Temat: pogłębiający się dystans

Wyobraźcie sobie, że na przestrzeni lat Waszemu partnerowi lub Wam zmienia się charakter, wartości, co powoduje coraz większą rozbieżność i jakiś konflikt. Wydaje mi się, że człowiek zmienia się całe życie, więc ciężko się zgrać. Mimo, że nie jesteśmy małżeństwem, to myślę, że w tej chwili była by mowa o rozwodzie, dlatego bardzo dobrze rozumiem obecnie małżeństwa, które się rozpadają. Jak było u Was? Mówię o parach ze stażem powiedzmy 8+ lat.

rzadkistolec napisał(a):

ByleDo60 napisał(a):

no widzisz a tyle razy ci tu babki pisaly ze wy do siebie nie pasujecie ( to wniosek po wieeeeeelu twoich postach na temat twojego związku) to nie dalej jak dwa miesiace temu bronilas go zawziecie i slub chcialas brac. Kiedy w koncu przjmiesz na klate ze w zyciu mozna miec cos lepszego a nie brac ochlapy. Jestes zajebista dupa a tkwisz w takim szambie. I z tym sexem to moze nie masz porownania? Moze z kim innym nie chcialabys z lozka wychodzic?
Ale widzisz, to nie jest tylko w  nim problem, jestem ciężkim człowiekiem, jestem specyficzna, czasem się zastanawiam czy ja się w ogóle do jakiegokolwiek związku nadaję.z seksem mam porónanie. Każdy normalny facet lubi seks, a jak będę się krzywić na samą myśl to ucieknie czem prędzyj :]

z Twojego opisu wynika że to on się do związku nie nadaje!

Edit: mnóstwo kobiet jest zołzami, ma ciężki charakter i ma super facetów :D

w życiu tylko jedno jest pewne i jest to zmiana, nie oczekiwałabym ze partner przez wiele lat się nie zmieni 

wiele o Tobie można powiedzieć, ale trudnego charakteru to Ty na pewno nie masz :D

każdy jest "specyficzny", bo przecież na swój sposób ukształtowany i kieruje się dążeniem do satysfakcji własnej, to przecież normalne. Ale pomyśl, czy sam fakt, że jesteście 10 lat ze sobą, a wyewoluowaliście w zupełnie innych kierunkach nie swiadczy o tym, że ten zwiazek jest pozorny? Jesli dojdziesz do wniosku, że tak, to przecież nie swiadczy, że Ty się do czegoś tam nie nadajesz, tylko że nie jesteś kompatybilna z tym konkretnym człowiekiem. Na świecie jest wch** ludzi, i całkiem sporo takich pasujących.

Annne17 napisał(a):

rzadkistolec napisał(a):

Cateleya napisał(a):

potrzebujesz mężczyzny i stabilizacji , a nie wiecznego chłopca :) dopiero zajarzylam , ze Ty to Ty. Co Cię tak naprawdę przy nim trzyma ?
Znamy się jak "łyse konie" i jakoś faceci mnie denerwują, pozatym nie mam czasu na poznawanie ich, nie mam gdzie.
90% facetów jest denerwujących a 25% nudnych

No więc po co komu facet, jak się nawet nie lubi siurów

Annne17 napisał(a):

Wszystkie długoletnie związki mają lata gorsze i lepsze, które nawzajem się przeplatają. Gdy jest ciężko dobrze sobie przemyśleć czego tak naprawdę oczekuję od partnera. Kobiety mają inne podejście do związków, potrzebują większej bliskości, większego zaangażowania w sprawy domowe. Mężczyźni  najchętniej pozostawiają  sprawy domowe kobietom i potrzebują większej przestrzeni osobistej. My chcemy żyć dla nich i chcemy by oni żyli dla nas, podczas gdy oni chcą coraz więcej swobody, przebywać poza domem i czuć się stworzeni do celów wyższych.  Kobietą jak najbardziej będą się opiekować w razie potrzeby, ale gdy ona dobrze sobie radzi w pracach domowych to nie widzą potrzeby by ją wyręczać. Nie wiem czy to dotyczy akurat Was, bo napisałaś bardzo ogólnie, niemniej najczęściej to jest przyczyną rozdźwięku po latach.Jeśli jest wzajemny szacunek, przywiązanie i tli się uczucie to warto zawalczyć o niego nie rezygnując z siebie. Spokojnie wypracować kompromis w sprawach, które powodują najwięcej spięć. Nie można mieć wszystkiego, trzeba raczej wybierać :)

