Temat: Nie odzywaj się!

Temat z kategorii matki polki... Spotkałam się ze znajomymi na kawie, w pewnym momencie temat zszedł na dzieci, jedna z koleżanek zaczęła opowiadać o tym jak jej dziecko ma ciężko w szkole, że dokuczają mu z różnych powodów i że wszystkie dzieci mają w szkole ciężko i źle, nauczyciele nic nie robią, dzieci są krzywdzone przez inne dzieci. Itp. Druga z koleżanek wraziła wątpliwość, bo w czasach kiedy chciała zostać nauczycielką (2-3 lata temu) chodziła na praktyki i pracowała chwilę w szkole na świetlicy i nie było aż tak źle i paskudnie jak dzieciata koleżanka opowiada. W odpowiedzi usłyszała - masz dzieci? Nie? No to się zamknij, nie odzywaj i nie wypowiadaj. 

Przyznaję - ręce mi opadły na takie zachowanie i klapki na oczach. Żadnej merytorycznej dyskusji + agresja słowna + bardzo nieprzyjemny ton. I pozbawianie prawa głosu, bo nie ma się dzieci. Moim zdaniem posiadanie dzieci nie oznacza, że nagle otrzymujemy tajemną księgę ĄĘ AlfaiOmega wiedzy każdy temat i tylko nasze zdanie jest prawdziwe. Niestety coraz częściej spotykam się z takimi zachowaniami i odbieraniem prawa głosu tekstem nic nie wiesz, nie masz dzieci. Mnie też się obrywa, bo nie jestem matką na pełen etat a tylko od czasu do czasu i co ja tam mogę wiedzieć... 

Cyrica napisał(a):

Pytajaca napisał(a):

Ale koleżanka, która pracowała w szkole nie oceniała tego jak złe są doświadczenia dziecka tamtej koleżanki, tylko powiedziała, że nie wszędzie tam jest i sama pracowała z normalnymi dzieciakami, które nie były prześladowana i skala zjawiska opisana przez matkę dręczonego dziecka jest zbyt przesadzona, bo to nie jest tak, że KAŻDE dziecko i WSZYSTKIE dzieci są dręczone w KAŻDEJ szkole i ŻADEN nauczyciel nie reaguje
a lęki i strachy? Myślałaś o tym jak potrafią wpływać na wyobraźnię i odbiór sytuacji?

Widać lęki i strach sprawiły, że zapomniała, że oprócz narzekania wypada jeszcze działać, żeby zmienić nieciekawą sytuację dziecka. Jeśli matka boi się o dziecko, to powinna reagować. Dzieciata koleżanka ograniczyła się do marudzenia i narzekania wszędzie i do każdego, ale jak się okazało nie była o tym nękaniu jej dziecka porozmawiać ani z wychowawczynią, ani z pedagogiem, ani psychologiem, ani z rodzicami nękających. Nie bierze też pod uwagę zmiany klasy lub szkoły, mimo że w podobnej odległości ma dwie inne szkoły 

wydaje mi sie ze coraz bardziej wymyślasz aby cała ta historia wydawała sie nie zrozumiała i prowokowała do dalszej dyskusji,vitalia cie wynajęła abyś forum podkręciła???

Udzicha napisał(a):

wydaje mi sie ze coraz bardziej wymyślasz aby cała ta historia wydawała sie nie zrozumiała i prowokowała do dalszej dyskusji,vitalia cie wynajęła abyś forum podkręciła???

Nie musisz wypowiadać się, jeśli nie chcesz. 

Zgadzam sie z Tobą. Jednak uważam ze w szkołach sa dość nieprzyjemne sytuacje, bo bachory dokuczają spokojnym dzieciom a nauczyciele nie reagują i to jest fakt. Jednak nie powinno sie na kogos naskakiwać za wyrażenie opinii "bo nie ma dzieci " to nic nie wie

Pytajaca napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Pytajaca napisał(a):

Ale koleżanka, która pracowała w szkole nie oceniała tego jak złe są doświadczenia dziecka tamtej koleżanki, tylko powiedziała, że nie wszędzie tam jest i sama pracowała z normalnymi dzieciakami, które nie były prześladowana i skala zjawiska opisana przez matkę dręczonego dziecka jest zbyt przesadzona, bo to nie jest tak, że KAŻDE dziecko i WSZYSTKIE dzieci są dręczone w KAŻDEJ szkole i ŻADEN nauczyciel nie reaguje
a lęki i strachy? Myślałaś o tym jak potrafią wpływać na wyobraźnię i odbiór sytuacji?
Widać lęki i strach sprawiły, że zapomniała, że oprócz narzekania wypada jeszcze działać, żeby zmienić nieciekawą sytuację dziecka. Jeśli matka boi się o dziecko, to powinna reagować. Dzieciata koleżanka ograniczyła się do marudzenia i narzekania wszędzie i do każdego, ale jak się okazało nie była o tym nękaniu jej dziecka porozmawiać ani z wychowawczynią, ani z pedagogiem, ani psychologiem, ani z rodzicami nękających. Nie bierze też pod uwagę zmiany klasy lub szkoły, mimo że w podobnej odległości ma dwie inne szkoły 

tym się właśnie różni strach i lęk od realnego poczucia zagrożenia. Jak ktoś się boi pajaków, to sie nie boi pajaka, którego może zdeptać, ale krzywdy. Jak ktoś sie boi latać, to nie boi sie samego latania bo jest zamkniety w pomieszczeniu samolotu, tylko widma smierci. Jak matka boi sie że ona i jej dziecko MOZE ucierpieć emocjonajnie, to sie boi jego i swoich odczuć, a nie tego że placówka edukacyjna to karcer. Naprawdę nie jesteśmy istotami obiektywnymi, jakkolwiek bardzo chcielibyśmy być. Spokoj i brak emocji związanych z daną sprawa to nie obiektywizm, to subiektywni pogląd ale wolny od zaangazowania. Pytałaś o filmy, ktore nas zmieniły, obejrzyj te dwa, które wskazałam. To nic wielce poruszającego, nic rozpieprzającego świat na strzępy, ale takie gdzie trudno być sędzią.

