- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
19 kwietnia 2018, 20:47
Jak w temacie.
Na imprezy nie chodzę, 9-20 jestem w pracy, po czym jadę "do siebie na wieś". czy jestem skazana na staropanieństwo?
20 kwietnia 2018, 20:37
Grażyna, zapraszam na moją wieś
a masz jakiś fajnych panów pod budką z piwem :D?
20 kwietnia 2018, 21:03
Wiele osób też wśród znajomych, zwłąszcza po 30-stce poznało swoją drugą połówkę w internecie: Badoo, Sympatia, Może jakieś E-darling, albo na poważnych forach tematycznych. Jest tam też pełno zje..ów, ale są także normalne osoby które nie mają okazji, czy miejsca by w realu spotkać kogoś. Pewnie będziesz musiała zrobić trochę odsiew chwastów, ale na pewno warto poszukać. Poza tym będziesz chodziła na randki czy piwo i w ten sposób wrócisz do gry. Choć ja również myślę że po 11 latach emocjonalnego uwiązania do jakiegoś faceta, przydałoby się Tobie złapać trochę oddechu i nabrać wiatru w żagle. Przemyśleć to co było by móc wyciągnąć wnioski i nie powtarzać błędów. By się nie zdarzyło wg powiedzenie "zamienił stryjek siekierkę na kijek". Polecam lekturę książek "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy". Dają do myślenia i pomagają w relacjach. Powodzenia, pozdrawiam serdecznie.
20 kwietnia 2018, 21:11
Wiele osób też wśród znajomych, zwłąszcza po 30-stce poznało swoją drugą połówkę w internecie: Badoo, Sympatia, Może jakieś E-darling, albo na poważnych forach tematycznych. Jest tam też pełno zje..ów, ale są także normalne osoby które nie mają okazji, czy miejsca by w realu spotkać kogoś. Pewnie będziesz musiała zrobić trochę odsiew chwastów, ale na pewno warto poszukać. Poza tym będziesz chodziła na randki czy piwo i w ten sposób wrócisz do gry. Choć ja również myślę że po 11 latach emocjonalnego uwiązania do jakiegoś faceta, przydałoby się Tobie złapać trochę oddechu i nabrać wiatru w żagle. Przemyśleć to co było by móc wyciągnąć wnioski i nie powtarzać błędów. By się nie zdarzyło wg powiedzenie "zamienił stryjek siekierkę na kijek". Polecam lekturę książek "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy". Dają do myślenia i pomagają w relacjach. Powodzenia, pozdrawiam serdecznie.
Czytałam kawałek, są tam tak oczywiste rzeczy, że nie chciało mi się dalej.
20 kwietnia 2018, 22:33
A co mam wspólnego praca i mieszkanie na wsi z wiedzą, czego chcę?Zabawna jesteś. Same głupoty.Do Autorki tematu, jak tak czytam, że pracujesz od 9-20, nie zamienisz wsi na mieszkanie w bloku itd. Wiesz w ogóle czego chcesz?Mi sie wydaje ,ze poderwanie faceta jest dziecinnie latwe :D Faceci sobie duzo doopowiadaja, wystarczy podczas kontaktu zwrokowego sie usmiechnac i facet juz uzna to za znak :P
A ma wiele wspólnego, bo z tekstów jakie tu piszesz, raz wynika, że szukasz faceta a z drugiej strony kolegi, który by napił się z Tobą piwa. Ograniczasz się i to bardzo. Rozumiem, że dużo pracujesz, ale narzekać na brak kogoś do wspólnego piwa, pizzy........????
