Temat: Nie umiem jeździć!

Hej,

Piszę do Was zdenerwowana i roztrzęsiona, więc proszę wybaczyć mi ewentualne literówki czy przecinki. Właśnie wróciłam z dwudziestej ósmej godziny jazdy. Dostałam innego instruktora niż zwykle. I facet spokojnie i konstruktywnie zaczął wytykać moje błędy. I zapominam się wciąż, o kierunkowskazach, zmianach biegów, spoglądaniu w lusterko, zmianie pasa. Matka w domu powiedziała, że w takim razie mam zrezygnować i taka osoba jak ja, z takimi zaburzeniami koncentracji nie powinna mieć prawka i mam sobie odpuścić (zapłaciłam 1300 zł z góry). A wy jak uważacie - każdy czy nie wszyscy powinni mieć prawko? 

Pasek wagi

Moze popros rodzicow, kogos z rodziny, czy z dobrych znajomych, ktorzy maja samochod, aby pomogli ci spokojnie posiedziec "za kolkiem" i sie zaznajomic z kompleksowoscia samochodu, ktory chyba cie troche przerasta. Czesto widze w niedziele - na parkingach wielkich marketow jak ktos sie uczy jezdzic. Skoro wyjezdzialas juz tyle godzin, cos tam juz umiesz, mozesz jeszcze dokupic kilka (nascie, dziesiat) dodatkowych lekcji, aby poprawic swoje umiejetnosci. Szkoda, ze nie znajdujesz w matce sprzymierznca w swoich planach, no ale bywa. Radzilabym sie postawic, bo potrzebujesz w tej chwili pomocy, a nie podcinania skrzydel. Pisze z wlasego doswiadczenia, gdyz dokupilam 20 lekcji, nie chcialam podchodzic do egzaminu, gdyz nie czulam sie na silach, ale po tych dodatkowych lekcjach, zdalam bez problemu.

po tylu godzinach powinnaś już jeździć pod egzamin. 

iness7776 napisał(a):

uważam ze nie każdy nadaje sie do jazdy autem, bo po prostu nie czuje tego. 
No dobra masz rację ale jak to się ma do tematu? Dziewczyna wyjezdzila dopiero 28h. Chyba nie ma osoby która by zdała egzamin za 1razem bez wykupienia dodatkowych godzin.

Nauczysz się dokup sobie trochę godzin. Nie znam człowieka który by zdał za 1razem bez wykupienia dodatkowych h. 

Mam koleżankę co dopiero po 130h jeżdżenia i 9 egzaminach zdała. To dopiero tuman. Takie osoby nie powinny mieć prawka bo nie mają drygu. Nie każdy musi być za wszelką cenę kierowca ale ty nie masz się co martwić i nie słuchaj matki :) 

kropka36 napisał(a):

Le-Poisson-Architecte napisał(a):

Uwazam, ze kazdy nadaje sie na prawko, a nie kazdy na instruktora i zeby zakladac szkole jazdy. Niestety trafilam na takich becwalow jak Ty, ktorzy mi wmowili, ze problem jest we mnie.
Nie możesz tworzyć reguły na podstawie swojego jednego przypadku... Faktycznie pewnie źle trafiłaś, ale jednak miałaś jakieś tam predyspozycje do jazdy autem, które w końcu udało się przełożyć na umiejętności. Ale to nie znaczy, że każdy może być dobrym kierowcą, a tym bardziej nie każdy może być kierowcą w ogóle. Niektórzy po prostu się do tego nie nadają i trzeba się z tym pogodzić. Ja nie zostanę nigdy malarką, ktoś inny nie zostanie kierowcą, tyle. Szczerze mówiąc na początku też myślałam, że nie będę jeździć. Ale u mnie to był bardziej brak pewności i obycia za kółkiem, ale zapomnieć wrzucić bieg, zmienić pas czy spojrzeć w lusterko mi się nie zdarzało.Tak czy inaczej zdałabym kurs, podeszła do egzaminu i zobaczyła, co będzie. A jeśli się uda, to próbowałabym jeździć. Ale gdybym po jakimś czasie wciąż i wciąż popełniała błędy i miała wątpliwości co do swoich umiejętności, to jednak bym odpuściła - ze względu na bezpieczeństwo swoje i innych.

