrobiona" od a do z. I do księżniczkowania mi daleko, po prostu niektóre sytuacje wymagają pewnych zachowań. Jak temu koledze szkoda kasy na takse dla siebie i swojej towarzyszki to niech idzie sobie sam na wesele.
Ja jak szłam na wesele jako osobą towarzysząca to mnie nigdy transport nie obchodził. Zazwyczaj mój wkład kończył się na kupieniu wina, kartki okolicznościowej i torebki prezentowej. Na miejscu Twojej koleżanki zapytałabym kolegę czy nie możemy pojechać jakimś autem/taksą ?
A jak już muszą iść na piechotę to chociaż niech weźmie sobie na drogę płaskie buty a szpilki niech przebierze pod kościołem :P no i parasol/ jakieś bibułki matujące etc. bo w taką pogode spacerować z full make-upem to może być ciekawie
2 czerwca 2018, 14:22
Załatwiłam jej transport. Ale podwiozę ją, nie ich razem ( w końcu i tak umówili się pod kościołem więc chyba nie obchodzi go jak tam dotrze.) Ja kiedyś na weselu jak nie miałam kasy na taksę (wesele kawał drogi na wsi ,nie u nas w mieście to po prostu całe wesele nie piłam. Trzeba sobie jakoś radzić jak nie mamy kogo poprosić / nie mamy kasy etc .
2 czerwca 2018, 14:49
Dla mnie od zawsze, czyli od połowinek w liceum, jasne było, że na imprezy, gdzie obowiązuje strój wieczorowy czy imprezowy, zawozi mnie zapraszający. Odwozi zresztą też.
2 czerwca 2018, 15:51
Gdybym nie była w stanie przejść 20 minut w szpilkach to bym ich nie zakładała i jednak wybrałabym albo płaskie buty, albo coś na minimalnym obcasie (alternatywnie zabrałabym po prostu większą torebkę i buty na przebranie). Moim zdaniem nie ma nic gorszego (na poziomie problemów pierwszego świata) niż kobieta, która chciała się pokazać i wystroić, a potem jęczy po kwadransie spaceru że ją nogi bolą, albo kuśtyka. A facetowi się nie dziwię - zaproponował, że przyjdzie po dziewczynę - czyli zachował się jak najbardziej miło. A że nie wpadł na to, że dziewczyna z tych jęczących? - chyba nie jego wina.
Ja sobie nie wyobrażam śmigać w weselnym stroju na pieszo. Można się spocic, zwłaszcza przy tej pogodzie, uhrudzic, zakurzyc buty, czy nawet nogi jak ktoś jest w sandalkach. Moim zdaniem zapraszając kogoś na wesele, należy zapewnić transport zarówno do kościoła jak i na salę.
2 czerwca 2018, 16:07
Ja sobie nie wyobrażam śmigać w weselnym stroju na pieszo. Można się spocic, zwłaszcza przy tej pogodzie, uhrudzic, zakurzyc buty, czy nawet nogi jak ktoś jest w sandalkach. Moim zdaniem zapraszając kogoś na wesele, należy zapewnić transport zarówno do kościoła jak i na salę.Gdybym nie była w stanie przejść 20 minut w szpilkach to bym ich nie zakładała i jednak wybrałabym albo płaskie buty, albo coś na minimalnym obcasie (alternatywnie zabrałabym po prostu większą torebkę i buty na przebranie). Moim zdaniem nie ma nic gorszego (na poziomie problemów pierwszego świata) niż kobieta, która chciała się pokazać i wystroić, a potem jęczy po kwadransie spaceru że ją nogi bolą, albo kuśtyka. A facetowi się nie dziwię - zaproponował, że przyjdzie po dziewczynę - czyli zachował się jak najbardziej miło. A że nie wpadł na to, że dziewczyna z tych jęczących? - chyba nie jego wina.
Przeglądając ten temat stwierdzam, że powinnam być super wdzięczna losowi. Potrafię przejść kawałek w szpilkach. Nie mam problemów z nadmierną potliwością. Udało mi się na tyle dobrze dobrać sobie kosmetyki i na tyle przyzwoicie wykonywać makijaż, że nie spływa mi on po kwadransie spaceru. I mieszkam w mieście, które chociaż najczystsze nie jest to pozwala na to, żeby po dwudziestu minutach spaceru nie wyglądać jak ofiara burzy piaskowej.
