- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
2 lutego 2017, 23:00
Potrzebny/niepotrzebny? Jak sądzicie? Ja miałam na szczęście tylko 1 semestr wf. Strasznie utrudniało mi to życie, bo ciężko było go gdzieś wcisnąć między zajęciami, no i zabierać na uczelnię obuwie, strój ... Według mnie na uczelniach wyższych powinno się kształcić w konkretnym kierunku, a nie zapychać plan wfem. To nie podstawówka. Ale niektórzy moi znajomi są zdania, że fajnie jakby było go więcej. A jakie jest wasze zdanie?
3 lutego 2017, 01:31
ja miałam obowiązkowy przez 3.5 roku ( 2-godzinny ) Nawet kobiety w ciąży miały specjalne zajęcia- nie było zwolnień z tego tytułu. Zwolnienie można było uzuskać tylko dzięki orzeczeniu o niepełnosprawności. Miłe wspominam wf. Było tyle opcji do wyboru od wf ogólnego, basenu, poprzez łyżwy, jogę, sztuki walki po sekcje sportowe- bardziej profesjonalne (np siatkówka, koszykówka, noga, sporty siłowe).
Edytowany przez justi85 3 lutego 2017, 01:34
3 lutego 2017, 08:16
u nas w-f był beznadziejny. żadnych porad od wuefisty, wpuszczał nas na tą siłownie i róbta co chceta..
3 lutego 2017, 08:26
U mnie był ogromny wybór basen, aerobik, siłownia, tenis itd, chyba z 20 różnych więc każdy znalazł coś dla siebie.
Moje zdanie jest pośrednie- niby fajnie że jest, ja byłam ogólnie bardzo zadowolona, tylko męczące było to, że zrobili mi go w semestrze zimowym= ciężko mi było czasem na niego dotrzeć, miałam wieczorem, więc ciemno, zimno, daleko, a ja załadowana rzeczami musiałam lecieć. Gdyby był w semestrze letnim to byłoby super ;)
Chociaż ogólnie uważam, że trochę bez sensu takie zmuszanie kogoś do ćwiczeń, w końcu to dorośli ludzie i każdy o sobie decyduje- no a taka jedna godzina tygodniowo (u mnie tak było) i tak nic nie zmieni jeśli ktoś nie będzie chciał i w drodze powrotnej z wf'u zaliczy fast food'a czy coś :))
3 lutego 2017, 08:40
Z jedenj strony strata czasu i śmieszność, ale z drugiej strony... zawsze tam jakiś ruch był, choćby raz na miesiac dla osob, ktore kompletnie nie ruszają się (straszne, ile osob jest takich), więc jedyny plus:)
Zwykle to przechodzenie, przesiedzenie na silowni, gdzies tam, przenudzenie się, ale raz na jakiś czas nawet ta rozgrzewka i kilka kółek udawanych innym dobrze zrobi. Wybor niby jest, ale na niektorych uczelniach to fikcja i już lepiej chodzić na zwykly wf niż sekcje.
Edytowany przez martaxyz 3 lutego 2017, 17:22
3 lutego 2017, 08:45
miałam wf na drugim roku studiów, bardzo fajne zajęcia do wyboru, tylko 1.5h w tygodniu. uważam, że to naprawdę dobry pomysł, że wf jest. Ćwiczenia dostosowane do każdego. Nikt nie narzekał, nikt się od ćwiczeń nie wykręcał. Nie było żadnej nieobecności do wykorzystania, ale nikomu to nie sprawiało problemów. Część osób chodziła nawet kilka razy w tygodniu na te zajęcia. Szeroki przekrój zajęc - od aerobicu, przez pilates, zumbe, nordic walking, tenis stołowy, judo aż do pływania - dla każdego coś miłego ;)
Bardzo popieram wf na studiach, szczególnie, że większość kierunków ma go tylko na ZAL. (i mówię to ja, osoba, która w liceum nienawidziła tego przedmiotu ;D )
3 lutego 2017, 09:36
chodzilam na basen, potem targalam wszystkie,,graty" mokre i szlam taka nieumalowana na zajecia...i nie narzekalam kwestia czy sie cos lubi czy nie, mozna narzekac i sie buntowac a potem plakac, ze waga nie taka albo krzyze bolą z braku ruchu
3 lutego 2017, 09:59
Wg mnie powinien być dla chętnych. W tym wieku każdy już może świadomie zadecydować czy zależy mu na aktywności fizycznej.
3 lutego 2017, 10:25
Też mieliśmy wf, przez jeden rok. Męczarnia bez sensu. Tyle co pobiegać po sali czy pokożystać z wybrakowanego, zepsutego sprzętu. I tak 3 godziny pod rząd. I jeszcze zawsze mieliśmy wf przed dość trudnymi zajęciami, na których niemal za każdym razem były wejściówki. Jedna wielka strata czasu.
3 lutego 2017, 10:40
Ja nie wiem czy mam jednoznaczną opinię Zależy od uczelni chyba. Właśnie jutro czeka mnie rejestracja na kolejny (3 już!) semestr i zgadzam się z opinią, że (przynajmiej na UW) ciężko jest znaleźć coś fajnego co pasuje do planu i jeszcze nie odbywa się na drugim końcu miasta. Sale w dużej mierze pamiętają wczesne lata 90, słabo ze sprzętem, grupy przepełnione. Pół sekundy i nie ma już miejsc. Dla mnie osobiście to jest duża niedogodność, bo mam dużo zajęć a dojeżdżanie na wf i same zajęcia to lekką ręką 2-2,5 godziny. No i oczywiście targanie tych wszystkich ciuchów na przebranie ze sobą.
Z drugiej strony na pewno się przyda. Chociłam na body shape i jogę i kondycja studentów jest koszmarna. Po rozgrzewce wszyscy już dyszą jak po półmaratonie, ciężarki 1kg to maksymalne obciążenie. Byłam lekko mówiąc w szoku. Ja chodziłam sporadycznie na siłownie i biegałam a przy nich czułam się jak Chodakowska ze swoją kondycją (która nie była wcale taka dobra).
Chyba ostatecznie ogólnie jestem za ale nie na UW
3 lutego 2017, 10:43
Mam właśnie wf przez cały pierwszy rok. Naszczęście zapisałam się na basen, a potem przeszłam na sekcje - dzięki temu zajęcia odbywają się wieczorami, o 20. Natomiast obowiązkowy wf, zwaszcza na tym etapie edukacji to już idiotyzm. Marnowanie czasu, a i tak nie ma z tego pożytku. Jak ktoś chce ćwiczyć to i tak ćwiczy, a jak ktoś nie chce i nie lubi, to tylko bardziej znienawidzi.