- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
19 kwietnia 2018, 20:47
Jak w temacie.
Na imprezy nie chodzę, 9-20 jestem w pracy, po czym jadę "do siebie na wieś". czy jestem skazana na staropanieństwo?
21 kwietnia 2018, 11:15
a masz jakiś fajnych panów pod budką z piwem :D?Grażyna, zapraszam na moją wieś
Haha no mniej więcej taka kategoria.... Ostatnio z mężem liczyliśmy ilu ich jest i wyszło około 25 kawalerów 30+. A wieś niewielka haha
Ale jakby dobrze poszukał, to może jakiś sensowny by się znalazł
21 kwietnia 2018, 11:26
Pierwsza randka, Take me out, Rolnik szuka żony :D Mam jeszcze trochę możliwości :DRolnik szuka zony zatem ??[A wsi nie zamienię na żadną klatkę w bloku, wtedy to dopiero bym była nieszczęśliwa.
O to ja mam pomysł... Na forum dla rolników, na którym udziela się mój mąż kilku rolników 30 + żaliło się, że żony nie mogą znaleźć. Może by was spiknąć??? Tylko nie wiem co to za typy, bo mąż zna ich tylko z forum
21 kwietnia 2018, 11:35
Lubię sobie pomarudzić :)Dorabianie- własna działka i własny dom i to bez zaciągania kredytu na 30 lat. I niestety nie dorobię się pracując u kogoś za MAAAAX 2800 do ręki, bo więcej w moim mieście nie dostanę. I jeśli myślisz, że ktoś dorobił się prosperującej firmy lub choć ustabilizowanej finansowo siedząc 8h w pracy i idąc do domu to jesteś w błędzie. Mam ogromną satysfakcję z pracy, bo zaczęła mi przynosić pieniądze, na początku nie było łatwo. A klienci zawsze mnie wkurzali i będą wkurzać, choć czasem nawet ich lubię ;) A pracy, która nie wkurza, nie ma. No chybaże ktoś jest głaskaczem kotów.[/quotWiesz, jeśli od rodziców nic nie dostałaś/niedostaniesz to bardzo długo będziesz na ten dom bez kredytu zbierała. Zarabiajac np 5000 miesięcznie wszystkiego nie odłożysz, życie kosztuje, przyjemności też. A masz już ponad 30 lat. Mnie np nie satysfakcjonowaloby wybudowanie się w wieku 40 lat. No chyba że zarabiasz 10 tysięcy :) ja z mężem mamy razem 10 a jakbyśmy chcieli budować się za gotówkę to musielibyśmy 5 lat odkładać I z tym glaskaczem kotów, to skucha :D mnie mój kot tak wykańcza tym głaskaniem, że taka praca byłaby koszmarem :pA teraz na serio. Nie ma jednej odpowiedzi, gdzie można kogoś poznać, bo każdy ma inne doświadczenia. Ale pewne jest, że nie poznasz nikogo siedząc w domu. Ja akurat portale odradzam, bo trzeba mieć dużo cierpliwości, no ale spróbować nie zaszkodzi. Ja męża poznałam przez hobby, na zlocie motocyklowym. Innych ciekawych mężczyzn również poznawalam jeżdżąc motocyklem. I chodząc do znajomych, u których byli inni znajomi. Ale tak na prawdę okazji miałam wiele wszędzie, nad jeziorem latem, na basenie, w pracy, na bilardzie, na dyskotece. Po prostu trzeba gdzieś wyjść.No o tym właśnie piszę - bez urazy, ale taka trochę rozmowa ze ścianą. Jeszcze niedawno płakałaś na forum, że finansowo stoisz marnie i klienci doprowadzają Cię do takiego stanu nerwowego, że zaczynasz ich wyzywać - a teraz nagle tęcza. Nie, żeby to był mój problem, ale dziwnie się to czyta (zwłaszcza, że z facetem było to samo - w jednym miesiącu wybieranie sukni ślubnej, w drugim blokowanie się na portalach społecznościowych). Nie wiem, moim zdaniem coś tu jest nie tak - albo serio żyjesz w jakiejś dziwnej rzeczywistości, albo w dziwny sposób kreujesz tę rzeczywistość i