Temat: Kariera, pasje a ciąża- do mam po 30tce;)

Mam pytanie do kobiet które lubią swoją pracę, mają pasje z których ciężko im było zrezygnować i urodziły dzieci w okolicach albo zdecydowanie po 30tce... Czy dużo się w Waszym nastawieniu zmieniło, czy brakowało Wam wcześniejszego życia? Kończę w tym roku 29 lat, mam pracę która lubię i w której jeszcze troszeczkę chciałabym osiągnąć (chociaż akurat kariera nie jest już takim hamulcem, bo mam w pracy stosunkowa stabilizację), ale jestem coraz bardziej wkrecona w wyjazdy (i też tak naprawdę wygodne życie) i coraz bardziej przerażona tym że z jednej strony nie wyobrażam sobie nie być mama, patrzę na swojego faceta i wiem, że chcę mieć z nim rodzinę a z drugiej jeszcze tego nie czuję, bardzo się boję tej zmiany, ograniczenia- jestem realistka i nie patrzę przez różowe okulary -nieprzespane noce, uwiazanie w domu (nie bede mieć babć które chętnie przygarna wnuka), jakis czasowy brak możliwości podróżowania- wiem, że można z dzieckiem, ale na pewno jakis okres trzeba przeczekać, duża zmiana finansowa.  Miała któras z Was podobne wątpliwości? W jakim wieku urodzilyscie  dziecko? Czy może powinnam poczekać na moment nasycenia tymi innymi rzeczami i wtedy te wątpliwości znikną? Jak to było u Was?Czy po 30tce długo staralyscie się o dziecko? Nie chce kiedyś czuć że coś ważnego mnie ominęło, tak jak nie chcę zostać zfrustrowana mama...

Myślę, że dużo zależy od tego, jakim typem matki się  okażesz. I jak Ci się zmienia priorytety. Teraz możesz sobie gdybać.

Mam dokładnie te same problemy. W tym roku skonczę 28 lat i co dzień gdzieś w tyle głowy brzęczą mi dylematy o swoim aktualnym życiu, które uwielbiam, a macierzyństwem "bo już czas". Mamy z mężem stosunkowo wysokie zarobki jak na Polskę, sporo wolnego czasu i rozkosznie wygodne i bezproblemowe życie, a naszym paliwem są podróże po świecie kilka razy w roku. Przeraza mnie myśl o zmianach i rezygnacji z tego co lubię, a z drugiej strony chcę mieć z moim mężem rodzinę, chcę dać mu dziecko bo to swietny facet.

Nie wiem, może faktycznie lepiej żebym dzieci nie miała, jeśli stawiam na szali dziecko i imprezowanie w ukochanym bangkoku i jakoś tak wygrywa bangkok w lutym:D

Zawsze chciałam miec dziecko przed 30-tką a tu czas płynie nieubłaganie i brak na horyzoncie silnego instynktu macierzyńskiego, który by rozwiał moje dylematy. I ja przestałam juz wierzyć, że wątpliwości znikną, bardziej prawdopodobne ze kiedys poczuję, że juz przegapiłam ten najlepszy moment

Eva1990 napisał(a):

Mam dokładnie te same problemy. W tym roku skonczę 28 lat i co dzień gdzieś w tyle głowy brzęczą mi dylematy o swoim aktualnym życiu, które uwielbiam, a macierzyństwem "bo już czas". Mamy z mężem stosunkowo wysokie zarobki jak na Polskę, sporo wolnego czasu i rozkosznie wygodne i bezproblemowe życie, a naszym paliwem są podróże po świecie kilka razy w roku. Przeraza mnie myśl o zmianach i rezygnacji z tego co lubię, a z drugiej strony chcę mieć z moim mężem rodzinę, chcę dać mu dziecko bo to swietny facet.Nie wiem, może faktycznie lepiej żebym dzieci nie miała, jeśli stawiam na szali dziecko i imprezowanie w ukochanym bangkoku i jakoś tak wygrywa bangkok w lutym:DZawsze chciałam miec dziecko przed 30-tką a tu czas płynie nieubłaganie i brak na horyzoncie silnego instynktu macierzyńskiego, który by rozwiał moje dylematy. I ja przestałam juz wierzyć, że wątpliwości znikną, bardziej prawdopodobne ze kiedys poczuję, że juz przegapiłam ten najlepszy moment

faktycznie jakbym przeczytała o sobie... nawet też w lutym lecimy do Bangkoku - tyle że my imprezowi nie jesteśmy:P Tylko nie podnosi mnie to na duchu :D

Tego się nie da sobie wyobrazić i rozumowo ogarnąć. To są totalnie nowe i strasznie dziwne i silne emocje. Całe życie staje się 10 razy bardziej intensywne. Ja to nawet lubię. 