Naprawdę wierzysz w to wszystko, co napisałaś?! Facet nie widzi potrzeby, by wyręczać kobietę, bo mu się nie chce, a wie, że i tak będzie zrobione. Ciekawa też jestem, jakie cele wyższe widzi dla siebie taki przeciętny facet? No, bo samych zdobywców, naukowców i odkrywców mamy wokół siebie przecież...

to normalne, ze ludzie sie zmieniaja. kwestia tego, czy jestesmy w stanie te zmiany zaakceptowac u partnera -a wiec osoby, z ktora dzielimy zycie, czy jednak sprawiaja one, ze osoba ktora pokochalysmy, zaczyna sie od nas coraz bardziej oddalac; do tego stopnia, ze nagle zdajemy sobie sprawe, ze tak naprawde to wiecej nas dzieli niz laczy ..(tajemnica) nie trzeba byc przeciez na sile "sparowanym". na te chwile zdecydowanie preferuje zycie singielki. nie ma takiego faceta, z ktorym chcialabym cos stworzyc. cos powaznego, cos na dluzej. nie brak mi kumpli -fajnie sie spotkac na piwo, pogadac, posmiac sie, pozartowac. tyle. kazdy z nas ma swoje zycie. przyznam, ze lubie byc sama. i poki co nie chce tego "przywileju" zmieniac. ;)

brujita napisał(a):

Annne17 napisał(a):

Wszystkie długoletnie związki mają lata gorsze i lepsze, które nawzajem się przeplatają. Gdy jest ciężko dobrze sobie przemyśleć czego tak naprawdę oczekuję od partnera. Kobiety mają inne podejście do związków, potrzebują większej bliskości, większego zaangażowania w sprawy domowe. Mężczyźni  najchętniej pozostawiają  sprawy domowe kobietom i potrzebują większej przestrzeni osobistej. My chcemy żyć dla nich i chcemy by oni żyli dla nas, podczas gdy oni chcą coraz więcej swobody, przebywać poza domem i czuć się stworzeni do celów wyższych.  Kobietą jak najbardziej będą się opiekować w razie potrzeby, ale gdy ona dobrze sobie radzi w pracach domowych to nie widzą potrzeby by ją wyręczać. Nie wiem czy to dotyczy akurat Was, bo napisałaś bardzo ogólnie, niemniej najczęściej to jest przyczyną rozdźwięku po latach.Jeśli jest wzajemny szacunek, przywiązanie i tli się uczucie to warto zawalczyć o niego nie rezygnując z siebie. Spokojnie wypracować kompromis w sprawach, które powodują najwięcej spięć. Nie można mieć wszystkiego, trzeba raczej wybierać :)
Naprawdę wierzysz w to wszystko, co napisałaś?! Facet nie widzi potrzeby, by wyręczać kobietę, bo mu się nie chce, a wie, że i tak będzie zrobione. Ciekawa też jestem, jakie cele wyższe widzi dla siebie taki przeciętny facet? No, bo samych zdobywców, naukowców i odkrywców mamy wokół siebie przecież...

Tak,to bardzo częsty scenariusz, co nie znaczy, że należy się na to godzić. Ja się nie godzę, dlatego wypracowałam kompromis.