nie do końca realistycznie ją odbierasz. A co do już samej pracy - nie wiem co rozumiesz przez dorabianie się (bo dla jednego to będzie średnia krajowa, dla drugiego willa z basenem), ale patrząc po rodzinie i znajomych to nie, nie każdy kto na pieniądze nie musi narzekać siedzi w pracy pół doby. To trochę takie błędne koło - bo chciałabyś częściej wychodzić (a przynajmniej tak twierdzisz), ale nie chcesz zrobić nic żeby te wyjścia sobie umożliwić = tak naprawdę to nie jest szukanie rozwiązania, tylko marudzenie, które do niczego nie prowadzi. To samo z tym mieszkaniem - na wsi źle (bo mało możliwości wyjścia gdzieś i ograniczona ilość ludzi), w mieście jeszcze gorzej = znowu marudzenie i nic więcej.ooo moja działalność to coś, co mi się w życiu udało. Mija trzeci rok, na początku było ciężko, ale teraz nie będę się chwalić ile zarabiam. Praca sprawia mi bardzo dużo satysfakcji, odkąd zaczęłam fajnie zarabiać, no ale trzeba było na to zapracować i trzeba pracować nadal, bo w Polsce nie jest łatwo, żeby się dorobić trzeba robić nadgodziny, no niestety..Czasem gdzieś wychodzę- na strzelnicę, na piwko z koleżanką, z siostrzennicą na basen. Ale wychodzę rzadko.A wsi nie zamienię na żadną klatkę w bloku, wtedy to dopiero bym była nieszczęśliwa.Mój największy problem to niestabilność emocjonalna.Ja też mam wrażenie, że sporo problemów masz na własne życzenie - bo jesteś bardzo uparta. Na przykład uparłaś się na tę własną działalność - ani nie masz z tego jakiś dużych pieniędzy, ani satysfakcji (i nie, że chcę prać publicznie brudy - ale mając na względzie tematy o wyzywaniu klientów, kłótniach z nimi i tym, że musisz się trzymać niskich stawek - to raczej nie jest praca, o której by można było powiedzieć "może i jestem padnięta, ale przynajmniej szczęśliwa"). Więc po co? - skoro dodatkowo piszesz, że utrudnia Ci to normalne wyjście gdzieś (albo traktujesz pracę jako wymówkę - ale finalnie na jedno wychodzi - siedzisz na wsi, w otoczeniu wciąż tych samych ludzi - gdzie jakbyś już miała poznać kogoś sensownego to pewnie być poznała). Plus no umówmy się - jesteś bardzo rozchwiana emocjonalnie. Gdyby życie było komedią romantyczną to na Twojej drodze stanąłby książę na białym rumaku, który służyłby Ci silnym ramieniem i Cię "ogarnął". A, że w realnym świecie to tak nie wygląda to będziesz niestety przyciągać ludzi, którzy też są niestabilni emocjonalnie (patrz Twój były - idealnie się wpisuje w ten typ). Samo w sobie to by nie musiało być od razu tragedią - bo jakby się miało podejście, że chce się stanąć na nogi i przestać "marudzić" to może łatwiej by sobie wszystko było układać mając u boku kogoś kto też jest na etapie układania i z autopsji rozumie niektóre problemy. Ale schody się zaczynają kiedy na te nogi się stanąć nie chce (bo się człowiek uprze, że dobrze jest tak jak jest) - wtedy można się jedynie wzajemnie motywować do takiego taplania się ciągle w tym samym sosie.tzn?No nie wiem, im więcej czytam twoich postów tymbardziej widzę dlaczego z własnego wyboru tkwiłaś w takim, a nie innym związku 11 lat.Współczuję. Moim zdaniem jesteś skazana albo na ?staropanieństwo? albo na ?facetów? typu tego z którym zmarnowałaś 11 lat życia. Przykre...No wyjść trzeba, ale zawsze wychodziłam z facetem, więc nie miałam okazji poznać.
