- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
19 lipca 2017, 07:28
Bardzo bym chciała pójść na wesele, bo lubię takie zabawy ale musialam już 3 odwołać... czemu? bo nie jestem w stanie dać więcej niż 250zł w kopercie a teraz młodzi są tak strasznie roszczeniowi, że lepiej nie iść niż by się obrazili bo za mało kasy...........
To lepiej chodzić na wesele samemu i dawać te 250zł i zanudzić się na śmierć bez towarzyszącej przez brak tańca? czy moze lepiej chodzić z towarzyszącą dać 250zł i narazić się na obraę połowy rodziny czy może lepiej dawać po 500zł i żyć bez pralki 3 lata zanim sobie uzbieram na nową bo kasę oddałam młodej parze??
czemu młodzi nie robią już wesel dla dobrej zabawy i by spotkać się zrodziną- tylko kasy??? Nie lepiej zrobbić uroczystość na 40osób i samym wszystko opłacić niż robić na 150osób i żebrać by gooście fundowali wesele?
20 lipca 2017, 13:40
Czyli wychodzi na to, że usprawiedliwieniem dla własnego braku kultury jest to że zaprasza się na wesele osoby (cytując "jakieś"), z którymi nie utrzymuje się tak naprawdę kontaktu i rodziną są widocznie tylko na zdjęciu skoro widzą o nas mniej niż koleżanki z pracy. Że też wcześniej na to nie wpadłam.Imieniny czy święta to zazwyczaj impreza na mniejszą skalę z ludźmi którzy cię dobrze znają, wiedza jakie masz potrzeby i preferencje. Koleżanka z pracy, z którą spędzasz kupę czasu na codzień i juz byłaś na iluś imprezach z nią wie ze nie lubisz szampana, że masz już toster, masz alergie na kwiaty wiec ci tego nie kupią. A jakaś tam mieszkająca 500 km od ciebie ciotka to może nie mieć o tym pojęcia.Jak dla mnie to, że ktoś jeszcze zapraszał w ten sposób nie oznacza, że to nie jest polska tradycja, tylko bardziej przemawia za tym że jest to szerzej praktykowana tradycja (co jest ciekawe, bo nie wiedziałam jak to w Stanach wygląda). To wpisywanie na zaproszeniach rodziców się wzięło z tego, że kiedyś to oni organizowali wesela (i za nie płacili). Skoro wszystko zorganizowali i ponieśli koszty to się wychodziło z założenia, że to oni zapraszają (skoro oni organizują wesele). A teraz coraz częściej młoda para sobie sama organizuje wesele i/lub za nie płaci - więc uzasadnienia z punktu widzenia savoir-vivru nie ma, została tradycja. No ale temat w sumie ciekawy (i zaznaczę od razu, że się nie będę upierać - jak ktoś ma źródło mówiące, że to jednak savoir-vivre to chętnie poczytam) - tylko bez związku z tym wpisywaniem co by się wolało na zaproszeniu. Tam akurat jest to bardzo jasno określone.Z tym, że to taka polska tradycja to się akurat nie zgodzę. :-) Ja byłam zapraszana przez rodziców państwa młodych do stanów i byli to sami amerykanie bez polskich powiązań.Nie łapię po co ta ironia ;) I powtórzę się - nie chodzi o moje podejście do świętych i nienaruszalnych zasad, tylko pisałaś że nie rozumiesz problemu, to się go starałam wytłumaczyć. I nie uważam, że wycięłam wypowiedź z kontekstu - jeżeli ktoś odbiera pisanie wierszyków jako wyłudzanie kasy od gości to właśnie jak najbardziej jest to powiązane z savoir-vivrem. Te wszystkie zasady zostały stworzone po to, żeby pewne zachowania były przewidywalne i żeby ludzie się nie czuli niezręcznie (a jak ktoś się czuje jakby od niego wyłudzano kasę to przecież siłą rzeczy musi się czuć niezręcznie - bo chyba mi nie napiszesz, że ktoś się w takiej sytuacji będzie czuł super). Gdyby młoda para potrafiła się zachować to nie stawiałaby gości w niezręcznej sytuacji, w której czytają zaproszenie czują się źle/wykorzystywani - tyle. I nie, podajesz błędne informacje (nie wiem czy z niewiedzy, czy na siłę szukasz argumentu - ale błędne). To zapraszanie przez rodziców to akurat nie jest savoir-vivre, tylko po prostu taka polska tradycja (tak jakby napisać, że to że podajesz na Wigilii karpia, a nie indyka to savoir-vivre, a nie tradycja).Wiem wiem