Temat: Mam leniwą dziewczynę, jak zmotywować ją do zmiany?

Witajcie,

Postanowiłem napisać post na tym forum, bo zdecydowana większość tu obecnych to płeć piękna. Otóż, mam problem z moją dziewczyną, z którą jesteśmy razem od kilku lat. Od około dwóch lat przestała trochę o siebie dbać, i pomagać mi w realizacji naszych planów i marzeń. Zrywam się pracując na etacie (kierownicze stanowisko)+prowadzę swoją firmę, i staram się jeszcze innymi kanałami zarobić dla nas jak najwięcej, podczas gdy ona pracuje tylko na swoim etacie. I tu byłoby spoko, bo uważam że to facet powinien w pierwszej kolejności zadbać o byt. Problem polega na tym, że po pracy ja ogarniam sprawy związane z rozwojem firmy, ogarniam wokół domu a ona ogląda seriale. Praktycznie w każdy weekend pracuję, a ona co najwyżej sprzątnie w domu "po łebkach". Wszystko odkłada praktycznie na ostatnią chwilę, muszę ją motywować na każdym kroku, żeby zrobiła coś dla siebie (coś co pomoże jej w rozwoju kariery). Powoli zaczynam się poddawać. Zależy mi na niej, ale totalnie nie wiem w jaki sposób do niej dotrzeć i gdzie może być problem?

Pasek wagi

Może czas porozmawiać z dziewczyną. Raczej nikt w internecie nie powie ci dlaczego tak jest. 

W życiu może się na prawdę wiele wydarzyć często są to rzeczy niezależne od nas samych , na prawdę warto dla kasy odkładać życie na później? Bardzo smutne podejście   nie dziwię  się dziewczynie że przestała się starać.

No ale kluczem komunikacji w związku jest rozmowa. 

roogirl napisał(a):

pdi90 napisał(a):

teraz spinamy dupska, a po 40 będziemy odcinać kupony od naszej ciężkiej pracy za młodu.
Najlepsze lata życia chcecie stracić na orkę, żeby mieć nie wiem... lepszy dom? Telewizor? Tylko, że takie życie w pędzie i stresie prędzej czy później odbija się na zdrowiu. A po drugie skąd wiesz co będzie jutro? Za miesiąc? Za 10 lat? Liczy się tu i teraz. Ja bym wolała mieć mniej kasy, a spędzać więcej czasu z moim facetem nawet gotując razem zupę czy oglądając film.

dokładnie. to takie odkładanie życia na później.. za 10 lat to możecie już w ogóle nie być razem. taka prawda. trzeba żyć chwilą obecną.

pdi90 napisał(a):

jeden napisał(a):

Twoja dziewczyna nie jest twoim niewolnikiem żeby Ci idealnie sprzątać. Jak ona pracuje to nie wiem z czym masz problem.
Masz problem z czytaniem ze zrozumieniem chyba. Nie napisałem, że ma MI sprzątać. Ma NAM sprzątać, albo chociaż pomagać MI w większym stopniu w tym co ja robię dla NAS. Bo w zasadzie wszystko co robię, robię z myślą o nas, a nie o sobie.

Nie mam problemu z czytaniem, a sprzątanie "po łebkach" uważam, że jest ok, szkoda życia na dokładne pastowanie podłogi czy idealnie złożone ciuchy. ;) Ona ma inne priorytety i być może to, że jesteście razem już dla niej wystarczy, ty masz problem i to Ciebie ma zadowolić, jeśli ma robić tak jak Ty chcesz wtedy Ona nie będzie działać dla Was, ani siebie tylko dla ciebie. To jest logiczne. Ona być może nie odbiera tego tak jak Ty tylko ją atakujesz. A ciężko namawiać kogoś do robienia czegoś wbrew jego woli. Także może działaj w inny sposób i pokaż jej nowe środowisko.

Pasek wagi

To ja Ci napisze jak to wygląda z perspektywy kobiety, która ma takiego mężczyznę. 

Ma serecznie dość ganiania za pieniędzmi, tego, że facet całą uwagę skupia na ich zarabianiu - na etacie, we własnej firmie, od rana do wieczora, we wszystkie weekendy. Kasa, kasa, kasa. Do tego oczekuje, że jego partnerka będzie chciała tak jak on pracować na etacie, udzielać się w firmie albo założyć własną. 

A ona nie ma na to ochoty. Idzie do pracy, wraca, zamyka za sobą drzwi i chce spokoju, wypoczynku, odreagować po ciężkim dniu. Pobyć z bliską osobą i nie myśleć o pracy. Pieniądze nie są dla niej na pierwszym miejscu.