Mnie by satysfakcjonował dom wybudowany nawet 40+. Jestem na etapie kupowania działki, muszę tylko ponegocjować z sąsiadem. Moja mama zaczęła budowę domu mając 30 tys. Tak, 30 tys. Mogła machnąć ręką i powiedzieć, że to za mało (bo na vitalii trzeba mieć od razu 100tys), że do 50tki nie wybuduje, ale nie machnęła i rodzice mają dom. Wystarczy mieć cel i się ściśle go trzymać, dawać z siebie wszystko i nie szastać pieniędzmi. Co mi zależy, kiedy ten dom będzie, skoro i tak jestem póki co sama. I ja ten dom postawię. Ewentualnie kupię szeregówkę.
Edytowany przez 21 kwietnia 2018, 11:38
21 kwietnia 2018, 12:12
No o tym właśnie piszę - bez urazy, ale taka trochę rozmowa ze ścianą. Jeszcze niedawno płakałaś na forum, że finansowo stoisz marnie i klienci doprowadzają Cię do takiego stanu nerwowego, że zaczynasz ich wyzywać - a teraz nagle tęcza. Nie, żeby to był mój problem, ale dziwnie się to czyta (zwłaszcza, że z facetem było to samo - w jednym miesiącu wybieranie sukni ślubnej, w drugim blokowanie się na portalach społecznościowych). Nie wiem, moim zdaniem coś tu jest nie tak - albo serio żyjesz w jakiejś dziwnej rzeczywistości, albo w dziwny sposób kreujesz tę rzeczywistość i nie do końca realistycznie ją odbierasz. A co do już samej pracy - nie wiem co rozumiesz przez dorabianie się (bo dla jednego to będzie średnia krajowa, dla drugiego willa z basenem), ale patrząc po rodzinie i znajomych to nie, nie każdy kto na pieniądze nie musi narzekać siedzi w pracy pół doby. To trochę takie błędne koło - bo chciałabyś częściej wychodzić (a przynajmniej tak twierdzisz), ale nie chcesz zrobić nic żeby te wyjścia sobie umożliwić = tak naprawdę to nie jest szukanie rozwiązania, tylko marudzenie, które do niczego nie prowadzi. To samo z tym mieszkaniem - na wsi źle (bo mało możliwości wyjścia gdzieś i ograniczona ilość ludzi), w mieście jeszcze gorzej = znowu marudzenie i nic więcej.ooo moja działalność to coś, co mi się w życiu udało. Mija trzeci rok, na początku było ciężko, ale teraz nie będę się chwalić ile zarabiam. Praca sprawia mi bardzo dużo satysfakcji, odkąd zaczęłam fajnie zarabiać, no ale trzeba było na to zapracować i trzeba pracować nadal, bo w Polsce nie jest łatwo, żeby się dorobić trzeba robić nadgodziny, no niestety..Czasem gdzieś wychodzę- na strzelnicę, na piwko z koleżanką, z siostrzennicą na basen. Ale wychodzę rzadko.A wsi nie zamienię na żadną klatkę w bloku, wtedy to dopiero bym była nieszczęśliwa.Mój największy problem to niestabilność emocjonalna.Ja też mam wrażenie, że sporo problemów masz na własne życzenie - bo jesteś bardzo uparta. Na przykład uparłaś się na tę własną działalność - ani nie masz z tego jakiś dużych pieniędzy, ani satysfakcji (i nie, że chcę prać publicznie brudy - ale mając na względzie tematy o wyzywaniu klientów, kłótniach z nimi i tym, że musisz się trzymać niskich stawek - to raczej nie jest praca, o której by można było powiedzieć "może