Temat: Wtracanie sie w cudze zycie

Co jest nie tak z niektorymi ludzmi? Jest kilka tematow, w ktorych przeciwniczki zawsze musza napisac, mimo, ze nikt ich nie prosi. Jakas satysfakcja, ze probuje sie "nawrocic" autorke? Bo nie rozumiem. 

Przyklady:

- temat czy lekarz zapisze tabletke po. Oczywiscie komentarze o tym, ze to nie jest antykoncepcja i lepiej brac tabletki antykoncepcyjne, niz taka tabletke! Mimo, ze Autorka chce miec tylko tabletke "na wszelki wypadek", a nie by brac to jak cukierki.

- temat o kobietach, ktore nie chca miec dzieci, jakas wymiana doswiadczen z tego jak reagowali ich partnerzy. I komentarze "jeszcze ci sie odwidzi", "mojej znajomej instynkt sie odezwal po 40." ... itd.

Dlaczego tak trudno uszanowac cudze zdanie i nie wypowiadac sie w tematach w ktorych nas nie chca?

Wilena napisał(a):

Dla mnie nie ma nic złego w tym, że jak się zacznie np. rozmawiać o melodramatach skończy się na komediach. Ktoś tam poleci melodramat z dobrą obsadą, zacznie się rozmawiać o danym aktorze i stwierdzi się, że warto go zobaczyć też w innej odsłonie. Super, w takim kontekście to krążenie wokół tematu jest fajne, bo można się dowiedzieć o rzeczach o których normalnie by się nie myślało (tak samo uważam, że często w tematach o ćwiczeniach dziewczyny potrafią prowadzić ciekawe dyskusje). Natomiast razi mnie bardzo takie wpadanie do danego tematu tylko po to, żeby napisać coś o sobie (bez związku), albo jeszcze lepiej "bo stryjeczny wuj szwagra mojego drugiego męża".

Jak ktoś miał takie akurat skojarzenie to co poradzisz ;)

Ja się zgadzam z Toba w kwestii paplania bez sensu, ale to jest bardzie styl komunikacji niż wtrącanie się jako takie. W sumie na forum nie bardzo jest jak wtrącać się w cudze życie, a też nie stoi się twarzą w twarz z jedną czy druga nawiedzoną, żeby nie móc zignorować po jednym poscie. Jeśli ktoś w taką dyskusję wchodzi, to już tym bardziej nie jest wtracanie się tylko pełnoprawny dialog :D

Cyrica napisał(a):

Wilena napisał(a):

Dla mnie nie ma nic złego w tym, że jak się zacznie np. rozmawiać o melodramatach skończy się na komediach. Ktoś tam poleci melodramat z dobrą obsadą, zacznie się rozmawiać o danym aktorze i stwierdzi się, że warto go zobaczyć też w innej odsłonie. Super, w takim kontekście to krążenie wokół tematu jest fajne, bo można się dowiedzieć o rzeczach o których normalnie by się nie myślało (tak samo uważam, że często w tematach o ćwiczeniach dziewczyny potrafią prowadzić ciekawe dyskusje). Natomiast razi mnie bardzo takie wpadanie do danego tematu tylko po to, żeby napisać coś o sobie (bez związku), albo jeszcze lepiej "bo stryjeczny wuj szwagra mojego drugiego męża".
Jak ktoś miał takie akurat skojarzenie to co poradzisz ;)Ja się zgadzam z Toba w kwestii paplania bez sensu, ale to jest bardzie styl komunikacji niż wtrącanie się jako takie. W sumie na forum nie bardzo jest jak wtrącać się w cudze życie, a też nie stoi się twarzą w twarz z jedną czy druga nawiedzoną, żeby nie móc zignorować po jednym poscie. Jeśli ktoś w taką dyskusję wchodzi, to już tym bardziej nie jest wtracanie się tylko pełnoprawny dialog :D