agazur57 napisał(a):

wacpanna22 napisał(a):

I facet spokojnie i konstruktywnie zaczął wytykać moje błędy. I zapominam się wciąż, o kierunkowskazach, zmianach biegów, spoglądaniu w lusterko, zmianie pasa.
Trafiłaś na jakiegoś ch..ja.
Dlaczego twierdzisz, że trafiła na ch*ja, skoro sama napisała, że facet spokojnie i konstruktywnie wytykał błędy. W końcu instruktor jest od tego, żeby nauczyć, a nie głaskać po główce i chwalić, mimo kardynalnych i podstawowych błędów. Ch*jem to by był, gdyby darł mordę bez powodu. 

Może dlatego, że na moim kursie też mi instruktor konstruktywnie wytykał, że mi się ręce trzęsą na kierownicy i by mnie oblał na egzaminie. Nadmiar krytyki wcale nie ułatwia zadania. O ile te błędy które zagrażają są uzasadnione, to czepia się pierdół już nie. Kiedyś oglądałam program jak w USA zdają egzamin- w zasadzie wystarczy umieć uruchomić samochód i włączyć się do ruchu. Skoro różnica między tym instruktorem, a poprzednim jest taka, że autorka wróciła załamana, najwidoczniej facet przesadził. 

bellleza napisał(a):

Nauczysz się dokup sobie trochę godzin. Nie znam człowieka który by zdał za 1razem bez wykupienia dodatkowych h. Mam koleżankę co dopiero po 130h jeżdżenia i 9 egzaminach zdała. To dopiero tuman. Takie osoby nie powinny mieć prawka bo nie mają drygu. Nie każdy musi być za wszelką cenę kierowca ale ty nie masz się co martwić i nie słuchaj matki :) 
]

Nie zawsze tak jest, że jak ktoś zdaje za 9tym razem to nie ma drygu i jest tuman. 

Znam osoby co zdały za drugim i jeżdżą tak, że już 3 auta skasowały, a znam osoby, które zdały za 10 i jeżdżą spoko. WORD to loteria trochę i nijak się ma do tego jakim kto będzie kierowcą.

Natomiast jak ktoś tego nie czuje, nie jara go, boi się, nie ciągnie go za kółko to na pewno warto rozważyć czy prawko jest dla niego.

Le-Poisson-Architecte napisał(a):

Sorry, ale sie z tym nie zgadzam. I nie tworze regul, ze kazdy moze zostac malarka/lekarzem/architektem....Znam osoby nie tylko po zawodowkach, ale tez szkole specjalnej z jakims prostym zawodem, ktore zdaly egzamin na prawo jazdy. Do tego nie trzeba jakis specjalnych zdolnosci, tylko praktyki, zrozumienia sytuacji na drodze i koordynacji ruchow. Tez kiedys bylam przekonana, ze prawo jazdy jest dla super ogarnietych, gdy z tego bledy wyprowadzil mnie dyrektor szkoly w ktorej zdawalam. Zapytalam go czy czesto spotyka kursantow, ktorzy ewidentnie do tego sie nie nadaja, po czym to rozpoznaje, itd.Powiedzial mi, ze w calej swojej karierze /wieloletniej, bo nie byl to facet pierwszej mlodosci/, spotkal tylko jedna taka osobe, chlopaka, u ktorego podejrzewal jakies wieksze uposledzenie. I on nie byl w stanie sie nauczyc. Zas w pozostalych przypadkach tylko lenistwo, a takze opowiadal o tym jak instruktorzy specjalnie zle ucza, wyzywajac uczacego od baranow i zeby kolejne godziny dokupywali. Sam odszedl z takich szkol i zalozyl swoja. Powiedzial mi wtedy, ze swoim wspolnikiem i zona /zakolegowalam sie w tamtym czasie z nimi/, ze oni sami nie wiedza jak to robia, ze ludzie super tak zdaja...Ze oni po prostu rzetelnie ucza. I czasem mowia, ze minusem ich biznesu jest to, ze ludzie zdaja za pierwszym i drugim razem, nie dokupuja prawie wcale dodatkowych godzin i owszem, klienci ich reklamuja, ale w Wawie jest tyle szkol nauki jazdy, co bezpanskich psow i oni wtedy, nie byli konkurencja. Co do moich zdolnosci do jazdy.... To w drugiej szkole spowodowalam o maly wlos zderzenie z naprzeciwka z innym samochodem. Bylam tak niedouczona. Zas jeden z moich wczesniejszych instruktorow, pierwszy... po prostu nic nie mowil. Zadnych komentarzy... Bo ja mam sie sama nauczyc znakow drogowych, to wszystko. Zreszta na miescie z nim bylam moze ze trzy razy podczas calego kursu. Krytyka moze byc konstruktywna, edukacyjna...moze byc tez krytyka glupia, pusta i nic nie wnoszaca. Jaka jest krytyka, taka jest osoba, ktora ja wypowiada i tyle ma do powiedzenia co sama wie i potrafi 