Wilena, wszyscy znają Twoje podejście do świętych, nienaruszalnych zasad. A skoro już jesteśmy przy zasadach savoir vivre, to akurat według nich to rodzice zapraszają na wesele a nie państwo młodzi, więc wysyłanie czy wręczanie zaproszeń napisanych przez młodych - z życzeniem pieniędzy zamiast prezentów, czy bez życzeń tak czy siak jest niezgodne z zasadami, o ile młodzi nie umieszczą w nich informacji, że zapraszają wraz z rodzicami.Wycięłaś moją wypowiedź z kontekstu, odnosiłam się do wypowiedzi Matyldy, która napisała, że pisanie wierszyków jest wyłudzaniem kasy od gości. Nie było w jej wypowiedzi odnośnie tego, czy to kulturalne czy nie, tylko od razu bojowe nastawienie - oni mnie zapraszają, bo chcą kasę.Mnie żadna, już to zresztą napisałam. Natomiast to, że mnie coś nie robi różnicy nie oznacza, że komuś nie może robić. Mówienie gościom jaki mają dać prezent jest niekulturalne i tyle. Jakoś przy innych okazjach ludzie nie mają z tym problemu i nie zapraszają koleżanek z pracy na imieniny słowami "dziewczyny wpadnijcie w sobotę, tylko wolałabym żebyście mi kupiły wino, niż szampana", ani nie informują rodziny, że "pod choinkę w tym roku to bym jednak wolała koperty, niż kolejne perfumy" - a nagle przy ślubach się zaczyna kombinowanie. Zresztą pisałam już - nie wiem skąd pomysł żeby pytania tego typu kierować do mnie. Ja tylko piszę co mówi o tym savoir-vivre. Nie ma znaczenia moje zdanie, zasady są jedne i niezależnie ode mnie. Albo się je akceptuje, albo nie - ale to, że się ich nie akceptuje nie oznacza od razu, że one się tak na pstryk zmienią.Ale jakie wyłudzenie kasy? Co ci za różnica czy wydasz 50 zł na toster czy włożyć to 50 zł w kopertę? Chyba ci zależy żeby obdarowana osoba była z prezentu zadowolona a nie miała zbędny gadżet, który jeszcze jej sprawi problemy, bo powiedzmy ma mało miejsca w mieszkaniu. Nie widzę tu nic nie zręczność, większość gości woli rzucić kasę niż głowic się nad prezentem, jeździć, kupować pakować.Nie łapię po co ta ironia ;) I powtórzę się - nie chodzi o moje podejście do świętych i nienaruszalnych zasad, tylko pisałaś że nie rozumiesz problemu, to się go starałam wytłumaczyć. I nie uważam, że wycięłam wypowiedź z kontekstu - jeżeli ktoś odbiera pisanie wierszyków jako wyłudzanie kasy od gości to właśnie jak najbardziej jest to powiązane z savoir-vivrem. Te wszystkie zasady zostały stworzone po to, żeby pewne zachowania były przewidywalne i żeby ludzie się nie czuli niezręcznie (a jak ktoś się czuje jakby od niego wyłudzano kasę to przecież siłą rzeczy musi się czuć niezręcznie - bo chyba mi nie napiszesz, że ktoś się w takiej sytuacji będzie czuł super). Gdyby młoda para potrafiła się zachować to nie stawiałaby gości w niezręcznej sytuacji, w której czytają zaproszenie czują się źle/wykorzystywani - tyle. I nie, podajesz błędne informacje (nie wiem czy z niewiedzy, czy na siłę szukasz argumentu - ale błędne). To zapraszanie przez rodziców to akurat nie jest savoir-vivre, tylko po prostu taka polska tradycja (tak jakby napisać, że to że podajesz na Wigilii karpia, a nie indyka to savoir-vivre, a nie tradycja).Wiem wiem Wilena, wszyscy znają Twoje podejście do świętych, nienaruszalnych zasad. A skoro już jesteśmy przy zasadach savoir vivre, to akurat według nich to rodzice zapraszają na wesele a nie państwo młodzi, więc wysyłanie czy wręczanie zaproszeń napisanych przez młodych - z życzeniem pieniędzy zamiast prezentów, czy bez życzeń tak czy siak jest niezgodne z zasadami, o ile młodzi nie umieszczą w nich informacji, że zapraszają wraz z rodzicami.Wycięłaś moją wypowiedź z kontekstu, odnosiłam się do wypowiedzi Matyldy, która napisała, że pisanie wierszyków jest wyłudzaniem kasy od gości. Nie było w jej wypowiedzi odnośnie tego, czy to kulturalne czy nie, tylko od razu bojowe nastawienie - oni mnie zapraszają, bo chcą kasę.