Masz rację, bardziej styl komunikacji niż wtrącanie się. Widocznie ja to oceniam przez pryzmat wtrącania się, bo oceniam to negatywnie, a styl komunikacji mi się wydaje neutralny. Ale myślę, że nawet nie tyle chodzi o takie wtrącanie które miałoby na kogoś rzeczywiście nakłonić do zmiany decyzji/poglądów (bo o to rzeczywiście przez internet ciężko), ale o takie bezsensowne wcinanie się ze swoimi mądrościami kiedy każdy (a przynajmniej spora część osób) na ich widok przewraca oczami. Zobacz sobie np. raptem parę postów wcześniej, padło pytanie co jest złego w komentarzu "jeszcze Ci się odwidzi" (w wątku o tym, że nie chce się mieć dzieci), w kontekście tego że przecież to jest prawda. No mnie się nóż w kieszeni otwiera jak coś takiego widzę. Bo nie, to nie jest prawda, a komentarz zwyczajnie głupi. I totalnie nie umiem pojąć po co pisać coś tak głupiego. Chyba tu jest mój "problem", nie rusza mnie jak ktoś zbacza z tematu i napisze coś sensownego (np. poleci komuś inne ćwiczenia chociaż ktoś chciał dywanówki, bo widzi że te dywanówki niewiele nie dadzą - wręcz odwrotnie, fajnie że się odezwał jak ogarnia temat). Ale jak się pojawia coś w oczywisty sposób głupiego to mam reakcję na zasadzie "i po co się wtrącać jak się nie ma nic sensownego do powiedzenia?". 

Wilena napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Wilena napisał(a):

Dla mnie nie ma nic złego w tym, że jak się zacznie np. rozmawiać o melodramatach skończy się na komediach. Ktoś tam poleci melodramat z dobrą obsadą, zacznie się rozmawiać o danym aktorze i stwierdzi się, że warto go zobaczyć też w innej odsłonie. Super, w takim kontekście to krążenie wokół tematu jest fajne, bo można się dowiedzieć o rzeczach o których normalnie by się nie myślało (tak samo uważam, że często w tematach o ćwiczeniach dziewczyny potrafią prowadzić ciekawe dyskusje). Natomiast razi mnie bardzo takie wpadanie do danego tematu tylko po to, żeby napisać coś o sobie (bez związku), albo jeszcze lepiej "bo stryjeczny wuj szwagra mojego drugiego męża".
Jak ktoś miał takie akurat skojarzenie to co poradzisz ;)Ja się zgadzam z Toba w kwestii paplania bez sensu, ale to jest bardzie styl komunikacji niż wtrącanie się jako takie. W sumie na forum nie bardzo jest jak wtrącać się w cudze życie, a też nie stoi się twarzą w twarz z jedną czy druga nawiedzoną, żeby nie móc zignorować po jednym poscie. Jeśli ktoś w taką dyskusję wchodzi, to już tym bardziej nie jest wtracanie się tylko pełnoprawny dialog :D
Masz rację, bardziej styl komunikacji niż wtrącanie się. Widocznie ja to oceniam przez pryzmat wtrącania się, bo oceniam to negatywnie, a styl komunikacji mi się wydaje neutralny. Ale myślę, że nawet nie tyle chodzi o takie wtrącanie które miałoby na kogoś rzeczywiście nakłonić do zmiany decyzji/poglądów (bo o to rzeczywiście przez internet ciężko), ale o takie bezsensowne wcinanie się ze swoimi mądrościami kiedy każdy (a przynajmniej spora część osób) na ich widok przewraca oczami. Zobacz sobie np. raptem parę postów wcześniej, padło pytanie co jest złego w komentarzu "jeszcze Ci się odwidzi" (w wątku o tym, że nie chce się mieć dzieci), w kontekście tego że przecież to jest prawda. No mnie się nóż w kieszeni otwiera jak coś takiego widzę. Bo nie, to nie jest prawda, a komentarz zwyczajnie głupi. I totalnie nie umiem pojąć po co pisać coś tak głupiego. Chyba tu jest mój "problem", nie rusza mnie jak ktoś zbacza z tematu i napisze coś sensownego (np. poleci komuś inne ćwiczenia chociaż ktoś chciał dywanówki, bo widzi że te dywanówki niewiele nie dadzą - wręcz odwrotnie, fajnie że się odezwał jak ogarnia temat). Ale jak się pojawia coś w oczywisty sposób głupiego to mam reakcję na zasadzie "i po co się wtrącać jak się nie ma nic sensownego do powiedzenia?". 