i jestem padnięta, ale przynajmniej szczęśliwa"). Więc po co? - skoro dodatkowo piszesz, że utrudnia Ci to normalne wyjście gdzieś (albo traktujesz pracę jako wymówkę - ale finalnie na jedno wychodzi - siedzisz na wsi, w otoczeniu wciąż tych samych ludzi - gdzie jakbyś już miała poznać kogoś sensownego to pewnie być poznała). Plus no umówmy się - jesteś bardzo rozchwiana emocjonalnie. Gdyby życie było komedią romantyczną to na Twojej drodze stanąłby książę na białym rumaku, który służyłby Ci silnym ramieniem i Cię "ogarnął". A, że w realnym świecie to tak nie wygląda to będziesz niestety przyciągać ludzi, którzy też są niestabilni emocjonalnie (patrz Twój były - idealnie się wpisuje w ten typ). Samo w sobie to by nie musiało być od razu tragedią - bo jakby się miało podejście, że chce się stanąć na nogi i przestać "marudzić" to może łatwiej by sobie wszystko było układać mając u boku kogoś kto też jest na etapie układania i z autopsji rozumie niektóre problemy. Ale schody się zaczynają kiedy na te nogi się stanąć nie chce (bo się człowiek uprze, że dobrze jest tak jak jest) - wtedy można się jedynie wzajemnie motywować do takiego taplania się ciągle w tym samym sosie.tzn?No nie wiem, im więcej czytam twoich postów tymbardziej widzę dlaczego z własnego wyboru tkwiłaś w takim, a nie innym związku 11 lat.Współczuję. Moim zdaniem jesteś skazana albo na ?staropanieństwo? albo na ?facetów? typu tego z którym zmarnowałaś 11 lat życia. Przykre...
AAAA już wiem, o co Ci chodzi, tak nienawidziłam bycia grafikiem, ale w tym właśnie tyg zakończyłam umowę o dzieło z ostatnim stałym klientem, bo to, co zawsze chciałam robić i w sumie po co założyłam firmę zaczęło mi przynosić zyski, no i przede wszystkim satysfakcję :) Grafikiem jestem na jakąś 1/8 etatu obecnie.
Edytowany przez 21 kwietnia 2018, 12:13
21 kwietnia 2018, 12:40
No wyjść trzeba, ale zawsze wychodziłam z facetem, więc nie miałam okazji poznać.Mnie by satysfakcjonował dom wybudowany nawet 40+. Jestem na etapie kupowania działki, muszę tylko ponegocjować z sąsiadem. Moja mama zaczęła budowę domu mając 30 tys. Tak, 30 tys. Mogła machnąć ręką i powiedzieć, że to za mało (bo na vitalii trzeba mieć od razu 100tys), że do 50tki nie wybuduje, ale nie machnęła i rodzice mają dom. Wystarczy mieć cel i się ściśle go trzymać, dawać z siebie wszystko i nie szastać pieniędzmi. Co mi zależy, kiedy ten dom będzie, skoro i tak jestem póki co sama. I ja ten dom postawię. Ewentualnie kupię szeregówkę.Lubię sobie pomarudzić :)Dorabianie- własna działka i własny dom i to bez zaciągania kredytu na 30 lat. I niestety nie dorobię się pracując u kogoś za MAAAAX 2800 do ręki, bo więcej w moim mieście nie dostanę. I jeśli myślisz, że ktoś dorobił się prosperującej firmy lub choć ustabilizowanej finansowo siedząc 8h w pracy i idąc do domu to jesteś w błędzie. Mam ogromną satysfakcję z pracy, bo zaczęła mi przynosić pieniądze, na początku nie było łatwo. A klienci zawsze mnie wkurzali i będą wkurzać, choć czasem nawet ich lubię ;) A pracy, która nie wkurza, nie ma. No chybaże ktoś jest głaskaczem kotów.