Temat: Kariera, pasje a ciąża- do mam po 30tce;)

Mam pytanie do kobiet które lubią swoją pracę, mają pasje z których ciężko im było zrezygnować i urodziły dzieci w okolicach albo zdecydowanie po 30tce... Czy dużo się w Waszym nastawieniu zmieniło, czy brakowało Wam wcześniejszego życia? Kończę w tym roku 29 lat, mam pracę która lubię i w której jeszcze troszeczkę chciałabym osiągnąć (chociaż akurat kariera nie jest już takim hamulcem, bo mam w pracy stosunkowa stabilizację), ale jestem coraz bardziej wkrecona w wyjazdy (i też tak naprawdę wygodne życie) i coraz bardziej przerażona tym że z jednej strony nie wyobrażam sobie nie być mama, patrzę na swojego faceta i wiem, że chcę mieć z nim rodzinę a z drugiej jeszcze tego nie czuję, bardzo się boję tej zmiany, ograniczenia- jestem realistka i nie patrzę przez różowe okulary -nieprzespane noce, uwiazanie w domu (nie bede mieć babć które chętnie przygarna wnuka), jakis czasowy brak możliwości podróżowania- wiem, że można z dzieckiem, ale na pewno jakis okres trzeba przeczekać, duża zmiana finansowa.  Miała któras z Was podobne wątpliwości? W jakim wieku urodzilyscie  dziecko? Czy może powinnam poczekać na moment nasycenia tymi innymi rzeczami i wtedy te wątpliwości znikną? Jak to było u Was?Czy po 30tce długo staralyscie się o dziecko? Nie chce kiedyś czuć że coś ważnego mnie ominęło, tak jak nie chcę zostać zfrustrowana mama...

sacria napisał(a):

[...], patrzę na swojego faceta i wiem, że chcę mieć z nim rodzinę a z drugiej jeszcze tego nie czuję, bardzo się boję tej zmiany, ograniczenia[...]

To Twój facet czy mąż?

Annne17 napisał(a):

sacria napisał(a):

[...], patrzę na swojego faceta i wiem, że chcę mieć z nim rodzinę a z drugiej jeszcze tego nie czuję, bardzo się boję tej zmiany, ograniczenia[...]
To Twój facet czy mąż?

Facet, za chwilę mąż. Ale to ma niespecjalne znaczenie w moich dylematach...

Jeśli będziesz w związku małżeńskim Twoja sytuacja będzie bardziej stabilna, ale i tak dziecko wszystko zmienia. Przez pierwsze lata życie rodzinne podporządkowane jest maluchowi i na to nie ma rady. Jednego dnia możesz być najszczęśliwszą mamą a drugiego pytać sama siebie "po co mi to wszystko było". Już zawsze będziesz miała się o kogo martwić, już zawsze każda życiowa decyzja będzie miała w tle dziecko.

idealnecialo napisał(a):

Eva1990 napisał(a):