Ona swoim komentarzem chce pomoc na podstawie swoich doswiadczen. Ty mozesz sie zgodzic z tym, co ktos pisze lub nie. Nawet dyskutowac przez 15 stron.

Mnie znacznie bardziej denerwuje, kiedy ktos narzuca swoj punkt widzenia i kazdego o innych przekonaniach czy doswiadczeniach (chocby i naiwnie glupich) probuje zmieszac z blotem. 

Bo jedyna bezwgledna prawda jest taka, ze nikt nie posiadl calej wiedzy i nikt nie powinien ferowac jedynie slusznych wyrokow. To strasznie pyszalkowate i wrecz bezczelne. To nijak nie stanowi dyskusji.

A kazdy ma prawo sie wypowiedziec. 

Daenneryss napisał(a):

Wilena napisał(a):

Cyrica napisał(a):

Wilena napisał(a):

Dla mnie nie ma nic złego w tym, że jak się zacznie np. rozmawiać o melodramatach skończy się na komediach. Ktoś tam poleci melodramat z dobrą obsadą, zacznie się rozmawiać o danym aktorze i stwierdzi się, że warto go zobaczyć też w innej odsłonie. Super, w takim kontekście to krążenie wokół tematu jest fajne, bo można się dowiedzieć o rzeczach o których normalnie by się nie myślało (tak samo uważam, że często w tematach o ćwiczeniach dziewczyny potrafią prowadzić ciekawe dyskusje). Natomiast razi mnie bardzo takie wpadanie do danego tematu tylko po to, żeby napisać coś o sobie (bez związku), albo jeszcze lepiej "bo stryjeczny wuj szwagra mojego drugiego męża".
Jak ktoś miał takie akurat skojarzenie to co poradzisz ;)Ja się zgadzam z Toba w kwestii paplania bez sensu, ale to jest bardzie styl komunikacji niż wtrącanie się jako takie. W sumie na forum nie bardzo jest jak wtrącać się w cudze życie, a też nie stoi się twarzą w twarz z jedną czy druga nawiedzoną, żeby nie móc zignorować po jednym poscie. Jeśli ktoś w taką dyskusję wchodzi, to już tym bardziej nie jest wtracanie się tylko pełnoprawny dialog :D
Masz rację, bardziej styl komunikacji niż wtrącanie się. Widocznie ja to oceniam przez pryzmat wtrącania się, bo oceniam to negatywnie, a styl komunikacji mi się wydaje neutralny. Ale myślę, że nawet nie tyle chodzi o takie wtrącanie które miałoby na kogoś rzeczywiście nakłonić do zmiany decyzji/poglądów (bo o to rzeczywiście przez internet ciężko), ale o takie bezsensowne wcinanie się ze swoimi mądrościami kiedy każdy (a przynajmniej spora część osób) na ich widok przewraca oczami. Zobacz sobie np. raptem parę postów wcześniej, padło pytanie co jest złego w komentarzu "jeszcze Ci się odwidzi" (w wątku o tym, że nie chce się mieć dzieci), w kontekście tego że przecież to jest prawda. No mnie się nóż w kieszeni otwiera jak coś takiego widzę. Bo nie, to nie jest prawda, a komentarz zwyczajnie głupi. I totalnie nie umiem pojąć po co pisać coś tak głupiego. Chyba tu jest mój "problem", nie rusza mnie jak ktoś zbacza z tematu i napisze coś sensownego (np. poleci komuś inne ćwiczenia chociaż ktoś chciał dywanówki, bo widzi że te dywanówki niewiele nie dadzą - wręcz odwrotnie, fajnie że się odezwał jak ogarnia temat). Ale jak się pojawia coś w oczywisty sposób głupiego to mam reakcję na zasadzie "i po co się wtrącać jak się nie ma nic sensownego do powiedzenia?". 
Ona swoim komentarzem chce pomoc na podstawie swoich doswiadczen. Ty mozesz sie zgodzic z tym, co ktos pisze lub nie. Nawet dyskutowac przez 15 stron.Mnie znacznie bardziej denerwuje, kiedy ktos narzuca swoj punkt widzenia i kazdego o innych przekonaniach czy doswiadczeniach (chocby i naiwnie glupich) probuje zmieszac z blotem. Bo jedyna bezwgledna prawda jest taka, ze nikt nie posiadl calej wiedzy i nikt nie powinien ferowac jedynie slusznych wyrokow. To strasznie pyszalkowate i wrecz bezczelne. To nijak nie stanowi dyskusji.A kazdy ma prawo sie wypowiedziec. 