Nie tworzysz, że każdy może zostać malarką, ale jednak tworzysz, że każdy może zostać kierowcą, bo Ty nim zostałaś, mimo że początki miałaś trudne. Poza tym co ma zawodówka do tego? Gdzie ja napisałam, że do prawa jazdy wymagane jest wyższe wykształcenie albo jakiś określony iloraz inteligencji czy coś w tym stylu? Napisałam tylko, że są jakieś predyspozycje, których niektórym po prostu brakuje. Choćby tego zrozumienia sytuacji na drodze i odpowiedniej koordynacji. Jeździć samochodem nie da się nauczyć na pamięć. I stąd było porównanie do malarki - mi brak ku temu predyspozycji i choćbym nie wiem ile ćwiczyła, to nie będę pięknie malować. Tak samo niektórzy nie zostaną dobrymi kierowcami. 

Co do przytoczenia słów instruktora - cóż, jest to opinia jednej tylko osoby, która nie jest wyrocznią, mimo że ma pewne uprawnienia i doświadczenie. A oczernianie innych z branży, przy jednoczesnym wywyższaniu siebie? No cóż... To jest raczej na porządku dziennym, mimo że jest to strasznie słabe...

Świetnie, że mimo złych doświadczeń trafiłaś na instruktora, który Cię nauczył i jeździsz. Naprawdę super. Ale nie każdy jest Tobą. Nie każdy instruktor jest zły, nie każdy kursant ma zadatki na dobrego kierowcę, choćby nie wiem co. Zresztą większość osób w tym wątku napisała, że ma taką samą opinię - nie każdy może być kierowcą. Ja nie twierdzę, że Autorka na pewno nie zda egzaminu, albo nie będzie prowadzić (zresztą napisałam przecież, że do egzaminu podeszłabym mimo wszystko i zobaczyła, jak będzie mi się jeździć dalej, może coś w końcu "zaskoczy"), ale to nie zmienia faktu, że nie wszyscy powinni jeździć... I przytaczanie pojedynczych przykładów tego nie zmieni. 

Co do krytyki - napisałaś to tak, jakbyś z góry zakładała, że akurat ten instruktor Autorki nie miał wiedzy i umiejętności. A przecież nie było Cię tam, więc skąd takie założenie? Nie szło jej, to powiedział co jest nie tak - co innego miał zrobić?

agazur57 napisał(a):

Może dlatego, że na moim kursie też mi instruktor konstruktywnie wytykał, że mi się ręce trzęsą na kierownicy i by mnie oblał na egzaminie. Nadmiar krytyki wcale nie ułatwia zadania. O ile te błędy które zagrażają są uzasadnione, to czepia się pierdół już nie. Kiedyś oglądałam program jak w USA zdają egzamin- w zasadzie wystarczy umieć uruchomić samochód i włączyć się do ruchu. Skoro różnica między tym instruktorem, a poprzednim jest taka, że autorka wróciła załamana, najwidoczniej facet przesadził. 

