- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 lutego 2018, 22:52
Pochodzę ze wsi pod miastem ok 100 tys, czyli nie takie znów małe, ale nic się tutaj nie dzieje, o 18 albo w weekendy w dzień są już puste ulice, ludzi w wieku 18-35 lat prawie nie ma, większość to emeryci, ewentualnie uczniowie
Stoję teraz przed bardzo ważnym wyborem w moim życiu, bo muszę wybrać miejsce do życia. Problem w tym że ja sama nie wiem czego chce ;/ Z jednej strony pochodzę ze wsi i naprawdę ją kocham i myslę że mogłabym mieszkać na wsi, a z drugiej jak jadę czasem do Krakowa to łapię doła jak widzę jak tam to wszystko wygląda, wszystko takie nowoczesne, tysiące kawiarni, klubów, bez przerwy coś się dzieje, mnóstwo ludzi, studentów, obcokrajowców, nie wspominając już o możliwościach pracy i wynagrodzeniu. A tutaj nie ma kompletnie co robić, nawet gdzie wyjść prócz klubów do których w soboty schodzi się okoliczna patologia
Mam na miejscu chłopaka, który ma tu dobrą pracę, działkę od rodziców na której planuje budować dom, o ewentualnej jego wyprowadzce nie ma mowy, a związku na odległość tym bardziej sobie nie wyobrażam (ani on). I jestem rozdarta bo z jednej strony chciałabym tutaj z nim zostać (i nie chodzi tylko o niego ale ogólnie), a z drugiej strony jak sobie pomyślę że już do końca życia zostanę w tym mieście... Że już nic nie przeżyję, nie doświadczę życia studenckiego, nie będę poznawać mnóstwa ludzi, to chce mi się płakać.
Mam wrażenie że kiedyś było inaczej, bo większość zostawała w swojej rodzinnej miejscowości albo okolicach, a dzisiaj wszyscy uciekają do największych miast albo za granicę, zresztą widzę to po moich znajomych. Już teraz jest to miasto emerytów, a co będzie za 10, 20 lat?!
Chłopak mówi że wyolbrzymiam i że Kraków to miasto takie jak inne, tylko ja je tak idealizuje, bo go nie znam. Tylko że on jest 11 lat starszy i jak kończył szkołę to była całkiem inna sytuacja niż teraz, wtedy faktycznie może nie było różnicy bo i tak nigdzie w Polsce nie było pracy, perspektyw, możliwości rozwoju. A teraz się pozmieniało, patrząc po moich znajomych to ci którzy poszli na studia do Krakowa wszyscy znaleźli dobrą pracę, żyją pełnią życia, mają dużo znajomych, wyjeżdżają gdzieś, a ci którzy poszli tutaj na pwsz pracują w galerii albo siedzą w domu. Poza tym z mojej klasy NIKT nie chce tutaj zostać, wszyscy albo Kraków albo za granicę
Edytowany przez marina2018 6 lutego 2018, 22:55
7 lutego 2018, 14:53
Można mieć fajne ciekawe życie mieszkając na wsi, można też wegetować mieszkając w centrum Krakowa, wszystko zależy od człowieka tak naprawdę. Jedni wolą uroki życia na wsi, a inni potrzebują miasta. Ty jeszcze nie wiesz gdzie chciałabyś spędzić resztę życia, wnioskując z tego co piszesz jesteś młoda więc nie ma się co dziwić. Moja rada jest taka, że nie dowiesz się dopóki nie spróbujesz. Idź na studia do Krakowa! Przekonasz się czy życie w mieście jest dla Ciebie lepsze czy jednak tęsknisz za domem i chcesz tam wrócić po studiach. Twój facet jeśli Cię kocha zrozumie to, że chcesz się rozwijać. A jesli będzie Cię zatrzymywać na siłę, to powinno dać Ci do myślenia. Znam dziewczynę która była w sytuacji bardzo podobnej do Twojej - miała na wsi faceta o 10 lat starszego, który miał tam dom po rodzicach i firmę i oczywiście nie widział mozliwości przeprowadzki do miasta. Ona wyjechała na studia i wiedziała, że nie wyobraża sobie spędzić życia na wsi, bo po prostu nie chce plus na wsi nie miała perspektyw pracy po studiach (więc w sumie po co je kończyć). On cały czas namawiał ją do powrotu na wieś, z czasem stał się zaborczy, robił jej awantury o każdy weekend kiedy została w mieście zamiast wrócić do domu. Po roku zerwali. Nie mówię że w Twoim przypadku tak będzie, ale naprawdę nie daj się ograniczyć chłopakowi. Może Wasz związek na odległość będzie wyglądał inaczej i podejmiesz decyzję że po studiach wracasz do niego. Ale to będzie wtedy decyzja, a nie przymus. Powodzenia:)
7 lutego 2018, 15:10
Ja bym sie udusila!! A daleko masz do miasta? Jak mieszkasz gdzies neidaleko to zawsze mozna pojechac pociagiem na weekend czy cos. Jak daleko to lipa i ja bym nie moglam mieszkam z facetem zamknieta w 4 scianach
7 lutego 2018, 15:22
jedynym mądrym rozwiązaniem dla Ciebie jest przeprowadzka na jakiś czas do tego Krakowa. tak, żebyś poznała jak się tam żyje i czy Ci to pasuje. nie patrz na faceta, Twój jest na totalnie innym etapie życia niż Ty i albo pogodzi się z tym, że chcesz przed zapuszczeniem korzeni jeszcze trochę pożyć i zaczeka na Ciebie albo niech idzie w swoją stronę. zostając w swoim mieście już zawsze będzie Cię ciągnęło do Krakowa, już zawsze będziesz zastanawiała się "a co gdyby". będziesz nieszczęśliwa i tak czy tak związek Ci się posypie.
