Temat: pogłębiający się dystans

Wyobraźcie sobie, że na przestrzeni lat Waszemu partnerowi lub Wam zmienia się charakter, wartości, co powoduje coraz większą rozbieżność i jakiś konflikt. Wydaje mi się, że człowiek zmienia się całe życie, więc ciężko się zgrać. Mimo, że nie jesteśmy małżeństwem, to myślę, że w tej chwili była by mowa o rozwodzie, dlatego bardzo dobrze rozumiem obecnie małżeństwa, które się rozpadają. Jak było u Was? Mówię o parach ze stażem powiedzmy 8+ lat.

Charaktery się zmieniają, zmieniają się pasje itp, wartości mogą też się zmieniać, natomiast rozbieżność wartości sprawia, że nią ma sensu dalej tego ciągnąć. Mam na myśli rozbieżność pt. on chce dziecko, ona chce karierę. On chce być wolnym podróżującym po swięcie lekkoduchem, ona chce stabilizacji stałej pracy, domu ogródka itp. 

Co do zmiany charakteru ważne też co jest przyczyną np. jakieś tragiczne wydarzenia w rodzinie itp. więc wtedy jednak ja bym starała się rozumieć i wspierać, a nie rozwodzić się, bo mąż przeżył cos traumatycznego i mu się charakter zmienił. 

Ja jestem specyficzną osobą, do tego nie lubię seksu, więc pewnie tak czy siak zostanę starą panną :/

Marisca napisał(a):

Charaktery się zmieniają, zmieniają się pasje itp, wartości mogą też się zmieniać, natomiast rozbieżność wartości sprawia, że nią ma sensu dalej tego ciągnąć. Mam na myśli rozbieżność pt. on chce dziecko, ona chce karierę. On chce być wolnym podróżującym po swięcie lekkoduchem, ona chce stabilizacji stałej pracy, domu ogródka itp. Co do zmiany charakteru ważne też co jest przyczyną np. jakieś tragiczne wydarzenia w rodzinie itp. więc wtedy jednak ja bym starała się rozumieć i wspierać, a nie rozwodzić się, bo mąż przeżył cos traumatycznego i mu się charakter zmienił. 

No mniej więcej właśnie. 10 lat temu byliśmy podobni, ale mi lata lecą, a jemu się nigdzie nie spieszy.

Wszystkie długoletnie związki mają lata gorsze i lepsze, które nawzajem się przeplatają. Gdy jest ciężko dobrze sobie przemyśleć czego tak naprawdę oczekuję od partnera. Kobiety mają inne podejście do związków, potrzebują większej bliskości, większego zaangażowania w sprawy domowe. Mężczyźni  najchętniej pozostawiają  sprawy domowe kobietom i potrzebują większej przestrzeni osobistej. My chcemy żyć dla nich i chcemy by oni żyli dla nas, podczas gdy oni chcą coraz więcej swobody, przebywać poza domem i czuć się stworzeni do celów wyższych.  Kobietą jak najbardziej będą się opiekować w razie potrzeby, ale gdy ona dobrze sobie radzi w pracach domowych to nie widzą potrzeby by ją wyręczać. Nie wiem czy to dotyczy akurat Was, bo napisałaś bardzo ogólnie, niemniej najczęściej to jest przyczyną rozdźwięku po latach.

Jeśli jest wzajemny szacunek, przywiązanie i tli się uczucie to warto zawalczyć o niego nie rezygnując z siebie. Spokojnie wypracować kompromis w sprawach, które powodują najwięcej spięć. Nie można mieć wszystkiego, trzeba raczej wybierać :)

Ja z moim mężem znamy się 6 lat i co raz więcej nas łączy mimo że nie mamy dzieci, to nasze poglądy są podobne (nie wszystkie oczywiście) dużo nas łączy ale niektóre rzeczy robimy inaczej, słuchamy innej muzyki, lubimy inny styl ubierania nawet inaczej lubimy spędzać czas ale świetnie nam razem i nie potrafimy bez siebie żyć. Kochamy się za nasze wady i zalety,  nawet czasem mamy spięcia ale się nie kłócimy - ustępujemy sobie lub dochodzimy do porozumienia. Duzo rozmawiamy i śmiejemy się razem fajna z nas para.

rzadkistolec napisał(a):

