Temat: Nie odzywaj się!

Temat z kategorii matki polki... Spotkałam się ze znajomymi na kawie, w pewnym momencie temat zszedł na dzieci, jedna z koleżanek zaczęła opowiadać o tym jak jej dziecko ma ciężko w szkole, że dokuczają mu z różnych powodów i że wszystkie dzieci mają w szkole ciężko i źle, nauczyciele nic nie robią, dzieci są krzywdzone przez inne dzieci. Itp. Druga z koleżanek wraziła wątpliwość, bo w czasach kiedy chciała zostać nauczycielką (2-3 lata temu) chodziła na praktyki i pracowała chwilę w szkole na świetlicy i nie było aż tak źle i paskudnie jak dzieciata koleżanka opowiada. W odpowiedzi usłyszała - masz dzieci? Nie? No to się zamknij, nie odzywaj i nie wypowiadaj. 

Przyznaję - ręce mi opadły na takie zachowanie i klapki na oczach. Żadnej merytorycznej dyskusji + agresja słowna + bardzo nieprzyjemny ton. I pozbawianie prawa głosu, bo nie ma się dzieci. Moim zdaniem posiadanie dzieci nie oznacza, że nagle otrzymujemy tajemną księgę ĄĘ AlfaiOmega wiedzy każdy temat i tylko nasze zdanie jest prawdziwe. Niestety coraz częściej spotykam się z takimi zachowaniami i odbieraniem prawa głosu tekstem nic nie wiesz, nie masz dzieci. Mnie też się obrywa, bo nie jestem matką na pełen etat a tylko od czasu do czasu i co ja tam mogę wiedzieć... 

sandrine84 napisał(a):

Sa różne typy matek - ja miałam te najgorsze w najbliższym otoczeniu ... dlatego zerwałam z nimi kontakt. Miałam czasami wrażenie, że traktuja mnie jak jakiś wybrak, bo nie mam dzieci (co Ty wiesz o wychowywaniu dzieci, nie znasz sie, to sie nie wypowiadaj, kiedy w końcu będziesz prawdziwa kobieta, lata leca a Ty dalej bez dziecka, potem jest coraz ciężej pamiętaj, jaka ja jestem zmęczona - nie wiesz co to matka, teraz to tylko Ty możesz wychodzić kiedy chcesz, my już nie mamy takich rarytasów) - to tylko kilka ich przytyków ... zgorzkniałe wredne suki. Znam też kilka normalnych, ale takich już mało. 

Jak to przeczytałam, to zrobiło mi się autentycznie przykro, bo wiem, co czujesz... Znałam się z moją najlepszą kumpelą od podstawówki . Przeszłyśmy całe gimnazjum i technikum bez żadnej spiny. Po szkole też układało się super - dopóki nie urodziła dziecka, była do rany przyłóż, można było z nią kraść przysłowiowe konie. Odkąd została matką, kompletnie nie mogę się z nią dogadać... Nie wiem czy hormony rzuciły się jej na mózg czy co? Z kolei druga urodziła już dwójkę maluszków i nie zmieniła się kompletnie - dalej można się z nią pośmiać i normalnie pogadać na wszystkie tematy. Jak widać, nie ma reguły :)

Pasek wagi

to, że niektórym kobietom wydaje się, że z racji posiadania potomka pozjadały wszystkie rozumy to fakt. tylko mnie zastanawia czy czasem w przypadku Twojej koleżanki to nie jest tak, że ona podświadomie woli sobie wytłumaczyć, ze to wszystkie dzieci mają źle, a nie tylko to jej dziecko? może czuje się lepiej psychicznie z myślą, że to nie tylko jej dziecku dokuczają, nie tylko jej dziecko ma problemy z nauką?

Cyrica napisał(a):

rzeczywiście istnieje pewien rodzaj empatii/wzruszenia który w stosunku do młodszych istot odczuwają tylko matki, to jest działanie instynktu, tego sie nie da opisać, przekazać, stąd z tej niemocy wyjaśnienia i niemozliwości zrozumienia przez osoby bezdzietne czasem pada takie histeryczne "nie rozumiesz, zamknij się". To nie jest z dumą i z premedytacją, chociaż może tak wygląda, to jest coś co po prostu osobe ponosi ;)

Ale co ty opowiadasz, a skąd niby wiesz co odczuwają niematki? Na jakiej podstawie dochodzisz do takich wnisoków? Na pewno jest tak, że matki inaczej reagują w stosunku do swoich dzieci. Ale nie znaczy to, ze ogólnie osoba bezdzietna nie może mieć takiej samej empatii do dzieci w ogóle. Zwłascza osoba, która z dziećmi pracowała i miała kontakt. A takie histeryczne krzyki to wskazują po prostu na dojrzałości emocjonalnej i jakiegokolwiek samoopanowania..