Posiadania dzieci nie da się zracjonalizować. Owszem, ma się przechlapane, pewnie też się tęskni trochę za rzeczami, których się już nie robi, ale też nie ma się nawet czasu o tym myśleć :P

Ja lubię swoją pracę, instynktu jako takiego za bardzo nie miałam, zawsze planowałam dzieci na po 30stce. Zrealizowałam wcześniej cześć marzeń podróżniczych, zaczęliśmy się starać jak miałam 30, o pierwsze staraliśmy się 1.5 roku, o drugie 6 miesięcy. Urodziłam mając 32 i 34 lata. Mam rzecz jasna kryzysy, ale (raczej) nie żałuję. Trochę jeździliśmy z dzieckiem/ dziećmi, choć raczej w mniejszym zakresie, myślę, że za 1-2 lata się spróbujemy wybrać właśnie do Tajlandii albo USA.

Eva1990 napisał(a):

Mam dokładnie te same problemy. W tym roku skonczę 28 lat i co dzień gdzieś w tyle głowy brzęczą mi dylematy o swoim aktualnym życiu, które uwielbiam, a macierzyństwem "bo już czas". Mamy z mężem stosunkowo wysokie zarobki jak na Polskę, sporo wolnego czasu i rozkosznie wygodne i bezproblemowe życie, a naszym paliwem są podróże po świecie kilka razy w roku. Przeraza mnie myśl o zmianach i rezygnacji z tego co lubię, a z drugiej strony chcę mieć z moim mężem rodzinę, chcę dać mu dziecko bo to swietny facet.Nie wiem, może faktycznie lepiej żebym dzieci nie miała, jeśli stawiam na szali dziecko i imprezowanie w ukochanym bangkoku i jakoś tak wygrywa bangkok w lutym:DZawsze chciałam miec dziecko przed 30-tką a tu czas płynie nieubłaganie i brak na horyzoncie silnego instynktu macierzyńskiego, który by rozwiał moje dylematy. I ja przestałam juz wierzyć, że wątpliwości znikną, bardziej prawdopodobne ze kiedys poczuję, że juz przegapiłam ten najlepszy moment

Ja mam podobnie jak koleżanka wyżej - mam 27 lat, gdzieś tam zawsze myślałam, że będę mieć dziecko/dzieci do 30, że się wyrobię. Ale los trochę za mnie zdecydował - póki co mam pracę, która mi się kończy w grudniu i nie będzie przedłużona, do tego chcemy z mężem mieć swoje M, chcemy się postarać o kredyt.

Ale z tyłu głowy też mi tam coś brzęczy, że czas...tyle, że miłością dziecka nie wyżywię, no ale to też kwestia priorytetów.

Pewnie gdybym miała stabilizację, mieszkanie jak ty - to bym się nie zastanawiała,ale o wiele łatwiej się żyje we 2 niż we 3, nie oszukujmy się. Dziecko troszkę ogranicza, jakkolwiek by matki nie mówiły, nie da się zaplanować już, że o 18 zrobię trening, bo dziecko może zacząć płakać, dostać gorączki itp...
To jest ciężka decyzja, no bo dziecko to decyzja na całe życie, podporządkowanie pod kogoś życia...

Jezeli masz watpliwosci nie rob sobie dzieci. Po o co Ci to wszystko? Ja mam momenty ze zaluje, bo nie ma juz tamtej wesolej, beztroskiej Kamili spelniajaca swoje pasje. Jest uwiazana matka, dzieci wrzeszcza, wieczny ryk, syf w domu a o wydatkach nie wspomne. Na pasje nie ma kasy, czasu lub sily. W zadnej pracy nie bylam tak zmeczona jak przy dzieciach a procowalo sie nade ciezkawo. Nie da sie opisac w kilku slowach jak zmienia sie zycie po urodzeniu dziecka ale malo ktora prawde Ci powie. Owszem ciesze sie ze mam maluchy ale gdybym miala jeszcze decydowac wolalabym wygodne zycie przed macierzynstwem

Nigdy dzieci nie lubiłam. Zawsze swoją przyszłość widziałam  w kategoriach kariery i w tym kierunku zmierzałam. Z wiekiem bardzo powoli zaczęłam myśleć o rodzinie, ale umiejscawiając ją gdzieś po 30-tce i raczej były to takie niesprecyzowane plany na zasadzie gdzieś, kiedyś. W trakcie studiów poznałam męża i szybko wiedzieliśmy, że to jest "to". . Po ślubie najpierw chcieliśmy nacieszy się sobą mając cały czas gdzieś z tyły głowy myśl o dziecku. Z czase, zaczęliśmy o tym dziecku poważniej rozmawiać, ale było jeszcze kilka spraw, które chcieliśmy uregulować/ustabilizować. Z ckliwością patrzyłam na małe dzieci i czekałam z niecierpliwością na jak najszybsze uregulowanie naszych spraw. 

Czas się bardzo dłużył , było nam wygodnie i jakoś ta myśl o dziecku zaczęła uciekać , zaczęłam bać się zmian, nowych obowiązków. Pojawiła się myśl o dalszym kształceniu . Mąż też już jakoś o dziecku nie mówi tak dużo. 