20 kwietnia 2018, 22:49
ooo moja działalność to coś, co mi się w życiu udało. Mija trzeci rok, na początku było ciężko, ale teraz nie będę się chwalić ile zarabiam. Praca sprawia mi bardzo dużo satysfakcji, odkąd zaczęłam fajnie zarabiać, no ale trzeba było na to zapracować i trzeba pracować nadal, bo w Polsce nie jest łatwo, żeby się dorobić trzeba robić nadgodziny, no niestety..Czasem gdzieś wychodzę- na strzelnicę, na piwko z koleżanką, z siostrzennicą na basen. Ale wychodzę rzadko.A wsi nie zamienię na żadną klatkę w bloku, wtedy to dopiero bym była nieszczęśliwa.Mój największy problem to niestabilność emocjonalna.Ja też mam wrażenie, że sporo problemów masz na własne życzenie - bo jesteś bardzo uparta. Na przykład uparłaś się na tę własną działalność - ani nie masz z tego jakiś dużych pieniędzy, ani satysfakcji (i nie, że chcę prać publicznie brudy - ale mając na względzie tematy o wyzywaniu klientów, kłótniach z nimi i tym, że musisz się trzymać niskich stawek - to raczej nie jest praca, o której by można było powiedzieć "może i jestem padnięta, ale przynajmniej szczęśliwa"). Więc po co? - skoro dodatkowo piszesz, że utrudnia Ci to normalne wyjście gdzieś (albo traktujesz pracę jako wymówkę - ale finalnie na jedno wychodzi - siedzisz na wsi, w otoczeniu wciąż tych samych ludzi - gdzie jakbyś już miała poznać kogoś sensownego to pewnie być poznała). Plus no umówmy się - jesteś bardzo rozchwiana emocjonalnie. Gdyby życie było komedią romantyczną to na Twojej drodze stanąłby książę na białym rumaku, który służyłby Ci silnym ramieniem i Cię "ogarnął". A, że w realnym świecie to tak nie wygląda to będziesz niestety przyciągać ludzi, którzy też są niestabilni emocjonalnie (patrz Twój były - idealnie się wpisuje w ten typ). Samo w sobie to by nie musiało być od razu tragedią - bo jakby się miało podejście, że chce się stanąć na nogi i przestać "marudzić" to może łatwiej by sobie wszystko było układać mając u boku kogoś kto też jest na etapie układania i z autopsji rozumie niektóre problemy. Ale schody się zaczynają kiedy na te nogi się stanąć nie chce (bo się człowiek uprze, że dobrze jest tak jak jest) - wtedy można się jedynie wzajemnie motywować do takiego taplania się ciągle w tym samym sosie.tzn?No nie wiem, im więcej czytam twoich postów tymbardziej widzę dlaczego z własnego wyboru tkwiłaś w takim, a nie innym związku 11 lat.Współczuję. Moim zdaniem jesteś skazana albo na ?staropanieństwo? albo na ?facetów? typu tego z którym zmarnowałaś 11 lat życia. Przykre...
No o tym właśnie piszę - bez urazy, ale taka trochę rozmowa ze ścianą. Jeszcze niedawno płakałaś na forum, że finansowo stoisz marnie i klienci doprowadzają Cię do takiego stanu nerwowego, że zaczynasz ich wyzywać - a teraz nagle tęcza. Nie, żeby to był mój problem, ale dziwnie się to czyta (zwłaszcza, że z facetem było to samo - w jednym miesiącu wybieranie sukni ślubnej, w drugim blokowanie się na portalach społecznościowych). Nie wiem, moim zdaniem coś tu jest nie tak - albo serio żyjesz w jakiejś dziwnej rzeczywistości, albo w dziwny sposób kreujesz tę rzeczywistość i nie do końca realistycznie ją odbierasz. A co do już samej pracy - nie wiem co rozumiesz przez dorabianie się (bo dla jednego to będzie średnia krajowa, dla drugiego willa z basenem), ale patrząc po rodzinie i znajomych to nie, nie każdy kto na pieniądze nie musi narzekać siedzi w pracy pół doby. To trochę takie błędne koło - bo chciałabyś częściej wychodzić (a przynajmniej tak twierdzisz), ale nie chcesz zrobić nic żeby te wyjścia sobie umożliwić = tak naprawdę to nie jest szukanie rozwiązania, tylko marudzenie, które do niczego nie prowadzi. To samo z tym mieszkaniem - na wsi źle (bo mało możliwości wyjścia gdzieś i ograniczona ilość ludzi), w mieście jeszcze gorzej = znowu marudzenie i nic więcej.