Pasek wagi

to nie są wnioski, to jest chemia hormonalna. Nie mówię o wnioskach i przemyśleniach, wydawało mi się, że dość wyraźnie. Słowo "instynkt" powinno wystarczyć, jeśli nie, odsyłam do definicji. 

Moim zdaniem zarzucanie komuś niewiedzy na jakiś temat, bo nie doświadczył tego na własnej skórze ma pewne poparcie. Natomiast nigdy nie powinno się robić tego w sposób tak wredny i chamski. I koniecznie powinna się pojawić jakaś dyskusja, a nuż widelec jedna z osób zmieni swoje postrzeganie lub spojrzy na coś innym okiem. 

Pasek wagi

Niektóre matki są przewrażliwione i zapatrzone w dzieci jak w święty obrazek.

Sama też mam dzieci i kocham je ponad wszystko, chciałabym, żeby były mądre i dobre, ale oczywiście widzę ich drobne niedociągnięcia. Dzieciaki w szkole są różne i może akurat ta dziewczynka trafiła na takie złośliwe, a może sama takie zachowanie prowokuje? A może matka zwyczajnie przesadza? Gdyby jednak moje dziecko skarżyło się na sytuację w szkole, chciałabym poznać temat i sprawdziłabym, co się dzieje, a nie od razu oskarżała.

Z wykształcenia jestem nauczycielem, miałam praktyki w podstawówce, gimnazjum i liceum, poza jednym specyficznym przypadkiem, dzieciaki wspaniałe, a młodzież skora do współpracy. Nie zawsze jednak jest tak kolorowo.

Faktycznie, kobiety bezdzietne nigdy nie zrozumieją matki. Moim zdaniem nie ma takiej możliwości. Co nie znaczy, że nie mają prawa wyrazic swojej opinii.

kkasikk napisał(a):

No pewnie takie matki są najlepsze i najmądrzejsze. Ja nie mam dzieci to nie mam doświadczenia życiowego i się nie znam (do tego mam 24 lata więc jakie ja mogę mieć doświadczenie). To nie jest normalnie vitalijko ja na miejscu tej koleżanki wstałabym i wyszła.Opiekowałam się dwoma dzieciakami mając 12 lat (rocznym i trzyletnim) ale co to ma do rzeczy nie mam swoich dzieci.Pewnie uznając za nienormalne darcie mordy przez 3 letniego bachora przy kasie w sklepie bo nie dostał batona też się nie znam, bo przecież nie mam dzieci. Nie znam się również bo przecież to , że dzieci biegają jak wypuszczone z klatek w parku krajobrazowym na punkcie widokowym, piszczą i krzyczą to tez normalne...

Darcie mordy przez trzyletniego bachora? Nie przesadzasz trochę z tym słownictwem?

A Twoja koleżanka pracuje w szkole, ze wie jak tam faktycznie jest? Nie? To niech się nie wypowiada ;)  - to działa na tej samej zasadzie :D

Pasek wagi

Lol. Nie trzeba chorować na serce, żeby być kardiologiem.. :P 

Zgadzam sie, ze wiele matek traktuje siebie i swoje macierzynstwo, jak misje zbawienia swiata i  jakby z dniem wydania potomka na swiat dostapila zaszczytu dostepu do wiedzy tajemnej , niedostepnej dla reszty spoleczenstwa. 

O ile zgodze sie, ze z boku latwo cos komentowac i trzymac sie wersji idealnej, ksiazkowej to w zyciu realnym juz nie jest to takie latwe, zawsze postepowac wg podrecznika, to niektorzy mocno przesadzaja. Rozumiem czynniki jak zmeczenie, sytuacja rodzinna, zawodowa i po czesci jaki egzemplarz nam sie trafil i jakim egzemplarzem jestesmy my same, ktore maja wplyw na to jak funkcjonujemy, jak sie spelniamy w roli matek i jak postrzegamy rzeczywistosc, ale jest czesc ktora na serio przegina z tym epatowaniem bycia matka. 

Prawda jest jednak, ze wiele matek zrzuca swoje niepowodzenia czy niedociagniecia na karb " ciezkiego losu matki, ktorej nikt kto nie jest matka nie jest w stanie zrozumiec", a komentarze z boku dzialaja na nia jak plachta na byka. 

Prawda gdzies po srodku. Ile ludzi tyle przypadkow, ale tez lata temu spotykalam sie z komentarzami, ze co ja tam wiem, nie znam sie, moje zycie wyglada inaczej (latwiej) i nic nie rozumiem i milion innych opisanych. No coz, nie jest  to prawda. 

Kontaktu z takimi matkami unikam do dzis. Otaczam sie tymi fajnymi, ktorym czasem jest ciezko, ale daja rade i nie robia z siebie Matki Polki Cierpietnicy i narodu wybranego w jednym. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.