Annne17 napisał(a):

brujita napisał(a):

Annne17 napisał(a):

Wszystkie długoletnie związki mają lata gorsze i lepsze, które nawzajem się przeplatają. Gdy jest ciężko dobrze sobie przemyśleć czego tak naprawdę oczekuję od partnera. Kobiety mają inne podejście do związków, potrzebują większej bliskości, większego zaangażowania w sprawy domowe. Mężczyźni  najchętniej pozostawiają  sprawy domowe kobietom i potrzebują większej przestrzeni osobistej. My chcemy żyć dla nich i chcemy by oni żyli dla nas, podczas gdy oni chcą coraz więcej swobody, przebywać poza domem i czuć się stworzeni do celów wyższych.  Kobietą jak najbardziej będą się opiekować w razie potrzeby, ale gdy ona dobrze sobie radzi w pracach domowych to nie widzą potrzeby by ją wyręczać. Nie wiem czy to dotyczy akurat Was, bo napisałaś bardzo ogólnie, niemniej najczęściej to jest przyczyną rozdźwięku po latach.Jeśli jest wzajemny szacunek, przywiązanie i tli się uczucie to warto zawalczyć o niego nie rezygnując z siebie. Spokojnie wypracować kompromis w sprawach, które powodują najwięcej spięć. Nie można mieć wszystkiego, trzeba raczej wybierać :)
Naprawdę wierzysz w to wszystko, co napisałaś?! Facet nie widzi potrzeby, by wyręczać kobietę, bo mu się nie chce, a wie, że i tak będzie zrobione. Ciekawa też jestem, jakie cele wyższe widzi dla siebie taki przeciętny facet? No, bo samych zdobywców, naukowców i odkrywców mamy wokół siebie przecież...
Tak,to bardzo częsty scenariusz, co nie znaczy, że należy się na to godzić. Ja się nie godzę, dlatego wypracowałam kompromis.

Nie wiem, dlaczego ale ostatnio zaczyna mi się wydawać, że faceci są przereklamowani. Związki też. Kiedyś wydawało mi się "normalne" to, że trzeba założyć rodzinę, mieć faceta, dzieci. Może mi po prostu lepiej samej, z moimi zajęciami, hobby. Mogę sobie przecież kupić psa. Przynajmniej widzę, że firma przynosi korzyści, mogę ją rozwijać, poświęcić się jej, mam  wpływ na moje działania a przez to jej rozwój. Pies za to wyraża wdzięczność za każdy głask, za każdą saszetkę z żarciem za 3 zł. A taki facet co? 

I jak na złość ostatnio moje 3 znajome zwierzyły mi się z mężów. Tylko jedna, no do tej pory rok po ślubie, jest szczęśliwa. Bez sensu te związki.

O i nawet założyłam tindera. Masakra. Odzywa się mnóstwo kolesi, którzy nawet nie miałam pojecia, że by na mnie spojrzeli, ale jak dochodzi do gadki... No żal. Nikogo sobie nie znajdę.

Jakbym tak miała patrzeć to na pewno nie byłabym teraz mężatką :D

W moim najbliższym otoczeniu same nie udane związki i dwa rozwody - póki co. 

Wszystko kwestia poznania odpowiedniej osoby :) 

Ja jestem w związku ponad 10 lat. Burzliwie, w takim negatywnym sensie, było mniej więcej po 2 latach. Tzn. bez jakichś wielkich kłótni, bo u nas to raczej strzelenie focha (i to raczej mój facet jest w tym mistrzem;). A potem już kryzysów nie było. Jasne, że jest różnie, ale my naprawdę siebie lubimy, lubimy spędzać razem czas, nasze urlopy to często 2-3 tygodnie razem non stop, bo sami sobie organizujemy objazdówki= tysiące kilometrów w jednym samochodzie:D. I ani razu nie czuliśmy się sobą zmęczeni. Od początku było wiadomo, że nasze wspólne życie nie będzie wyglądało tak, że ja będę miała drugi etat w domu, a jaśnie pan będzie zarządzał z kanapy. To jest osoba, która zna mnie najlepiej na świecie i vice versa. I nie - nie mamy takich samych charakterów. Ale prawda jest też taka, że zaczęliśmy się spotykać już właściwie po studiach. Może nie byliśmy jeszcze super dorośli, ale jednak każde z nas było już ukształtowane. Nie dorastaliśmy razem, ale na pewno mamy na siebie wpływ. 

Mój poprzedni związek trwał całe studia i zakończyłam go właśnie dlatego, że to nasze dorastanie poszło w różnych kierunkach. Przez ostatni rok byliśmy razem raczej z przyzwyczajenia. No, bo właśnie trudno po takim czasie, nawet jak się ma te dwadzieścia lat, powiedzieć, że to koniec.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.