Akurat jak pijesz do mnie to ja wesela nie robilam, ale potrafię zrozumiec ze ktoś nie chce mieć 10 zastaw stołowych które nie ma gdzie włożyć nawet. A jakś ciotkę która mieszka daleko i masz z nią mało okazji się widywać tez można Lubie i chcieć żeby była w takim dniu.
A wywody o braku kultury od osoby co traktuje wszystkich z góry, a każdego kto ma inne zdanie traktuje jak niedouczonego głupka uważam za śmieszne. Jak wykłady od rzeznika o wegetarianizmie.
Edytowany przez maharettt 20 lipca 2017, 13:42
20 lipca 2017, 13:45
A ja nie rozumiem i nie akceptuje wierszykow z prosba o gotowke/wino i inne rzeczy.
Zapraszam konkretne osoby na slub, nie liczac na zadne korzysci z tego tytulu, chce by przyszli i uczestniczyli ze mna w tym waznym dla mnie dniu. Powaznie, mogliby przyjsc bez niczego, ale rozumiem i akceptuje, ze "wypada" przyniesc prezent, tak jak wypada przy okazji urodzin i innych uroczystosci. Jednak ingerowanie w czyjes decyzje co do wyboru prezentu jest zenujace. Wpada w kategorie "oplatnosci za talerzyk".
I juz tu wspomniane, jesli robi sie impreze z osobami bliskimi, to raczej znaja nasz gust, wiedza na jakim etapie dorabiania sie jestesmy itd. Jak sie robi "zastaw sie a postaw sie" dla krewnych siodma woda po kisielu, to wychodzi jak wychodzi.
A juz maskotki dla domow dziecka, karmy dla zwierzat czy cele charytatywne zupelnie mnie rozwalaja. Fajnie byc filantropem "czyimis rekoma i za czyjas kase". Musi yo byc fantastyczne uczucie tak wspomoc "biednych" czyimis rekoma. I z drugiej strony, jesli ktos czuje potrzebe wspierania, to nie musi czekac do czyjegos wesela i prosby mlodych, by zostac darczynca czy filantropem.
Sama wspomagam rozne cele i nie czekam na sygnal i pokazowke ze strony panstwa mlodych.
