Temat: Co zrobić z ogromnym apetytem?

Problem jest poważny, bo potrafię zjeść ogromne ilości jedzenia, a w szczególności słodyczy. W ryzach trzymają mnie studia i praca, bo wówczas nie mam kiedy jeść, a jak jestem w domu - tak jak teraz na święta - to jest ogrom, ja żrę(!), nawet wtedy gdy boli brzuch i wiem, że więcej nie zjem. Przeraża mnie to, jest mi wstyd gdy inni widzą ile jem... Myślę, że to pozostałości po anoreksji/bulimii (miałam "przyjemność" mieć obydwa schorzenia), nie wymiotuję ani nie przeczyszczam się chociaż marzę o tym po cichu, nie ćwiczę aż do wycieńczenia. Jeszcze co mam po tym to niesamowicie niską samoocenę ale walczę z tym wszystkim  i chyba przyjemność z jedzenia jest powodem tego problemu. Staram się nie kupować słodyczy, nie mieć przekąsek, jeść dobre posiłki 4 - 5 razy dziennie, dużo białka, dobrych węglowodanów, tłuszczy ale nie wiem jak inaczej sobie z tym radzić. Czy to się kwalifikuje pod wizytę u psychiatry? 

wstaw przykładowy jadłospis.

może jednak jedzenie, które spożywasz nie jest tak wartościowe jak myślisz i dlatego organizm ciągnie do słodyczy (najłatwiej dostępna bomba energetyczna)

Zgadzam się z Alicją. Wrzuć przykładowy jadłospis. Jak jesteś po anoreksji, to może Ci się też wydawać, że tak dużo jesz. 

stratum napisał(a):

Problem jest poważny, bo potrafię zjeść ogromne ilości jedzenia, a w szczególności słodyczy. W ryzach trzymają mnie studia i praca, bo wówczas nie mam kiedy jeść, a jak jestem w domu - tak jak teraz na święta - to jest ogrom, ja żrę(!), nawet wtedy gdy boli brzuch i wiem, że więcej nie zjem. Przeraża mnie to, jest mi wstyd gdy inni widzą ile jem... Myślę, że to pozostałości po anoreksji/bulimii (miałam "przyjemność" mieć obydwa schorzenia), nie wymiotuję ani nie przeczyszczam się chociaż marzę o tym po cichu, nie ćwiczę aż do wycieńczenia. Jeszcze co mam po tym to niesamowicie niską samoocenę ale walczę z tym wszystkim  i chyba przyjemność z jedzenia jest powodem tego problemu. Staram się nie kupować słodyczy, nie mieć przekąsek, jeść dobre posiłki 4 - 5 razy dziennie, dużo białka, dobrych węglowodanów, tłuszczy ale nie wiem jak inaczej sobie z tym radzić. Czy to się kwalifikuje pod wizytę u psychiatry? 

No nie? Jak już pisałam: najpierw głowa, potem ciało. Żresz, bo?

Mój jadłospis bywa różny, np w dzień "normalny" na śniadanie mam 3-4 łyżki muesli (płatki owsiane, suszone owoce) z łyżeczką siemienia lnianego, do tego owoc i mleko (ok 2% lub 3,2%). Potem jest obiad, np. naleśniki (jajo, woda, mleko, olej, mąka, dżem/masło orzechowe/jakaś czekolada); albo ryż w przyprawach z mięsem z kurczaka i warzywami; albo omlet (2-3 jaja, mąka, przyprawy, olej). Potem serek wiejski z chlebem wieloziarnistym (kromka to min 50g) lub kanapki z serem żółtym, wędliną i warzywami. Na kolację zazwyczaj jajecznicą z 3 jajek na oleju, chleb i warzywa. Przez zaburzenia mam wbite w głowę że ma być dużo białka, dobrych węgli i tłuszczu, omijam śmieci. Zazwyczaj po takim dniu nie jestem głodna. A jak chodzi o ruch to studiuję dziennie i pracuję ok 20h tygodniowo w hurtowni (praca fizyczna).

PapierScierny napisał(a):

stratum napisał(a):

Problem jest poważny, bo potrafię zjeść ogromne ilości jedzenia, a w szczególności słodyczy. W ryzach trzymają mnie studia i praca, bo wówczas nie mam kiedy jeść, a jak jestem w domu - tak jak teraz na święta - to jest ogrom, ja żrę(!), nawet wtedy gdy boli brzuch i wiem, że więcej nie zjem. Przeraża mnie to, jest mi wstyd gdy inni widzą ile jem... Myślę, że to pozostałości po anoreksji/bulimii (miałam "przyjemność" mieć obydwa schorzenia), nie wymiotuję ani nie przeczyszczam się chociaż marzę o tym po cichu, nie ćwiczę aż do wycieńczenia. Jeszcze co mam po tym to niesamowicie niską samoocenę ale walczę z tym wszystkim  i chyba przyjemność z jedzenia jest powodem tego problemu. Staram się nie kupować słodyczy, nie mieć przekąsek, jeść dobre posiłki 4 - 5 razy dziennie, dużo białka, dobrych węglowodanów, tłuszczy ale nie wiem jak inaczej sobie z tym radzić. Czy to się kwalifikuje pod wizytę u psychiatry? 
No nie? Jak już pisałam: najpierw głowa, potem ciało. Żresz, bo?

Jak sobie z tym poradzić? Próbowałam terapii u psychologa ale nie umiem się przełamać i próbuję na własną rękę.

a co to jest ten "ogrom" dla Ciebie? Bo podałaś jadłospis z dnia normalnego. Swoją drogą wydaje mi się dosyć ubogi, jak na to, że nie jesteś na redukcji. Liczyłaś +/- kalorie?

Peanut_Butter napisał(a):

a co to jest ten "ogrom" dla Ciebie? Bo podałaś jadłospis z dnia normalnego. Swoją drogą wydaje mi się dosyć ubogi, jak na to, że nie jesteś na redukcji. Liczyłaś +/- kalorie?

Ogrom to dla mnie normalne śniadanie, obiad, dwie czekolady, rolada makowa, kilka cukierków/batoników i jeszcze jakaś kolacja, czyli minimum 4000 kcal.

Staram się nie liczyć kalorii aby znów nie popaść w zaburzenia.

jest ubogo na co dzień. mi by nawet nie smakowało i bym była głodna. ośrodek sytości po zaburzeniach nie funkcjonuje poprawnie, więc równie dobrze możesz być "pełna" po 1000 kcal. na twoim miejscu jadłabym bardziej syte posiłki. tych wartości odżywczych jest mało. nabiał nie jest dobrym źródłem białka, węgli też mało, tłuszcz też bez szału. jest mało i dość jałowo. organizm jest na ciągłym deficycie więc domaga się energii ze słodyczy.

Moze byc za malo kcal. Oblicz i btw tezz bo cos nie pasuje. 

Jak sie upewnisz ze napewno nie jedziesz na deficycie to mozesz pomyslec o szukaniu przyczyn gdzie indziej. Na oko widac ze nie jest wystarczajaco odzywczo, male urozmaicenie.

Tak na logike jesli rzucasz sie na slodycze to moze organizmowii brakowac wegli - duzo platkow do tej owsianki, owocow nie widze, moze Mg, wit B? - sprobuj dozucic. A i zastanow sie na jakie slodycze sie rzucasz z tluszczem, z czekolada? Sprawdz jeszcze tolerancje glukozy.

To jest normalne z tym ze organizm nadrabia jak ma czas.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.