A tak poważnie i bez złośliwości - ja rozumiem, że gorąco, parno, duszno i tak dalej. Ale bez przesady. Jeżeli po dwudziestu minutach jesteście przepocone na tyle, że powoduje to dyskomfort to może warto przebadać hormony i zastanowić się czy zdrowotnie wszystko ok? Bo nie wiem - do pracy podjeżdżacie pod same drzwi? Pytam, bo u mnie mało kto tak robi (praca w ścisłym centrum, samochód trzeba często zostawić parę ulic dalej i przejść - gdzie większość kobiet ma buty na obcasie, a facetów marynarkę na grzbiecie) - a nikt nie przychodzi upocony, nieświeży, zakurzony, ani ze spływającym makijażem, więc jakoś sobie jednak ludzie dają radę w życiu?
2 czerwca 2018, 16:17
No to nie wyobrażam sobie żeby dziewczyna miała zasuwać na szpilkach 1,5km.. Oczekiwała bym że facet mnie podwiezie skoro mnie zaprosił a potem oczywiście odwiezie i oczywiście zapłaci za taksówkę czy paliwo- to przecież on mnie zaprosił.... ( w realu nie mam takich sytuacji bo jadę swoim samochodem)
E,no nie przesadzajmy, 1,5km w szpilkach nie przejdzie, a potem będzie 8h tańczyć w tych samych szpilkach na weselu???
Co do tematu - jeśli autobus jest na wesele, to pewnie kolega nie będzie brał auta. Moim zdaniem (ja tak robiłam), bierzesz baletki(balerinki), a w reklamówce szpilki - zmieniasz je przed kościołem. Serio, dużo osób tak robi, w tym ja i uwierz, nikt jakoś nie patrzył nigdy na takie osoby, że mają jakieś dodatkowe siatki...
2 czerwca 2018, 16:20
Gdybym miała do kosciola 20minut poszłabym na nogach i ubrała wygodne buty(nie lubię kiedy z niczego robi się problem). Gdyby do kościoła czy na wesele była godzina drogi chciałabym aby osoba zapraszając mnie zorganizowała dojazd.
2 czerwca 2018, 16:20
Przeglądając ten temat stwierdzam, że powinnam być super wdzięczna losowi. Potrafię przejść kawałek w szpilkach. Nie mam problemów z nadmierną potliwością. Udało mi się na tyle dobrze dobrać sobie kosmetyki i na tyle przyzwoicie wykonywać makijaż, że nie spływa mi on po kwadransie spaceru. I mieszkam w mieście, które chociaż najczystsze nie jest to pozwala na to, żeby po dwudziestu minutach spaceru nie wyglądać jak ofiara burzy piaskowej. A tak poważnie i bez złośliwości - ja rozumiem, że gorąco, parno, duszno i tak dalej. Ale bez przesady. Jeżeli po dwudziestu minutach jesteście przepocone na tyle, że powoduje to dyskomfort to może warto przebadać hormony i zastanowić się czy zdrowotnie wszystko ok? Bo nie wiem - do pracy podjeżdżacie pod same drzwi? Pytam, bo u mnie mało kto tak robi (praca w ścisłym centrum, samochód trzeba często zostawić parę ulic dalej i przejść - gdzie większość kobiet ma buty na obcasie, a facetów marynarkę na grzbiecie) - a nikt nie przychodzi upocony, nieświeży, zakurzony, ani ze spływającym makijażem, więc jakoś sobie jednak ludzie dają radę w życiu?Ja sobie nie wyobrażam śmigać w weselnym stroju na pieszo. Można się spocic, zwłaszcza przy tej pogodzie, uhrudzic, zakurzyc buty, czy nawet nogi jak ktoś jest w sandalkach. Moim zdaniem zapraszając kogoś na wesele, należy zapewnić transport zarówno do kościoła jak i na salę.Gdybym nie była w stanie przejść 20 minut w szpilkach to bym ich nie zakładała i jednak wybrałabym albo płaskie buty, albo coś na minimalnym obcasie (alternatywnie zabrałabym po prostu większą torebkę i buty na przebranie). Moim zdaniem nie ma nic gorszego (na poziomie problemów pierwszego świata) niż kobieta, która chciała się pokazać i wystroić, a potem jęczy po kwadransie spaceru że ją nogi bolą, albo kuśtyka. A facetowi się nie dziwię - zaproponował, że przyjdzie po dziewczynę - czyli zachował się jak najbardziej miło. A że nie wpadł na to, że dziewczyna z tych jęczących? - chyba nie jego wina.
To dlaczego w autobusach tak śmierdzi? 99% społeczeństwa widocznie (wg twojego rozumowania) ma problemy z hormonami, tak?