Temat: Kolędnicy


Po ostatnich postach widać, ze większość vitalijem nie lubi nachodzenia w domu w Halloween. Bo dzieciaki łażą i pukają każdemu, przeszkadzając mu siedzieć spokojnie w swoim domowym zaciszu.


Wiec moje pytanie brzmi, czy kolędnicy (dzieci) które przychodzą przebrane i śpiewają kolędy tez wywołują tyle odrazy w was? I czy zbieranie pieniędzy jest lepsze niż cukierków?

Salacja napisał(a):

Daenneryss napisał(a):

Salacja, pewnie chodzi o to, zeby kolednicy nie pukali do domow ktorych drzwi nie sa ozdobione jakas religijna ozdoba.
Tylko, ze kolednicy chodza chyba troche pozniej niz w dzien Wigilii i swiat, z tego co pamietam.

Ozdób się przecież nie zdaje zaraz po świętach 

Pasek wagi

Ja dzieciom cukierki na halloween dawałam, bo mnie to bawi. Kolędnikom nie otwieram, bo mnie to nie bawi (no chyba, że to by były dzieci sąsiadów). Ale odrazy we mnie żadnej nie wywołują. Z księdzem też nie mam problemu - nie przyjmuję, ale to że zadzwoni do moich drzwi raz w roku mi nie przeszkadza. 

jablkowa napisał(a):

nie chodze do kosciola i nie wpuszczam ksiedza z kolednikami.kiedys mialam przez to nawet pewien problem -kuzyn wybral mnie na matke chrzestna dla swojego dziecka, udalam sie wiec do parafii po niezbedne papiery, ale ich nie otrzymalam. ksiadz stwierdzil, ze mnie nie kojarzy. nastepnie spytal o adres, zerknal w swoje papierki i spytal dlaczego nie przyjelam go w czasie koledy. nic sie nie ukryje.  przypuszczam, ze pewnie ma tam tez powpisywane kwoty, jakie podczas takich wizyt zgarnia.
nue rozumiem jaj ktos niepraktykujacy w ogole zastanawia sie nad byciem chrzestnym. Przeciez chrzestny ma pomoc wychowadz dziecko w WIERZE KATOLICKIEJ, a nie dac kase z okazji imprezy. W cale sie temu ksiedzy nie dziwie. Poza tym wizyta ksiedza nie jest przymusowa, ksiadz nie wchodzi sila do Waszych domow, nie dobija sie i nie rzuca jajkami w drzwi. Przeciez jesli nie chcecie to nie musicie dawac mu pieniedzy. Mam wrazenie, ze kolede najbardziej przezywaja to ateisci i niepraktykujacy... W ogole nie pojmuje porownywania "koledy" do haloween.

Przy ostatniej koledzie, ksiadz widzac, ze nie mamy jeszcze do konca urzadzonego domu nie wzial nawet pieniedzy na kosciol. W parafii moich rodzicow proboszcz powiedzial w ogloszeniach parafialnych, zeby nie dawac na kolede, bo bie planuja w parafiu wiekszych wydatkow.

.Zdaje sobie sprawe, ze sa rozni ksieza, pewnie niektorzy sa pazerni na kase, ale jak widac, nie wszyscy. Nie wrzucajmy wiec wszystkich do jednego wora. Ludzie sa rozni, a ksiadz tez jest czlowiekiem.

co do wizyt dzieci, to ja bym nie otworzyla. Nie podoba mi sie to to swieckie "swieto" i nie zamierzam brac w tym udzialu. Uwazam, ze te psukusy to wandalizm i tyle. Jesli dzieci chodza do udekorowanych domow to ok, niech sie bawia, ale u siebie nie chce wizyt "upiorow".

co do kolednikow, to zalezy. Tetaz mieszkam w takum miejscu, gdzie kolednicy pojawiaja sie rzadko. Bywa, ze sa to dzieci i katechetka z okolicznej szkoly, zbierajacy kase na szczytne cele. Wtedy przyjmuje ich chetnie. Z kolei kiedy mieszkalam w bloku kolednicy pukali co chwile. Nie potrafili spiewac, nie byli ladnie przebrani, wiec po prostu nie otwieralam im drzwi.