21 kwietnia 2018, 08:35
A ma wiele wspólnego, bo z tekstów jakie tu piszesz, raz wynika, że szukasz faceta a z drugiej strony kolegi, który by napił się z Tobą piwa. Ograniczasz się i to bardzo. Rozumiem, że dużo pracujesz, ale narzekać na brak kogoś do wspólnego piwa, pizzy........????A co mam wspólnego praca i mieszkanie na wsi z wiedzą, czego chcę?
a co w tym dziwnego? dziewczyna spedziła 11 lat, czyli w przypadku trzydziestolatki praktycznie całe życie w jednym monotonnym w sumie zwiazku, to teraz jak już odetchneła, chciałaby czegos innego, co jej się w głowie zrodziło, ale tego nie zna i nie wie trochę jak sie za to zabrać.
Keyma, w dwa tygodnie rewolucji w życiu nie zrobisz. Szczególnie kiedy zmieniasz jeden element. Praca, miejsce, znajomi pozostaja ci sami, zmienił się tylko Twój, mozna powiedzieć, stan cywilny ;). Dla mnie jest jasne, że chciałabyś sobie teraz poznawać meżczyzn, spedzać z nimi czas, spotykac się, rozmawiać, bawić, może coś wiecej jak zagra, a nie ze od razu z jednej klatki w drugą. Ale to by było prostsze przy całkowitej zmianie środowiska, a to już możemy wykluczyć. Tak naprawde najprostszym wyjściem byłby ten portal randkowy, który w sumie do niczego Cie nie zobowiazuje. Mozesz pogadać, jak Ci sie ktos wyda odpowiednio sympatyczny to umówić, raz, drugi, piąty, z jednym, z kolejnym, jak nie chcesz to nie musisz. Wylogowac sie też zawsze mozesz, jak sie okaze, ze to nie ta forma, która Cie satysfakcjonuje.
Edytowany przez Cyrica 21 kwietnia 2018, 08:53
21 kwietnia 2018, 08:51
a co w tym dziwnego? dziewczyna spedziła 11 lat, czyli w przypadku trzydziestolatki praktycznie całe życie w jednym monotonnym w sumie zwiazku, to teraz jak już odetchneła, chciałaby czegos innego, co jej się w głowie zrodziło, ale tego nie zna i nie trochę jak sie za to zabrać. Keyma, w dwa tygodnie rewolucji w życiu nie zrobisz. Szczególnie kiedy zmieniasz jeden element. Praca, miejsce, znajomi pozostaja ci sami, zmienił się tylko Twój, mozna powiedzieć, stan cywilny ;). Dla mnie jest jasne, że chciałabyś sobie teraz poznawać meżczyzn, spedzać z nimi czas, spotykac się, rozmawiać, bawić, może coś wiecej jak zagra, a nie ze od razu z jednej klatki w drugą. Ale to by było prostsze przy całkowitej zmianie środowiska, a to już możemy wykluczyć. Tak naprawde najprostszym wyjściem byłby ten portal randkowy, który w sumie do niczego Cie nie zobowiazuje. Mozesz pogadać, jak Ci sie kros wyda odpowiednio sympatyczny to umówić, raz, drugi, piąty, z jednym, z kolejnym, jak nie chcesz to nie musisz. Wylogowac sie też zawsze mozesz, jak sie okaze, ze to nie ta forma, która Cie satysfakcjonuje.A ma wiele wspólnego, bo z tekstów jakie tu piszesz, raz wynika, że szukasz faceta a z drugiej strony kolegi, który by napił się z Tobą piwa. Ograniczasz się i to bardzo. Rozumiem, że dużo pracujesz, ale narzekać na brak kogoś do wspólnego piwa, pizzy........????A co mam wspólnego praca i mieszkanie na wsi z wiedzą, czego chcę?
