- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
7 maja 2018, 22:31
Czy któraś z Was ma problemy z motywacją do działania, realizowania planów/celów?
Np. planujecie codziennie godzinę nauki języka obcego, ale różnie to bywa, bo przeglądanie social mediów, oglądanie pierdół w internecie wciąga was na długie godziny?
Jak się motywujecie? Macie konkretny plan dnia, wyznaczone konkretne godziny?
Co chciałybyście systematycznie robić, ale dopada was niemoc lub wiecznie odkładacie na później?
7 maja 2018, 22:44
Mam ogromne problemy ze zmobilizowaniem się. Naukę do egzaminów, czy kolokwiów, zaczynam zwykle na dzień przed i później płaczę, że tak dużo materiału do opanowania a tak mało czasu. Chciałabym się uczyć systematycznie, ale jakoś nie potrafię.
7 maja 2018, 22:45
Nic mnie nie motywuje, po prostu wstaje z kanapy i robie co mialam zaplanowane. Dzisiaj tak mialam z cwiczeniami, jeszcze godzine temu siedzialam na kanapie z laptopem, ogladalam na youtube weganskie foodbooki wiedzac, ze powinnam pocwiczyc, ale mi sie nie chce... i po prostu wstalam i zaczelam cwiczyc. Na mnie nie ma innej metody czy motywacji, po prostu musze bez zastanawiania sie wstac i zaczac robic co planowalam (jak bede rozmyslac i sie zastanawiac, to nic nie zrobie :P)
Edytowany przez 7 maja 2018, 22:46
7 maja 2018, 22:53
Na studiach motywowało mnie robienie z notatek czegoś ładnego. Kolory, rysunki, ramki. Wykłady przepisywałam na czysto z ozdobnikami. Moje zeszyty przez wiele lat krążyły po akademikach i po latach trafiały do mnie skserowane :D
Edytowany przez ggeisha 7 maja 2018, 22:54
7 maja 2018, 22:54
Nic mnie nie motywuje, po prostu wstaje z kanapy i robie co mialam zaplanowane. Dzisiaj tak mialam z cwiczeniami, jeszcze godzine temu siedzialam na kanapie z laptopem, ogladalam na youtube weganskie foodbooki wiedzac, ze powinnam pocwiczyc, ale mi sie nie chce... i po prostu wstalam i zaczelam cwiczyc. Na mnie nie ma innej metody czy motywacji, po prostu musze bez zastanawiania sie wstac i zaczac robic co planowalam (jak bede rozmyslac i sie zastanawiac, to nic nie zrobie :P)
Z ust mi to wyjęłaś :P
7 maja 2018, 23:00
Mam ogromne problemy ze zmobilizowaniem się. Naukę do egzaminów, czy kolokwiów, zaczynam zwykle na dzień przed i później płaczę, że tak dużo materiału do opanowania a tak mało czasu. Chciałabym się uczyć systematycznie, ale jakoś nie potrafię.
Piona! Znam, praktykuję i jakoś zdaję, ale ile się przy tym nawkurzam na siebie... Nawet dzisiaj od 11 - 20 ogarniałam materiał na egzamin i nie było opcji, żebym się nauczyła na tyle by mnie to satysfakcjonowało.
U mnie jedyne co działa, to zaplanowanie z góry i podzielenie materiału tak, żeby mi dziennie nie zeszła na to więcej niż godzina. Np. jak mam do nauki 60 definicji, to rozdzielam to na 7 dni - codziennie po 10, ostatniego dnia powtórki z całego pakietu.
Natomiast z nauką języka - walczyłam z hiszpańskim i chyba jedynie zapisanie się na kurs byłoby w stanie mnie zmotywować do tego, by się chociaż kilka razy w tygodniu uczyć. Kocham ten język, ale jakoś tak prędzej będę przez godzinę siedzieć na FB bez celu niż posiedzę nad słówkami.
7 maja 2018, 23:10
Mam ten sam problem. Wiele bym chciała, układam sobie do wszystkiego plan działania, dzielę na godziny, wszystko robię przed, żeby potem się niczym nie zajmować i... mija kilka dni i zamiast to robić - siedzę na komórce, albo oglądam serial, albo idę spać, albo wżeram czekoladę. Sama z siebie próbowałam się zmotywować do całych miliony różnych rzeczy i nigdy, ale to nigdy jeszcze nie wytrwałam. Nawet nauka na egzamin na studiach wygląda tak samo, że ucze się 2 dni, a kolejne dni już marnuję czas.
Co działa? Tylko i wyłącznie zewnętrzne bodźce.
Chciałam się nauczyć języka obcego, robiłam sobie fiszki, uczyłam się z youtubem, kupiłam sobie książkę, pisałam listy w tym języku z ludźmi, forua, strony internetowe itp. I to było na nic. Na chwilę. Co jakiś czas na chwilę.