[/quotWiesz, jeśli od rodziców nic nie dostałaś/niedostaniesz to bardzo długo będziesz na ten dom bez kredytu zbierała. Zarabiajac np 5000 miesięcznie wszystkiego nie odłożysz, życie kosztuje, przyjemności też. A masz już ponad 30 lat. Mnie np nie satysfakcjonowaloby wybudowanie się w wieku 40 lat. No chyba że zarabiasz 10 tysięcy :) ja z mężem mamy razem 10 a jakbyśmy chcieli budować się za gotówkę to musielibyśmy 5 lat odkładać I z tym glaskaczem kotów, to skucha :D mnie mój kot tak wykańcza tym głaskaniem, że taka praca byłaby koszmarem :pA teraz na serio. Nie ma jednej odpowiedzi, gdzie można kogoś poznać, bo każdy ma inne doświadczenia. Ale pewne jest, że nie poznasz nikogo siedząc w domu. Ja akurat portale odradzam, bo trzeba mieć dużo cierpliwości, no ale spróbować nie zaszkodzi. Ja męża poznałam przez hobby, na zlocie motocyklowym. Innych ciekawych mężczyzn również poznawalam jeżdżąc motocyklem. I chodząc do znajomych, u których byli inni znajomi. Ale tak na prawdę okazji miałam wiele wszędzie, nad jeziorem latem, na basenie, w pracy, na bilardzie, na dyskotece. Po prostu trzeba gdzieś wyjść.No o tym właśnie piszę - bez urazy, ale taka trochę rozmowa ze ścianą. Jeszcze niedawno płakałaś na forum, że finansowo stoisz marnie i klienci doprowadzają Cię do takiego stanu nerwowego, że zaczynasz ich wyzywać - a teraz nagle tęcza. Nie, żeby to był mój problem, ale dziwnie się to czyta (zwłaszcza, że z facetem było to samo - w jednym miesiącu wybieranie sukni ślubnej, w drugim blokowanie się na portalach społecznościowych). Nie wiem, moim zdaniem coś tu jest nie tak - albo serio żyjesz w jakiejś dziwnej rzeczywistości, albo w dziwny sposób kreujesz tę rzeczywistość i nie do końca realistycznie ją odbierasz. A co do już samej pracy - nie wiem co rozumiesz przez dorabianie się (bo dla jednego to będzie średnia krajowa, dla drugiego willa z basenem), ale patrząc po rodzinie i znajomych to nie, nie każdy kto na pieniądze nie musi narzekać siedzi w pracy pół doby. To trochę takie błędne koło - bo chciałabyś częściej wychodzić (a przynajmniej tak twierdzisz), ale nie chcesz zrobić nic żeby te wyjścia sobie umożliwić = tak naprawdę to nie jest szukanie rozwiązania, tylko marudzenie, które do niczego nie prowadzi. To samo z tym mieszkaniem - na wsi źle (bo mało możliwości wyjścia gdzieś i ograniczona ilość ludzi), w mieście jeszcze gorzej = znowu marudzenie i nic więcej.ooo moja działalność to coś, co mi się w życiu udało. Mija trzeci rok, na początku było ciężko, ale teraz nie będę się chwalić ile zarabiam. Praca sprawia mi bardzo dużo satysfakcji, odkąd zaczęłam fajnie zarabiać, no ale trzeba było na to zapracować i trzeba pracować nadal, bo w Polsce nie jest łatwo, żeby się dorobić trzeba robić nadgodziny, no niestety..Czasem