Temat: zarobki

Zastanawiam się w jakiej granicy oscylują wasze zarobki 

1. 1500 i mniej

2. 1500 - 2000

3. 2000 - 2500

4. 2500 - 3000

5. 3000 i więcej

Pytam bo czasem mam wrażenie że mając zarobki w przedziale nr 2 "klepię biedę" jak jest u Was ? 

Pasek wagi

Wilena napisał(a):

Zucchini napisał(a):

Serio? Dziewczyny, jak mieszkając same, bez pensji męża czy pomocy rodziców i nie mając własnego mieszkania (czyli opłacając wynajem albo spłacając kredyt) żyjecie w mieście za pensję poniżej 3 przedziału? Nawet za 3 przedział sobie nie wyobrażam, skoro wynajem kawalerki to co najmniej 1500 zł. Ja poważnie pytam, bo może jakaś wyjątkowo niegospodarna jestem. Już nie mówiąc o sytuacji, gdy ma się dziecko albo chociaż jakiegoś zwierzaka.
Też sobie tego nie wyobrażam. Ja się za niegospodarną nie uważam (bo jedzenia nie marnuję, jakiś durnostojek do domu nie znoszę, nie palę, prawie nie piję, dbam o siebie sama - więc na hybrydy w salonie i tego typu rzeczy nie wydaję i tak dalej i tak dalej), a za te 2000 żyć sobie normalnie nie wyobrażam. Już nie mówię o rachunkach, jedzeniu i takich podstawach podstaw jeżeli chodzi o kosmetyki, czy ciuchy, ale to przecież trzeba nigdzie nie wychodzić, nie wyjeżdżać na wakacje, tylko tak siedzieć w domu i "gnić". Za zwykły bilet do teatru trzeba czasami zapłacić ponad stówę, a przecież to tylko teatr (nie jakiś wypad do Abu Dhabi - bo tu rozumiem, że ktoś mógłby uważać, że to przesadne wydatki). Ja bym jednak rozróżniała pojęcia - co innego "egzystować", "przedziadować", "przetrwać od pierwszego do pierwszego", a co innego normalnie funkcjonować - bez konieczności oglądania każdej złotówki i oszczędzania na każdym kroku. A już przedstawianie takiego "szarpania się" jako czegoś pozytywnego i przedstawianie tych, którzy mogą normalnie funkcjonować jako tych "nieoszczędnych" to jak dla mnie pomysł zupełnie z księżyca. 

Dokładnie, a nawet jak się zrezygnuje z teatru, wakacji, ciuchów i kosmetyków, to do dentysty trzeba chodzić, leki kupować, bilet miesięczny (bo o samochodzie można zapomnieć przy takich zarobkach), wspomniane środki czystości, jedzenie, wynajem/kredyt, jakieś prezenty i minimum na skromne święta, jedzenie dla kota (bo już człowieka na dziecko nie stać), sprzęt agd i rtv (jakoś każdy ma tv, komputer, telefon, pralkę itd.), doładowanie telefonu (jednak każdy ma telefon), opłaty urzędowe, prąd, gaz i inne stałe opłaty, nieprzewidziane wydatki typu zepsuta pralka, ślusarz czy hydraulik, kurtka na zimę i ciepłe buty. Jak żyjecie, proszę, zdradźcie sekret. Macie wsparcie rodziny, zasiłki od państwa? Bo dla mnie to jakaś magia.

Pasek wagi

PamPaRamPamPam napisał(a):

Magdzior1985 napisał(a):

SmoczycaKamila napisał(a):

taaa jasne wszystkie 5tys zarabiaja no nie moge:)
a co w tym dziwnego?
Statystycznie to mało prawdopodobne :)Ale wiadomo, że do pensji minimalnej nikt się przyznawać nie lubi, wiec zamiast czytać odpowiedzi, sensowniej sobie na grafikę jurysdykcji popatrzeć 

Ale tu jest słaba próba statystyczna. Dużo tu osób ambitnych. Zaburzenia odżywiania, szczególnie anoreksja, są charakterystyczne dla osób ambitnych i skłonnych do samokontroli, a to sprzyja wyższym niż przeciętna zarobkom. 

qwertyasdf napisał(a):

Dziwna ta klasyfikacja. Nie chcę się umieszczać w żadnej z tych grup, ale pozwolę sobie zauważyć, że tak patrząc po zarobkach, które znam z autopsji lub od innych ludzi, powinnaś dodać jeszcze kilka grup ponad te 3 tys., żeby to miało jakiś sens.