Mam dokładnie te same problemy. W tym roku skonczę 28 lat i co dzień gdzieś w tyle głowy brzęczą mi dylematy o swoim aktualnym życiu, które uwielbiam, a macierzyństwem "bo już czas". Mamy z mężem stosunkowo wysokie zarobki jak na Polskę, sporo wolnego czasu i rozkosznie wygodne i bezproblemowe życie, a naszym paliwem są podróże po świecie kilka razy w roku. Przeraza mnie myśl o zmianach i rezygnacji z tego co lubię, a z drugiej strony chcę mieć z moim mężem rodzinę, chcę dać mu dziecko bo to swietny facet.Nie wiem, może faktycznie lepiej żebym dzieci nie miała, jeśli stawiam na szali dziecko i imprezowanie w ukochanym bangkoku i jakoś tak wygrywa bangkok w lutym:DZawsze chciałam miec dziecko przed 30-tką a tu czas płynie nieubłaganie i brak na horyzoncie silnego instynktu macierzyńskiego, który by rozwiał moje dylematy. I ja przestałam juz wierzyć, że wątpliwości znikną, bardziej prawdopodobne ze kiedys poczuję, że juz przegapiłam ten najlepszy moment
Ja mam podobnie jak koleżanka wyżej - mam 27 lat, gdzieś tam zawsze myślałam, że będę mieć dziecko/dzieci do 30, że się wyrobię. Ale los trochę za mnie zdecydował - póki co mam pracę, która mi się kończy w grudniu i nie będzie przedłużona, do tego chcemy z mężem mieć swoje M, chcemy się postarać o kredyt.Ale z tyłu głowy też mi tam coś brzęczy, że czas...tyle, że miłością dziecka nie wyżywię, no ale to też kwestia priorytetów.Pewnie gdybym miała stabilizację, mieszkanie jak ty - to bym się nie zastanawiała,ale o wiele łatwiej się żyje we 2 niż we 3, nie oszukujmy się. Dziecko troszkę ogranicza, jakkolwiek by matki nie mówiły, nie da się zaplanować już, że o 18 zrobię trening, bo dziecko może zacząć płakać, dostać gorączki itp...To jest ciężka decyzja, no bo dziecko to decyzja na całe życie, podporządkowanie pod kogoś życia...

Hmm... i ja jestem w podobnej sytuacji, choć jednak skrajnie różnej. Wynajmuję mieszkanie - nie mam własnego, zarobki średnie - umowa kończy mi się w listopadzie i wciąż nie wiem, co dalej; 27 lat na karku, chłopak od roku... i mimo, że czas płynie do przodu, gdzie tu miejsce na dziecko? Czasem żałuję, że nie poznałam swojego partnera kilka lat do tyłu, być może dziś moje życie wyglądałoby nieco inaczej? Jestem świadoma, że jeśli kiedykolwiek wyjdę za mąż lub urodzę dziecko, będę na pewno po trzydziestce. Przyznam szczerze, że nigdy nie lubiłam dzieci i ogólnie boję się, czy dam radę, ale jednak gdzieś tam z tyłu głowy coś mi podpowiada, że fajnie byłoby założyć rodzinę i to właśnie z tym mężczyzną... Moim priorytetem jest na razie znalezienie lepiej płatnej pracy, a potem będę się martwić, co dalej.

Pasek wagi

Ja też założyłam, że przez pierwsze lata po powrocie do pracy będę pracowała na miejscu, czyli prawdopodobnie za mniejsze pieniądze i bez szans na rozwój . Dojazdy potrafią zabrać naprawdę dużo czasu , a przecież te pierwsze lata dziecka są tak ważne , czas tak szybko leci. Co by z tego macierzyństwa było gdybym wracała z pracy o 18, a dziecko kładłoby się spać koło 20. Poza tym praca na miejscu to wygoda, Dziecko często marudzi przy ubieraniu  tego nie chce założyć, tamtego też nie, a tak w ogóle to dzisiaj nigdzie nie chce iść. Czas goni , do przedszkola trzeba zawieźć i jeszcze do pracy dojechać kawał drogi, a po drodze korek, a to wypadek itp. Ciężko było koleżankom z dziećmi dojechać do pracy na czas , kiedy mieszkały dość daleko. To znowu trzeba  z dzieckiem do lekarza itp. łatwiej wyrwać się na chwilkę z pracy jak praca jest na miejscu. Zresztą często jeden z rodziców musi w pracy nieco odpuścić przez pierwsze lata z uwagi na częste choroby dziecka  , częste zwolnienia itp. 

Co do podróży. W zeszłym roku jak dziecko nie miało jeszcze 2 lat byliśmy nad morzem 2 tygodnie. Podroż autem 7-8h przebiegła bardzo spokojnie.  Dziecko nad morzem przeszczęśliwe. Fakt faktem my mało skorzystaliśmy bo trzeba było dziecka pilnować, gdyż dziecko strasznie ruchliwe. Bywało też, że nie  raz chciałam pospacerować wieczorem po plaży to spacer kończył się na karuzeli przy wejściu. Ciężko było spokojnie zjeść jakiś obiad, bo jeden musiał biegającego dziecka pilnować. 