Cyrica napisał(a):

Pytajaca napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Pytajaca napisał(a):

Ale koleżanka, która pracowała w szkole nie oceniała tego jak złe są doświadczenia dziecka tamtej koleżanki, tylko powiedziała, że nie wszędzie tam jest i sama pracowała z normalnymi dzieciakami, które nie były prześladowana i skala zjawiska opisana przez matkę dręczonego dziecka jest zbyt przesadzona, bo to nie jest tak, że KAŻDE dziecko i WSZYSTKIE dzieci są dręczone w KAŻDEJ szkole i ŻADEN nauczyciel nie reaguje
a lęki i strachy? Myślałaś o tym jak potrafią wpływać na wyobraźnię i odbiór sytuacji?
Widać lęki i strach sprawiły, że zapomniała, że oprócz narzekania wypada jeszcze działać, żeby zmienić nieciekawą sytuację dziecka. Jeśli matka boi się o dziecko, to powinna reagować. Dzieciata koleżanka ograniczyła się do marudzenia i narzekania wszędzie i do każdego, ale jak się okazało nie była o tym nękaniu jej dziecka porozmawiać ani z wychowawczynią, ani z pedagogiem, ani psychologiem, ani z rodzicami nękających. Nie bierze też pod uwagę zmiany klasy lub szkoły, mimo że w podobnej odległości ma dwie inne szkoły 
tym się właśnie różni strach i lęk od realnego poczucia zagrożenia. Jak ktoś się boi pajaków, to sie nie boi pajaka, którego może zdeptać, ale krzywdy. Jak ktoś sie boi latać, to nie boi sie samego latania bo jest zamkniety w pomieszczeniu samolotu, tylko widma smierci. Jak matka boi sie że ona i jej dziecko MOZE ucierpieć emocjonajnie, to sie boi jego i swoich odczuć, a nie tego że placówka edukacyjna to karcer. Naprawdę nie jesteśmy istotami obiektywnymi, jakkolwiek bardzo chcielibyśmy być. Spokoj i brak emocji związanych z daną sprawa to nie obiektywizm, to subiektywni pogląd ale wolny od zaangazowania. Pytałaś o filmy, ktore nas zmieniły, obejrzyj te dwa, które wskazałam. To nic wielce poruszającego, nic rozpieprzającego świat na strzępy, ale takie gdzie trudno być sędzią.

Czyli z powodu strachu nie zmieni niczego w sytuacji syna? Będzie tak tylko marudzić i naskakiwać na każdego, kto podważy jej opinie o polskich szkołach? 

Hmm ja wiem że dzieci to nie bajka i każda matka jest sfrustrowana tym że nią jest i zazdrości tym kobieta które są wolne i mam tak samo i stąd ta agresja. Tyle w temacie......

Pasek wagi

Nie Pytajaca, nie zrozumiałaś. Zarzucasz jej że przesadza i że ma niewłaściwy odbiór, a teraz, że nic nie robi. to znaczy jak jest? Nie przesadza, czy masz ją za wyolbrzymiajaca sprawę histeryczkę? 

ja obstawiam to drugie i tłumacze Ci dlaczego jej postawa może dziwić niematki -  lęki, które zawsze sa bardzo osobiste. Jesli nic sie nie dzieje nie ma o czym dyskutować, mozesz zapomnieć o sprawie. Jesli jest, to chyba świństwem jest mówić, że wyolbrzymia.

eszaa napisał(a):

punt widzenia, zalezy od punktu siedzenia i to w kazdym temacie. Nie masz dzieci, to masz kompletnie inne pojecie o podejsciu do ich wychowania i innych kwestii z nimi zwiazanych. Jesli juz je masz, to zdanie całkiem zmieniasz, bo w tym siedzisz i masz wiedze praktyczna, a nie tylko teoretyczną

100% racji, pewne sytuacje trzeba przeżyć żeby je zrozumiec albo sprawdzić swoje reakcje ale ta faktyczna a nie teoretyczna sytuacje;) 

Nie mam dzieci i nie chcę mieć, a jednak  nie wydaje mi się, że mam o dzieciach zerowe pojęcie.

Dlaczego? A no dlatego, że sama byłam dzieckiem i to przez dość długi czas i o ile nic nie wiem o dwu, trzy, czterolatkach, o tyle doskonale pamiętam jak to jest mieć pięć, sześć (i tak dalej) lat. Pamiętam co czułam, jak myślałam i co mi wyszło na dobre, a co mnie skrzywdziło. Czyż nie jest to doświadczenie, na podstawie którego można zabrać głos, gdy rozmowa dotyczy dzieci?

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.