gdzieś wychodzę- na strzelnicę, na piwko z koleżanką, z siostrzennicą na basen. Ale wychodzę rzadko.A wsi nie zamienię na żadną klatkę w bloku, wtedy to dopiero bym była nieszczęśliwa.Mój największy problem to niestabilność emocjonalna.Ja też mam wrażenie, że sporo problemów masz na własne życzenie - bo jesteś bardzo uparta. Na przykład uparłaś się na tę własną działalność - ani nie masz z tego jakiś dużych pieniędzy, ani satysfakcji (i nie, że chcę prać publicznie brudy - ale mając na względzie tematy o wyzywaniu klientów, kłótniach z nimi i tym, że musisz się trzymać niskich stawek - to raczej nie jest praca, o której by można było powiedzieć "może i jestem padnięta, ale przynajmniej szczęśliwa"). Więc po co? - skoro dodatkowo piszesz, że utrudnia Ci to normalne wyjście gdzieś (albo traktujesz pracę jako wymówkę - ale finalnie na jedno wychodzi - siedzisz na wsi, w otoczeniu wciąż tych samych ludzi - gdzie jakbyś już miała poznać kogoś sensownego to pewnie być poznała). Plus no umówmy się - jesteś bardzo rozchwiana emocjonalnie. Gdyby życie było komedią romantyczną to na Twojej drodze stanąłby książę na białym rumaku, który służyłby Ci silnym ramieniem i Cię "ogarnął". A, że w realnym świecie to tak nie wygląda to będziesz niestety przyciągać ludzi, którzy też są niestabilni emocjonalnie (patrz Twój były - idealnie się wpisuje w ten typ). Samo w sobie to by nie musiało być od razu tragedią - bo jakby się miało podejście, że chce się stanąć na nogi i przestać "marudzić" to może łatwiej by sobie wszystko było układać mając u boku kogoś kto też jest na etapie układania i z autopsji rozumie niektóre problemy. Ale schody się zaczynają kiedy na te nogi się stanąć nie chce (bo się człowiek uprze, że dobrze jest tak jak jest) - wtedy można się jedynie wzajemnie motywować do takiego taplania się ciągle w tym samym sosie.tzn?No nie wiem, im więcej czytam twoich postów tymbardziej widzę dlaczego z własnego wyboru tkwiłaś w takim, a nie innym związku 11 lat.Współczuję. Moim zdaniem jesteś skazana albo na ?staropanieństwo? albo na ?facetów? typu tego z którym zmarnowałaś 11 lat życia. Przykre...Wiesz... Moi rodzice 20 kilka lat temu też zaczynali budować nie mając pieniędzy. Dom postawili w 13 lat. Ale nigdy nie ucieszyli się do końca z nowego domu, bo przez tyle lat to co zrobili na początku wymagało naprawy, wymiany itp. Ciągła budowa. Kiedyś były też inne czasy. Pustaki robiło się na miejscu. Materiały były tańsze. My na razie mamy tylko fundamenty zrobione, a już poszło ponad 50 tysięcy zł. Nie liczę działki. Na razie bez kredytu, ale kasa już się skończyła więc kredyt trzeba wziąć. No Tobie może nie zależy żeby było szybko, mi tak. Mam męża, dziecko w drodze i chciałabym po prostu być u siebie. No ale nie od tym temat. No to wychodzilas z facetem, teraz możesz chodzić w te same miejsca, sama :) jestem pewna że kogoś poznasz. Nawet jak nie do zeniaczki, to chociaż kumpla na piwo.
