Temat: wesele - dojazd - osoba towarzysząca

Zaznaczam ,że jest to luźny temat ale chciałabym poznać Wasze zdanie.  Nie mówię o przypadkach kiedy idzie się z chłopakiem/dziewczyną/przyjacielem/przyjaciółką ( bo zakładam ,że wtedy wychodzi to jakoś bardziej naturalnie) tylko o przypadkach kiedy bierzemy na wesele kogoś kogo mało znamy. 

Według Was jak to jest wtedy z dojazdem do kościoła i z wesela? Z kościoła na wesele jest autobus przykładowo. Czy ja jako osoba zapraszająca powinnam zapewnić transport osobie towarzyszącej również do kościoła? Co jeśli kościół jest blisko? Czy oczywiste jest,że w takiej sytuacji ja płacę za taksówkę powrotną? Proszę o wyrażenie swojej opinii. Jak postępowałyście kiedy zapraszałyście i jak postępowano z Wami kiedy byłyście zapraszane. Jestem bardzo ciekawa.

Pasek wagi

KlaudiaGriffin napisał(a):

roogirl nie przesadzaj :P my też dużo chodzimy ale szpilki wkładamy tylko na wesela i sylwestra ;) a komentarz,że wjechałybyśmy autem do kościoła ... mało śmieszny, my nie ksiądz,żeby procesję z auta prowadzić ;P BTW. kocham vitkę, póki wszystkim wydawało się,że to ja zapraszam to oczywiście muszę zapłacić i jak mi przeszło przez myśl ,że mogłoby być inaczej, a kiedy wyszło,że ktoś oczekuje podwózki (btw. zbiera się na burzę haha) to księżniczka, która chciałaby wjechać autem do kościoła :P

Napisałam przecież, że ja bym zafundowała dojazd gdybym zapraszała. Jaka księżniczka? Już nie dopowiadaj sobie... po prostu dla mnie to by nie był problem dojść nawet w szpilkach, które też zakładam kilka razy w roku i napisałam, że ponieważ zapewne dla większości ludzi byłby to problem, bezpieczniej jest zapewnić transport. Komentarz o wjechaniu do kościoła nie miał być śmieszny.

Pasek wagi

roogirl napisał(a):

KlaudiaGriffin napisał(a):

roogirl nie przesadzaj :P my też dużo chodzimy ale szpilki wkładamy tylko na wesela i sylwestra ;) a komentarz,że wjechałybyśmy autem do kościoła ... mało śmieszny, my nie ksiądz,żeby procesję z auta prowadzić ;P BTW. kocham vitkę, póki wszystkim wydawało się,że to ja zapraszam to oczywiście muszę zapłacić i jak mi przeszło przez myśl ,że mogłoby być inaczej, a kiedy wyszło,że ktoś oczekuje podwózki (btw. zbiera się na burzę haha) to księżniczka, która chciałaby wjechać autem do kościoła :P
Napisałam przecież, że ja bym zafundowała dojazd gdybym zapraszała. Jaka księżniczka? Już nie dopowiadaj sobie... po prostu dla mnie to by nie był problem dojść nawet w szpilkach, które też zakładam kilka razy w roku i napisałam, że ponieważ zapewne dla większości ludzi byłby to problem, bezpieczniej jest zapewnić transport. Komentarz o wjechaniu do kościoła nie miał być śmieszny.

tylko wredny? to sorry, spełnił swoją funkcję :P

Pasek wagi

No mnie raz zaprosił dobry kolega na wesele i nie raczył mnie poinformować że nie załatwił transportu i musiałam zachrzaniac w szpilkach kawał drogi i nie było mi do śmiechu ;p powrotny transport załatwiłam sobie sama i wróciłam wcześniej niż on tak zapobiegawczo ;p trochę inna sytuacja bo niby nikt obcy no ale ja byłam zazenowana, gdyby mi powiedział to sama bym ten transport załatwiła ;p 

Uważam, że osoba zapraszająca powinna transport jednak załatwic, wiadomo spacer fajna rzecz ale jednak nie każdy ma ochotę w stroju na wesele przesadnie spacerować ;p 

Pasek wagi

.Violetta napisał(a):

No mnie raz zaprosił dobry kolega na wesele i nie raczył mnie poinformować że nie załatwił transportu i musiałam zachrzaniac w szpilkach kawał drogi i nie było mi do śmiechu ;p powrotny transport załatwiłam sobie sama i wróciłam wcześniej niż on tak zapobiegawczo ;p trochę inna sytuacja bo niby nikt obcy no ale ja byłam zazenowana, gdyby mi powiedział to sama bym ten transport załatwiła ;p Uważam, że osoba zapraszająca powinna transport jednak załatwic, wiadomo spacer fajna rzecz ale jednak nie każdy ma ochotę w stroju na wesele przesadnie spacerować ;p 

wspolczuje

Pasek wagi

Gdybym nie była w stanie przejść 20 minut w szpilkach to bym ich nie zakładała i jednak wybrałabym albo płaskie buty, albo coś na minimalnym obcasie (alternatywnie zabrałabym po prostu większą torebkę i buty na przebranie). Moim zdaniem nie ma nic gorszego (na poziomie problemów pierwszego świata) niż kobieta, która chciała się pokazać i wystroić, a potem jęczy po kwadransie spaceru że ją nogi bolą, albo kuśtyka. A facetowi się nie dziwię - zaproponował, że przyjdzie po dziewczynę - czyli zachował się jak najbardziej miło. A że nie wpadł na to, że dziewczyna z tych jęczących? - chyba nie jego wina. 