Pisanie nieprawdy nazywasz pomocą? Przecież nie każdej kobiecie, która nie chce mieć dzieci się "odwidza". To jest akurat fakt. A w wypadku faktów nie ma czegoś takiego, że mogę się zgodzić lub nie. Fakt jest i tyle, nie ma co z nim dyskutować, to nie opinia gdzie każdy może mieć inną. W tym kontekście Ciebie nie denerwuje to, że ktoś narzuca swój punkt widzenia i każdego o innych przekonaniach próbuje zmieszać z błotem (znaczy ok, denerwuje Cię dokładnie to, bo nie radzisz sobie z oceną rzeczywistości). Natomiast gdybyś sobie radziła to byś wiedziała, że denerwuje Cię tak naprawdę to, że nie potrafisz oddzielić faktów od opinii i próbujesz podważać fakty (co gorsze fatalnymi metodami, często tymi samymi których się używa przy przedstawianiu opinii, na zasadzie właśnie "bo stryjeczny wuj szwagra..." - a tak się nie podważa faktów, do tego są jednak potrzebne rzeczowe/naukowe/statystyczne argumenty, nie stryjeczni wujowie). Nie ma nic pyszałkowatego i bezczelnego w tym, że ktoś krytykuje mieszanie faktów z opinią i sam potrafi je rozróżniać.

Ja to chyba odporna jestem na takie własnie "wigilijne ciotkowanie" pod tytułem pożywiom uwidim ;). Natomiast rzeczywiście jesli ma to miejsce przy paru konkretnych tematach to muszę wziąć głębszy oddech. Na przykład w kwestii włosów. Jak baba jedna drugiej wyjeżdza z tekstem: obetnij, ja obciełam i jestem zadowolona - tak mniej więcej brzmiącym. Ja nie jestem złośliwa, ale tylko dlatego, że potrafie ;) Oczywiscie to jeden z tych niewinnych przykładów ale sa i powazniejsze, natomiast ten dotyczący dzieci nie. 

No ale skad wiesz np. ze jej sie nie odmieni? Tego nikt nie wie. Tak - takie rady sa bez sensu, bo ona tez tego nie wie, ale co Ci szkodzi, ze sobie pogada na forum? 

Smiem twierdzic, ze lepiej niz Ty radze sobie z ocena rzeczywistosci, bo mam w sobie odrobine pokory. I nie patrze na swiat w czarno-bialy sposob. Nie czepiam sie slowek czy definicji, bo wiem, ze nie one sa najwazniejsze tylko sens danej wypowiedzi i to co ktos probuje przekazac, a nie sposob.

A w dyskusji nie zawsze chodzi o podwazanie faktow w naukowy sposob, czesciej wlasnie o wymiane doswiadczen, przedstawienie innego sposobu myslenia (np. w tematach abstrakcyjnych lub dotyczacych moralnosci).

A juz ponad wszystko liczy sie szacunek do osoby, z ktora dyskutujesz. 

Cyrica napisał(a):

Ja to chyba odporna jestem na takie własnie "wigilijne ciotkowanie" pod tytułem pożywiom uwidim ;). Natomiast rzeczywiście jesli ma to miejsce przy paru konkretnych tematach to muszę wziąć głębszy oddech. Na przykład w kwestii włosów. Jak baba jedna drugiej wyjeżdza z tekstem: obetnij, ja obciełam i jestem zadowolona - tak mniej więcej brzmiącym. Ja nie jestem złośliwa, ale tylko dlatego, że potrafie ;) Oczywiscie to jeden z tych niewinnych przykładów ale sa i powazniejsze, natomiast ten dotyczący dzieci nie. 