Marisca napisał(a):

Charaktery się zmieniają, zmieniają się pasje itp, wartości mogą też się zmieniać, natomiast rozbieżność wartości sprawia, że nią ma sensu dalej tego ciągnąć. Mam na myśli rozbieżność pt. on chce dziecko, ona chce karierę. On chce być wolnym podróżującym po swięcie lekkoduchem, ona chce stabilizacji stałej pracy, domu ogródka itp. Co do zmiany charakteru ważne też co jest przyczyną np. jakieś tragiczne wydarzenia w rodzinie itp. więc wtedy jednak ja bym starała się rozumieć i wspierać, a nie rozwodzić się, bo mąż przeżył cos traumatycznego i mu się charakter zmienił. 
No mniej więcej właśnie. 10 lat temu byliśmy podobni, ale mi lata lecą, a jemu się nigdzie nie spieszy.

Może warto poważnie o tym porozmawiać?  Ja z moim poprzednim partnerem tak miałam. Po kilku latach związku ja chciałam iść do przodu,  a jemu było dobrze tam gdzie był. Po rozmowie powiedział,  że jemu jest dobrze tak jak jest i nie chce nic zmieniać -  więc się rozstaliśmy 

Agnieszka_O napisał(a):

rzadkistolec napisał(a):

Marisca napisał(a):

Charaktery się zmieniają, zmieniają się pasje itp, wartości mogą też się zmieniać, natomiast rozbieżność wartości sprawia, że nią ma sensu dalej tego ciągnąć. Mam na myśli rozbieżność pt. on chce dziecko, ona chce karierę. On chce być wolnym podróżującym po swięcie lekkoduchem, ona chce stabilizacji stałej pracy, domu ogródka itp. Co do zmiany charakteru ważne też co jest przyczyną np. jakieś tragiczne wydarzenia w rodzinie itp. więc wtedy jednak ja bym starała się rozumieć i wspierać, a nie rozwodzić się, bo mąż przeżył cos traumatycznego i mu się charakter zmienił. 
No mniej więcej właśnie. 10 lat temu byliśmy podobni, ale mi lata lecą, a jemu się nigdzie nie spieszy.
Może warto poważnie o tym porozmawiać?  Ja z moim poprzednim partnerem tak miałam. Po kilku latach związku ja chciałam iść do przodu,  a jemu było dobrze tam gdzie był. Po rozmowie powiedział,  że jemu jest dobrze tak jak jest i nie chce nic zmieniać -  więc się rozstaliśmy 

Mojemu też jest dobrze. Znamy się 11 lat, na początku był to luźny związek, ja byłam zakompleksioną dziewczynką. Przez ten czas miałam problemy, ale chodziłam do psychologa, chciałam się zmienić. Długo się "ogarniałam", ale chciałam tego. Teraz mam firmę, która coraz to lepiej prosperuje, zarabiam, mam plany na przyszłość, dużo robię, coraz więcej chcę robić.

On nie skończył studiów, buja się od jednej pracy do drugiej. Nie widzę, aby miał zamiar czymkolwiek się zainteresować, a przy okazji i mi nie pomaga, choć robię prace, które powinny faceta zainteresować. W dodatku on chyba nie pa potrzeby, by coś zmienić.

rzadkistolec napisał(a):

Ja jestem specyficzną osobą, do tego nie lubię seksu, więc pewnie tak czy siak zostanę starą panną :/
Nie stara panna...tylko singielka:)

bellleza napisał(a):

rzadkistolec napisał(a):

Ja jestem specyficzną osobą, do tego nie lubię seksu, więc pewnie tak czy siak zostanę starą panną :/
Nie stara panna...tylko singielka:)

Jeszcze singielka, potem już tylko stara panna. Albo dziwak.

no widzisz a tyle razy ci tu babki pisaly ze wy do siebie nie pasujecie ( to wniosek po wieeeeeelu twoich postach na temat twojego związku) to nie dalej jak dwa miesiace temu bronilas go zawziecie i slub chcialas brac. Kiedy w koncu przjmiesz na klate ze w zyciu mozna miec cos lepszego a nie brac ochlapy. Jestes zajebista dupa a tkwisz w takim szambie. I z tym sexem to moze nie masz porownania? Moze z kim innym nie chcialabys z lozka wychodzic?

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.