Pasek wagi

Dzien przed koleda chodzi ministrant i pyta, czy przyjmie sie ksiedza. Mozna poprosic, zeby juz wiecej nie przychodzil. Powinien odnotowac, ze sie tego nie zyczy i juz wiecej nie nachodzic. Co wiecej, ministrant nie kopie w drzwi, nie rzuca chamskich tekstow, ani nie obrzuca drzwi jajkami. Taka drobna roznica;)

Kolendnicy z zalozenia tez zbieraja slodycze, a nie pieniadze. Jest to jednak tradycja mocno zapomniana, bo znam ja tylko z opowiesci. Mysle, ze na kolednikow zareagowalabym entuzjastycznie, pod warunkiem, ze umieliby sie grzecznie zachowac. Wynika to z faktu, ze swietuje Boze Narodzenie i jest mi ono mocno bliskie. I podobnie jak w przypadku Haloween, uwazam ze dzieci powinny pukac tylko do przystrojonych domow, zeby miec pewnosc, ze ich domownicy obchodza to swieto.

Dodam, ze kolednicy powinni byc tacy z prawdziwego zdarzenia, przebrani i znac slowa koled. Dzieci, ktore pukaja do domow w okresie swiatecznym, a nawet nie umieja do konca zaspiewac jednej zwrotki, to nie kolednicy.

Tak samo nie lubię, jak mnie nachodzą. Ale przyznaję, że bardziej liberalnie do tego podchodzę, po prostu jestem tradycjonalistką. Tyle że dzisiejsi kolędnicy to wyłudzacze pieniędzy, tak jak wczoraj słodyczy. Ani kolęd nie znają, ani się nie przebiorą, stoją jak za karę i mruczą pod nosem (zdarzyło mi się widzieć u kogoś). Ja tak czy inaczej nie przyjmuję. 

Księdza przyjmuję. Jestem wierząca, zdarzy mi się czasem pójść do kościoła, w dodatku jest to jednak taka bardziej zapowiedziana wizyta. Albo mam szczęście, albo trafiam na księży z powołania, ale nigdy nie marudzili, że mało, a zdarzyło się też, że nie brali koperty wcale.

Grubbbcia napisał(a):

Dzien przed koleda chodzi ministrant i pyta, czy przyjmie sie ksiedza. Mozna poprosic, zeby juz wiecej nie przychodzil. Powinien odnotowac, ze sie tego nie zyczy i juz wiecej nie nachodzic. Co wiecej, ministrant nie kopie w drzwi, nie rzuca chamskich tekstow, ani nie obrzuca drzwi jajkami. Taka drobna roznica;)

Ciekawe, że do mnie ministranci kopali w drzwi tak, że musiałam ich opierdzielić. Dzieci z halloween nigdy poważnego psikusa mi nie zrobiły.

zalezy co to za kolednicy, czesto sa to grupki w przebraniach, razem z doroslymi, posiadaja instrumenty, pieknie spiewaja i takim zawsze sie daje, to prawie jak wystepy artystyczne. A jak widze, ze lazi jakichs 2 typow, co spiewac nawet nie potrafia to nawet nie otwieram. 

Ministrantom zawsze dajemy po "piatce" i po czekoladzie. "Nasi" ksieza nigdy nie patrza na koperte. 

LisekDzikusek napisał(a):

jablkowa napisał(a):