W tym roku też jedziemy na wakacje, ale teraz juz będzie trochę inaczej. Dziecko dużo mówi, dużo rozumie i już potrafi pobawić się dłużej w jednym miejscu. Ma też już troszkę poważniejsze zainteresowanie niż wyłącznie karuzela. 

Ogólnie dużo z dzieckiem wychodzimy, albo jeździmy w miejsca związane z przyrodą, czy ze zwierzakami. Dzisiaj mała miała ubaw, bo mogła pokarmić sarny, czy kozy, razem poskakałyśmy na trampolinach i już dawno sama nie miałam takiej radochy, szczerze powiedziawszy nie zamieniłabym tego na jakieś zagraniczne wojaże we 2.  Patrzenie na męża, ktory jest dumny z naszego dziecka, albo który jest rozczulony widokiem corki, czy patrzenie na szczęśliwe dziecko  jest o wiele bardziej wartościowe niż patrzenie jak mąż zachwyca się jakąś super budowlą, , czy cieszy się z kolejnej zdobytej gory.   Związek się rozwija , ludzie się zmieniają , nie można cały czas stać w miejscu.  .  Mi szczęście daje nie to co robię, a to, że robię to z bliskimi osobami. To jest dla mnie i dla męża radośc pokazywanie dziecku świata i tego co sami lubimy. Dla mnie miłośc do dziecka jest bezgraniczna, cokolwiek moje dziecko zrobi, jakakolwiek ona będzie , jakkolwiek mnie zdenerwuje to ją kocham i będę kochać. 

NAtomiast ja tego wszystkiego nie odczuwam jako ograniczenie. Jestem na innym etapie życia i teraz radość przynosi mi co innego niż np. kiedy byłam nastolatką. Na tym to mniej więcej polega , że przechodzi się w kolejny etap życia. Jest to dla mnie naturalne tak jak było małżeństwo. O małżeństwie tez można mówić , że to ograniczenie, bo trzeba liczyć się z 2 osobą, bo wierność itp. 

Nie ulega też wątpliwości, ze nie wszędzie mogę iśc z dzieckiem, bo muszę jej cały czas pilnowac, żeby czegoś nie wzięła, nie zepsuła, nie wybiegła na ulicę sama itp. więc fryzjer, lekarz itp. tylko jak mąż jest w domu , żeby mógł się nią zając. NA zakupach też bywa ciężko,bo ona zawsze coś musi dotknąć, gdzież wleźć, zapakować cały koszyk po brzegi słodyczami itp. W przymierzalni wiecznie odsłania mi kotarę i robi kuku tak , że pól sklepu się gapi jak stoję w bieliźnie. W takim razie albo idę z dzieckiem kiedy mam ochotę i to wszystko znoszę, albo po prostu muszę zaplanować samodzielne wyjście tak, aby dziecko miało opiekę .

Dziecko jest właśnie w fazie lęku separacyjnego tak jak kiedyś nawet nocowała u mojej mamy, tak teraz nigdzie beze mnie nie pójdzie, ani nawet nie da mi nigdzie samej odejść na krok bo zaraz jest histeria, więc próba randki z mężem skończyła się na telefonie teściów zaraz jak tylko wyszliśmy za blok - no ale cóż wiem, że to tylko chwilowe , więc nie przejmuje się tym wcale. Ot kolejny etap w życiu dziecka, nie pierwszy, nie ostatni. 

Przerażało mnie to wszystko przed podjęciem decyzji o dziecku, ale teraz to jest dla mnie wszystko zupełnie normalne i naturalne, nie czuję , że coś poświęcam albo, że dziecko mnie ogranicza. To był mój wybór, dla mnie o ograniczeniu można mówić, kiedy to sytuacja nas zmusiła do znoszenia czegoś. Kocham dziecko, więc i akceptuję to co przynosi macierzyństwo. 

P.S.