Czyli uważasz, że jak ktoś nie patrzy w lusterka, zapomina o zmianie pasa czy nie zmienia biegów, to to są pierdoły, na które instruktor nie powinien w ogóle zwrócić uwagi, tak? A może jest załamana nie przez instruktora, tylko dlatego, że otworzył jej oczy na niedociągnięcia?

kropka36 napisał(a):

Le-Poisson-Architecte napisał(a):

Sorry, ale sie z tym nie zgadzam. I nie tworze regul, ze kazdy moze zostac malarka/lekarzem/architektem....Znam osoby nie tylko po zawodowkach, ale tez szkole specjalnej z jakims prostym zawodem, ktore zdaly egzamin na prawo jazdy. Do tego nie trzeba jakis specjalnych zdolnosci, tylko praktyki, zrozumienia sytuacji na drodze i koordynacji ruchow. Tez kiedys bylam przekonana, ze prawo jazdy jest dla super ogarnietych, gdy z tego bledy wyprowadzil mnie dyrektor szkoly w ktorej zdawalam. Zapytalam go czy czesto spotyka kursantow, ktorzy ewidentnie do tego sie nie nadaja, po czym to rozpoznaje, itd.Powiedzial mi, ze w calej swojej karierze /wieloletniej, bo nie byl to facet pierwszej mlodosci/, spotkal tylko jedna taka osobe, chlopaka, u ktorego podejrzewal jakies wieksze uposledzenie. I on nie byl w stanie sie nauczyc. Zas w pozostalych przypadkach tylko lenistwo, a takze opowiadal o tym jak instruktorzy specjalnie zle ucza, wyzywajac uczacego od baranow i zeby kolejne godziny dokupywali. Sam odszedl z takich szkol i zalozyl swoja. Powiedzial mi wtedy, ze swoim wspolnikiem i zona /zakolegowalam sie w tamtym czasie z nimi/, ze oni sami nie wiedza jak to robia, ze ludzie super tak zdaja...Ze oni po prostu rzetelnie ucza. I czasem mowia, ze minusem ich biznesu jest to, ze ludzie zdaja za pierwszym i drugim razem, nie dokupuja prawie wcale dodatkowych godzin i owszem, klienci ich reklamuja, ale w Wawie jest tyle szkol nauki jazdy, co bezpanskich psow i oni wtedy, nie byli konkurencja. Co do moich zdolnosci do jazdy.... To w drugiej szkole spowodowalam o maly wlos zderzenie z naprzeciwka z innym samochodem. Bylam tak niedouczona. Zas jeden z moich wczesniejszych instruktorow, pierwszy... po prostu nic nie mowil. Zadnych komentarzy... Bo ja mam sie sama nauczyc znakow drogowych, to wszystko. Zreszta na miescie z nim bylam moze ze trzy razy podczas calego kursu. Krytyka moze byc konstruktywna, edukacyjna...moze byc tez krytyka glupia, pusta i nic nie wnoszaca. Jaka jest krytyka, taka jest osoba, ktora ja wypowiada i tyle ma do powiedzenia co sama wie i potrafi 
Nie tworzysz, że każdy może zostać malarką, ale jednak tworzysz, że każdy może zostać kierowcą, bo Ty nim zostałaś, mimo że początki miałaś trudne. Poza tym co ma zawodówka do tego? Gdzie ja napisałam, że do prawa jazdy wymagane jest wyższe wykształcenie albo jakiś określony iloraz inteligencji czy coś w tym stylu? Napisałam tylko, że są jakieś predyspozycje, których niektórym po prostu brakuje. Choćby tego zrozumienia sytuacji na drodze i odpowiedniej koordynacji. Jeździć samochodem nie da się nauczyć na pamięć. I stąd było porównanie do malarki - mi brak ku temu predyspozycji i choćbym nie wiem ile ćwiczyła, to nie będę pięknie malować. Tak samo niektórzy nie zostaną dobrymi kierowcami. Co do przytoczenia słów instruktora - cóż, jest to opinia jednej tylko osoby, która nie jest wyrocznią, mimo że ma pewne uprawnienia i doświadczenie. A oczernianie innych z branży, przy jednoczesnym wywyższaniu siebie? No cóż... To jest raczej na porządku dziennym, mimo że jest to strasznie słabe...Świetnie, że mimo złych doświadczeń trafiłaś na instruktora, który Cię nauczył i jeździsz. Naprawdę super. Ale nie każdy jest Tobą. Nie każdy instruktor jest zły, nie każdy kursant ma zadatki na dobrego kierowcę, choćby nie wiem co. Zresztą większość osób w tym wątku napisała, że ma taką samą opinię - nie każdy może być kierowcą. Ja nie twierdzę, że Autorka na pewno nie zda egzaminu, albo nie będzie prowadzić (zresztą napisałam przecież, że do egzaminu podeszłabym mimo wszystko i zobaczyła, jak będzie mi się jeździć dalej, może coś w końcu "zaskoczy"), ale to nie zmienia faktu, że nie wszyscy powinni jeździć... I przytaczanie pojedynczych przykładów tego nie zmieni. Co do krytyki - napisałaś to tak, jakbyś z góry zakładała, że akurat ten instruktor Autorki nie miał wiedzy i umiejętności. A przecież nie było Cię tam, więc skąd takie założenie? Nie szło jej, to powiedział co jest nie tak - co innego miał zrobić?