Pasek wagi

Zapewne dziewczyna ma inne priorytety. Nie wyobrażam sobie takiego odkładania życia na potem. Nigdy nie wiesz ile Ci życia zostało, wystarczy (odpukać) pijany kierowca na drodze. Ja wybieram co roku tańsze wczasy niż luksusowe podróże na drugi koniec świata odkładane na czas jak już będę bogata.

Doskonale Ciebie rozumiem, bo czasami mam wrażenie że jestem w podobnej sytuacji. Jednak nie mogę zarzucić mężowi tego że nie pomoże w domu, tylko muszę wyraźnie o to poprosić, co jest dla mnie ciężkie. Jestem typowa introwertyczka i ogolnie mowienie o potrzebach to jest tragedia dla mnie. I tak później mam wrażenie że sama zapierdzielam jak ten motorek. Zrezygnowałam z pracy na etacie na rzecz własnej firmy, stety bądź niestety własną firma to nie 40 godzin tygodniowo A zdecydowanie więcej. Do tego sprzątam i gotuję (oboje jesteśmy na diecie, więc zostaje mi jeszcze przeliczanie kcal i wartosci odzywczych na osobę itd) no i wpadlismy i mamy 5 mc coreczke, więc z moja mała szefowa też jestem na zawołanie cała noc + prawie cały dzień.  Także mąż wraca z etatu zajmuje się mała kilka goesin A ja idę do biura rozwijac firme. Czasami się zastanawiam czy to ma sens, jestem po prostu zmęczona tym że nie mamy czasu dla siebie. Ale plany mamy podobne, mąż jest mocno ambitny i inteligentny i to mnie w nim kręci właśnie. 

A tak z innej beczki i bardziej pod Twój temat.. miałam taki okres gdzie zachowywałam się podobnie jak Twoja dziewczyna. Miałam wtedy depresję, i potrafiłam po pracy siedzieć i gapic się w tv. W moim przypadku chodziło o to że mąż dużo, naprawdę dużo pracował i malo rozmawialismy itd ja pracując w banku nie miałam szansy na rozwój (dla mnie to było nic że co chwilę zmieniaja się procedury produkty itd- to było dla mnie za malo) i dopiero jak zaczęłam brać na siebie więcej rzeczy, uczelnie jeszcze dodatkowo , przez kilka miesiecy pracowalam na poltora etatu itp. zaczęłam na nowo żyć. Pogadaj z dziewczyną, może nie lubi swojej pracy? Może jest mało ambitna i stąd takie poczucie? No i faktycznie dogadajcie się może że jeden dzień w tygodniu kończysz pracę tak jak ona i róbcie coś razem, jakieś kino, teatr, piwo w mieście, kregle, restauracja, wypad do znajomych itd tylko właśnie nie siedzenie w domu przed tv :) 

P.s my też mamy nadzieję żeby po 40stce odcinać kupony od obecnie ciężkiej pracy i trzymam kciuki żeby wam też się to udało. 

pdi90 napisał(a):

Niezłe mniemanie o sobie masz, nie ma co:PA czy ta twoja narzeczona od ciebie wymaga żebyś tyle robił, czy to raczej ty tego chcesz? Bo jeżeli nie, to ty też nie wymagaj od niej. Chcesz to się zarzynaj, ale nie zmuszan innych.
Nie jestem zadufany w sobie, ale też nie pozwolę sobie na to, żeby ktoś mieszał mnie z błotem :). Nie mam zamiaru zyskiwać czyjejś sympatii poprzez zaniżanie swojej samooceny i odpuszczanie sobie. Wracając: robię to, bo oboje ustaliliśmy, że tego chcemy. Od początku naszego bycia razem ustaliliśmy takie priorytety, że teraz spinamy dupska, a po 40 będziemy odcinać kupony od naszej ciężkiej pracy za młodu. Jedyny problem jest taki, że chyba za mocno się w to zaangażowałem, a ona nie do końca.

Dziewczyny dobrze piszą.... zapitalasz świątek piątek i niedziela- a gdzie wspólne "bycie"? będziecie ze sobą rozmawiać, chodzić do kina,gdzieś wyskakiwać na weekend, grillować ze znajomymi kiedy? na starość? Dzieci też po 40tce? tylko po co? wtedy się już nie chce ani nie ma sensu..., zwłaszcza jak się zapierniczało jak mały samochodzik. Może będziecie dorobieni (a może nie bo takim pracoholikom z reg zawsze mało,mało i mało) ale nie będziecie już mieli o czym ze sobą rozmawiać bo oddalicie się od siebie na odległość galaktyki. Chyba że wcześniej "żyłka pęknie" z tej spiny i nagle wszystko rozsypie się.