właśnie założyłam wczoraj :)
21 kwietnia 2018, 08:54
No o tym właśnie piszę - bez urazy, ale taka trochę rozmowa ze ścianą. Jeszcze niedawno płakałaś na forum, że finansowo stoisz marnie i klienci doprowadzają Cię do takiego stanu nerwowego, że zaczynasz ich wyzywać - a teraz nagle tęcza. Nie, żeby to był mój problem, ale dziwnie się to czyta (zwłaszcza, że z facetem było to samo - w jednym miesiącu wybieranie sukni ślubnej, w drugim blokowanie się na portalach społecznościowych). Nie wiem, moim zdaniem coś tu jest nie tak - albo serio żyjesz w jakiejś dziwnej rzeczywistości, albo w dziwny sposób kreujesz tę rzeczywistość i nie do końca realistycznie ją odbierasz. A co do już samej pracy - nie wiem co rozumiesz przez dorabianie się (bo dla jednego to będzie średnia krajowa, dla drugiego willa z basenem), ale patrząc po rodzinie i znajomych to nie, nie każdy kto na pieniądze nie musi narzekać siedzi w pracy pół doby. To trochę takie błędne koło - bo chciałabyś częściej wychodzić (a przynajmniej tak twierdzisz), ale nie chcesz zrobić nic żeby te wyjścia sobie umożliwić = tak naprawdę to nie jest szukanie rozwiązania, tylko marudzenie, które do niczego nie prowadzi. To samo z tym mieszkaniem - na wsi źle (bo mało możliwości wyjścia gdzieś i ograniczona ilość ludzi), w mieście jeszcze gorzej = znowu marudzenie i nic więcej.ooo moja działalność to coś, co mi się w życiu udało. Mija trzeci rok, na początku było ciężko, ale teraz nie będę się chwalić ile zarabiam. Praca sprawia mi bardzo dużo satysfakcji, odkąd zaczęłam fajnie zarabiać, no ale trzeba było na to zapracować i trzeba pracować nadal, bo w Polsce nie jest łatwo, żeby się dorobić trzeba robić nadgodziny, no niestety..Czasem gdzieś wychodzę- na strzelnicę, na piwko z koleżanką, z siostrzennicą na basen. Ale wychodzę rzadko.A wsi nie zamienię na żadną klatkę w bloku, wtedy to dopiero bym była nieszczęśliwa.Mój największy problem to niestabilność emocjonalna.Ja też mam wrażenie, że sporo problemów masz na własne życzenie - bo jesteś bardzo uparta. Na przykład uparłaś się na tę własną działalność - ani nie masz z tego jakiś dużych pieniędzy, ani satysfakcji (i nie, że chcę prać publicznie brudy - ale mając na względzie tematy o wyzywaniu klientów, kłótniach z nimi i tym, że musisz się trzymać niskich stawek - to raczej nie jest praca, o której by można było powiedzieć "może i jestem padnięta, ale przynajmniej szczęśliwa"). Więc po co? - skoro dodatkowo piszesz, że utrudnia Ci to normalne wyjście gdzieś (albo traktujesz pracę jako wymówkę - ale finalnie na jedno wychodzi - siedzisz na wsi, w otoczeniu wciąż tych samych ludzi - gdzie jakbyś już miała poznać kogoś sensownego to pewnie być poznała). Plus no umówmy się - jesteś bardzo rozchwiana emocjonalnie. Gdyby życie było komedią romantyczną to na Twojej drodze stanąłby książę na białym rumaku, który służyłby Ci silnym ramieniem i Cię "ogarnął". A, że w realnym świecie to tak nie wygląda to będziesz niestety przyciągać ludzi, którzy też są niestabilni emocjonalnie (patrz Twój były - idealnie się wpisuje w ten typ). Samo w sobie to by nie musiało być od razu tragedią - bo jakby się miało podejście, że chce się stanąć na nogi i przestać "marudzić" to może łatwiej by sobie wszystko było układać mając u boku kogoś kto też jest na etapie układania i z autopsji rozumie niektóre problemy. Ale schody się zaczynają kiedy na te nogi się stanąć nie chce (bo się człowiek uprze, że dobrze jest tak jak jest) - wtedy można się jedynie wzajemnie motywować do takiego taplania się ciągle w tym samym sosie.tzn?No nie wiem, im więcej czytam twoich postów tymbardziej widzę dlaczego z własnego wyboru tkwiłaś w takim, a nie innym związku 11 lat.Współczuję. Moim zdaniem jesteś skazana albo na ?staropanieństwo? albo na ?facetów? typu tego z którym zmarnowałaś 11 lat życia. Przykre...