Tak w ogóle rodziłam dzień po 30-tych urodzinach,  w dniu 4 rocznicy ślubu i żałowałam, że tak późno. 

jesli masz jakiekolwiek watpliwosci to nie baw sie w "dom" i rodzenie dzieci. ja do 30-tki mam jeszcze pare lat, ale wiem juz, ze dzieci miec nie chce. ani teraz, ani za rok, ani za 5 lat. nigdy. nie nadaje sie do bycia matka i nie chce nia byc. nie lubie dzieci, w wiekszosci bardzo mnie irytyuja. ja wiem, ze niby wlasne dzieci to co innego, ale jakos nie chce sie o tym przekonywac. pasuje mi moje zycie takie jakie jest, bez dzieci i nie chce nic zmieniac w tej kwestii.;)

ja urodze w wieku 28 lat :) i ciesze sie chcialam tego 

Ja urodziłam w wieku prawie 28lat. Mogłam jednak poczekać jeszcze te parę lat do 34 na przykład...czegoś mi brakuje ale nie żałuję:) mam zamiar odchować i jeszcze pożyć:)

sacria napisał(a):

Mam pytanie do kobiet które lubią swoją pracę, mają pasje z których ciężko im było zrezygnować i urodziły dzieci w okolicach albo zdecydowanie po 30tce... Czy dużo się w Waszym nastawieniu zmieniło, czy brakowało Wam wcześniejszego życia? Kończę w tym roku 29 lat, mam pracę która lubię i w której jeszcze troszeczkę chciałabym osiągnąć (chociaż akurat kariera nie jest już takim hamulcem, bo mam w pracy stosunkowa stabilizację), ale jestem coraz bardziej wkrecona w wyjazdy (i też tak naprawdę wygodne życie) i coraz bardziej przerażona tym że z jednej strony nie wyobrażam sobie nie być mama, patrzę na swojego faceta i wiem, że chcę mieć z nim rodzinę a z drugiej jeszcze tego nie czuję, bardzo się boję tej zmiany, ograniczenia- jestem realistka i nie patrzę przez różowe okulary -nieprzespane noce, uwiazanie w domu (nie bede mieć babć które chętnie przygarna wnuka), jakis czasowy brak możliwości podróżowania- wiem, że można z dzieckiem, ale na pewno jakis okres trzeba przeczekać, duża zmiana finansowa.  Miała któras z Was podobne wątpliwości? W jakim wieku urodzilyscie  dziecko? Czy może powinnam poczekać na moment nasycenia tymi innymi rzeczami i wtedy te wątpliwości znikną? Jak to było u Was?Czy po 30tce długo staralyscie się o dziecko? Nie chce kiedyś czuć że coś ważnego mnie ominęło, tak jak nie chcę zostać zfrustrowana mama...

Może nie praca, ale miałam swoje pasje które musiałam mocno ograniczyć a  z części całkiem zrezygnowac. 

Jak cie stać na opiekunkę i/lub możesz liczyć na wsparcie męża to na pewno będzie łatwiej 

Co do podróżowania z dzieckiem to pierwsze 3 lata hardcore, właściwie jedziesz po to by mieć zapierdziel bardziej niż w domu. Ale później jest już z górki.

Pasek wagi

Urodziłam w wieku 31 lat i nie chciałabym wcześniej. Dość szybko wróciłam do pracy (po 7msc macierzyńskiego). U mnie bycie matką dodało mi takiego powera żeby wreszcie poogarniać parę rzeczy, które odkładałam na później typu podnieść poziom języka, zrobić w końcu prawko. Dotarło do mnie że albo teraz albo nigdy bo planowałam drugie (jedynak nie wchodził nigdy w grę) Mąż również zaczął się super rozwijać, spędzamy więcej czasu razem. U mnie zadziałało, że im mniej mam czasu tym lepiej go organizuję. Co do wakacji - byliśmy tylko na Rodosie, ale mała super się dostosowała do okoliczności. Tylko z planowaniem to jest zawsze tak, że zawsze może coś nie pójść- a to nie uda się zajść, a to dziecko będzie wyjątkowo wymagające itd itp. Podejmujesz ryzyko na własną rękę, potem już nie ma odwrotu :D

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.