Zastanów się czemu babka te seriale ogląda? może szuka tego czego nie znalazła w związku- w serialach ludzie ROZMAWIAJĄ ciągle ze sobą, znajdują dla siebie CZAS czy to wieczorkiem,przy posiłku, czy w weekendy, tworzą rodzinę, a nie dwa zapieprzające roboty mnożące forsę w banku. Ludzie cały czas dojrzewają, zmieniają się, zmieniają się też ich priorytety, a jednak dla większości kobiet główną potrzebą nie jest kariera a bliskość drugiej osoby. Twoja partnerka może już ma dość takiego związku a to co z tobą ustalała i wydawało się na początku ok, teraz stało się ciężarem nie do zniesienia. Jak widać nie masz pojęcia o tym co ją gnębi, czego by chciała bo nie masz czasu z nią szczerze rozmawiać i być razem blisko, masz za to wymagania żeby tak jak ty dalej ścigała się sama ze sobą. Forsa jest ważna,wiele ułatwia ale nie kupisz za nią ani szczęścia, ani uczucia ani czasu. Jeśli nie potrafisz znaleźć choć 2 wolnych wekendów w miesiącu dla bliskiej osoby to ja czarno widzę...Za żadną forsę nie chciała bym być w takim związku, to nie związek a obóz pracy. Też z mężem nieustannie od 2 dekad pracujemy na swoje ale to nie przeszkadza nam nagle rzucić wszystko, olać sprzątanie, klientów, wyłączyć telefon, załadowac psy do samochodu i pojechać na cały dzień nad jezioro bo jest piękna pogoda i rzygamy telefonami i mailami. Wracamy i..normalnie szok- ani świat się nie zawalił ani nagle nie zbankrutowaliśmy z tego powodu.... :)))

a nie da się z nią porozmawiać? Poprosić? Powiedzieć czego chcesz..? Po co te podchody? My mamy za ciebie załatwić sprawę?

pdi90 napisał(a):

Tak sądziłem, że jest to ustalone. Mamy i tak dużo więcej niż większość naszych rówieśników, ale ja nie potrafię spocząć na laurach. Pieniądze są dla mnie cholernie ważne, bo pozwalają na realizację marzeń i szczęśliwe chwile co pewien czas. Na co dzień jest proza i orka, ale może kiedy będziemy już totalnie niezależni finansowo (jako rentierzy), to będzie nam łatwiej cieszyć się życiem na co dzień. 

Znasz ta historie? Przez pol zycia pracowalem coraz dluzej i coraz wiecej, by zbudowac nam piekny dom. Bywalem zmeczony i rozdrazniony, bo pracowalem po 14h dziennie, ale to nic, bo mialem cel - mielismy miec piekny dom, w ktorym mielismy byc do szalenstwa szczesliwi. Po latach w koncu sie udalo, jaki bylem dumny i szczesliwy... jednak ja i moja zona mielismy coraz mniej tematow do rozmowy, bo zbyt oddalilismy sie od siebie. Mam dom, jednak nie mam z kim go dzielic. Mam dom - piekny budynek - a jednak jestem jakby bezdomny.

=================================================

Tez mamy plan.  A jednak tu i teraz jest dla nas o wiele wazniejsze. Choc nie powiem - czasami musialam wysuwac mocniejsze dziala, zeby moj Ukochany sie opamietal (choc u nas przeklenstwo wynika z posiadania sluzbowego telefonu, a nie tylko z jego "zlej" woli - teraz odbiera polaczenia mocno wybiorczo i tylko kiedy absolutnie musi). Sa rzeczy, ktore juz absolutnie nie przejda (choc kiedys przechodzily - bo mialo to jakis cel i sens) np. dojazd do pracy 1,5h w jedna strone - chocbym miala zarobic 2x wiecej. Nie i koniec. I tez wole sie poprzytulac czy wyjsc razem na spacer niz myc podloge na kolanach. Mysle, ze w zwiazku trzeba sie zgodzic w tym, ktore rzeczy sa wazne, a ktore wazniejsze. Jesli nie ma zgody w tym temacie, to marnie to widze. 

Może ma problemy zdrowotne. Ja bardzo chciałabym się przekwalifikować, pójść na studia podyplomowe, uczyć się języka. Ale po przyjściu z pracy jestem tak zmęczona, że na nic nie mam siły. Oglądam głupie seriale, bo tylko na tyle mam energii. Musisz z nią porozmawiać.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.