- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
1 sierpnia 2017, 15:04
... w dodatku w mniej więcej przeciętnym rozmiarze będąc (czyli nie za bardzo na to mogąc zwalić sprawę)? Nie pytam ku użalaniu się nad sobą, nie pytam dla porad (nie sądzę, żeby z tym dało się coś zrobić, odkąd zejście do 60 kg na 167 nic nie pomogło... nie uwierzę, że kolejne parę kg załatwiłoby sprawę). Pytam z czystej ciekawości.
Uściślając: zerowe w świecie realnym (na takiej sympatii itp, to jasne, że zaraz zwalają się tabuny, bo desperaci piszą jak leci ;))
1 sierpnia 2017, 16:09
Nie zgadzam się, że coś jest ze mną nie tak. Miałam po prostu inne kwestie (problemy), które zajmowały mi 100% uwagi. I tyle.
1 sierpnia 2017, 16:20
To o czym piszesz w drugim poście ja miałam odnośnie dzieci (też w takim licealnym wieku). Wiele moich koleżanek się rozczulało widząc gdzieś niemowlaki - najchętniej to by zaglądały do każdego wózka. Też czymś normalnym dla nich były rozmowy o tym, że kiedyś tam by chciały mieć dzieci. Dla mnie to była wtedy abstrakcja, totalnie sobie nie wyobrażałam w przyszłości siebie z dzieckiem. Byłam sobie w stanie wyobrazić studia, pracę, poważniejszy związek, ale dzieci nie bardzo. No a potem mi się odmieniło, teraz mi się to nie wydaje jakąś surrealistyczną wizją. Tu się podpisuję pod słowami Jurysdykcji, że jak się spotka właściwą osobę to się wiele zmienia.
1 sierpnia 2017, 16:23
Nie zgadzam się, że coś jest ze mną nie tak. Miałam po prostu inne kwestie (problemy), które zajmowały mi 100% uwagi. I tyle.
Nie przejmuj się takimi komentarzami - jesteś normalną dziewczyną i zupełnie nie rozumiem, jak można twierdzić, że jest inaczej. Każdy dojrzewa do tych spraw we własnym tempie, choć czasem zdarza się tak, że "już by się chciało, tylko na horyzoncie nie widać nikogo odpowiedniego" :) Na wszystkich przyjdzie czas.
1 sierpnia 2017, 17:20
Ja tak mam. Zdarzały się wyjątki, ale generalnie odczuwam małe zainteresowanie swoją osobą. Nie jestem piękna, ale też nie jakaś ostatnia. Przesadnie spasiona też nie. Jak schudłam, to moja samoocena się trochę poprawiła, ale niczego to w zasadzie nie zmieniło. Zresztą to nie od wagi zależy. No mam w sobie coś odpychającego i już. Chociaż normalnie ludzie mnie lubią, szczególnie jak mnie lepiej poznają.
1 sierpnia 2017, 19:32
A ile masz lat? Pytam, bo ja do dwudziestego pierwszego roku życia byłam niewidzialna dla facetów. Pomimo, że obiektywnie byłam wówczas (patrzę na siebie "obecnymi" oczami) ładna. I to nie taką wulgarną nachalną urodą, ale typowej "dziewczyny z sąsiedztwa" - długie, kręcone włosy, miły uśmiech, ładne oczy. Figura w normie (64 kg/172 wzrostu). I pies z kulawą nogą się mną nie interesował. Faceci rzucili się na mnie po dwudziestym piątym roku życia:)))
A jeśli chodzi o wagę - to nie ma nic do rzeczy.
1 sierpnia 2017, 19:42
Ja miałam bardzo małe powodzenie. Potem jak schudłam nabrałam pewności siebie i wokół mnie zaczęło się kręcić mnóstwo facetów. Po jakimś czasie zaczęłam znowu popadać w kompleksy i (choć nigdy o nich otwarcie nie mówiłam) faceci zniknęli. Stawiam więc na to iż brakuje Ci pewności siebie :)
1 sierpnia 2017, 21:48
Hm... pewność siebie, ciekawa kwestia. Nie będę publicznie rozpisywać się nad tym tropem... ale to nie jest tak, że mam siebie za paskudę, której kijem nie tkną... tylko że od pierwszej myśli o związkach patrzę na to w kategoriach niemożliwości. Dziękuję za głos w temacie :)
2 sierpnia 2017, 07:28
Ja tak miałam - głównie kwestia wysyłania podprogowo bardzo negatywnych wibracji. Spędziłam lata szukając przyczyny w wyglądzie - był to kompletnie nietrafiony kierunek.
o to to
Jak czuje się fajnie w ubraniu i jestem pewna siebie to zauważam, że na ulicy faceci się oglądają. Natomiast jak np nie ułożę do końca włosów, mam jakiś nie taki makijaż (mimo, że koleżanka i facet mówi , że ok) to nie widzę żeby ktoś na mnie spojrzał.