Lubię sobie pomarudzić :)
Dorabianie- własna działka i własny dom i to bez zaciągania kredytu na 30 lat. I niestety nie dorobię się pracując u kogoś za MAAAAX 2800 do ręki, bo więcej w moim mieście nie dostanę. I jeśli myślisz, że ktoś dorobił się prosperującej firmy lub choć ustabilizowanej finansowo siedząc 8h w pracy i idąc do domu to jesteś w błędzie. Mam ogromną satysfakcję z pracy, bo zaczęła mi przynosić pieniądze, na początku nie było łatwo. A klienci zawsze mnie wkurzali i będą wkurzać, choć czasem nawet ich lubię ;) A pracy, która nie wkurza, nie ma. No chybaże ktoś jest głaskaczem kotów.
Edytowany przez 21 kwietnia 2018, 08:55
21 kwietnia 2018, 09:41
Lubię sobie pomarudzić :)Dorabianie- własna działka i własny dom i to bez zaciągania kredytu na 30 lat. I niestety nie dorobię się pracując u kogoś za MAAAAX 2800 do ręki, bo więcej w moim mieście nie dostanę. I jeśli myślisz, że ktoś dorobił się prosperującej firmy lub choć ustabilizowanej finansowo siedząc 8h w pracy i idąc do domu to jesteś w błędzie. Mam ogromną satysfakcję z pracy, bo zaczęła mi przynosić pieniądze, na początku nie było łatwo. A klienci zawsze mnie wkurzali i będą wkurzać, choć czasem nawet ich lubię ;) A pracy, która nie wkurza, nie ma. No chybaże ktoś jest głaskaczem kotów.[/quotNo o tym właśnie piszę - bez urazy, ale taka trochę rozmowa ze ścianą. Jeszcze niedawno płakałaś na forum, że finansowo stoisz marnie i klienci doprowadzają Cię do takiego stanu nerwowego, że zaczynasz ich wyzywać - a teraz nagle tęcza. Nie, żeby to był mój problem, ale dziwnie się to czyta (zwłaszcza, że z facetem było to samo - w jednym miesiącu wybieranie sukni ślubnej, w drugim blokowanie się na portalach społecznościowych). Nie wiem, moim zdaniem coś tu jest nie tak - albo serio żyjesz w jakiejś dziwnej rzeczywistości, albo w dziwny sposób kreujesz tę rzeczywistość i nie do końca realistycznie ją odbierasz. A co do już samej pracy - nie wiem co rozumiesz przez dorabianie się (bo dla jednego to będzie średnia krajowa, dla drugiego willa z basenem), ale patrząc po rodzinie i znajomych to nie, nie każdy kto na pieniądze nie musi narzekać siedzi w pracy pół doby. To trochę takie błędne koło - bo chciałabyś częściej wychodzić (a przynajmniej tak twierdzisz), ale nie chcesz zrobić nic żeby te wyjścia sobie umożliwić = tak naprawdę to nie jest szukanie rozwiązania, tylko marudzenie, które do niczego nie prowadzi. To samo z tym mieszkaniem - na wsi źle (bo mało możliwości wyjścia gdzieś i ograniczona ilość ludzi), w mieście jeszcze gorzej = znowu marudzenie i nic więcej.ooo moja działalność to coś, co mi się w życiu udało. Mija trzeci rok, na początku było ciężko, ale teraz nie będę się chwalić ile zarabiam. Praca sprawia mi bardzo dużo satysfakcji, odkąd zaczęłam fajnie zarabiać, no ale trzeba było na to zapracować i trzeba pracować nadal, bo w Polsce nie jest łatwo, żeby się dorobić trzeba robić nadgodziny, no niestety..Czasem gdzieś wychodzę- na strzelnicę, na piwko z koleżanką, z siostrzennicą na basen. Ale wychodzę rzadko.A wsi nie zamienię na żadną klatkę w bloku, wtedy