Temat: Strata ukochanego zwierzaka

Z pewnością wiele z nas przeżyło stratę swojego pupila. Mój ukochany pies zdechł prawie 3 lata temu i nawet teraz gdy go wspominam zdarza mi się uronić łezkę. Wiem też, że już nigdy nie będę mieć tak cudownego zwierzaka.

A jak było z Wami? Jakie zwierzaki były Waszymi przyjaciółmi i jak długo rozpaczałyście po ich stracie?

Diper- pies (doberman) miałam go jakies 9 lat ( a on miał 11) Musiałam go uśpić jakies 4 lata temu bo miał raka bardzo zaawansowanego i już nie było szans. Najgorsze było to ze mieszkałam wtedy sama z nim i musiałam wszystko załatwić. Moj P. pomógł mi strasznie bo nie wytrzymałabym jakbym miała patrzeć jak zasypia więc ich tylko odprowadziłam dostał przy mnie I dawke tego środka chwile posiedziałam z nim a potem wyszłam bo nie mogłam już wytrzymac. Pies kochany oddany potrafił przyjsc i się przytulić 
.. bardzo płakałam .. może dlatego że to był mój pierwszy wymarzony pies..
o którego prosiłam latami rodziców ..
ale zawsze nie było by czasu na wyprowadzanie go i zajmowanie się nim ..
lecz wreszcie udało mi się ich przekonać .
Tata na początku go nie lubił bo dla niego wyobrażeniem psa było wieczne siusianie w domu i dużo sierści na kanapie, dywanie itd..
ale jak pojechał z nami do tej kliniki i powiedzieli nam że nie da się nic zrobić to sam płakał w samochodzie i w domu aż byłam w szoku .
ja tez zawsze rycze jak durna po smierci kota- a zdechły mi juz 3,w moim domu kot był od zawsze
2 poszły i juz nie wrociły, ostatni cierpiał bo miał mocznice
nic nie chciał jesc juz w koncowym stadium,słaniał sie na łapach
Pamietam jak Tata zawiozł go do lecznicy i zadzwonił do mnie ze kota trzeba uspic...
Bo sie strasznie meczy
Przywiózł go w worku, ja tam zajrzalam i widziałam tylko sinozielone uszy....

Straszne,kocham zwierzeta
tak samo jak słysze o krzywdzi sie im dziejącej przeełnia mnie bezradnosc i gniew-jak ostatnio było z tym Husky
> Celineczka1 wow 19 lat??? Niesamowity wiek :)

co racja to racja.. starsza ode mnie:) dostalismy ja jak mialam ok. roczek:) ona ciagle byla z nami a w tym czasie mielismy drugiego pieska.. coraz to innego bo nie zyly juz tak dlugo jak ona, raz nam nawet ktoś ukradł z podworka(ogrodzonego):/ ale pozniej przyszla pora (ok. 3 lata temu jak jeszcze ta pierwsza zyla) na naszego kolejnego pupilka tak samo wiernego:) a jak Maja odeszła to mamy teraz ratlerka mini i też jej za nic nie oddam:)
A mi jeszcze nie odszedł mój w sensie zupełnie mój psiak; kiedyś tylko pies rodziny, którym się opiekowałam na jego stare lata - ryczałam dwa dni...