Gdybym miała iść na wesele do obcych ludzi, to nie wyobrażam sobie przyjechać sama i potem czekać, aż ten chłopak dojdzie. Albo on załatwia transport i po mnie zajedzie, albo ja bym załatwiła transport i podjechała po niego. Stać samemu przed kościołem wśród rodziny państwa młodych? Mega słabe i dla mnie to byłoby coś, co decydowałoby o tym, że nie pójdę (chociaż te wtrącenie jest trochę nie na temat :D).

O przejściu 20 minut w wysokich butach nie byłoby nawet mowy. I nie chodzi tu o wjechanie samochodem do kościoła, tak jak ktoś napisał. Ja potrafię sobie chodzić kilka godzin bez celu, bo po prostu lubię (samochodu też nie mam), ale co innego w wysokich butach, w odświętnej sukience, w pełnym makijażu. Chciałabym wyglądać świeżo i ładnie, tym bardziej na zapoznanie ludzi których nie znam. A nie męczyć się 20 minut idąc w wysokich butach.

Sprawy transportu, ewentualnego nocowania itd. omawiałabym o razu, bo niektórzy myślą, że zaproszą Cię na wesele, pobawicie się trochę razem, a potem zostawią Cię przed salą weselną i sobie myśl o organizowaniu transportu :D.

Pasek wagi

Uwazam, ze osoba zapraszająca bierze na siebie zadbanie o pelny komfprt osoby towarzyszącej.  Nie tylko transport, ale również zeby potem sam/-a nie siedzial/-a za stolem jak sie wszyscy bawią. Ani ze zapraszający się spije i towarzysz/-ka musi to znosic.

Wilena napisał(a):

Gdybym nie była w stanie przejść 20 minut w szpilkach to bym ich nie zakładała i jednak wybrałabym albo płaskie buty, albo coś na minimalnym obcasie (alternatywnie zabrałabym po prostu większą torebkę i buty na przebranie). Moim zdaniem nie ma nic gorszego (na poziomie problemów pierwszego świata) niż kobieta, która chciała się pokazać i wystroić, a potem jęczy po kwadransie spaceru że ją nogi bolą, albo kuśtyka. A facetowi się nie dziwię - zaproponował, że przyjdzie po dziewczynę - czyli zachował się jak najbardziej miło. A że nie wpadł na to, że dziewczyna z tych jęczących? - chyba nie jego wina. 

Zgadzam się.  10, 20 minut piechotą to nie jest dużo . Partner  zaproponował ze przyjdzie po dziewczynę wiec zachował się w moim odczuciu okej.  Jeśli ona nie  jest w stanie 20 minut przejść w szpilkach to niech ich nie zakłada,  jak w takim układzie tańczyć np przez większą część wieczoru?

Phillinda napisał(a):

Wilena napisał(a):

Gdybym nie była w stanie przejść 20 minut w szpilkach to bym ich nie zakładała i jednak wybrałabym albo płaskie buty, albo coś na minimalnym obcasie (alternatywnie zabrałabym po prostu większą torebkę i buty na przebranie). Moim zdaniem nie ma nic gorszego (na poziomie problemów pierwszego świata) niż kobieta, która chciała się pokazać i wystroić, a potem jęczy po kwadransie spaceru że ją nogi bolą, albo kuśtyka. A facetowi się nie dziwię - zaproponował, że przyjdzie po dziewczynę - czyli zachował się jak najbardziej miło. A że nie wpadł na to, że dziewczyna z tych jęczących? - chyba nie jego wina. 
Zgadzam się.  10, 20 minut piechotą to nie jest dużo . Partner  zaproponował ze przyjdzie po dziewczynę wiec zachował się w moim odczuciu okej.  Jeśli ona nie  jest w stanie 20 minut przejść w szpilkach to niech ich nie zakłada,  jak w takim układzie tańczyć np przez większą część wieczoru?

Szczerze, biorąc pod uwagę aktualne warunki atmosferyczne (duchota + zbilżająca się burza) uważam,że chamstwem byłoby puścić ją w trampkach :P Pomijając już deszcz ( bo wczoraj nie wiedział ,że będzie padać) to w taki upał iść takim zrobionym to śmiech na sali. Dziwie się. Ja odwoziłam facetów którzy nie chodzą na szpilkach i w makijażu a mimo wszystko dla mnie to było normalne,że trzeba się osobą towarzyszącą zająć. 

Pasek wagi

Ale niektóre z was są bezproblemowe... Mnie do księżniczki daleko, ale wlasnie przez takie "niezależne" zachowania kobiety pozniej marudza, ze ich faceci traktują nie tak jakby tego oczekiwały. Same adresujecie swoje potrzeby i pozniej sie dziwicie, ze faceci nie sa domyślni.

To jest kwestia kultury, jesli kogos zapraszam to się o komfort osoby zaproszonej troszczę, tym bardziej jeśli idzie w towarzystwo, którego nie znam. Umawiam się w konkretnym miejscu i udaję się na uroczystość w parze. 

Jeśli dobrze zrozumialam, to ktoś Ciebie zaprosił i nie wiesz jak to organizacyjnie bedzie wygladac. W tym wypadku ja bym spytala, czy po mnie przyjedzie, czy jest zorganizowany transport po imprezie itp. Komunikacja! Komunikacja! Komunikacja! Bez przestrzeni na domysly i pozniejsze żale. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.