to dopiero bym była nieszczęśliwa.Mój największy problem to niestabilność emocjonalna.Ja też mam wrażenie, że sporo problemów masz na własne życzenie - bo jesteś bardzo uparta. Na przykład uparłaś się na tę własną działalność - ani nie masz z tego jakiś dużych pieniędzy, ani satysfakcji (i nie, że chcę prać publicznie brudy - ale mając na względzie tematy o wyzywaniu klientów, kłótniach z nimi i tym, że musisz się trzymać niskich stawek - to raczej nie jest praca, o której by można było powiedzieć "może i jestem padnięta, ale przynajmniej szczęśliwa"). Więc po co? - skoro dodatkowo piszesz, że utrudnia Ci to normalne wyjście gdzieś (albo traktujesz pracę jako wymówkę - ale finalnie na jedno wychodzi - siedzisz na wsi, w otoczeniu wciąż tych samych ludzi - gdzie jakbyś już miała poznać kogoś sensownego to pewnie być poznała). Plus no umówmy się - jesteś bardzo rozchwiana emocjonalnie. Gdyby życie było komedią romantyczną to na Twojej drodze stanąłby książę na białym rumaku, który służyłby Ci silnym ramieniem i Cię "ogarnął". A, że w realnym świecie to tak nie wygląda to będziesz niestety przyciągać ludzi, którzy też są niestabilni emocjonalnie (patrz Twój były - idealnie się wpisuje w ten typ). Samo w sobie to by nie musiało być od razu tragedią - bo jakby się miało podejście, że chce się stanąć na nogi i przestać "marudzić" to może łatwiej by sobie wszystko było układać mając u boku kogoś kto też jest na etapie układania i z autopsji rozumie niektóre problemy. Ale schody się zaczynają kiedy na te nogi się stanąć nie chce (bo się człowiek uprze, że dobrze jest tak jak jest) - wtedy można się jedynie wzajemnie motywować do takiego taplania się ciągle w tym samym sosie.tzn?No nie wiem, im więcej czytam twoich postów tymbardziej widzę dlaczego z własnego wyboru tkwiłaś w takim, a nie innym związku 11 lat.Współczuję. Moim zdaniem jesteś skazana albo na ?staropanieństwo? albo na ?facetów? typu tego z którym zmarnowałaś 11 lat życia. Przykre...Wiesz, jeśli od rodziców nic nie dostałaś/niedostaniesz to bardzo długo będziesz na ten dom bez kredytu zbierała. Zarabiajac np 5000 miesięcznie wszystkiego nie odłożysz, życie kosztuje, przyjemności też. A masz już ponad 30 lat. Mnie np nie satysfakcjonowaloby wybudowanie się w wieku 40 lat. No chyba że zarabiasz 10 tysięcy :) ja z mężem mamy razem 10 a jakbyśmy chcieli budować się za gotówkę to musielibyśmy 5 lat odkładać
I z tym glaskaczem kotów, to skucha :D mnie mój kot tak wykańcza tym głaskaniem, że taka praca byłaby koszmarem :p
A teraz na serio. Nie ma jednej odpowiedzi, gdzie można kogoś poznać, bo każdy ma inne doświadczenia. Ale pewne jest, że nie poznasz nikogo siedząc w domu. Ja akurat portale odradzam, bo trzeba mieć dużo cierpliwości, no ale spróbować nie zaszkodzi. Ja męża poznałam przez hobby, na zlocie motocyklowym. Innych ciekawych mężczyzn również poznawalam jeżdżąc motocyklem. I chodząc do znajomych, u których byli inni znajomi. Ale tak na prawdę okazji miałam wiele wszędzie, nad jeziorem latem, na basenie, w pracy, na bilardzie, na dyskotece. Po prostu trzeba gdzieś wyjść.