Bo to jest klasyfikacja autorki, a nie dane z GUS ;-) Dla kogoś zarabiającego 2000 kwota o 1000 wyższa wydaje się szczytem marzeń.

AgnieszkaHiacynta napisał(a):

qwertyasdf napisał(a):

Dziwna ta klasyfikacja. Nie chcę się umieszczać w żadnej z tych grup, ale pozwolę sobie zauważyć, że tak patrząc po zarobkach, które znam z autopsji lub od innych ludzi, powinnaś dodać jeszcze kilka grup ponad te 3 tys., żeby to miało jakiś sens.
Bo to jest klasyfikacja autorki, a nie dane z GUS ;-) Dla kogoś zarabiającego 2000 kwota o 1000 wyższa wydaje się szczytem marzeń.

no niekoniecznie bo ja np spadłam z poziomu 10tys /mies ( w UK) na poziom 2/3 w Polsce, do tego można by rozpocząć nowy temat o tym jak pieniądze szczęścia nie dają

Electra19 napisał(a):

Chyba sie zdoluje

Ja też jestem gr. 5, ale wiesz co? To jest tak zawsze, jak zarabiałam 2 tys netto to spotykałam same osoby które zarabiały 4, jak zarabiam 4 to spotykam osoby które zarabiają 5,6, a są niewiele starsze ;)

Zucchini napisał(a):

Wilena napisał(a):

Zucchini napisał(a):

Serio? Dziewczyny, jak mieszkając same, bez pensji męża czy pomocy rodziców i nie mając własnego mieszkania (czyli opłacając wynajem albo spłacając kredyt) żyjecie w mieście za pensję poniżej 3 przedziału? Nawet za 3 przedział sobie nie wyobrażam, skoro wynajem kawalerki to co najmniej 1500 zł. Ja poważnie pytam, bo może jakaś wyjątkowo niegospodarna jestem. Już nie mówiąc o sytuacji, gdy ma się dziecko albo chociaż jakiegoś zwierzaka.
Też sobie tego nie wyobrażam. Ja się za niegospodarną nie uważam (bo jedzenia nie marnuję, jakiś durnostojek do domu nie znoszę, nie palę, prawie nie piję, dbam o siebie sama - więc na hybrydy w salonie i tego typu rzeczy nie wydaję i tak dalej i tak dalej), a za te 2000 żyć sobie normalnie nie wyobrażam. Już nie mówię o rachunkach, jedzeniu i takich podstawach podstaw jeżeli chodzi o kosmetyki, czy ciuchy, ale to przecież trzeba nigdzie nie wychodzić, nie wyjeżdżać na wakacje, tylko tak siedzieć w domu i "gnić". Za zwykły bilet do teatru trzeba czasami zapłacić ponad stówę, a przecież to tylko teatr (nie jakiś wypad do Abu Dhabi - bo tu rozumiem, że ktoś mógłby uważać, że to przesadne wydatki). Ja bym jednak rozróżniała pojęcia - co innego "egzystować", "przedziadować", "przetrwać od pierwszego do pierwszego", a co innego normalnie funkcjonować - bez konieczności oglądania każdej złotówki i oszczędzania na każdym kroku. A już przedstawianie takiego "szarpania się" jako czegoś pozytywnego i przedstawianie tych, którzy mogą normalnie funkcjonować jako tych "nieoszczędnych" to jak dla mnie pomysł zupełnie z księżyca. 
Dokładnie, a nawet jak się zrezygnuje z teatru, wakacji, ciuchów i kosmetyków, to do dentysty trzeba chodzić, leki kupować, bilet miesięczny (bo o samochodzie można zapomnieć przy takich zarobkach), wspomniane środki czystości, jedzenie, wynajem/kredyt, jakieś prezenty i minimum na skromne święta, jedzenie dla kota (bo już człowieka na dziecko nie stać), sprzęt agd i rtv (jakoś każdy ma tv, komputer, telefon, pralkę itd.), doładowanie telefonu (jednak każdy ma telefon), opłaty urzędowe, prąd, gaz i inne stałe opłaty, nieprzewidziane wydatki typu zepsuta pralka, ślusarz czy hydraulik, kurtka na zimę i ciepłe buty. Jak żyjecie, proszę, zdradźcie sekret. Macie wsparcie rodziny, zasiłki od państwa? Bo dla mnie to jakaś magia.