20 lipca 2017, 13:57
A ja nie rozumiem i nie akceptuje wierszykow z prosba o gotowke/wino i inne rzeczy. Zapraszam konkretne osoby na slub, nie liczac na zadne korzysci z tego tytulu, chce by przyszli i uczestniczyli ze mna w tym waznym dla mnie dniu. Powaznie, mogliby przyjsc bez niczego, ale rozumiem i akceptuje, ze "wypada" przyniesc prezent, tak jak wypada przy okazji urodzin i innych uroczystosci. Jednak ingerowanie w czyjes decyzje co do wyboru prezentu jest zenujace. Wpada w kategorie "oplatnosci za talerzyk". I juz tu wspomniane, jesli robi sie impreze z osobami bliskimi, to raczej znaja nasz gust, wiedza na jakim etapie dorabiania sie jestesmy itd. Jak sie robi "zastaw sie a postaw sie" dla krewnych siodma woda po kisielu, to wychodzi jak wychodzi.A juz maskotki dla domow dziecka, karmy dla zwierzat czy cele charytatywne zupelnie mnie rozwalaja. Fajnie byc filantropem "czyimis rekoma i za czyjas kase". Musi yo byc fantastyczne uczucie tak wspomoc "biednych" czyimis rekoma. I z drugiej strony, jesli ktos czuje potrzebe wspierania, to nie musi czekac do czyjegos wesela i prosby mlodych, by zostac darczynca czy filantropem.Sama wspomagam rozne cele i nie czekam na sygnal i pokazowke ze strony panstwa mlodych.
Wlasciwie, to sie z toba zgadzam z tym byciem filantropem czyimis rekoma, ale jak pisalam,na to predzej bym poszla jako gosc.
Ogolnie to jestem Zaskoczona odpowiedziami, bo w tematach ile dac w koperte, zawsze wiekszosc pisala ze tyle co za talerzyk :) a tu jednak troche inne odpowiedzi. Bo w sumie i tak ludzie tyle dadza, ale swoje mysla,co widac w tym watku.
20 lipca 2017, 14:09
sadcat, bo zwróć jeszcze uwagę ile osób pisze, że nie lubi chodzić na wesela. Więc jeśli ktoś czuje przymus pójścia choć nie ma na to ochoty a jednocześnie czuje przymus dania określonej kwoty do koperty to... idzie, daje ale swoje myśli :-)
20 lipca 2017, 14:12
Nie wiem Linux, ja do tego podchodzę tak, że szanuję kasę moich gości (hipotetycznie, bo ślubu brać nie zamierzam). Jak już mają zmarnować na mnie pieniądze, to niech zmarnują w dobrym kierunku. I wolałabym poprosić, żeby przelali na dzieci, niż tę samą kwotę wydali na kwiaty. Nikt nie sprawdzi, kto kasę przelał a kto nie tak naprawdę - nie masz zamiaru być filantropem, to nie bądź, ale ja wolałabym już, żebyś nie wpłaciła i przyszła bez kwiatów, jak z kwiatami, których ja osobiście nie lubię i mnie nie ucieszą a są dla mnie zwykłą stratą pieniędzy. Ani mi się to nie przyda, ani nikomu prócz utargu kwiaciarni. Jeżeli już tę kasę chcą wydać, bo jak nie chcą, to też nie mam problemu.
No niestety sadcat, taka rzeczywistość ;-) Niektórzy goście z uśmiechem przyjdą, a swoje pod nosem myślą i na forach powypisują ;-)
20 lipca 2017, 14:21
Nie wiem Linux, ja do tego podchodzę tak, że szanuję kasę moich gości (hipotetycznie, bo ślubu brać nie zamierzam). Jak już mają zmarnować na mnie pieniądze, to niech zmarnują w dobrym kierunku. I wolałabym poprosić, żeby przelali na dzieci, niż tę samą kwotę wydali na kwiaty. Nikt nie sprawdzi, kto kasę przelał a kto nie tak naprawdę - nie masz zamiaru być filantropem, to nie bądź, ale ja wolałabym już, żebyś nie wpłaciła i przyszła bez kwiatów, jak z kwiatami, których ja osobiście nie lubię i mnie nie ucieszą a są dla mnie zwykłą stratą pieniędzy. Ani mi się to nie przyda, ani nikomu prócz utargu kwiaciarni. Jeżeli już tę kasę chcą wydać, bo jak nie chcą, to też nie mam problemu. No niestety sadcat, taka rzeczywistość ;-) Niektórzy goście z uśmiechem przyjdą, a swoje pod nosem myślą i na forach powypisują ;-)
