Temat: Perfekcyjna Pani domu

Jakie macie sposoby na bycie Perfekcyjną Pania domu ? I czy można się tego nauczyć czy się z tym rodzi ?:) 

Chodzi mi bardziej o rady jak nie spędzać całego dnia na mopie ale żeby było czysto i porządek w szafie / pokoju / domu ?:)

Codziennie robię jedną rzecz, nie wszystko na raz. Jak w poniedziałek umyję łazienki, to we wtorek blaty w kuchni przetrę itd. Inaczej jak się biorę za sprzątanie całej chaty w sobotę, to potem warczę na męża jestem zła, a jak jeszcze okres mi się zbliża, to prawie płaczę nad tym sprzątaniem. Dla mnie rozkładanie sobie pracy po torchu to jedyny sposób. 

Daleko mi do perfekcji, ale bałagau nie lubię. Ja mam dwie proste zasady. Nr 1: odkładać wszystko na miejsce. Nr 2: minimalizm. Im mniej "dupereli" w mieszkaniu tym łatwiej wszystko posprzątać i ogarnąć.

Pasek wagi

Karolinaa85 napisał(a):

Codziennie robię jedną rzecz, nie wszystko na raz. Jak w poniedziałek umyję łazienki, to we wtorek blaty w kuchni przetrę itd. Inaczej jak się biorę za sprzątanie całej chaty w sobotę, to potem warczę na męża jestem zła, a jak jeszcze okres mi się zbliża, to prawie płaczę nad tym sprzątaniem. Dla mnie rozkładanie sobie pracy po torchu to jedyny sposób. 

A mi ostatnio jednak pasuje takie sprzątanie na raz, szybko się uwijam, a jak już nie mam siły to temat olewam :)

http://makelifeeasier.pl/inne/trzy-proste-zasady-dzieki-ktorym-nawet-balaganiara-bedzie-miec-porzadek-w-domu/ ten wpis mi sie spodobal i zauwazylam, ze jesli sie do niego stosuje w tygodniu to faktycznie jest czysto bez duzych nakladow;) I tez co jakis czas pomoc do sprzatania sie przydaje- tak generalniej.

Ja sama mam z tym problem. Ale co do szafy, to staraj sie na bierząco składać ubrania. Naczynia zawsze odkładać do zlewu, jak cos nakruszysz to pozamiataj. Choć mi i tak to nie wychodzi :D

niestety nie mam motywacji żeby zostać kurą domową, nie mam czasu na takie rzeczy, a generalne sprzątanie, czyli podłogi, kurze, łazienka jest raz w tygodniu :D i nie znaczy to, że przez cały tydzień mam bałagan :) 

Na szczęście urodziłam się normalną osobą a nie perfekcyjną pedantką.

ja się nie czuję żadną pania domu. Na zakurzonej komodzie częściej rysuję buźki niż przeciągam szmatą, chyba, że szmatę mam pod ręką. Znaczy, nawet nie szmatę, tylko wilgotne chusteczki, dlatego z pięć opakowań leży porozkładanych w przypadkowych zupełnie miejscach. Każdą rzecz odkładam tam, gdzie ją odłożyłam pierwszy raz i tam ją znajduję. Nie sa to na ogół miejsca obiektywnie oczywiste, ale dla mnie są i nikomu nic do tego. W kuchni czy łazience zebranie okruchów, przetarcie zachlapanej podłogi robię bezmyślnie od razu kiedy jest to do zrobienia, naczynia pakuję od razu do zmywarki zamiast gdziekolwiek indziej, jak wyglądam przez okno i widok psuje mi ptasie gówno albo coś innego, to wycieram wtedy, kiedy mi przeszkadza, podobnie jak mi piach w przedpokoju chrzęści pod stopami, to go zmiotę, bo tam też zawsze na wierzchu stoi szczota. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ja nie sprzątam, w sensie, nie robię porządków. Albo robie je kilka razy w roku. Ale usuwanie widocznych brudów organicznych, piachu i kocich kłaków (kurz mi nie przeszkadza) jest u mnie odruchowe. 

Na pewno nie jestem pod tym względem perfekcyjna, ale staram się, by mieszkanko jakoś wyglądało. Mam męża, który do sprzątania się nie garnie więc raczej wszystko robię sama, co najwyżej w asyście małych dzieci, które więcej bałaganią niż sprzątają. 

Generalne sprzątanie robię raz w tygodniu, w sobotę, bo wtedy mam na to czas. W tygodniu pracuję, a po pracy robię obiad na kolejny dzień i zajmuję się dziećmi, więc sprzątanie odpuszczam. W tygodniu zdarza mi się jedynie przetrzeć kurze czy pozamiatać. Ale zawsze na bieżąco myję zlew i umywalkę, staram się nie magazynować stert ciuchów do prasowania i wszystko odkładam na swoje miejsce. W szafkach mam dzięki temu porządek. Raz na jakiś czas, kilka miesięcy, robię generalne porządki w szafie, układam wszystkie ciuchy od nowa i przy okazji zawsze wywalę worek tych, w których nie chodzę. Z rzeczami dzieci robię tak samo. Zabawki staram się trzymać w jednym miejscu, żeby nie walały się po mieszkaniu, aczkolwiek dawno odpuściłam wynoszenie ich do pokoju dzieciaków, bo i tak znoszą wszystko do salonu. 

Nie mogę niestety zwalczyć nawyku męża, który wiesza ciuchy na krzesłach. Ja swoje od razu chowam do szafki/wrzucam do kosza na pranie, a on mi robi wystawę na krzesłach! Generalnie jestem z tych, którym przeszkadza nadmiar rzeczy. Przeszkadza mi, gdy coś krzywo leży. Kurz przeszkadza mi zdecydowanie mniej ;)

Cyrica napisał(a):

ja się nie czuję żadną pania domu. Na zakurzonej komodzie częściej rysuję buźki niż przeciągam szmatą, chyba, że szmatę mam pod ręką. Znaczy, nawet nie szmatę, tylko wilgotne chusteczki, dlatego z pięć opakowań leży porozkładanych w przypadkowych zupełnie miejscach. Każdą rzecz odkładam tam, gdzie ją odłożyłam pierwszy raz i tam ją znajduję. Nie sa to na ogół miejsca obiektywnie oczywiste, ale dla mnie są i nikomu nic do tego. W kuchni czy łazience zebranie okruchów, przetarcie zachlapanej podłogi robię bezmyślnie od razu kiedy jest to do zrobienia, naczynia pakuję od razu do zmywarki zamiast gdziekolwiek indziej, jak wyglądam przez okno i widok psuje mi ptasie gówno albo coś innego, to wycieram wtedy, kiedy mi przeszkadza, podobnie jak mi piach w przedpokoju chrzęści pod stopami, to go zmiotę, bo tam też zawsze na wierzchu stoi szczota. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ja nie sprzątam, w sensie, nie robię porządków. Albo robie je kilka razy w roku. Ale usuwanie widocznych brudów organicznych, piachu i kocich kłaków (kurz mi nie przeszkadza) jest u mnie odruchowe. 

Zawsze podziwiałam ludzi, na których nie robi wrażenia piętrzący się kurz po mieszkaniu i wolą namalować buźkę i wdychać roztocza niż wziąć szmatkę i to zetrzeć. No ale każdy żyję u siebie...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.