Normalnie, po zapłaceniu rachunków zostaje nam 800 zł, na życie wydajemy ok. 100-150 zł tygodniowo, więc mamy jeszcze 200 zł na przyjemności/nieprzewidziane wypadki. Bez żadnych zasiłków itp.

Szczerze mówiąc, w zeszłym roku prowadziłam sklep, zarabiałam jakieś 8- 10 tys. miesięcznie i nie zauważyłam wtedy żadnej poprawy, a teraz pogorszenia jakości życia, chociaż żałuję, że tak wyszło, bo jednak pracowałam u siebie, a teraz zostaje mi praca bez umowy, za najniższą krajową, do końca życia.

Safijja napisał(a):

Zucchini napisał(a):

Wilena napisał(a):

Zucchini napisał(a):

Serio? Dziewczyny, jak mieszkając same, bez pensji męża czy pomocy rodziców i nie mając własnego mieszkania (czyli opłacając wynajem albo spłacając kredyt) żyjecie w mieście za pensję poniżej 3 przedziału? Nawet za 3 przedział sobie nie wyobrażam, skoro wynajem kawalerki to co najmniej 1500 zł. Ja poważnie pytam, bo może jakaś wyjątkowo niegospodarna jestem. Już nie mówiąc o sytuacji, gdy ma się dziecko albo chociaż jakiegoś zwierzaka.
Też sobie tego nie wyobrażam. Ja się za niegospodarną nie uważam (bo jedzenia nie marnuję, jakiś durnostojek do domu nie znoszę, nie palę, prawie nie piję, dbam o siebie sama - więc na hybrydy w salonie i tego typu rzeczy nie wydaję i tak dalej i tak dalej), a za te 2000 żyć sobie normalnie nie wyobrażam. Już nie mówię o rachunkach, jedzeniu i takich podstawach podstaw jeżeli chodzi o kosmetyki, czy ciuchy, ale to przecież trzeba nigdzie nie wychodzić, nie wyjeżdżać na wakacje, tylko tak siedzieć w domu i "gnić". Za zwykły bilet do teatru trzeba czasami zapłacić ponad stówę, a przecież to tylko teatr (nie jakiś wypad do Abu Dhabi - bo tu rozumiem, że ktoś mógłby uważać, że to przesadne wydatki). Ja bym jednak rozróżniała pojęcia - co innego "egzystować", "przedziadować", "przetrwać od pierwszego do pierwszego", a co innego normalnie funkcjonować - bez konieczności oglądania każdej złotówki i oszczędzania na każdym kroku. A już przedstawianie takiego "szarpania się" jako czegoś pozytywnego i przedstawianie tych, którzy mogą normalnie funkcjonować jako tych "nieoszczędnych" to jak dla mnie pomysł zupełnie z księżyca. 
Dokładnie, a nawet jak się zrezygnuje z teatru, wakacji, ciuchów i kosmetyków, to do dentysty trzeba chodzić, leki kupować, bilet miesięczny (bo o samochodzie można zapomnieć przy takich zarobkach), wspomniane środki czystości, jedzenie, wynajem/kredyt, jakieś prezenty i minimum na skromne święta, jedzenie dla kota (bo już człowieka na dziecko nie stać), sprzęt agd i rtv (jakoś każdy ma tv, komputer, telefon, pralkę itd.), doładowanie telefonu (jednak każdy ma telefon), opłaty urzędowe, prąd, gaz i inne stałe opłaty, nieprzewidziane wydatki typu zepsuta pralka, ślusarz czy hydraulik, kurtka na zimę i ciepłe buty. Jak żyjecie, proszę, zdradźcie sekret. Macie wsparcie rodziny, zasiłki od państwa? Bo dla mnie to jakaś magia.
Normalnie, po zapłaceniu rachunków zostaje nam 800 zł, na życie wydajemy ok. 100-150 zł tygodniowo, więc mamy jeszcze 200 zł na przyjemności/nieprzewidziane wypadki. Bez żadnych zasiłków itp.Szczerze mówiąc, w zeszłym roku prowadziłam sklep, zarabiałam jakieś 8- 10 tys. miesięcznie i nie zauważyłam wtedy żadnej poprawy, a teraz pogorszenia jakości życia, chociaż żałuję, że tak wyszło, bo jednak pracowałam u siebie, a teraz zostaje mi praca bez umowy, za najniższą krajową, do końca życia.