7 lutego 2018, 17:23
jedynym mądrym rozwiązaniem dla Ciebie jest przeprowadzka na jakiś czas do tego Krakowa. tak, żebyś poznała jak się tam żyje i czy Ci to pasuje. nie patrz na faceta, Twój jest na totalnie innym etapie życia niż Ty i albo pogodzi się z tym, że chcesz przed zapuszczeniem korzeni jeszcze trochę pożyć i zaczeka na Ciebie albo niech idzie w swoją stronę. zostając w swoim mieście już zawsze będzie Cię ciągnęło do Krakowa, już zawsze będziesz zastanawiała się "a co gdyby". będziesz nieszczęśliwa i tak czy tak związek Ci się posypie.
7 lutego 2018, 18:20
Mieszkam w stolycy i nie przeprowadziłabym się. Już mi nawet nie chodzi o życie towarzyskie. Bo teraz nie korzystam zbyt wiele, bo nie mam czasu. Ale o wybór- dla siebie i rodziny. W szczególności dla dzieci. Mam porównanie ze znajomymi mieszkającymi na przysłowiowym zadupiu (nie obrażając nikogo)- to dwa różne światy.
Edytowany przez agazur57 7 lutego 2018, 18:21
7 lutego 2018, 21:01
mieszkam pod Krakowem, rozrywek nie używam, perspektywy? Niby tak... a jednak miasto studentów co za marna kasę zrobią robotę i wiadomo pracodawcy im zusu płacić nie muszą,
8 lutego 2018, 13:38
Ja was nie rozumiem... Dla mnie miłość jest najwazniejsza w życiu, a "spelnione" życie bez ukochanej osoby to taka piękna wydmuszka... Jak mozecie jej radzić zeby zostawiła kochającego, odpowiedzialnego partnera dla tabunu obcych ludzi, dla kawiarni, koncertów i wystaw, żeby "sobie pożyć"??? Dla mnie to strasznie płytkie... Jak już zamkną kawiarnię, jak wróci z koncertu czy wystawy i nikt nie będzie na nią czekał w jakiejś małej klitce na głośnym osiedlu, to chyba nie będzie pełnia szczęścia...... Ja sto razy bardziej wolalabym żyć z moim ukochanym na totalnym odludziu tylko we dwoje (szczerze to nie mam nic przeciwko temu ;)) niż być wewnętrznie samotną w tłumie kolorowych ludzi, którzy tak naprawdę mają mnie głęboko w d.... .
8 lutego 2018, 13:45
Ja was nie rozumiem... Dla mnie miłość jest najwazniejsza w życiu, a "spelnione" życie bez ukochanej osoby to taka piękna wydmuszka... Jak mozecie jej radzić zeby zostawiła kochającego, odpowiedzialnego partnera dla tabunu obcych ludzi, dla kawiarni, koncertów i wystaw, żeby "sobie pożyć"??? Dla mnie to strasznie płytkie... Jak już zamkną kawiarnię, jak wróci z koncertu czy wystawy i nikt nie będzie na nią czekał w jakiejś małej klitce na głośnym osiedlu, to chyba nie będzie pełnia szczęścia...... Ja sto razy bardziej wolalabym żyć z moim ukochanym na totalnym odludziu tylko we dwoje (szczerze to nie mam nic przeciwko temu ;)) niż być wewnętrznie samotną w tłumie kolorowych ludzi, którzy tak naprawdę mają mnie głęboko w d.... .
i to jest zdanie-klucz. autorka wątku ma coś przeciwko temu, chce coś innego przeżyć w życiu, chce się sprawdzić w innym miejscu i naprawdę nie ma sensu marnować życia, bo facet jest innego zdania. równie dobrze to ten ukochany mógłby wyjechać z nią na rok do większego miasta, niech dziewczyna zobaczy jak się tam żyje.
a ukochany no cóż, dziś jest jutro może go nie być. trzeba tak się dobrać, żeby być dopasowanym, a nie męczyć się na siłę. i akurat wybór miejsca zamieszkania jest jedną z najistotniejszych spraw w życiu i trzeba mieć ten temat dogadany, tak samo jak kwestię dzieci, zwierząt, podziału obowiązków domowych, pracy.
8 lutego 2018, 13:46
Ja was nie rozumiem... Dla mnie miłość jest najwazniejsza w życiu, a "spelnione" życie bez ukochanej osoby to taka piękna wydmuszka... Jak mozecie jej radzić zeby zostawiła kochającego, odpowiedzialnego partnera dla tabunu obcych ludzi, dla kawiarni, koncertów i wystaw, żeby "sobie pożyć"??? Dla mnie to strasznie płytkie... Jak już zamkną kawiarnię, jak wróci z koncertu czy wystawy i nikt nie będzie na nią czekał w jakiejś małej klitce na głośnym osiedlu, to chyba nie będzie pełnia szczęścia...... Ja sto razy bardziej wolalabym żyć z moim ukochanym na totalnym odludziu tylko we dwoje (szczerze to nie mam nic przeciwko temu ;)) niż być wewnętrznie samotną w tłumie kolorowych ludzi, którzy tak naprawdę mają mnie głęboko w d.... .
ale nie kazdy jest introwertykiem, i ludzie potrzebuja ludzi. czasem partner moze sie okazac zbyt zaborczy i co wtedy jak ktos utknie gdzies na wygnajewie...