nie chodze do kosciola i nie wpuszczam ksiedza z kolednikami.kiedys mialam przez to nawet pewien problem -kuzyn wybral mnie na matke chrzestna dla swojego dziecka, udalam sie wiec do parafii po niezbedne papiery, ale ich nie otrzymalam. ksiadz stwierdzil, ze mnie nie kojarzy. nastepnie spytal o adres, zerknal w swoje papierki i spytal dlaczego nie przyjelam go w czasie koledy. nic sie nie ukryje.  przypuszczam, ze pewnie ma tam tez powpisywane kwoty, jakie podczas takich wizyt zgarnia.
nue rozumiem jaj ktos niepraktykujacy w ogole zastanawia sie nad byciem chrzestnym. Przeciez chrzestny ma pomoc wychowadz dziecko w WIERZE KATOLICKIEJ, a nie dac kase z okazji imprezy. W cale sie temu ksiedzy nie dziwie. Poza tym wizyta ksiedza nie jest przymusowa, ksiadz nie wchodzi sila do Waszych domow, nie dobija sie i nie rzuca jajkami w drzwi. Przeciez jesli nie chcecie to nie musicie dawac mu pieniedzy. Mam wrazenie, ze kolede najbardziej przezywaja to ateisci i niepraktykujacy... W ogole nie pojmuje porownywania "koledy" do haloween.Przy ostatniej koledzie, ksiadz widzac, ze nie mamy jeszcze do konca urzadzonego domu nie wzial nawet pieniedzy na kosciol. W parafii moich rodzicow proboszcz powiedzial w ogloszeniach parafialnych, zeby nie dawac na kolede, bo bie planuja w parafiu wiekszych wydatkow. .Zdaje sobie sprawe, ze sa rozni ksieza, pewnie niektorzy sa pazerni na kase, ale jak widac, nie wszyscy. Nie wrzucajmy wiec wszystkich do jednego wora. Ludzie sa rozni, a ksiadz tez jest czlowiekiem.co do wizyt dzieci, to ja bym nie otworzyla. Nie podoba mi sie to to swieckie "swieto" i nie zamierzam brac w tym udzialu. Uwazam, ze te psukusy to wandalizm i tyle. Jesli dzieci chodza do udekorowanych domow to ok, niech sie bawia, ale u siebie nie chce wizyt "upiorow". co do kolednikow, to zalezy. Tetaz mieszkam w takum miejscu, gdzie kolednicy pojawiaja sie rzadko. Bywa, ze sa to dzieci i katechetka z okolicznej szkoly, zbierajacy kase na szczytne cele. Wtedy przyjmuje ich chetnie. Z kolei kiedy mieszkalam w bloku kolednicy pukali co chwile. Nie potrafili spiewac, nie byli ladnie przebrani, wiec po prostu nie otwieralam im drzwi.

sama bym siebie na matke chrzestna nie wytypowala.:PP taka byla wola mojego kuzyna, wiec chcialam ja spelnic. zreszta, czy bycie osoba bierna katolicko, niepraktykuja (czyt. nie uczeszczajaca do kosciola, nie przyjmujaca sakramentow i ogolnie nie bioraca udzialu w zyciu koscielnym) oznacza od razu bycie zlym czlowiekiem? :?nie. od takiego czlowieka rowniez mozna sie czegos dobrego nauczyc. a chodzenie do kosciola wcale nie czyni nas dobrymi. kuzyn zna mnie lepiej od ksiedza i widocznie uznal, ze nadaje sie na matke chrzestna jego dziecka. a ksiadz mogl jedynie stwierdzic czy sie pojawiam na mszy i czy przyjelam go po koledzie. a nijak ma to sie do oceny jakim tak naprawde jest sie czlowiekiem.;) 

Wole kolednikow. Sama jak bylam mala, chodzilam przebrana za kolednika i w ten sposob mialam jakies tam kieszonkowe. Przypomnialas mi teraz o tym :) Piekny obyczaj :) 

jablkowa napisał(a):

nie chodze do kosciola i nie wpuszczam ksiedza z kolednikami.kiedys mialam przez to nawet pewien problem -kuzyn wybral mnie na matke chrzestna dla swojego dziecka, udalam sie wiec do parafii po niezbedne papiery, ale ich nie otrzymalam. ksiadz stwierdzil, ze mnie nie kojarzy. nastepnie spytal o adres, zerknal w swoje papierki i spytal dlaczego nie przyjelam go w czasie koledy. nic sie nie ukryje.  przypuszczam, ze pewnie ma tam tez powpisywane kwoty, jakie podczas takich wizyt zgarnia.

Dlaczego chcesz być chrzestną, nie chodząc do kościoła. Toż to czysta hipokryzja..
Chrzestna ma wychowywać w wierze katolickiej i być matką w razie potrzeby (np śmierci prawdziwej matki)
W życiu bym się nie zgodziła na bycie chrzestną z racji, że jestem niewierząca.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.