Natomiast moja 12-letnia sunia, którą mam od 6 klasy podstawówki, od szczeniaka, za jakiś czas, może za rok, może za trzy, opuści mnie. Jest już dość schorowana, od lat ma chorą tarczycę, teraz doszło zwyrodnienie wątroby, zmiany w śledzionie, które mogą zrakowacieć...
Nie wyobrażam sobie tego dnia - ona była ze mną zawsze. Kiedy byłam dzieckiem i byłam samotna, kiedy moi rodzice się rozwodzili, kiedy umarł mój ojciec i mieszkałam sama, przez nią poznałam swoją pierwszą miłość... Nie wyobrażam sobie, że jej nie ma; przecież była ponad połowę mojego życia.
W grudniu miała straszną kolkę wątrobową, było podejrzenie guza wątroby albo pęknięcia trzustki, przez kilka nocy praktycznie nie spałam z nerwów, bo całkiem realna była diagnoza typu "zostało Wam kilka dni"... Na szczęście to nie było to, ale wiem, że ona nie będzie żyła wiecznie, że będzie coraz starsza, coraz bardziej chora, i zegar tyka :(
Nie wyobrażam sobie jej nie mogącej się podnieść, piszczącej z bólu, ledwo idącej siku - ona ma charakter jak szczeniak, szaleje na spacerach, co prawda szybciej się męczy, ale w środku dalej jest młoda i tak było mi smutno patrzeć, jak w grudniu przez całą noc przekładała się z miejsca na miejsce z bólu, jak zamiast wbiegać przede mną po schodach, dreptała za mną i musiałam robić do 3 piętra ze dwa postoje, bo nie miała siły.
Mam nadzieję, że jak już przyjdzie pora, to odejdzie szybko, może podczas snu, że nie będzie długo chorować, cierpieć, że nie będę musiała wybierać między uśpieniem a długim, bolesnym leczeniem... Strasznie się tego boję, zawsze kiedy o tym myślę, staje mi gula w gardle...
Ech... dziewczyny, ja uwazam, ze strata ukochanego zwierzaka to jedno z najbolesniejszych przezyc w zyciu.... ja kiedys musialam uspic kota, byla agresywna i nie dalo jej sie trzymac w domu, ze stara, nikt by jej nie wzial, nie bylo co z nia zrobic, wszedzie sikala, zrzucala kwiaty, gryzla nas, drapala,wszystko mialam obsikane, mimo, ze wczesniej sikala do kuwety normalnie... płakałam, mimo, że - szczerze powiedziawszy- pupil byl z niej zaden, przychodzila tylko kiedy ona miala ochote, a jesli nie, to lepiej jej bylo nie dotykac..

Ale wczoraj dowiedzialam sie, ze moj ukochany pies ma goraczke, wode w plucach, słabe serduszko, no ipluca opuchniete:( dzis idzie na zastrzyk, ale jak uslyszalam ze "jest źle....moze jeszcze z tego wyjdzie, ale jest źle i juz na pewno coraz czesciej bedzie chorowal"to sobie zdalam sprawe, ze niestety ma juz swoje lata i nie bedzie zył wiecznie... ryczałam jak bóbr, chociaz podswiadomosc kaze mi myslec, ze oczywiscie wyzdrowieje i w lecie znowu bedzie upajal sie cieplym wiaterkiem, wachal kwiatuszki i radosnie kicał... strasznie sie boje, ten pies bedzie dla mnie nie do zastapienia, kiedys to on mnie znalazl, chodzil za mna kazdego dnia do szkoly, w koncu przyszlam z nim do domu, i tak sie zaczelo... boje sie, bardzo sie boje, bo naprawde tego pieska kocham, moj dom juz nie bedzie bez niego taki sam...
U mnie w rodzinie przez 18 lat była sunia, sznaucerka. Odeszła około 3 lata temu, przeżyłam to bardzo ciężko, do tej pory gdy sobie to przypominam, czasami nie mogę powstrzymać łez. Nie umiem też całkiem na spokojnie oglądać jej zdjęć, więc robię to raczej rzadko. Taki zwierzak jest członkiem rodziny, a strata członka rodziny jest zawsze bolesna.
Wydaje mi się, że najgorsze jest to, że psinki najczęściej są z nami od dzieciństwa. Dorastamy z nimi, aż tu nagle przychodzi moment, że musimy się pożegnać :(.

Ja mojego pieska musiałam uśpić 1,5 roku temu. Strasznie przeżyłam ten fakt. Do dziś dobrze ją wspominam i z pewnością kiedyś znów kupie sobie nowego pieska ;)
Skinny, mój chomiczek teraz jest bardzo stary, pewnie niedługo znajdzie się za tęczowym mostem.
Jak patrzę, jak codziennie wygląda coraz gorzej to mi się serce kraja.
Pasek wagi
Mój piesek też ma raka, na razie dobrze się czuje, ma 13 lat.
W ogóle zwierzęta coraz częściej chorują na nowotwory... nie tylko pieski. Mój poprzedni chomiś zdechł przez raka.
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.