To mnie włosy jakoś tam specjalnie nie ruszają. Najciężej mi przełknąć właśnie te o nieposiadaniu dzieci i komentarze w stylu (jeszcze ci się odwidzi, bo moja sąsiadka spod trójki też nie chciała dzieci i jej się odwidziało). Do tego takie o związkach z dziećmi z poprzedniego małżeństwa w tle - gdzie parę osób zawsze autorkę uświadomi, że ten jej partner ją na pewno kopnie w pupę i wróci do byłej żony (i dzieci), bo "karma wraca". I jeszcze tematy o problemach rodzinnych, gdzie ewidentnie widać że rodzice zawalili na całej linii (bo znęcają się nad kimś psychicznie, podcinają mu skrzydła i generalnie ryją psychikę okrutnie), ale zawsze się znajdzie ktoś kto ich wybieli, bo "w końcu matka, szacunek się należy", albo zbagatelizuje problem (bo jak nie ma przemocy fizycznej to innej też nie ma). No i ostatnio np. temat o homoseksualistach i komentarze, że "to nienaturalne" - jak powszechnie wiadomo, że  naturze jest mnóstwo gatunków w których występują stosunki między osobnikami tej samej płci. A napisz komuś, że nie ma racji to się zacznie rzucać, bo krytykujesz jego opinię i mu zabraniasz wyrazić własne zdanie ;) Ja tam jestem złośliwa, ale tylko dlatego, że nie potrafię nie być. 

Daenneryss napisał(a):

No ale skad wiesz np. ze jej sie nie odmieni? Tego nikt nie wie. Tak - takie rady sa bez sensu, bo ona tez tego nie wie, ale co Ci szkodzi, ze sobie pogada na forum? Smiem twierdzic, ze lepiej niz Ty radze sobie z ocena rzeczywistosci, bo mam w sobie odrobine pokory. I nwypowiedzina swiat w czarno-bialy sposob. Nie czepiam sie slowek czy definicji, bo wiem, ze nie one sa najwazniejsze tylko sens danej wypowiedzi i to co ktos probuje przekazac, a nie sposob.A w dyskusji nie zawsze chodzi o podwazanie faktow w naukowy sposob, czesciej wlasnie o wymiane doswiadczen, przedstawienie innego sposobu myslenia (np. w tematach abstrakcyjnych lub dotyczacych moralnosci).A juz ponad wszystko liczy sie szacunek do osoby, z ktora dyskutujesz. 

Nie wiem, dlatego ja nie piszę komentarzy w stylu "na pewno Ci się nie odmieni". Różnie może być, nie ma co komuś wmawiać jednej wersji. Co do tego kto sobie lepiej radzi z oceną rzeczywistości to nie będę oceniać. Ciężko być wobec samej siebie obiektywną (no, ale żeby to stwierdzić trzeba mieć w sobie odrobinę pokory ;) Moim celem nie było porównywanie się do Ciebie, tylko zasugerowanie Ci że z tym jednym elementem (bo w inne nie wynikam), odróżnianiem faktów od opinii sobie nie radzisz (przynajmniej na forum). I jej, ja niebie, Ty o chlebie - dalej nie zrozumiałaś. Oczywiście, że na forum często chodzi po prostu o wymianę doświadczeń, albo poglądów. Ale wymieniajmy się nimi w tematach, które temu służą. A nie mieszajmy poglądów/opinii z faktami. 

Co do szacunku - no ja wychodzę z założenia, że na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Gdyby się szanowało każdego za wszystko to tak naprawdę nie szanowałoby się nikogo - ot, taki paradoks (dla mnie oczywiście, bo czy on naprawdę istnieje nie wiem). Jakoś nie potrafię zrozumieć za co miałabym szanować kogoś kto wypisuje głupoty?

Czyli przypuszczam, że to bardziej chodzi o drażliwe tematy a nie samo to że ktoś sie wymadrza czy próbuje wiedziec lepiej. Pewnie też osoba osoby wymadrzającej się nie jest bez znaczenia ;).Ukochana babcia nie mogaca pogodzić się z brakiem prawnuków nie jest tak irytująca jak baba z forum :D. Natomiast wtrącanie to mimo wszystko jednak co innego. 