Dopiero jak wydałam te 600 zł i poszłam na semestr do szkoły języków obcych to się zmotywowałam i naprawdę przyłożyłam. Po czym zajęcia się skończyły, kasy nie było i... od roku już się języka nie uczę, chociaż bym chciała :p Ale nie mam motywacji.
Chciałam schudnąć - zapisałam się na 3 miesiące, płatne z góry, na siłkę. I schudłam 7 kg.
Karnet się skończył i ćwiczenia się skończyły. I od miesiąca wróciło mi już 3 kg, bo mi się samej nie udaje zmobilizować do ćwiczeń, chociaż sprzęt mam...
I tak wiele innych rzeczy. Tylko i wyłącznie motywacja z zewnątrz - polecam.
7 maja 2018, 23:21
ja im więcej mam na coś czasu, tym bardziej opornie mi idzie zmobilizowanie się do tego, żeby zacząć. Przykładowo mam zaplanowaną jedną rzecz do zrobienia w domu i siadam rano do kompa, bo jeszcze duuużo czasu. Później coś tam innego i nagle jest 15.00 i musze iśc do przedszkola i już dupa. A jak mam milion rzeczy do ogarniecia to rano wstaję i wiem, że musze od razu się brać, bo się nie wyrobię. W takich przypadkach najczęściej kończe dużo przed czasem, wszystko mam ogarniete i jeszcze mnóstwo czasu na pierdoły. Mi sie zawsze najciężej do czegoś zabrać, ale jak sie zabiorę to jestem w stanie szybko zrobić. W szkole byłam bardziej konsekwentna niż teraz jeśli chodzi o dzielenie roboty i robienie jej na bieżąco:P Jak mieliśmy w LO przeczytać przez wakację trylogię to mialam podzielone, ze dziennie przykładowo 30 stron i sie trzymałam całe wakacje. Teraz mi sie odmieniło :P Ale w pracy przykładowo, to żeby sie waliło i paliło, to zawsze wszystko na czas oddawałam. Nawet jakbym miała noce zarywać. Jak coś musze zrobic to to zrobię na czas, tyko zamiast na spokojnie przez kilka dni, to własnie na ostatnią chwilę pod presja czasu. Ale chyba mi sie tak najlepiej pracuje - jestem wtedy mega skupiona i nic nie odwraca mojej uwagi. Jak mam dużo czasu, to i kran cieknie za głośno i nagle sobie zdaję sprawe, ze mam straszny burdel na pulpicie i trzeba koniecznie TERAZ go ogarnać (chociaż jest tak od 3 lat:P )
Edytowany przez Karolka_83 7 maja 2018, 23:24
8 maja 2018, 08:43
Miałam z tym ogromny problem i nareszcie znalazłam rozwiązanie. Szkoda że tak późno :)
Dzielę sobie naukę na 45-minutowe sesje, podczas których skupiam się tylko na materiale. Włączam sobie minutnik z przyjemną melodią na końcu. Po upływie 45 minut gra muzyczka, ja mam poczucie sukcesu i odhaczam w kalendarzu że zrealizowałam jeną "jednostkę" nauki. Daje to dużą satysfakcję i "nagrodę", a 45 minut to na tyle krótko że nie mam problemu żeby usiąść i zacząć. A zaglądając do kalendarza widzę, ile się już na to uczyłam.
W zależności od dnia planuję różne ilości takich 45-minutowych sesji. Zwykle robię 15 minut przerwy jeśli np. mam 3 takie sesje i chcę je wykonać jedną po drugiej. Jeśli mam słabszy dzień to robię chociaż jedną, żeby nie mieć poczucia totalnie straconego czasu.
8 maja 2018, 09:50
U mnie działa "check lista", przy czym im więcej pozycji i bardziej szczegółowo opisane, tym lepiej i wydajniej działam. Nie spisuje zadań w stylu "ogarnąć chatę" ale dzielę to na konkretne czynności (mycie okien, odkurzanie książek, prasowanie i tak dalej). Po prostu jak skreślam po kolei to jakoś jestem bardziej zmotywowana a nie, że nad jednym zadaniem z listy siedzę dwie godziny :D. Tak samo z nauką czy projektami na uczelnie - spisuje zadania w stylu zrobienie rozdziału projektu, napisanie artykułu, przerobienie rozdziału z podręcznika do języka. Zdarza się, że na kartce mam spisane i 30 pozycji, w tym rzeczy, które mogą ogarnąć w 5 minut ale po prostu inaczej mi się nie chce .
Na mnie to działa. Ale ja ogólnie muszę mieć wszystko na papierze, inaczej szukam wymowek i nawet nie mam wyrzutów sumienia, że zamiast ruszyć dupę to godzinę gram w Farm Heroes.