agazur57 napisał(a):

Może dlatego, że na moim kursie też mi instruktor konstruktywnie wytykał, że mi się ręce trzęsą na kierownicy i by mnie oblał na egzaminie. Nadmiar krytyki wcale nie ułatwia zadania. O ile te błędy które zagrażają są uzasadnione, to czepia się pierdół już nie. Kiedyś oglądałam program jak w USA zdają egzamin- w zasadzie wystarczy umieć uruchomić samochód i włączyć się do ruchu. Skoro różnica między tym instruktorem, a poprzednim jest taka, że autorka wróciła załamana, najwidoczniej facet przesadził. 
Czyli uważasz, że jak ktoś nie patrzy w lusterka, zapomina o zmianie pasa czy nie zmienia biegów, to to są pierdoły, na które instruktor nie powinien w ogóle zwrócić uwagi, tak? A może jest załamana nie przez instruktora, tylko dlatego, że otworzył jej oczy na niedociągnięcia?

Przeciez ona jeszcze nie skonczyla kursu, a instruktor juz twierdzi, ze ona nie potrafi. Zakladam wiec na podstawie swoich roznych doswiadczen, ze jest slaby w tym co robi i nieefektywny.

Nie twierdze, ze mam patent na wszystko. Mam inne zdanie w tym temacie. Skoro ktos posiada inne spojrzenie, to najprawdop. jego regula sprawdza sie w jego przypadku, moja regula sprawdza sie w moim przypadku .... I t owszystko. Kazdy ma swoja racje i wierzy w to co mu pasuje/podoba sie itd.. I wedle tego osiaga tez wymierne badz niewymierne rezultaty.

bellleza napisał(a):

Nauczysz się dokup sobie trochę godzin. Nie znam człowieka który by zdał za 1razem bez wykupienia dodatkowych h.

Le-Poisson-Architecte napisał(a):

Przeciez ona jeszcze nie skonczyla kursu, a instruktor juz twierdzi, ze ona nie potrafi. Zakladam wiec na podstawie swoich roznych doswiadczen, ze jest slaby w tym co robi i nieefektywny.Nie twierdze, ze mam patent na wszystko. Mam inne zdanie w tym temacie. Skoro ktos posiada inne spojrzenie, to najprawdop. jego regula sprawdza sie w jego przypadku, moja regula sprawdza sie w moim przypadku .... I t owszystko. Kazdy ma swoja racje i wierzy w to co mu pasuje/podoba sie itd.. I wedle tego osiaga tez wymierne badz niewymierne rezultaty.

Gdzie jest napisane, że instruktor stwierdził, że nie potrafi? Zgodnie z wpisem instruktor wytknął błędy - od tego on jest. Tam nie ma żadnej oceny potencjalnych szans (pozwól, że zacytuję: "I facet spokojnie i konstruktywnie zaczął wytykać moje błędy. I zapominam się wciąż, o kierunkowskazach, zmianach biegów, spoglądaniu w lusterko, zmianie pasa.") To mama Autorki stwierdziła, że ona się nie nadaje na kierowcę. Nie wiem, co się tak tego instruktora uczepiłaś... Może właśnie ten jest w końcu dobry, bo powiedział co jest nie tak, a poprzedni zlewał błędy?

Masz inne zdanie i regułę, która sprawdza się w Twoim przypadku. A mimo to chcesz to przełożyć na wymiar uniwersalny i każdy jeden przypadek (bo Tobie szło źle, a potem się udało, czyli każdemu się uda, komu idzie źle - no sorry, tak to nie działa).

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.