Wilena nie wiem jak Ciebie, ale te nasze utarczki mnie juz mecza. Mysle, ze zle interpretujesz moje wypowiedzi, bo wierz mi - odrozniam fakty od opinii. Draznic Cie moze to w jaki sposob korzystam z nich w dyskusji, bo tu przyznam w zaleznosci od nastroju jestem mniej lub bardziej elastyczna, czasem wrecz bawie sie dyskusja - nie biore jej smiertelnie powaznie. I nie chce bawic w przytaczanie jakichs cytatow z forum, bo szkoda i mojego i Twojego czasu. Mam po prostu inne podejscie od Ciebie i spojrzenie na wiele kwestii. W niektorych sprawach zapewne nie mam mam racji, w innych pewnie Ty. 

Ciebie drazni cos, a mnie cos innego, ale mozemy sprobowac jakos egzystowac na tym forum? Bez obrazania siebie nawzajem? 

A co do szacunku - tak na niego trzeba zasluzyc, ale nie znaczy to, ze kazdego z kim sie nie zgadzamy i kto nam podpada mamy oblewac szambem. Chodzi o kulture dyskusji. 

Daenneryss napisał(a):

Wilena nie wiem jak Ciebie, ale te nasze utarczki mnie juz mecza. Mysle, ze zle interpretujesz moje wypowiedzi, bo wierz mi - odrozniam fakty od opinii. Draznic Cie moze to w jaki sposob korzystam z nich w dyskusji, bo tu przyznam w zaleznosci od nastroju jestem mniej lub bardziej elastyczna, czasem wrecz bawie sie dyskusja - nie biore jej smiertelnie powaznie. I nie chce bawic w przytaczanie jakichs cytatow z forum, bo szkoda i mojego i Twojego czasu. Mam po prostu inne podejscie od Ciebie i spojrzenie na wiele kwestii. W niektorych sprawach zapewne nie mam mam racji, w innych pewnie Ty. Ciebie drazni cos, a mnie cos innego, ale mozemy sprobowac jakos egzystowac na tym forum? Bez obrazania siebie nawzajem? A co do szacunku - tak na niego trzeba zasluzyc, ale nie znaczy to, ze kazdego z kim sie nie zgadzamy i kto nam podpada mamy oblewac szambem. Chodzi o kulture dyskusji. 

Czy mnie męczą? Nie, raczej bawią (mam dziwne poczucie humoru, bawią w takim sensie że czuję się jakbym się trochę przekomarzała z małym dzieckiem, urocze, ale niewiele wnoszące, bo dziecko prawdopodobnie i tak na tym etapie nie zrozumie - a że jestem uparta bardziej niż osioł ze Shreka to cóż). Nie odróżniasz faktów od opinii (przynajmniej w kilku przypadkach, które wyłapałam, bo całościowo przecież nie jestem się w stanie wypowiedzieć) - i to nie jest kwestia interpretacji. Był wyżej przykład, daleko nie trzeba szukać. Sformułowanie "na pewno ci się odwidzi" to nie jest fakt, to jest opinia. Faktem byłoby stwierdzenie "jest szansa na to, że ci się odwidzi", "możliwe, że ci się odwidzi", "nie możesz wykluczyć, że ci się odwidzi" i tak dalej i tak dalej. I nie, nie obrażam Cię. Napisanie, że ktoś nie odróżnia faktów od opinii, albo że dana wypowiedź jest głupia nie jest oblewaniem się szambem. 

Cyrica napisał(a):

Czyli przypuszczam, że to bardziej chodzi o drażliwe tematy a nie samo to że ktoś sie wymadrza czy próbuje wiedziec lepiej. Pewnie też osoba osoby wymadrzającej się nie jest bez znaczenia ;).Ukochana babcia nie mogaca pogodzić się z brakiem prawnuków nie jest tak irytująca jak baba z forum :D. Natomiast wtrącanie to mimo wszystko jednak co innego. 

Po części. W sensie wiadomo, że niektóre (bardziej życiowe/światopoglądowe) tematy się uznaje za "wyższe rangą", ważniejsze - ktoś piszący głupoty o tym jaki kolor butów dobrać do sukienki drażni mnie nieporównywalnie bardziej do kogoś piszącego głupoty o prawie aborcyjnym. No i jasne, osoba osoby nie jest bez znaczenia ;) No i tak, coś innego - podsumowując: obserwacja autorki trafna, tylko nienajlepiej zatytułowana. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.