20 lipca 2017, 14:21
Nie wiem Linux, ja do tego podchodzę tak, że szanuję kasę moich gości (hipotetycznie, bo ślubu brać nie zamierzam). Jak już mają zmarnować na mnie pieniądze, to niech zmarnują w dobrym kierunku. I wolałabym poprosić, żeby przelali na dzieci, niż tę samą kwotę wydali na kwiaty. Nikt nie sprawdzi, kto kasę przelał a kto nie tak naprawdę - nie masz zamiaru być filantropem, to nie bądź, ale ja wolałabym już, żebyś nie wpłaciła i przyszła bez kwiatów, jak z kwiatami, których ja osobiście nie lubię i mnie nie ucieszą a są dla mnie zwykłą stratą pieniędzy. Ani mi się to nie przyda, ani nikomu prócz utargu kwiaciarni. Jeżeli już tę kasę chcą wydać, bo jak nie chcą, to też nie mam problemu. No niestety sadcat, taka rzeczywistość ;-) Niektórzy goście z uśmiechem przyjdą, a swoje pod nosem myślą i na forach powypisują ;-)
Powypisuja, bo widac czuli jakis przymus (przyjscia i uiszczenia zazyczyczonej oplaty wstepu). Co do kwiatow, to jak pisalam, dla mnie to nie strata o nie potrzebuje by sie martwiono o moj portfel ;)
Ja nie mam akurat kogo obgadac, bo nie mam ochoty, czuje sie zapchajdziura sali, nie ide.
Edytowany przez 20 lipca 2017, 14:23
20 lipca 2017, 15:25
Nie wiem Linux, ja do tego podchodzę tak, że szanuję kasę moich gości (hipotetycznie, bo ślubu brać nie zamierzam). Jak już mają zmarnować na mnie pieniądze, to niech zmarnują w dobrym kierunku. I wolałabym poprosić, żeby przelali na dzieci, niż tę samą kwotę wydali na kwiaty. Nikt nie sprawdzi, kto kasę przelał a kto nie tak naprawdę - nie masz zamiaru być filantropem, to nie bądź, ale ja wolałabym już, żebyś nie wpłaciła i przyszła bez kwiatów, jak z kwiatami, których ja osobiście nie lubię i mnie nie ucieszą a są dla mnie zwykłą stratą pieniędzy. Ani mi się to nie przyda, ani nikomu prócz utargu kwiaciarni. Jeżeli już tę kasę chcą wydać, bo jak nie chcą, to też nie mam problemu. No niestety sadcat, taka rzeczywistość ;-) Niektórzy goście z uśmiechem przyjdą, a swoje pod nosem myślą i na forach powypisują ;-)
A ja mam wlasnie takie podejcie, ze rozdzielam swoj wlasny/ czyjs slub: zabawe, czas radosci, kupowanie prezentow, kwiatow, swietowanie od pomocy chorym, biednym itd. Inny kalbier, inna okazja i mam jakis wewnetrzny opor by te dwie rzeczy laczyc ze soba.
Dla mnie to nie jest "marnowanie kasy", chociaz wielka fanka kwiatow cietych nie jestem. Jednak kwiaty, prezenty itd wpisuja sie w ta calosc pt "slub i wesele".
Idac tym tokiem myslenia, to organizowanie wesel, nawet malych to totalna strata kasy i wywalanie jej w bloto po obydwu stronach. Organizator wywala kupe siana na jednonocna impreze, cena kazdej rzeczy uslugi z tym zwiazanej wywalona w kosmos, bo impreza pt "slub", a goscie traca kase na dojazd, sukienke, prezent, biora urlop ktory mogliby wykorzystac na cos innego... mozna wymieniac.
Poza tym jak juz rozkladamy na czynniki pierwsze: kwiaty ktos wyhodowal, ktos przewiozl, ktos sprzedal i wszystkie te osoby zarobily na chleb w tym procesie, wydadza te pieniadze na cos im potrzebnego i kolejna osoba skorzysta. Z drugiej strony ile z kwoty wplaconej na czyjes konto (fundacja itd) trafia do osoby zaiteresowanej. Wiem mozemy sie bawic w argumenty za i przeciw i kazdy bedzie mial tu racje.