W końcu mój ojciec bardzo zachorował i zmarł. Wtedy pomyślałam, że pewnych ważnych rzeczy nie można odkładać na później. Załowałam nawet, że pewnych decyzji nie podjęliśmy wcześniej. 

Jak tylko otrząsnęłam się z żałoby i uwolniłam się od pewnych zobowiązań podjęłam decyzję, że albo teraz, albo nigdy. Pracowałam od roku w renomowanej kancelarii, ale miałam umowę na czas określony z widokami na stałą umowę. I wybrałam nie pracę, ale rodzinę, Czułam, że czym bardziej będziemy to odwlekać tym bardziej będzie nam wygodnie i tym trudniej będzie nam zmienić nasze życie. 

Mieliśmy 4 miesiące, aby zmieścić się w ustawowym czasie uprawniającym do przedłużenia umowy do dnia porodu, więc padła decyzja teraz i już. Liczyłam się z dłuższymi staraniami i chciałam jeszcze psychicznie się przez ten czas przygotować, ale tak wyszło, że za 1 razem udało się zajśc w ciążę. Byłam z jednej strony w szoku, a z  drugiej wiadomo szczęśliwa,

Na początku tak tej ciąży nie przeżywałam. Zmieniło się wszystko w 8 tygodniu jak widziałam na USG, że dziecko macha rączką. W 9 tygodniu dostałam L-4 na 3 tygodnie , żeby roszkę odpocząć, poprawić swoje wyniki i zaraz potem  miałam wrócić do pracy, bo byłam z tych co po 2 dniach siedzenia w domu rwą się do pracy . Okoliczności sprawiły, że musiałam już do końca być na L-4. Na początku ciężko to znosiłam , ale po czasie zaczęłam doceniać ten spokój, brak pośpiechu, stresu. Mogłam robić co mi się podoba i kiedy mi się podoba. 

Miesiąc spędziłam na patologii ciąży , cc z powodu zagrożenia życia dziecka. Miałam rożne komplikacje, dziecku całe szczęście nic nie było. Na początku byłam osozłomiona wszystkimi zmianami, nowymi obowiązkami , ale jak już się ogarnęłam to zdałam sobie sprawę z tego,że niewiele brakowało a straciłabym to dziecko pod sam koniec ciąży i tylko zbieg okoliczności sprawił, że wszystko dobrze się skończyło.

W takich sytuacjach naprawde człowiek dobitnie dostrzega to co najistotniejsze. Dziecko rosło stawało się coraz bardziej kontaktowe , macierzyństwo sprawiało mi coraz więcej radości, poza tym rozmawiałam też z neurologami , psychologami i padła decyzja,że zostaje w domu do czasu aż dziekco skńczy 3 latka, chociaż na początku jeszcze w ciązy było założenie, że po roku wracam do pracy i to bezwględnie.

Dziecko naprawdę dużo zmienia , zmieniają sie priorytety. Fakt na początku jest ciężko i nie wszystko można z dzieckiem robić, bo nie każde dziecko toleruje pewne rzeczy, ale teraz jak mała ma 2,5 roku to uwielbiamy z nią wszędzie chodzić, patrzeć jak wszystko sprawia jej radość. Za nic w świecie nie oddałabym tych porannych przytulanek, buziaków, godzin na spacerach i placach zabaw na siedzenie w jakimś biurze. 

We 3 to jest co innego jak we 2. Jest takie poczucie całkowitego spełnienia, takie poczucie bycia prawdziwą rodziną. 

P.S.

Wierzę, że mają c 2 dzieci może być cięzko, ale przy jednym nie urobisz się specjalnie. MAm dziecko z nadruchliwością, wszędzie jej pełno, gada non stop itp, ale mam czas na ksiązki, ćwiczenia, koleżanki . W domu posprzątane także bez przesady. Fakt faktem dziecko dużo brudzi, bywa zajmujące, potrzebuje uwagi, ale jak pokochasz i chcesz dziecka to sprawi ci to radośc i będziesz szczęśliwa.

Ja miałam wątpliwości, czy to jest dobra droga, czy dam radę, czy dziekco nie zabierze mi wolności, a teraz nie wyobrażam sobie, że mielibyśmy nie miec dziecka. 

Najgorzej wspominam tylko czas kiedy ja i dziecko jesteśmy chore mamy obie po 39 stopni gorączki, a mąż w nocy w pracy. JA wtedy czuwam całą noc przy dziecku zamiast kurować się i odpoczywać. To bywa naprawdę wykańczające. 

Jak dziecko już śpi to nie raz siedzę przy jej łożku i płaczę ze wzruszenia. To była najlepsza decyzja jaką w życiu podjęłam. 

Urodziłam w wieku 32 i 34 lata. Gdybym mogła cofnąć czas, na pewno nie miałabym dzieci. Choć pewnie byłabym dziś po rozwodzie.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.