21 kwietnia 2018, 15:18
Wiesz... Moi rodzice 20 kilka lat temu też zaczynali budować nie mając pieniędzy. Dom postawili w 13 lat. Ale nigdy nie ucieszyli się do końca z nowego domu, bo przez tyle lat to co zrobili na początku wymagało naprawy, wymiany itp. Ciągła budowa. Kiedyś były też inne czasy. Pustaki robiło się na miejscu. Materiały były tańsze. My na razie mamy tylko fundamenty zrobione, a już poszło ponad 50 tysięcy zł. Nie liczę działki. Na razie bez kredytu, ale kasa już się skończyła więc kredyt trzeba wziąć. No Tobie może nie zależy żeby było szybko, mi tak. Mam męża, dziecko w drodze i chciałabym po prostu być u siebie. No ale nie od tym temat. No to wychodzilas z facetem, teraz możesz chodzić w te same miejsca, sama :) jestem pewna że kogoś poznasz. Nawet jak nie do zeniaczki, to chociaż kumpla na piwo.No wyjść trzeba, ale zawsze wychodziłam z facetem, więc nie miałam okazji poznać.Mnie by satysfakcjonował dom wybudowany nawet 40+. Jestem na etapie kupowania działki, muszę tylko ponegocjować z sąsiadem. Moja mama zaczęła budowę domu mając 30 tys. Tak, 30 tys. Mogła machnąć ręką i powiedzieć, że to za mało (bo na vitalii trzeba mieć od razu 100tys), że do 50tki nie wybuduje, ale nie machnęła i rodzice mają dom. Wystarczy mieć cel i się ściśle go trzymać, dawać z siebie wszystko i nie szastać pieniędzmi. Co mi zależy, kiedy ten dom będzie, skoro i tak jestem póki co sama. I ja ten dom postawię. Ewentualnie kupię szeregówkę.Lubię sobie pomarudzić :)Dorabianie- własna działka i własny dom i to bez zaciągania kredytu na 30 lat. I niestety nie dorobię się pracując u kogoś za MAAAAX 2800 do ręki, bo więcej w moim mieście nie dostanę. I jeśli myślisz, że ktoś dorobił się prosperującej firmy lub choć ustabilizowanej finansowo siedząc 8h w pracy i idąc do domu to jesteś w błędzie. Mam ogromną satysfakcję z pracy, bo zaczęła mi przynosić pieniądze, na początku nie było łatwo. A klienci zawsze mnie wkurzali i będą wkurzać, choć czasem nawet ich lubię ;) A pracy, która nie wkurza, nie ma. No chybaże ktoś jest głaskaczem kotów.[/quotWiesz, jeśli od rodziców nic nie dostałaś/niedostaniesz to bardzo długo będziesz na ten dom bez kredytu zbierała. Zarabiajac np 5000 miesięcznie wszystkiego nie odłożysz, życie kosztuje, przyjemności też. A masz już ponad 30 lat. Mnie np nie satysfakcjonowaloby wybudowanie się w wieku 40 lat. No chyba że zarabiasz 10 tysięcy :) ja z mężem mamy razem 10 a jakbyśmy chcieli budować się za gotówkę to musielibyśmy 5 lat odkładać I z tym glaskaczem kotów, to skucha :D mnie mój kot tak wykańcza tym głaskaniem, że taka praca byłaby koszmarem :pA teraz na serio. Nie ma jednej odpowiedzi, gdzie można kogoś poznać, bo każdy ma inne doświadczenia. Ale pewne jest, że nie poznasz nikogo siedząc w domu. Ja akurat portale odradzam, bo trzeba mieć dużo cierpliwości, no ale spróbować nie zaszkodzi. Ja męża poznałam przez hobby, na zlocie motocyklowym. Innych ciekawych mężczyzn również poznawalam jeżdżąc motocyklem. I chodząc do znajomych, u których byli inni znajomi. Ale tak na prawdę okazji miałam wiele wszędzie, nad jeziorem latem, na basenie, w pracy, na bilardzie, na dyskotece. Po prostu trzeba gdzieś wyjść.No o tym właśnie piszę - bez urazy, ale taka trochę rozmowa ze ścianą. Jeszcze niedawno płakałaś na forum, że finansowo stoisz marnie i klienci doprowadzają Cię do takiego stanu nerwowego, że zaczynasz ich wyzywać - a teraz nagle tęcza. Nie, żeby to był mój problem, ale dziwnie się to czyta (zwłaszcza, że z facetem było to samo - w jednym miesiącu wybieranie sukni ślubnej, w drugim