Ty akurat nie lubisz kwiatow, ale Twoi znajomi i rodzina pewnie o tym wiedza i przy okazji slubu raczej nie uszczesliwiliby Cie wiazanka gerberow;-)
Ja za kwiatami nie przepadam, ale przy okazji slubu milo bylo dostac.
Moi znajomi swietnie trafili z prezentami, a to z czym nie trafili: czerwone wino, swietny rocznik, ale ja nie pije, wykorzystalam przy okazji podejmowania gosci. Nic sie nie zmarnowalo. Zadne kurzolapy mi sie po domu nie walaja.
Jednak jak mowie, ja jestem przeciwna wierszykom i celom charytatywnym, bo dla mnie jest to wymuszanie na kims pewnych zachowan, a z tym generalnie mam problem.
20 lipca 2017, 16:45
czy jesli dam agd, albo karte podarunkowa to zostane wyproszona? wesele to nie resturacja gdzie sie wybiera menu i placi za posilek. koszt wesela to wina mlodych. serwuja 4 gorace posilki co 3 godziny do suto zastawionego stolu od ktorego nogi sie wyginaja i sie dziwia ze drogo, ku...zwa tylko potem kelnerzy odbieraja 1/4 oproznione polmiski bo kazdy ma full w brzuchu
na slub dalam karte podarunkowa za 100 zl, dorzuciłabym drugie tyle i wcale nie uważam abym nie miała prawa iść i się pobawić
Edytowany przez wrednababa56 20 lipca 2017, 16:47
20 lipca 2017, 17:25
Ludzie, ale kto was zmusza? Plakanie, ze trzeba kupic sukienke, buty itd jest moim zdaniem zenujace. Mozna zalozyc sukienke ktora sie ma juz w domu, buty tak samo (bo zazwyczaj kazda kobieta ma minimum jedna sukienke, a jak nie ma to po weselu nie wywala sukienki do smieci). Ja bym nie chciala by moja przyjaciolka czula sie zmuszona do obecnosci na moim weselu. Poza tym tak placzenie, ze nie wypada dac mniej niz tyle i tyle, ale ta kasa jest zamiast prezentu. Przeciez jakbyscie nie chcieli dawac kopert to byscie przyszly z pustymi rekami? Przynioslybyscie toster za 50zl firmy tesco? Ja bym chyba ze wstydu splonela z tak nedznym prezentem. Jak idziecie do kogos na urodziny to tez wpadacie bez prezentu? Bo skoro ktos organizuje swoje urodziny to przeciez musi sie liczyc z tym, ze musi oplacic impreze, wiec czesc z was da karte z zyczeniami i tyle? Tu nie chodzi o to by mlodym zwrocila sie kasa. Ja robilam swoje wesele za wlasne pieniadze, wszystko mialam z gory oplacone, nie liczylam na zadne zwroty za talerze. Ale za kase ktora dali mi ludzie pojechalam na dwa tygodnie do Grecji, i to byl najlepszy prezent jaki moglam sobie wymarzyc! I zlozyli sie na to moi goscie wlasnie z kopert. Po cholere bylyby mi trzy tostery, 2 blendery i jakies inne zestawy garnkow, gdzie ja to juz wszystko mam? I tak by wszystko bylo sprzedane, wtedy tez byscie plakali, ze goscie "zaplacili za miejsce, bo ten blender sprzedalam za 200zl"? Jak was nie stac na prezent to go nie dawajcie, ale nie placzcie o wierszyki, ktore sa moim zdaniem bardzo dobrym rozwiazaniem.
po wszystkich weselnych sukienkach przytylam, nie mowie ze 20 kg + ale juz pol rozmiaru, rozmiar. a np nastepne wesele za 2 lata i znow nowa sukienka. suknia balowa ze studniowki tez nie pasuje. z zeszlego roku sukienka tez poszla aut, zniszczyl ja troche kot, a ja przytylam 1 rozmiar.
ukochany nie mial kupowanego garnituru od studniowki, buty 47 rozm tez trudno kupic.