Ile osób liczy twoja rodzina?  Bo mi po zapłacenia rachunków zostaje 3 tys u na nic nie starsza :(

30 lat pracy i grupa 2 ( netto) brutto najniższa to 2100 na cały etat nie ma szans na poprawę (budżetowka) samej było by mi ciężko 

Pasek wagi

Agnieszka_O napisał(a):

Safijja napisał(a):

Zucchini napisał(a):

Wilena napisał(a):

Zucchini napisał(a):

Serio? Dziewczyny, jak mieszkając same, bez pensji męża czy pomocy rodziców i nie mając własnego mieszkania (czyli opłacając wynajem albo spłacając kredyt) żyjecie w mieście za pensję poniżej 3 przedziału? Nawet za 3 przedział sobie nie wyobrażam, skoro wynajem kawalerki to co najmniej 1500 zł. Ja poważnie pytam, bo może jakaś wyjątkowo niegospodarna jestem. Już nie mówiąc o sytuacji, gdy ma się dziecko albo chociaż jakiegoś zwierzaka.
Też sobie tego nie wyobrażam. Ja się za niegospodarną nie uważam (bo jedzenia nie marnuję, jakiś durnostojek do domu nie znoszę, nie palę, prawie nie piję, dbam o siebie sama - więc na hybrydy w salonie i tego typu rzeczy nie wydaję i tak dalej i tak dalej), a za te 2000 żyć sobie normalnie nie wyobrażam. Już nie mówię o rachunkach, jedzeniu i takich podstawach podstaw jeżeli chodzi o kosmetyki, czy ciuchy, ale to przecież trzeba nigdzie nie wychodzić, nie wyjeżdżać na wakacje, tylko tak siedzieć w domu i "gnić". Za zwykły bilet do teatru trzeba czasami zapłacić ponad stówę, a przecież to tylko teatr (nie jakiś wypad do Abu Dhabi - bo tu rozumiem, że ktoś mógłby uważać, że to przesadne wydatki). Ja bym jednak rozróżniała pojęcia - co innego "egzystować", "przedziadować", "przetrwać od pierwszego do pierwszego", a co innego normalnie funkcjonować - bez konieczności oglądania każdej złotówki i oszczędzania na każdym kroku. A już przedstawianie takiego "szarpania się" jako czegoś pozytywnego i przedstawianie tych, którzy mogą normalnie funkcjonować jako tych "nieoszczędnych" to jak dla mnie pomysł zupełnie z księżyca. 
Dokładnie, a nawet jak się zrezygnuje z teatru, wakacji, ciuchów i kosmetyków, to do dentysty trzeba chodzić, leki kupować, bilet miesięczny (bo o samochodzie można zapomnieć przy takich zarobkach), wspomniane środki czystości, jedzenie, wynajem/kredyt, jakieś prezenty i minimum na skromne święta, jedzenie dla kota (bo już człowieka na dziecko nie stać), sprzęt agd i rtv (jakoś każdy ma tv, komputer, telefon, pralkę itd.), doładowanie telefonu (jednak każdy ma telefon), opłaty urzędowe, prąd, gaz i inne stałe opłaty, nieprzewidziane wydatki typu zepsuta pralka, ślusarz czy hydraulik, kurtka na zimę i ciepłe buty. Jak żyjecie, proszę, zdradźcie sekret. Macie wsparcie rodziny, zasiłki od państwa? Bo dla mnie to jakaś magia.
Normalnie, po zapłaceniu rachunków zostaje nam 800 zł, na życie wydajemy ok. 100-150 zł tygodniowo, więc mamy jeszcze 200 zł na przyjemności/nieprzewidziane wypadki. Bez żadnych zasiłków itp.Szczerze mówiąc, w zeszłym roku prowadziłam sklep, zarabiałam jakieś 8- 10 tys. miesięcznie i nie zauważyłam wtedy żadnej poprawy, a teraz pogorszenia jakości życia, chociaż żałuję, że tak wyszło, bo jednak pracowałam u siebie, a teraz zostaje mi praca bez umowy, za najniższą krajową, do końca życia.
Ile osób liczy twoja rodzina?  Bo mi po zapłacenia rachunków zostaje 3 tys u na nic nie starsza :(

Trzy osoby.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.