blokowanie się na portalach społecznościowych). Nie wiem, moim zdaniem coś tu jest nie tak - albo serio żyjesz w jakiejś dziwnej rzeczywistości, albo w dziwny sposób kreujesz tę rzeczywistość i nie do końca realistycznie ją odbierasz. A co do już samej pracy - nie wiem co rozumiesz przez dorabianie się (bo dla jednego to będzie średnia krajowa, dla drugiego willa z basenem), ale patrząc po rodzinie i znajomych to nie, nie każdy kto na pieniądze nie musi narzekać siedzi w pracy pół doby. To trochę takie błędne koło - bo chciałabyś częściej wychodzić (a przynajmniej tak twierdzisz), ale nie chcesz zrobić nic żeby te wyjścia sobie umożliwić = tak naprawdę to nie jest szukanie rozwiązania, tylko marudzenie, które do niczego nie prowadzi. To samo z tym mieszkaniem - na wsi źle (bo mało możliwości wyjścia gdzieś i ograniczona ilość ludzi), w mieście jeszcze gorzej = znowu marudzenie i nic więcej.ooo moja działalność to coś, co mi się w życiu udało. Mija trzeci rok, na początku było ciężko, ale teraz nie będę się chwalić ile zarabiam. Praca sprawia mi bardzo dużo satysfakcji, odkąd zaczęłam fajnie zarabiać, no ale trzeba było na to zapracować i trzeba pracować nadal, bo w Polsce nie jest łatwo, żeby się dorobić trzeba robić nadgodziny, no niestety..Czasem gdzieś wychodzę- na strzelnicę, na piwko z koleżanką, z siostrzennicą na basen. Ale wychodzę rzadko.A wsi nie zamienię na żadną klatkę w bloku, wtedy to dopiero bym była nieszczęśliwa.Mój największy problem to niestabilność emocjonalna.Ja też mam wrażenie, że sporo problemów masz na własne życzenie - bo jesteś bardzo uparta. Na przykład uparłaś się na tę własną działalność - ani nie masz z tego jakiś dużych pieniędzy, ani satysfakcji (i nie, że chcę prać publicznie brudy - ale mając na względzie tematy o wyzywaniu klientów, kłótniach z nimi i tym, że musisz się trzymać niskich stawek - to raczej nie jest praca, o której by można było powiedzieć "może i jestem padnięta, ale przynajmniej szczęśliwa"). Więc po co? - skoro dodatkowo piszesz, że utrudnia Ci to normalne wyjście gdzieś (albo traktujesz pracę jako wymówkę - ale finalnie na jedno wychodzi - siedzisz na wsi, w otoczeniu wciąż tych samych ludzi - gdzie jakbyś już miała poznać kogoś sensownego to pewnie być poznała). Plus no umówmy się - jesteś bardzo rozchwiana emocjonalnie. Gdyby życie było komedią romantyczną to na Twojej drodze stanąłby książę na białym rumaku, który służyłby Ci silnym ramieniem i Cię "ogarnął". A, że w realnym świecie to tak nie wygląda to będziesz niestety przyciągać ludzi, którzy też są niestabilni emocjonalnie (patrz Twój były - idealnie się wpisuje w ten typ). Samo w sobie to by nie musiało być od razu tragedią - bo jakby się miało podejście, że chce się stanąć na nogi i przestać "marudzić" to może łatwiej by sobie wszystko było układać mając u boku kogoś kto też jest na etapie układania i z autopsji rozumie niektóre problemy. Ale schody się zaczynają kiedy na te nogi się stanąć nie chce (bo się człowiek uprze, że dobrze jest tak jak jest) - wtedy można się jedynie wzajemnie motywować do takiego taplania się ciągle w tym samym sosie.tzn?No nie wiem, im więcej czytam twoich postów tymbardziej widzę dlaczego z własnego wyboru tkwiłaś w takim, a nie innym związku 11 lat.Współczuję. Moim zdaniem jesteś skazana albo na ?staropanieństwo? albo na ?facetów? typu tego z którym zmarnowałaś 11 lat życia. Przykre...moja mama w 5 lat postawila
21 kwietnia 2018, 16:00
portale randkowe ale nie tinder tylko sympatia itp i szukaj facetow z wsi.
Miałem konto na sympatia, ale zrezygnowałem.